Basior zachłysnął się wodą i upadł na ziemię. Szybko podbiegłam i pomogłam mu odksztusić wodę z płuc. Spojrzał na mnie załzawionymi oczami, jakby chciał się upewnić, że to ja. Był jeszcze słaby, więc otuliłam go kokonem z moich skrzydeł i zaniosłam do jego jaskini. Podczas lotu cały czas się patrzył na mnie, a kiedy to zauważyłam, szybko odwrócił wzrok. Moje myśli były sprzeczne, tak jak uczucia. Zaniosłam go na legowisko i upewniłam się że ma wszystko co mu było trzeba. Po chwili wyczerpany zasnął. Jego rany już się goiły. Wyszłam na zewnątrz, żeby zapewnić mu prywatność. Był piękny gwiaździsty wieczór. Słońce leniwie opadało za widnokrąg, tworząc na chmurach fantazyjne sploty i zawijasy. Różowo-pomarańczowe niebo pięknie odbijało się w wodzie. Zakochałam się w tym widoku. Trawa zażółciła się od blasku słoneznego. Tworzące się delikatne wiry, urzekały swym kunsztem. Usiadłam patrząc na złocone konary. Nagle Baltazar zaszedł mnie od tyłu.
<Baltazar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz