Niepewnie stanąłem na łące. Już zapomniałem jak to jest czuć pod łapami miękką trawę. Co ja takiego robiłem przez te wszystkie dni? Inni nie doceniają tego… wszystkiego. Puści głupcy mieli to na co dzień, a ja musiałem… Zamknąłem ślepia odganiając od siebie obraz lochów, ciemności i rozpaczy. Dałem sercu wolną rękę. Pozwoliłem by ogarnęły je promienie słońca, zapach zeschłych traw, wilgoć powietrza i świergot ptaków. W oddali na grzbietach pagórków dało się dostrzec jeszcze czapy topniejącego śniegu. Oddychałem pełną piersią. A co jeśli oni po mnie wrócą? Wszystkie mięśnie w moim ciele ścisnęły się gwałtownie, po czym rozluźniły. Nonsens, nie byłem im do niczego potrzebny. Nawet nie zadawali sobie trudu by mnie karmić. Musiałem zabijać szczury… Skrzywiłem się. Z rozmyślań wyrwało mnie uderzenie. Upadłem i zorientowałem się, że tym co na mnie wpadło był wilk.
- Bardzo przepraszam, zagapiłam się. – usłyszałem przyjemny, lekko zdezorientowany głos brązowej samicy. Pomogłem jej wstać i z rozbawieniem pokręciłem głową.
- Nic się nie stało, panienko. – przechyliłem delikatnie głowę, uśmiechając się pogodnie. – Nazywam się książę Lezli. – rzekłem po chwili zamyślenia, przyglądając się wilczycy z zaciekawieniem.
- Książę? Jak to? – spytała z niedowierzaniem, mrugając oczami. Speszony zrobiłem krok to tyłu.
- Wybacz, nie przywykłem do braku tytułu szlacheckiego. – wyjaśniłem obojętnie, a na moje usta wpełzł kwaśny uśmiech. Utrata tytułu kojarzyła mi się z… Zacisnąłem zęby.
- Zaszczycisz mnie swoim imieniem, panienko? – ponownie mój głos stał się spokojny, lekko wyniosły. Starałem się brzmieć przyjaźnie, ale cóż poradzić, skoro przez sześć lat nie miałem kontaktu ze światem?
{Daiki, dokończysz?}
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz