Czarna chmura zbliżyła się do nas. Patrzyłam na nią szeroko otwartymi oczami. Na pysku Baltazara wymalował się z lekka strach. Spojrzał na mnie z czymś na krztałt troski, a potem znów przeniósł wzrok na demony. Na moment czarny dym przybrał wygląd konającego Baltazara. Świat wkoło mnie pociemniał. Obejrzałam się, wyrwana z transu i poszukałam basiora. Stał obok mnie z zszokowaną miną. Musiał zobaczyć podobny obraz. Szturchnęłam go ale on się nie poruszył. Wyszeptał tylko czyjeś imię i patrzał się przed siebie. Zmuszona do tego weszłam w jego umysł i spojrzałam jego oczami. Zauważyłam wilczą rodzinę. Po sekundzie wszystko się zmieniło i widziałam jak wilk poluje. Kilka scen przewinęło się przed moimi oczami. Nic z nich nie zrozumiałam, aż nagle zobaczyłam amą siebię przygwożdzoną przez basiora do ziemii. Zobaczyłam krasnoludy i poczułam uderzenie. Nagle z cichym mlaskiem pojawiła sie jeszcze nowsza wizja. To ja leżałam z całym zakrwawionym brzuchem, a z końcików ust ciekła mi krew. Lekko przerażona zorientowałam się,że to przyszłość. Ocuciłam Baltazara i krzynęłam żebyśmy biegli do jaskini. Wilk pobiegł, a ja posłałam za nim moją widmową, podrobioną postać. Słona łza spłynęła po gładkim futrze mojego gamasza. Obejrzałam się za nim i stanęłam twarzą w twarz z widmem. Z początku czarne macki niepewnie wychylały się w moją stronę, ale w krótce oplatały mnie śmielej. Wszelkie kolory zniknęły, a ciepłe uczucia takie jak miłość i troska zastąpiła głęboka rozpacz. Chłód przeniknął mnie do szpiku. Nagle czarna chmara zebrała się w jednym miejscu. Wąska witka wsunęła się przez nos i pysk do wnętrza mojego ciała. Obrzydliwa żółta ropa pociekła mi z oczu. Kąciki ust zostały ozdobione szkarłatnymi kroplami, kiey prłóbowałam kaszlnąć. Chmura wpłynęła do płuc dusząc mnie. Nagle doznałam olśnienia. Wiedziałam wszystko, co do czego miałam zawsze wątpliwości. Podeszłam wolno do lustra wody. Ropa wsiąkła w futro. Oczyściłam je więc i jeszcze raz się przejrzałam. Moje oczy, zazwyczaj w barwie ametystu, teraz miały karmazynowy odcień. Wszystkie włosy cały czas unosił powiew z dołu. Przestraszona pobiegłam do baltazara. Stał w jaskini i patrzył się w fantom. Gdy przekroczyłam jej próg postać zniknęła a Baltazar odwrócił się i niepatrząc na mnie zaczął prawić mi wyrzuty:
-Jak mogłaś to zrobić? Mi? Mogłabys w końcu przez to zginąć! Co się stało?-prawił kazania gdy nagle podniósł wzrok i zamarł.-Co ci się stało?
-Ja...ta chmura we mnie weszła....i.....Wiem co myślisz ale ja wcale się nie pogniewam jeśli mnie znienawidziś i jeśli sie mnie brzydzisz. A ten demon.....nie było innego wyjścia. Jak nie ja to ktoś inny..........ja........muszę sama go wybonić z mojego ciała. Będzie to strasznie wyglądać, ale-powiedziałam i powtórzyłam swoja mantrę-jak się mnie brzydzisz.....ja się nie pogniewam..........to wszystko przeze mnie..............wszystkie twoje nieszczęścia......odejdę.-powiedziałam łamiącym się głosem i wyszłam z jaskini. Z oka kapnęła mi krwawa łza, która przy kontakcie z tlenem zmieniła się w szafir. Przyjrzałam mu się i odrzuciłam z odrazą.
<Baltazar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz