Nieco po prawej dostrzegłam wystające z mchu fioletowe kwiatki. Na pierwszy rzut oka wydawały się być zwykłymi malutkimi roślinkami, ale z bliska można było dostrzec ciekawe szczegóły np. błyszczące niczym kryształki płatki. Już miałam zerwać kilka z nich kiedy nagły podmuch wiatru odwrócił moją uwagę. Szybko obróciłam się na pięcie i dostrzegłam Inkarę lądującą tak gwałtownie, że niemal wpadła w jedno z większych drzew.
- Inka, spokojnie! Coś stało?! - spytałam nieco zdziwiona bo zamiast podziwiać naturę ta wpada tak nagle do lasu niszcząc młoda trawę.
Czekając aż wilczyca wreszcie złapie oddech spokojnie wyrównałam połamane przez nią kwiaty.
- Bo... - wysapała wreszcie, a ja odwróciłam się do niej zainteresowana tym co może kiedyś z siebie wydusi. Ale spokojnie, ja miałam czas...
- Tak?
- Bo ta... Tamta wataha!
Przyjrzałam jej się uważnie - Jaka wataha?
- Wataha Rozkładu... - wzięła ostatni głęboki wdech i wreszcie zaczęła mówić nie zacinając się - Ja tam byłam, dosłownie przed chwilą....
- Inka! - krzyknęłam nagle dopiero teraz zauważając spora ranę na jej boku.
- Co? A to! No właśnie bo jeden z tych wilków mi to zrobił. Oni planują atak! Na nas!
Inka? Mam nadzieję, że nie zepsułam ci pomysłu na ranę ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz