Widziałam, że Gone po tak nagłym zrywie musi odpocząć, więc położyłam ją w mojej grocie na grubej warstwie mchu i okryłam kocem znalezionym przeze mnie przed dołączeniem do watahy. Ugotowałam jeszcze jedną porcję owsianki i zostawiłam w miseczce na kamiennej półce.
- Zjedz jeśli będziesz głodna! - krzyknęłam do niej przez ramię i uśmiechnęłam się po czym wyszłam z groty. Skierowałam się do jaskini alfy. Specjalnie wybrałam dłuższą drogę - była piękna pogoda, letnie słońce, czemu z tego nie skorzystać? Przeszłam obok jeziora, w którym spotkałam Emriv. To wcale nie było tak dawno, a jednak tyle rzeczy zmieniło się od tego czasu. Kilka kroków dalej znalazłam moją starą grotę. Zajrzałam do niej - wszystko po staremu. Tak samo ciemna i brudna. Poszłam więc dalej. Po przejściu przez cudowną, kwiecistą łąkę znalazłam się przy grocie alfy i wślizgnęłam się do środka. Coś jednak było nie tak - grota pusta, zimna, świece niezapalone, książki zakurzone leżą na półce. To nie było w stylu Emriv. Wychodząc na zewnątrz oślepiło mnie jasne, mocne, słoneczne światło. Mrużąc oczy potknęłam się i wpadłam na Jacoba. Wilk zaśmiał się i pomógł mi wstać.
- Widziałeś gdzieś Emriv? - zapytałam z uśmiechem.
- Kolejny wilk, który nie był na zebraniu, co? - zaśmiał się - Emriv jest na...wyjeździe służbowym. Aktualnie ja ją zastępuję i zajmuję się watahą. Coś się stało? - zapytał.
Opowiedziałam mu całą historię - o zniknięciu Gone, o wrogach na naszym terytorium, moim strachu, znalezieniu śladów. O ruinach starego zamczyska, o lochach, o uratowaniu wilczycy, Opowiadając o tym patrzyłam jak z każdym wysłuchanym zdaniem zmienia się jego mimika twarzy.
- Więc...Pobiegłaś ją ratować SAMA? Przecież to jest niebezpieczne...Pomyślałaś o konsekwencjach?! - uniósł się i spojrzał na mnie jak na niegrzeczne szczenię, które jeszcze nie zna świata. Nienawidziłam tego spojrzenia.
- Nie miałam czasu do stracenia! Trzeba było jej pomóc, pomyśl co oni mogli jej zrobić! Nie zdążyłabym, gdybym miała szukać pomocy... - popatrzyłam mu prosto w oczy.
- Eh, nie wiem co mam o tym myśleć...Ale dobrze. Jeśli kiedykolwiek taka sytuacja by się powtórzyła musisz pamiętać, żeby nie narażać się na takie niebezpieczeństwo i weź kogoś ze sobą. Nie idź sama. - odparł.
''Całe życie radziłam sobie sama z wieloma niebezpieczeństwami i żyję...'' przemknęło mi przez myśl, ale siedziałam cicho.
- Jest coś jeszcze o czym chciałabyś mi powiedzieć? - zapytał gwałtownie.
- W lochach starego zamczyska uwięziony jest wilk, na imię ma...ach tak! Lezli. Pomógł mi w znalezieniu Gone, może tak my byśmy mogli się mu jakoś odwdzięczyć i wydostać go? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- To nie takie proste...Porozmawiam o tym z Emriv, gdy wróci. Mam nadzieję, że uda się mu pomóc. - jego odpowiedź bardzo mnie uszczęśliwiła. - Zajmę się teraz sprawą wrogów na naszym terytorium. Pozdrów ode mnie Gone! - rzucił jeszcze przez ramię i wszedł do jaskini. Zadowolona z rozmowy udałam się w drogę powrotną, która bardzo szybko mi minęła i po 10 minutach stałam już przed moją grotą. Gdy weszłam wybuchnęłam nagłym śmiechem. Zobaczyłam Gone zajadającą ''znienawidzoną'' owsiankę tak szybko, aż trzęsły się jej uszy. Mój wybuch śmiechu tak ją wystraszył, że podskoczyła w górę. Potem wszystko działo się szybko - ruszenie miski ogonem, szybki lot owsianki i w końcu lądowanie na ścianie. Teraz już grota wypełniała się gromkim śmiechem i moim i Gone.
- Widzę, że już Ci lepiej! I owsianka zaczęła Ci smakować? Mam dla Ciebie świetne wieści! - powiedziałam do niej dławiąc się ze śmiechu.
(Gone? Wena powróciła ^^ )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz