Szedłem po śladach skrzydlatej samicy, które musiała zostawić za sobą całkiem niedawno. Znalazłem ją nie dalej niż parę metrów od jaskini. Siedziała, zwrócona do mnie tyłem z uniesionym łbem, śledząc karminowe niebo. Nie wiem, czy słyszała moje kroki, ale odwróciła się dopiero, gdy byłem bliżej.
- Co tu robisz? – z mojego gardła wydobył się przesadzony, nieco chrapliwy głos. Wilczyca stanęła przede mną z wahaniem, jej pysk zalewały na przemian niezdecydowanie i stanowczość, jakby prowadziła wewnętrzną wojnę.
- Chciałam się przewietrzyć. – wyjaśniła łaskawie, wzruszając ramionami. Wypuściłem powietrze z nozdrzy. Chciałem coś powiedzieć, ale zamilkłem, słysząc gdzieś w lesie ciężki stukot i szelest odgarnianych naprędce gałęzi. Zanim zdążyłem odskoczyć, coś wpadło na mnie z godną uwagi szybkością. Wstałem otrzepując się z błota i groźnie łypiąc na leżącego obok obcego wilka.
- Jak śmiesz, głupcze?! – zagrzmiałem stając na nim i uniemożliwiając mu wstanie. – Nie wiesz z kim masz do czynienia! – warknąłem obnażając kły i zaciskając pazury na jego klace piersiowej. Na próżno się szarpał, wykręcał, z każdym ruchem moje łapy wpijały się coraz głębiej. Wreszcie całkowicie opadłszy z sił popatrzył na mnie rozbieganym, strwożonym wzrokiem. Sprawiał wrażenie widma, na które ktoś nałożył skórę i futro. Musiał nie jeść od kilku tygodni.
- W… w… w… y… wyb… acz, o wielki panie! – jego głos podobny był do szczekania psa. Długim jęzorem zwilżył spierzchnięte wargi. – M… m… muszę… Ja… ja… muszę… iść… iść… biec… uciekać… - ani ja, ani Whisperer nie rozumieliśmy nic z jego bełkotu.
- Dlaczego? No? – wycedziłem przez zęby, nie zwalniając ścisku. Skrzydlata podeszła do mnie i odepchnęła lekko.
- On jest wyczerpany! – zawołała do mnie, tak jak karze się niesforne dzieci. – Zostaw go. – dodała z naganą i pomogła uciekinierowi wstać. Ledwo trzymał się na chudych, jak patyki łapach, nie było mowy o jakiejkolwiek ucieczce. Sprawiał wrażenie, jakby miał gorączkę.
- O co chodzi? Dlaczego musisz uciekać? – samica zwróciła się do wilka łagodnym głosem.
- M… m… m… musicie mnie teraz… puścić… bo klątwa… demony… połkną wasz dom. – mówił, przy każdym słowie zaczerpując oddechu. Whis cofnęła się o krok i z jęknięciem dotknęła łapą swojego pyska.
- Ha! Za kogo nas uważasz, przybłędo? Nie dam się nabrać na jakieś demony! – zaśmiałem się z wyższością. W tym momencie dostrzegłem w oczach obcego iskierki gniewu. Nagle ciszę przeciął skrzekliwy wrzask, na kształt przerażającego zawodzenia wiatru. Wraz z samicą odwróciłem głowę w stronę, skąd dochodziły enigmatyczne dźwięki, a zanim zdążyliśmy zareagować wilk pobiegł w przeciwny kierunek. Dosłownie parę sekund później koło nas przeleciał tuman ciemnej, jęczącej mgły, przeobrażającej się w różne postacie i podążył za swą ofiarą. Przyglądałem się wszystkiemu z półotwartymi ustami.
{Whisperer?}
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz