- Na pewno chcesz to wiedzieć? Zanudzę cię za śmierć! – zaśmiałam się serdecznie i popatrzyłam w niebo. Choć jasne, to jednak chmury przysłoniły słońce. Zrobiło się troszeczkę zimniej, a miałyśmy jeszcze odrobinę mokre futra. Brrrrr, wstrząsnął mną dreszcz. Nie zastanawiając się długo wstałam z ziemi, po czym z powrotem usiadłam i uniosłam lekko łapy, zamykając oczy. Czułam na sobie zdziwione spojrzenie Aust. Moja pozycja chyba faktycznie musiała wyglądać śmiesznie, ale tak jest mi łatwiej się skupić. Jeszcze nie do końca opanowałam swój żywioł (właściwie na razie można mnie nazwać zaawansowanym amatorem…), więc musiało to trochę potrwać. Wadera chyba nie wytrzymała, bo zapytała:
- Co zamierzasz zrobić? – Jej głos był poważny i zaciekawiony, nie usłyszałam w nim kpiny czy czegoś takiego.
- Eeee… zobaczysz – odpowiedziałam prędko i uśmiechnęłam się. Udało się! Moja magia zadziałała! Chmury rozsunęły się i ukazały promieniste, żółciutkie jak narcyzy słońce, które grzało mocniej niż dotychczas. Moja dowódczyni wyciągnęła się wygodniej na piasku, wzdychając błogo, a ja zadowolona z siebie usadowiłam się obok niej.
- Ej, to co z twoją historią? – zadała mi pytanie. Uśmiechnęłam się pogodnie. Chyba nie mam tak ciekawej historii jak ona, wartej opowiedzenia i w ogóle, ale nie zaszkodzi zrzucić z siebie trochę balastu.
- Niech będzie, opowiem – powiedziałam godząc się i kiwnęłam głową. – No więc, gdy byłam jeszcze baaaardzo mała moja mama, tata i jedyna siostra, cała rodzina oraz wataha zginęły w pożarze. Nie mam pojęcia czy nasz dom podpaliła wroga wataha, czy coś całkiem innego. Nie wiem też dlaczego tylko ja ocalałam. Moje wspomnienia urywają się w takim momencie i wracają jakiś dzień, lub dwa później. Po prostu nie pamiętam, a szkoda. – przerwałam na chwilę, a jedna łza spłynęła z mojego policzka. Szybko ją otarłam.
- Współczuję – odparła wadera ze smutkiem, a ja spuściłam głowę.
- Wiesz, może to i lepiej, że nie pamiętam śmierci moich bliskich. Chociaż to wydaje się straszne… Może mój mózg zakodował to sobie tak dziwnie… Czasem w snach prześladują mnie pewne sceny, ale nikt mi nie udowodni, że to prawda. W każdym razie obudziłam się w popiele, sama, samiusieńka. Nic już nie mogłam tam zrobić, tamta ziemia była splamiona krwią, więc uciekłam. Sama uczyłam się polować, walczyć, żyć… Chodząc tak parę lat zaczęła doskwierać mi samotność. Znalazłam Emriv, a raczej ona znalazła mnie i cóż, dołączyłam – zakończyłam i wrócił mi lepszy humor. Poczułam się lepiej pozbywając się tego kamienia z serca.
< Aust??? uff, napisałam XD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz