niedziela, 15 lutego 2015

Od Baltazara cd Whisperer

Popatrzyłem na samicę sceptycznie spod zmarszczonych brwi. Jestem pewny swojej wartości i wielu walorów jakie posiadam. Uniosłem łeb i rozejrzałem się, czekając aż Whisperer się wypowie. Sosny pokrywały tu większą część polany. Nieregularne kupki igliwia zdawały się być bardziej kłujące niżeli były w rzeczywistości. Zaszczyciłem wilczycę dłuższym spojrzeniem, siadając naprzeciw niej. Nie odezwała się, jakby szukając odpowiednich słów. Skończyła mi się cierpliwość i podniosłem się z powątpiewającym westchnieniem.
- Następnym razem radzę ci abyś sobie nie pozwalała mnie ‘chronić’. - rzuciłem cierpko i zwróciłem się w przeciwną stronę. Wystarczyła chwila bym pokonał odległość dzielącą jaskinię alph od wodopoju. Przystanąłem pod grotą upewniając się, czy zastanę alphę. Nie usłyszałem jednak żadnych odgłosów dochodzących ze środka. Zaraz obok znajdowała się grota beth. Bez zbędnych uprzejmości wszedłem do wewnątrz, przyzwyczajając wzrok do panującego tam półmroku.
- O, Baltazar. Wejdź, śmiało. – usłyszałem serdeczny głos zastępcy przywódcy. Nagle pomieszczenie wypełniło się światłem i ciepłem, które emanowało od zapalających się leniwie świeczek. Usiadłem sztywno jak na kołkach na poduszce z mchu. Czerwony samiec popatrzył na mnie z rozbawieniem, na co ja odpowiedziałem kwaśnym uśmiechem.
- Gdzie alpha? – spytałem matowo, choć prawdopodobnie to mnie nie interesowało. I jak zwykłem mówić do przywódców po tytułach, nie imionach.
- Emriv? Nie byłeś na zebraniu? – zdziwił się i uniósł brwi. Twardo utrzymywałem kontakt wzrokowy, co niektórych irytowało lub onieśmielało, jednak wilk nie przejawiał żadnej z tych emocji.
- Gdybym był – nie pytałbym się. – odciąłem się z przekąsem. Trzeba przyznać, że nie pałam szczególną sympatią do osobników swojej płci.
- Słuszna uwaga. Cóż, a więc Emriv wybrała się na… służbową wyprawę. Teraz ja sprawuję władzę nad watahą. – wyjaśnił mało przekonującym tonem. Jaką bajkę chciał mi wcisnąć? – A co w takim razie cię do niej sprowadza? – chciał wiedzieć. Zmrużyłem oczy, wzdychając.
- Chciałem jedynie poinformować, że wraz z Whisperer, która może to potwierdzić, natknęliśmy się na krasnoludy. – rzekłem rzeczowo, a betha przyjrzał mi się z niepokojem. – Było ich pięć, ale mimo to podejrzewam, że w górach można natknąć się na większą ilość. – dodałem uzupełniając.
- Wiedzą, że tu jesteśmy? – zapytał i podniósł się z siedzenia. Zaczął chodzić po grocie wyraźnie nad czymś dumając.
- Teraz już tak. – westchnąłem z niechęcią, przypominając sobie akcję mojej towarzyszki. Dotknąłem guza na głowie. Wilk zatrzymał się i popatrzył mi w oczy.
- Teraz już tak?! – jęknął. – Poszli sobie?
- Polecieli. – poprawiłem go, a w kącikach moich ust pojawił się cień uśmiechu. Betha spojrzał na mnie pytająco, a ja jedynie wzruszyłem ramionami i wyszedłem na zewnątrz. Poważnie muszę zastanowić się nad śniadaniem. Zostałem spostrzeżony przez skrzydlatą wilczycę, która podeszła do mnie żwawym krokiem.
- Idziesz do lasu? Na polowanie? – domyśliła się Whisperer.
- Może. – mruknąłem, idąc dalej.

{Whisperer, dokończysz? Wena odnaleziona, yay! :3}

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz