Przez wiele dłużących się godzin brnęłyśmy w ogromnych zaspach śniegu z pod, których nie widać było nawet czubków krzaków. Na szczęście, dzięki wynalazkowi Art, my nie skończyłyśmy tak marnie jak krzaki. W okół nas była tylko cisza, spokój i nic więcej. Wiatr nie wiał - drzewa stały nie poruszone nawet najmniejszym podmuchem. Zdawało mi się, że w lesie nie ma żadnej innej żywej duszy, a las nie ma końca.
Wyprawę prowadziła Aust bo ona jako jedyna była w grocie Nefary, a Emriv założyła, że tam właśnie udał się nasz zbieg. Tak więc ona jako pierwsza się zatrzymała.
- Stójcie! - syknęła, a my posłusznie się zatrzymałyśmy.
- O co chodzi? - spytała Daiki.
- Coś słyszałam...
- Tylko co? Bo ja nic - powiedziałam po chwili nasłuchiwania. Było już po południu i jeszcze nie znalazłyśmy Rachel więc kto inny tutaj mógł być?
- Jakby...ktoś uciekał...
- Przecież tu nie ma nawet szpiegów z Watahy Cienia! - prychnęłam ale zaraz umilkłam ponieważ i ja coś usłyszałam. Ciche i dalekie ale jednak było je słychać - ewidentnie czyjeś kroki. Szybkie i drobne jakby ktoś uciekał. Tylko przed czym? To chyba najbardziej spustoszały las jaki w życiu widziałam.
- Tam - szepnęła nagle Art wskazując jeden z ośnieżonych krzaków przed nami. Dopiero teraz zauważyłam, że im dalej szłyśmy tym cieńsza warstwa śniegu pokrywa ziemię. Nagle krzak poruszył się. Ktoś albo coś najprawdopodobniej w nim siedziało...i nas podsłuchiwało.
W tym momencie z za krzaków wychyliła się para uszu jaśniejszych niż kolor kawy.
- Co...co to ma znaczyć? - spytałam zdezorientowana.
- Czekajcie, podejdę - zaproponowała Emriv i ostrożnie zakradła się do kryjówki tego kogoś. Przez chwilę nic się nie działo, do póki Alfa nie postanowiła odsłonić krzaka.
Najpierw ktoś wrzasnął tak, że Emriv aż odskoczyła więc wszystkie podbiegłyśmy zobaczyć co się stało. Potem z za krzaków dosłownie wypadła młoda przerażona wilczyca. Wrzasnęła jeszcze raz i zwinęła się w nieruchomą kulkę. Jej futro było w odcieniach bieli z kawowymi plamami na łapach, grzbiecie, ogonie i uszach.
Nie wiedziałam kto to jest ani co się dzieje. W sumie to żadna z nas nie wiedziała.
- Ej, spokojnie, czego się boisz? - Emriv podeszła wreszcie do kuli futra - Jak masz na imię?
- Nie powiem! Zostawcie mnie! - usłyszałam stłumiony głos.
- Nie ma się czego bać - uspokajała ją Alfa - Kim jesteś?
- Nic mi nie zrobicie? - znów usłyszałam ten sam stłumiony.
- Nie.
- Na pewno?
- Na pewno - Emriv uśmiechnęła się kiedy wilczyca wstała i przyjrzała się każdej z nas po kolei swoimi wielkimi turkusowo-zielono-żółto-pomarańczowymi oczami. Ktoś pomyślałby, że to brzydkie połączenie kolorów, ale w przypadku jej oczu wcale tak nie było. Kolory te były bowiem delikatne i przenikały się tworząc śliczną tęczówkę jakiej jeszcze nigdy nie widziałam.
- Tylko nigdzie mnie nie zabierajcie, ja mam misję do załatwienia! Jestem tylko podróżniczką, nie skończyłam jeszcze szkoły i w ogóle jestem nowa! - zapiszczała po chwili wilczyca.
Zapadła krótka chwila ciszy, którą przerwała Daiki.
- Ona jest jakaś niepozbierana - powiedziała szturchając mnie w bok łapą i powstrzymując się od śmiechu.
- O co ci chodzi? - spytałam nowo poznaną wilczycę - I kim ty w ogóle jesteś?
- Jestem z Watahy Pięciu Snów, nawet nie jestem tropicielem - wypaliła szybko i zaraz zatkała sobie pysk łapą.
- Jestem Emriv i jestem Alfą Watahy Wspomnień, a to moje przyjaciółki - odezwała się spokojnie Emriv - A ty?
- Z Watahy Wspomnień? Nie znam takiej, jesteście może...Wilkami Żywiołów? - spytała ostrożnie.
- Tak.
- Ja też! Z żywiołu światła! To znaczy, nikt o tym nie wie! Nikt! Nawet rodzice i rodzeństwo, po prostu nikt i nikomu nie mówcie!
- Dlaczego?
- Wylali by mnie! Oni nie lubią innych.
- Jak to innych? Jak masz na imię?
- Connie.
- Co to ta twoja misja?
- Dowódczyni tropicieli gdzieś się zapodziała. Nie ma jej, po prostu zniknęła jakiś tydzień temu. Wszyscy tropiciele i podróżnicy wyruszyli żeby ją ratować. Ale mi się przytrafiło coś strasznego! Najpierw usłyszałam głos mówiący "Chodź, a znajdziesz czego szukasz". Potem pojawiła się za mną wielka chmura burzowa! Tak nagle! I zaczęło się robić ciemno, a ponieważ ja się boję ciemności to zaczęłam uciekać. Chyba ją zgubiłam na skraju tego lasu, w którym jesteśmy.
- Burza... - Aust przeraziła się. Na każdym z naszych pysków pojawiło się zdziwienie pomieszane ze strachem. Pomyślałyśmy wszystkie o tym samym.
- Connie, chyba wiemy gdzie jest twoja dowódczyni - zaczęła Emriv - też tam idziemy. To grota demonicy burzy. Jest przepowiednia o tym, że sześć wilczyc żywiołów spodka się razem i zabije Nefarę - czyli tą demonicę. Ona najprawdopodobniej przetrzymuje twoją dowódczynię. Jeśli chcesz ją odnaleźć musisz pujść z nami.
Daiki, Aust albo Emriv?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz