wtorek, 22 grudnia 2015
niedziela, 25 października 2015
Od Pasmo C.D. Sashy
Nagle zauważyłam, że ten wilk medalion, który zmienia w innego wilka. Wzięłam go włapy i zerwałam wisior. Okazało się, że to Zimny.
-Siema, Zimny. Jak miło ciebie widzieć.
-Mi również.
-To wy się znacie?-zapytała Tasha i Sasha
-Tak. To on mnie kiedyś uprowadził.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?-spytała Daiko
Cisza. Nagle usłyszyłyśmy szelest.
Sasha?
-Siema, Zimny. Jak miło ciebie widzieć.
-Mi również.
-To wy się znacie?-zapytała Tasha i Sasha
-Tak. To on mnie kiedyś uprowadził.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?-spytała Daiko
Cisza. Nagle usłyszyłyśmy szelest.
Sasha?
Dołączyła Agenor!
Imię: Agenor
Drugie imię: Areta
Przydomek: "Zmierzch"
Wiek: 7,1
Płeć: Wadera
Żywioł: Ciemność
Stopień umiejętności magicznych: 6
Stanowisko: Morderca
Charakter: Wredna, za bardzo pewna siebie, tajemnicza, arogancka
Zalety: Szybka, cicha, zwinna, sprytna
Wady: Nie potrafi współpracować, czasami szalona
Rodzina: zamordowana
Zauroczenie: nie ma i nie będzie miała
Partner: nie ma i nie chce
Szczeniaki: -
Upomnienia: 0
Nick: Namaless (howrse)
Drugie imię: Areta
Przydomek: "Zmierzch"
Wiek: 7,1
Płeć: Wadera
Żywioł: Ciemność
Stopień umiejętności magicznych: 6
Stanowisko: Morderca
Charakter: Wredna, za bardzo pewna siebie, tajemnicza, arogancka
Zalety: Szybka, cicha, zwinna, sprytna
Wady: Nie potrafi współpracować, czasami szalona
Rodzina: zamordowana
Zauroczenie: nie ma i nie będzie miała
Partner: nie ma i nie chce
Szczeniaki: -
Upomnienia: 0
Nick: Namaless (howrse)
sobota, 17 października 2015
Od Baltazara
Z zadowoleniem podniosłem się z ziemi i otrzepałem. Baltazar bethą. To pięknie brzmi. Od początku wiedziałem, że z tą młodą alphą się dogadam. Machnąłem ogonem przecinając powietrze. Dzisiejsze popołudnie do upalnych nie należało, albowiem wiatr bezustannie smagał mnie po grzbiecie, a na niebie zbierała się zasłona burzowych chmur. Miałem do wyboru-iść prostą ścieżką w dół, ku polom i bezlistnym już lasom albo w górę, gdzie piętrzyły się skały. Dawno nie byłem w górach, mimo, że zasnute mgłą szczyty dziwnie mnie przyciągały. Z powątpiewaniem uniosłem pysk, by spojrzeć na nieboskłon. W tym samym momencie kropla deszczu spadła mi na czarny nos. Ryzyko zostawię głupkom. Już po chwili dreptałem wąską dróżką w dół. W końcu członkowie muszą się trochę nacieszyć swoim wspaniałym bethą. Przygnębiające chmury zdecydowały się nie ciskać w krainę wyładowaniami, lecz jedynie zmoczyć ją deszczem. Kiedy doszedłem nad jezioro wyglądałem co najmniej jak potwór morski. Ubłocona sierść poprzylepiała mi się do ciała, nogi i brzuch ozdobione były gałązkami i opadłymi liśćmi. Przemoczone futro zdawało się zaraz odpaść z nadmiaru wody, w istocie nie podejrzewałem go o to. Nie wiedzieć czemu, przysiadłem na brzegu wpatrując się w krople deszczu odbijające się pod tafli jeziora. Świat zamazywał mi się przed oczyma-woda, wiatr, woda, wiatr… Nagle otrzeźwiałem widząc, jak młoda samica, której wcześniej nie widziałem, wpada w śmiertelną pułapkę. Łapa bowiem utknęła jej w gęstym błocie, ściągającym ją w odmęty atramentowej wody. Zdecydowane jeszcze kilka dni temu bym jej nie pomógł. Ale skoro zostałem bethą, musiałem ratować społeczeństwo watahy. Tym bardziej, że raczej nie istniała szansa aby sobie przy tym coś zrobił. Odbiłem się od ziemi i długim susem dopadłem szamoczącej się wilczycy. Rzuciła mi przelotne spojrzenie, jakby nie sądziła, że dam radę i stanęła bez ruchu, a błoto wciągało ją powoli, powolutku acz bezlitośnie. Naparłem na nią całym ciężarem ciała i spróbowałem wyszarpnąć jej łapy. Na nic.
- Użyj swojego żywiołu! – Starałem się przekrzyczeć szalejącą nawałnicę. Ta, jakoby na złość, głośniej dudniła mi w uszach. Rogata samica starała się zatrzymać przelewające się błoto, ale nie potrafiła go wysuszyć, bo co chwila wylewało się nowe. Zacisnąłem zęby, pchając mocniej.
- Nie w błoto! – Wydarłem się gniewnie. Wskazałem łapą bezlistne drzewo stojące nieopodal nas. Byłem przekonany, że nie zrozumie, ale wilczyca użyła swojej magii i drzewo runęło na ziemię wyrwane z korzeniami. Wiatr mi sprzyjał, więc z jego pomocą rzuciłem pniem w bagno. Z początku nie tonął, ale trzeba było jej szybko pomóc, bo opadała z sił. Odepchnąłem ją od drzewa z trudem i oboje poturlaliśmy się po trawie-wolni. Samica była na wpółprzytomna, oddychała pełną piersią wykasłując błoto. Nie zastanawiając się czy to moralne, wziąłem ją na grzbiet mimo trzęsących się łap. Ja również byłem skonany i marzyłem jedynie o głębokim śnie. Zachciało mi się ratować niewiastę z opresji. Wolno idąc przez las, szukałem jakiegoś schronienia od deszczu. Czułem, że oddech nieznajomej się uspokoił, sama musiała drzemać. Krople ciskały się w nas wyjątkowo mocno. Zobaczyłem sporą kamienną grotę niezamieszkaną przez nikogo i odruchowo nadzieja wstąpiła w moje serce. Wszedłem do niej i runąłem na twardą podłogę, czego niemal natychmiast pożałowałem, bo z ciężarem na plecach poczułem nieprzyjemny ucisk w okolicach żeber. Wilczyca oprzytomniała z lekka i zsunęła się z pleców patrząc na mnie wielkimi, przerażonymi oczami. Zaczęła wycofywać się w głąb jaskini.
- Dlaczego mi pomogłeś? – Zapytała cicho, odwracając spojrzenie. Oczekiwałem przeprosin, a gdy ich nie dostałem skrzywiłem się.
- Należysz do watahy będącej na tych terenach? – Moje uszy przywarły do głowy.
- Tak – Odpowiedziała ostrożnie, ponownie skupiając się na mnie.
- Jestem bethą, dlatego – Moje słowa ociekały pychą. – Swoją drogą mów mi Baltazar – Dodałem.
< Tranquillo? >
- Użyj swojego żywiołu! – Starałem się przekrzyczeć szalejącą nawałnicę. Ta, jakoby na złość, głośniej dudniła mi w uszach. Rogata samica starała się zatrzymać przelewające się błoto, ale nie potrafiła go wysuszyć, bo co chwila wylewało się nowe. Zacisnąłem zęby, pchając mocniej.
- Nie w błoto! – Wydarłem się gniewnie. Wskazałem łapą bezlistne drzewo stojące nieopodal nas. Byłem przekonany, że nie zrozumie, ale wilczyca użyła swojej magii i drzewo runęło na ziemię wyrwane z korzeniami. Wiatr mi sprzyjał, więc z jego pomocą rzuciłem pniem w bagno. Z początku nie tonął, ale trzeba było jej szybko pomóc, bo opadała z sił. Odepchnąłem ją od drzewa z trudem i oboje poturlaliśmy się po trawie-wolni. Samica była na wpółprzytomna, oddychała pełną piersią wykasłując błoto. Nie zastanawiając się czy to moralne, wziąłem ją na grzbiet mimo trzęsących się łap. Ja również byłem skonany i marzyłem jedynie o głębokim śnie. Zachciało mi się ratować niewiastę z opresji. Wolno idąc przez las, szukałem jakiegoś schronienia od deszczu. Czułem, że oddech nieznajomej się uspokoił, sama musiała drzemać. Krople ciskały się w nas wyjątkowo mocno. Zobaczyłem sporą kamienną grotę niezamieszkaną przez nikogo i odruchowo nadzieja wstąpiła w moje serce. Wszedłem do niej i runąłem na twardą podłogę, czego niemal natychmiast pożałowałem, bo z ciężarem na plecach poczułem nieprzyjemny ucisk w okolicach żeber. Wilczyca oprzytomniała z lekka i zsunęła się z pleców patrząc na mnie wielkimi, przerażonymi oczami. Zaczęła wycofywać się w głąb jaskini.
- Dlaczego mi pomogłeś? – Zapytała cicho, odwracając spojrzenie. Oczekiwałem przeprosin, a gdy ich nie dostałem skrzywiłem się.
- Należysz do watahy będącej na tych terenach? – Moje uszy przywarły do głowy.
- Tak – Odpowiedziała ostrożnie, ponownie skupiając się na mnie.
- Jestem bethą, dlatego – Moje słowa ociekały pychą. – Swoją drogą mów mi Baltazar – Dodałem.
< Tranquillo? >
środa, 14 października 2015
Dołączyła Leila!
Imię: Leia
Drugie imię: Lara, ale rzadko go używa
Przydomek: "Świetlik"
Wiek: 6 lat
Płeć: Wadera
Żywioł: Światło
Stopień umiejętności magicznych: 2
Stanowisko: Uczennica
Charakter: Leia jest energiczną wilczycą. Ma miły charakter, chociaż historię nieciekawą. Otóż to należała wtedy do watahy zwyczajnych wilków, ale została z niej wygnana ze względu na niespotykane tam moce. Musiała błąkać się po świecie. Zawsze ściska jej się w żołądku, gdy o tym myśli, jednak nie wydaje się być często zmartwiona, bo lubi to ukrywać w sobie. Leia nadal jest miła i ciekawa świata.
Zalety: Wysoko skacze, szybko biega, i potrafi poruszać się bezszelestnie.
Wady: Boi się ciemności.
Rodzina: Jej rodzina była zwyczajna i pozbawiona żywiołu. Kiedy Leia się urodziła uznali ją za wybryk natury i przestali kochać.
Zauroczenie: Brak, chociaż wszystkie basiory z Watahy Wspomnień wydają się fajne ;D
Partner: Na każdego przyjdzie kiedyś czas.
Szczeniaki: Jak dorośnie do odpowiedniego wieku to może kogoś zaadoptuje. Ale morze jest głębokie, szerokie i długie.
Upomnienia: 0, postaram się to utrzymać
Nick: Ratinka (howrse)
Drugie imię: Lara, ale rzadko go używa
Przydomek: "Świetlik"
Wiek: 6 lat
Płeć: Wadera
Żywioł: Światło
Stopień umiejętności magicznych: 2
Stanowisko: Uczennica
Charakter: Leia jest energiczną wilczycą. Ma miły charakter, chociaż historię nieciekawą. Otóż to należała wtedy do watahy zwyczajnych wilków, ale została z niej wygnana ze względu na niespotykane tam moce. Musiała błąkać się po świecie. Zawsze ściska jej się w żołądku, gdy o tym myśli, jednak nie wydaje się być często zmartwiona, bo lubi to ukrywać w sobie. Leia nadal jest miła i ciekawa świata.
Zalety: Wysoko skacze, szybko biega, i potrafi poruszać się bezszelestnie.
Wady: Boi się ciemności.
Rodzina: Jej rodzina była zwyczajna i pozbawiona żywiołu. Kiedy Leia się urodziła uznali ją za wybryk natury i przestali kochać.
Zauroczenie: Brak, chociaż wszystkie basiory z Watahy Wspomnień wydają się fajne ;D
Partner: Na każdego przyjdzie kiedyś czas.
Szczeniaki: Jak dorośnie do odpowiedniego wieku to może kogoś zaadoptuje. Ale morze jest głębokie, szerokie i długie.
Upomnienia: 0, postaram się to utrzymać
Nick: Ratinka (howrse)
wtorek, 13 października 2015
Od Trice C.D. Tashy
Co za głupia małpa z niej. Nie obchodzi mnie to, że jest starsza. Przecież wiek jest nieważny. A pozatym ona szybciej zdechnie.
- Starucha..-Burknełam.
- Co ty powiedziałaś młoda!- Powiedziała wkurzona. Po chwili podbiegła do mnie i przewróciła mnie.
- Zgłupiałaś?!- Krzyknełam i wtedy się wkurzyłam. Urzyłam mojej mocy cienia, ona się przestraszyła.
- Przestań!
- Stać mnie na więcej, więc mnie nie zaczepiaj, bo źle skończysz!
- Grozisz mi?! - Krzykneła.
- Tak! - Odpowiedziałam, a moje oczy sie zaświeciły, tak samo moje białe plamy na futrze. A z moich pleców wyszły czarne skrzydła z cienia.
<Tasha>
- Starucha..-Burknełam.
- Co ty powiedziałaś młoda!- Powiedziała wkurzona. Po chwili podbiegła do mnie i przewróciła mnie.
- Zgłupiałaś?!- Krzyknełam i wtedy się wkurzyłam. Urzyłam mojej mocy cienia, ona się przestraszyła.
- Przestań!
- Stać mnie na więcej, więc mnie nie zaczepiaj, bo źle skończysz!
- Grozisz mi?! - Krzykneła.
- Tak! - Odpowiedziałam, a moje oczy sie zaświeciły, tak samo moje białe plamy na futrze. A z moich pleców wyszły czarne skrzydła z cienia.
<Tasha>
poniedziałek, 12 października 2015
Od Tashy C.D. Trice
- Co?! - wkurzyłąm sie - co TY POWIEDZIAŁAŚ?! Jakaś mały szczeniak nie będzie mi mówił czy jestem głucha czy nie! Rozumiesz?!
-no...
-Co?! Rozumiesz mała?!
- No tak... -powiedziała ale była bardzo niechętna do togo i dotego to powiedziała ze małym zdenerowaniem
Trice?
-no...
-Co?! Rozumiesz mała?!
- No tak... -powiedziała ale była bardzo niechętna do togo i dotego to powiedziała ze małym zdenerowaniem
Trice?
Od Trice C.D. Tashy
Ona była podła jak najbardziej jak mogła, więc ja też będe.
- Ale nie musisz się wyżywać na innych- burknełam do niej.
- Haha... Bardzo śmieszne...
- To nie był żart dziewczynko.- Powiedziałam do niej jakby z góry.
- Dziewczynko?!- Krzykneła.
- Co nie dosłyszałaś?..- Zaśmiałam się.
- Jestem starsza od ciebie!- Krzykneła, a potem się do mnie przybliżyła i odepchneła łapą.
- Małpa- Szpenełam
- Słyuszałam to młoda.- Parskneła.
- Myślałam, że głucha jesteś.- Po tym jak to powiedziałam odeszłam od niej, a ta poszła za mną.
<Tasha?>
- Ale nie musisz się wyżywać na innych- burknełam do niej.
- Haha... Bardzo śmieszne...
- To nie był żart dziewczynko.- Powiedziałam do niej jakby z góry.
- Dziewczynko?!- Krzykneła.
- Co nie dosłyszałaś?..- Zaśmiałam się.
- Jestem starsza od ciebie!- Krzykneła, a potem się do mnie przybliżyła i odepchneła łapą.
- Małpa- Szpenełam
- Słyuszałam to młoda.- Parskneła.
- Myślałam, że głucha jesteś.- Po tym jak to powiedziałam odeszłam od niej, a ta poszła za mną.
<Tasha?>
niedziela, 11 października 2015
Nowa wilczyca Nightmare Moon!
Imię: Nightmare Moon
Wole żebyś mówił/a mi Night lub Moon
Drugie imię: brak
Przydomek: "Czarna"
Wiek: 7 lat
Płeć: wadera
Żywioł: Ciemność
Stopień umiejętności magicznych: 7
Stanowisko: Obrończyni Alf i uzdrowicielka
Charakter: Jestem skryta i zamknięta w sobie. Nienawidzę ciekawskich, tym bardziej tych, którzy chcą się ze mną zaprzyjaźnić wbrew mojej woli. Zawsze tajemnicza i trzymająca się cienia. Kiedy wyczuwam kłopoty lub nieuniknioną walkę, staram się stawić temu czoło. Lojalna wobec przywódcy lub przyjaciół. Nigdy nie rzuca słów na wiatr. Jednak pod tą grubą warstwą kryje się dosyć sympatyczna wilczyca.
Zalety: Podobno bardzo dobrze pływam. Szybka i zwinna, jak zawsze. Czasami jestem miła, ale wtedy musisz zabłysnąć w moich oczach, by odkryć jaka jestem, gdy zdobyłam przyjaciela.
Wady: Impulsywność- to na pewno moja wada. Zawsze robię, a później myślę. Wredna i chamska jak mam nieudany dzień. Rzadko, ale zdarzało się parę razy, ślinie się podczas snu (jak komuś to powiesz, marny Twój los...).
Rodzina: Nie pamiętam.
Zauroczenie: ---
Partner: ---
Szczeniaki: ---
Upomnienia: 0
Nick: luna403 - Howrse
Wole żebyś mówił/a mi Night lub Moon
Drugie imię: brak
Przydomek: "Czarna"
Wiek: 7 lat
Płeć: wadera
Żywioł: Ciemność
Stopień umiejętności magicznych: 7
Stanowisko: Obrończyni Alf i uzdrowicielka
Charakter: Jestem skryta i zamknięta w sobie. Nienawidzę ciekawskich, tym bardziej tych, którzy chcą się ze mną zaprzyjaźnić wbrew mojej woli. Zawsze tajemnicza i trzymająca się cienia. Kiedy wyczuwam kłopoty lub nieuniknioną walkę, staram się stawić temu czoło. Lojalna wobec przywódcy lub przyjaciół. Nigdy nie rzuca słów na wiatr. Jednak pod tą grubą warstwą kryje się dosyć sympatyczna wilczyca.
Zalety: Podobno bardzo dobrze pływam. Szybka i zwinna, jak zawsze. Czasami jestem miła, ale wtedy musisz zabłysnąć w moich oczach, by odkryć jaka jestem, gdy zdobyłam przyjaciela.
Wady: Impulsywność- to na pewno moja wada. Zawsze robię, a później myślę. Wredna i chamska jak mam nieudany dzień. Rzadko, ale zdarzało się parę razy, ślinie się podczas snu (jak komuś to powiesz, marny Twój los...).
Rodzina: Nie pamiętam.
Zauroczenie: ---
Partner: ---
Szczeniaki: ---
Upomnienia: 0
Nick: luna403 - Howrse
Dołączył Joker!
Imię: Joker [czyt, Dżoker]
Drugie imię: Autumn
Przydomek: "Ognik"
Wiek: 6 lat
Płeć: Basior
Żywioł: Ogień
Stopień umiejętności magicznych: 1
Stanowisko: Uczeń
Charakter: Jo jest wilkiem stosunkowo spokojnym. Nie no kogo ja oszukuję. Ten basior ma po prostu problemy z wystaniem w jednym miejscu przez minutę! Jest to szybki biegacz i bardzo zwinny przełajowiec. Gdy się urodził i otworzył już oczy zamiast zacząć chodzić ten od razu zaczął biegać. Jego rodzice mieli problemy żeby go złapać a tym bardziej znaleźć. Jeżeli chodzi o zawieranie znajomości to bardzo to lubi. Tylko nie lubi gdy jak się poznaje nową osobę i jak wtedy jest cisza... Nikt nic nie mówi i się nie rusza. To trochę straszne. Przygnębia go to. Woli mieć też parę najlepszych przyjaciół niż całą grupę znajomych gdzie tylko nieliczni lubią go na prawdę. Każdy chyba ma też swoją inną stronę. Taką inną stroną Joker'a jest samotność. Często gdy nie ma humoru albo go ktoś dopije zamyka się w sobie. Ucieka w zamkniętą przestrzeń, oby tylko był sam jedyny. Ma problemy z opanowanie depresji i jak jest sam to po prostu łka. Nie chce żeby ktoś kto go lubi i który widzi jaki jest szalony i towarzyski zobaczył kiedyś że ma ciężko w swoim życiu i jest przygnębiony. Bo ciężko tak sobie wyobrazić że żywa osoba jest nagle jednym wielkim smutkiem. Patrząc dalej z tej lepszej perspektywy to Joker zawsze wszystkich rozbawi i poprawi im humor. Nikomu jednak nie mówi o tym że nie widzi na lewe oko. Nie wie jak to się stało ale lewe oko jest bezsilne. Ma bardzo duże przywiązanie do ptaków i smoków. Przebywa z nimi dużo na drzewach dlatego rzadko spotyka się go na ziemi. Szukasz Joker'a? Patrz w górę a na pewno tam będzie. Oczywiście gdy już trzeba no to zejdzie ale ciężko go zdjąć z koron drzew. Ma takie swoje jedno ulubione drzewo na którym przebywa najczęściej. Powracając do historii to życie tego wilka jest dosyć skomplikowane i trudne to rozgryzienia. Po prostu nie daje żadnych wskazówek ani znaków. Chcesz się czegoś o nim dowiedzieć to musisz się postarać ale samo i łatwo nie przyjdzie.
Zalety: Zwinny, szybki, dobrze się wspina, baardzo wysoko skacze
Wady: Nie widzi na lewe oko, często zapada w depresję, nie umie opanować nerwów.
Rodzina: Porzucili go jak dowiedzieli się że jest wilkiem ognia a nie wody tak jak jego rodzice.
Zauroczenie: Jest coś takiego w Kirkhe co na moment zatrzymuje Jok'a.
Partner: -
Szczeniaki: -
Upomnienia: 0
Nick: natik880 - Howrse
Drugie imię: Autumn
Przydomek: "Ognik"
Wiek: 6 lat
Płeć: Basior
Żywioł: Ogień
Stopień umiejętności magicznych: 1
Stanowisko: Uczeń
Charakter: Jo jest wilkiem stosunkowo spokojnym. Nie no kogo ja oszukuję. Ten basior ma po prostu problemy z wystaniem w jednym miejscu przez minutę! Jest to szybki biegacz i bardzo zwinny przełajowiec. Gdy się urodził i otworzył już oczy zamiast zacząć chodzić ten od razu zaczął biegać. Jego rodzice mieli problemy żeby go złapać a tym bardziej znaleźć. Jeżeli chodzi o zawieranie znajomości to bardzo to lubi. Tylko nie lubi gdy jak się poznaje nową osobę i jak wtedy jest cisza... Nikt nic nie mówi i się nie rusza. To trochę straszne. Przygnębia go to. Woli mieć też parę najlepszych przyjaciół niż całą grupę znajomych gdzie tylko nieliczni lubią go na prawdę. Każdy chyba ma też swoją inną stronę. Taką inną stroną Joker'a jest samotność. Często gdy nie ma humoru albo go ktoś dopije zamyka się w sobie. Ucieka w zamkniętą przestrzeń, oby tylko był sam jedyny. Ma problemy z opanowanie depresji i jak jest sam to po prostu łka. Nie chce żeby ktoś kto go lubi i który widzi jaki jest szalony i towarzyski zobaczył kiedyś że ma ciężko w swoim życiu i jest przygnębiony. Bo ciężko tak sobie wyobrazić że żywa osoba jest nagle jednym wielkim smutkiem. Patrząc dalej z tej lepszej perspektywy to Joker zawsze wszystkich rozbawi i poprawi im humor. Nikomu jednak nie mówi o tym że nie widzi na lewe oko. Nie wie jak to się stało ale lewe oko jest bezsilne. Ma bardzo duże przywiązanie do ptaków i smoków. Przebywa z nimi dużo na drzewach dlatego rzadko spotyka się go na ziemi. Szukasz Joker'a? Patrz w górę a na pewno tam będzie. Oczywiście gdy już trzeba no to zejdzie ale ciężko go zdjąć z koron drzew. Ma takie swoje jedno ulubione drzewo na którym przebywa najczęściej. Powracając do historii to życie tego wilka jest dosyć skomplikowane i trudne to rozgryzienia. Po prostu nie daje żadnych wskazówek ani znaków. Chcesz się czegoś o nim dowiedzieć to musisz się postarać ale samo i łatwo nie przyjdzie.
Zalety: Zwinny, szybki, dobrze się wspina, baardzo wysoko skacze
Wady: Nie widzi na lewe oko, często zapada w depresję, nie umie opanować nerwów.
Rodzina: Porzucili go jak dowiedzieli się że jest wilkiem ognia a nie wody tak jak jego rodzice.
Zauroczenie: Jest coś takiego w Kirkhe co na moment zatrzymuje Jok'a.
Partner: -
Szczeniaki: -
Upomnienia: 0
Nick: natik880 - Howrse
sobota, 10 października 2015
Wyniki Konkursu!
Ogłaszam Wyścig opowiadań! za ukończony! Konkurs wygrywa... Tasha, z wynikiem 7 opowiadań! Gratulacje dla Tashy!
Od Tashy C.D. Pasmo
Usłyszełyśmy szelest i wszyscy się odwróciliśmy. Styłu zobaczyliśmy jakiegoś wroga, który był szpiegiem od wataszy cienia.
- Co tu robisz? - zapytałam się go
- Ja? Nic!
-NIEKŁAM! - krzyknełam aż Pasmo i Sasha zatkały uszy łapmi.
-ee....jatylko przechodziłem - mamrotał wilk a ja go tylko mocniej przygwoździłam do drzewa.
- Ty głupku! Bierzemy cie do alfy - powiedziałam.
U alfy byłyśmy wszystkie razem z tym szpiegiem.
- Alfo, to jest szpieg z watahy cienia, który mówił że tylko tędy przechodził ale ja mu nie wierzę - powiedziąłam do Daiki.
Pasmo Albo Daiki?
- Co tu robisz? - zapytałam się go
- Ja? Nic!
-NIEKŁAM! - krzyknełam aż Pasmo i Sasha zatkały uszy łapmi.
-ee....jatylko przechodziłem - mamrotał wilk a ja go tylko mocniej przygwoździłam do drzewa.
- Ty głupku! Bierzemy cie do alfy - powiedziałam.
U alfy byłyśmy wszystkie razem z tym szpiegiem.
- Alfo, to jest szpieg z watahy cienia, który mówił że tylko tędy przechodził ale ja mu nie wierzę - powiedziąłam do Daiki.
Pasmo Albo Daiki?
Od Pasmo C.D. Tashy
Szliśmy przez piękną część lasu. W końcu doszliśmy do celu. Jak weszłyśmy do jaskini były w siódmym niebie.
-Jak tu ładnie. To naprawdę naszę?
-Tak.
-A jakie wybrałyście stanowiska?
-Ja wojownika i szpiega-odpowiedziała Tasha
-A ja łowcę i zwiadowcę, a ty Pasmo-powiedziała Sasha
-Ja jestem szpiegem i nauczycielem.
-A czego?
-Nauczycielem magii cienia.
Nagle usłyszełyśmy jakiś szelest.
Tasha
-Jak tu ładnie. To naprawdę naszę?
-Tak.
-A jakie wybrałyście stanowiska?
-Ja wojownika i szpiega-odpowiedziała Tasha
-A ja łowcę i zwiadowcę, a ty Pasmo-powiedziała Sasha
-Ja jestem szpiegem i nauczycielem.
-A czego?
-Nauczycielem magii cienia.
Nagle usłyszełyśmy jakiś szelest.
Tasha
piątek, 9 października 2015
Od Sashy C.D. Maganny
- Ale...
- Uważaj bo sobie coś zrobisz!
- Nie rozkazuj mi nie jesteś moją mama
-Nieważne. mówię to z troski o ciebię. - uśmiechnęłą msię.
- ale kiedy ja lubie ogień - chlipnęła.
- To niebezpieczne ja mam siostrę wilka ognia i ona na mnie uważa ale jak jej nie ma to sie nie zbliżam do ognia i ty też się lepiej nie zbliżaj.
westchnęłą a je się uśmiechnęłam.
Maganna?
- Uważaj bo sobie coś zrobisz!
- Nie rozkazuj mi nie jesteś moją mama
-Nieważne. mówię to z troski o ciebię. - uśmiechnęłą msię.
- ale kiedy ja lubie ogień - chlipnęła.
- To niebezpieczne ja mam siostrę wilka ognia i ona na mnie uważa ale jak jej nie ma to sie nie zbliżam do ognia i ty też się lepiej nie zbliżaj.
westchnęłą a je się uśmiechnęłam.
Maganna?
Od Tashy c.d. Pasmo
Patrzyłyśmy jak Pasmo pokazuje nam parkour. Byłyśmy zachwycone. POtem poszłyśmy się napić.
- może chcecie zobaczyć moją grotę? - spytała Pasmo.
-Jasne! - zgodziła się Sasha.
- Ok - zgodziła m się.
Poszłyśmy do jej domu.
- Ładnie tu - powiedziałam bo grota była bardzo ładna.
- tak, ładnie tu urządziłaś - powiedziała Sasha jak zawsze zgadzając się ze mna.
- No, a gdzie my będziemy mieszkąć?
- pokażę wam - powiedziała Pasmo.
Pasmo?
- może chcecie zobaczyć moją grotę? - spytała Pasmo.
-Jasne! - zgodziła się Sasha.
- Ok - zgodziła m się.
Poszłyśmy do jej domu.
- Ładnie tu - powiedziałam bo grota była bardzo ładna.
- tak, ładnie tu urządziłaś - powiedziała Sasha jak zawsze zgadzając się ze mna.
- No, a gdzie my będziemy mieszkąć?
- pokażę wam - powiedziała Pasmo.
Pasmo?
Od Tashy C.D.Trice
- Ja sie nie czepiam! To ty udajesz głupią!
- wcale nie! Należe do tej wataszy tak jak ty.
- Taaak? a jak masz niby na imię?
- Trice. A ty?
- Tasha jestem - burknęłam
- Coś ty taka niemiła?
-a co? niewolno? Mam zły dzień.
Miałam zły dzień bo rano widziałam wroga na naszej watasze ale nie udało mi się go złapać.
Trice?
- wcale nie! Należe do tej wataszy tak jak ty.
- Taaak? a jak masz niby na imię?
- Trice. A ty?
- Tasha jestem - burknęłam
- Coś ty taka niemiła?
-a co? niewolno? Mam zły dzień.
Miałam zły dzień bo rano widziałam wroga na naszej watasze ale nie udało mi się go złapać.
Trice?
Od Pasmo C.D. Tashy
-Może potrenujemy magię-zaproponowała Sasha.
-Ok-równocześnie odpowiedziałam z Tashą.
Poszliśmy, wię poszliśmy do wodospadu. Siostry były bardzo dobre.
-Ćwiczyłyście kiedyś parkour?
-Nie
-To wam pokażę.
Tasha lub Sasha?
-Ok-równocześnie odpowiedziałam z Tashą.
Poszliśmy, wię poszliśmy do wodospadu. Siostry były bardzo dobre.
-Ćwiczyłyście kiedyś parkour?
-Nie
-To wam pokażę.
Tasha lub Sasha?
Od Trice
Po tym jak zostałam przyjęta do watahy przez Alfe poszłam sie przejść po terenach. Zaczełam skakać po jakiś skałkach z szczęścia, że przyjęto mnie tutaj. O, boże jaka ja byłam szczęśliwa. Po chwili znalazłam małe jeziorko nad którym się położyłam. Wtedy podszedł do obcy wilk i spytał:
- Co tu robisz?!
- Ja sobie tutaj leże..- Odparlam.
-Nie udawaj głupiej!- Krzyknoł na mnie, lecz nie widziałam jego twarzy bo stałam do niego tyłem, a może to była ona....
- Zostałam przyjęta do tutejszej watahy więc się nie czepiaj..- Powiedziałam i wtedy wilk się odwrócił..
<Ktoś?>
- Co tu robisz?!
- Ja sobie tutaj leże..- Odparlam.
-Nie udawaj głupiej!- Krzyknoł na mnie, lecz nie widziałam jego twarzy bo stałam do niego tyłem, a może to była ona....
- Zostałam przyjęta do tutejszej watahy więc się nie czepiaj..- Powiedziałam i wtedy wilk się odwrócił..
<Ktoś?>
czwartek, 8 października 2015
Od Tashy
Biegłam sobie lasem. Było ładnie. Ptaki śpiewały mi do ucha, kwiaty były kolorowe, trawa zielona. Był ciepły początek wiosny. Nagle zrobiłam się głodna qięc złapałam królika i go zjadłam. nigdzie nie było mojej siostry.
-Przeciez jeszcze przed chwilą z nią rozmawiałam - powiedziałam.-Gdzie ona zniknęła?
- Ja wiem -odpowiedział straszny głos za mną. zobaczyłam strasznego wilka.
- Co? Zkąd więsz? - spytałam. byłam zdziwiona.
Wilk się zaśmiał się i nagle wszędzie zrobiło się ciemno. Jak się obudziłam to zobaczyłam że jestem w ciemnej grocie. Obok mnie siedział ten straszny wilk i Sasha.
- Sasha!
- Cicho bo cie usłyszy - powiedziała siostra i teraz zobaczyłam że ten wilk śpi.
- gdzie jesteśmy?
- W wataszy cienia.
- Musimy uciec.
- Tylko jak/
- A tak - pokonałam wilka. - CHODŹ!
Wyszłyśmy i niewidziane przeszłyśmy przez watache. Potem wróciłyśmy do wataszy.
- Ale to był dzień - powiedziała Sasha i posżła spać.
-Przeciez jeszcze przed chwilą z nią rozmawiałam - powiedziałam.-Gdzie ona zniknęła?
- Ja wiem -odpowiedział straszny głos za mną. zobaczyłam strasznego wilka.
- Co? Zkąd więsz? - spytałam. byłam zdziwiona.
Wilk się zaśmiał się i nagle wszędzie zrobiło się ciemno. Jak się obudziłam to zobaczyłam że jestem w ciemnej grocie. Obok mnie siedział ten straszny wilk i Sasha.
- Sasha!
- Cicho bo cie usłyszy - powiedziała siostra i teraz zobaczyłam że ten wilk śpi.
- gdzie jesteśmy?
- W wataszy cienia.
- Musimy uciec.
- Tylko jak/
- A tak - pokonałam wilka. - CHODŹ!
Wyszłyśmy i niewidziane przeszłyśmy przez watache. Potem wróciłyśmy do wataszy.
- Ale to był dzień - powiedziała Sasha i posżła spać.
Od Sashy C.D. Tashy
I nagle sobie coś przypomniałam.
- praca!
- co praca - spytały Pasmo i Tasha.
- Nie spytałyśmy alfe o pracę.
- No tak.
Wróciłyśmy do alfy.
- Daiki. A co mogłybyśmy robić w wataszy? - zapytała Tasha.
Alfa nam powiedziała stanowiska do wyboru i my wybrałyśmy.
- Okej to co teraz? - spytałam Pasmo.
Pasmo ?
- praca!
- co praca - spytały Pasmo i Tasha.
- Nie spytałyśmy alfe o pracę.
- No tak.
Wróciłyśmy do alfy.
- Daiki. A co mogłybyśmy robić w wataszy? - zapytała Tasha.
Alfa nam powiedziała stanowiska do wyboru i my wybrałyśmy.
- Okej to co teraz? - spytałam Pasmo.
Pasmo ?
Od Tashy C.D. Sashy
-No tak - powiedziała Pasmo. - ja tesz jestem nowa.
Zaprowadziła nas do watachy. Była bardzo ładna.
- teraz musicie iść do alfy żeby wam powiedziała czy możecie dołączyć. - powiedziała Pasmo.
- okej - powiedziałyśmy równocześnie i weszłyśmy do domu alfy.
- Dzieńdobry. Kim jesteście? - spytała alfa.
- Sasha
- I Tasha
- chcecie dołączyć do watachy?
- tak - powiedziała Tasha.
- okej. To ja jestem Daiki. Rozgoście się.
Wyszłyśmy i poszłyśmy do Pasmo, która nas oprowadziła.
Sasha?
Zaprowadziła nas do watachy. Była bardzo ładna.
- teraz musicie iść do alfy żeby wam powiedziała czy możecie dołączyć. - powiedziała Pasmo.
- okej - powiedziałyśmy równocześnie i weszłyśmy do domu alfy.
- Dzieńdobry. Kim jesteście? - spytała alfa.
- Sasha
- I Tasha
- chcecie dołączyć do watachy?
- tak - powiedziała Tasha.
- okej. To ja jestem Daiki. Rozgoście się.
Wyszłyśmy i poszłyśmy do Pasmo, która nas oprowadziła.
Sasha?
Od Sashy C.D. Tashy
- Pamso - powiedziła.
- Aha ja jestemSasha.
- A ja Tasha.
- Macie podobne imiona.
- Wiem,jesteśmy siostrami - powiedziała Tasha.
- Masz watachę? - powiedziałam.
- No.
- Serio?!?!?!?
- No, watahe wspomnień.
- Zaprowadzisz nas?
Tasha?
- Aha ja jestemSasha.
- A ja Tasha.
- Macie podobne imiona.
- Wiem,jesteśmy siostrami - powiedziała Tasha.
- Masz watachę? - powiedziałam.
- No.
- Serio?!?!?!?
- No, watahe wspomnień.
- Zaprowadzisz nas?
Tasha?
Od Tashy C.D. Sashy
Wilk był czarno różowy. I zobaczyłam że ma medalion.
- Co to jest?
- To mój medalion - powiedziała. - Nie zabierzecie mi go.
- Nie chcemy ci go zabrać - powiedziła Sasha.
- Jak masz na imię? - powiedziałam.
Sasha?
- Co to jest?
- To mój medalion - powiedziała. - Nie zabierzecie mi go.
- Nie chcemy ci go zabrać - powiedziła Sasha.
- Jak masz na imię? - powiedziałam.
Sasha?
Od Sashy C.D. Tashy
Zjadłyśmy. Byłam wystraszona bo się zgubiłyśmy. Nasza watacha była daleko z tąd. Nagle zobaczyłam wilka.
- tam jest wilk.
- Gdzie?
-tam - pokazałam wilka.
- Gonimy go.
I goniłyśmy tego wilka. Okazało się że to nie wilk tylko wilczyca.
Tasha?
- tam jest wilk.
- Gdzie?
-tam - pokazałam wilka.
- Gonimy go.
I goniłyśmy tego wilka. Okazało się że to nie wilk tylko wilczyca.
Tasha?
Od Tashy
Szlam sobie przez las. Obok szła Sasha. Nie wiedziałyśmy gdzie idziemy bo się zgubiłyśmy.
- Gdzie jesteśmy? - spytała Sasha.
- Nie wiem - odwarknęłam.
Zobaczyłam jelenia. Byłam głodna więc upolowałam go.
-Chodź. Zjecmy coś.
Sasha?
- Gdzie jesteśmy? - spytała Sasha.
- Nie wiem - odwarknęłam.
Zobaczyłam jelenia. Byłam głodna więc upolowałam go.
-Chodź. Zjecmy coś.
Sasha?
niedziela, 4 października 2015
Od Pasmo
Był piękny i słoneczny dzień. Ptaszki śpiewają. Wybrałam się z
przyjaciółką do Wodospadu, żeby trochę potrenować magię. Znamy się od
szczenięcych lat. Władaliśmy tym samym żywiołem (cieniem). Trenowaliśmy
jedno z trudniejszych zaklęć. To było połączenie wielu zaklęć w jednym.
Najpierw trzeba było wyczarować magiczny krąg. Następnie unieść się,
później wyczarować 4 kule ciemności. Rzucić w przeciwnika wszystkimi
kulami jednocześnie. Przeciwnik jest umieszczony w kopule antymagicznej i
nie może się wydostać. Jedynie po opuszczeniu przez wilka, który rzucił
zaklęcie, przeciwnik może się wydostać. Właśnie moja przyjaciółka miała
być rzucającą zaklęcie, a ja miałam być wrogiem. Udało jej się. Potem
była zmiana. Mi też się udało. I tak po kilka razy. Nagle poruszyło się
coś zza krzaków. Moja przyjaciółka zapytała:
- Pasmo, co to?
- Nie wiem.
Zza krzaków jakieś ciało przeleciało. Pofrunęliśmy właśnie w to miejsce. Nikogo tam nie było.
Coś było za nami. Jakby ich było więcej. Rozdzieliłyśmy się w dwie strony. Nagle krzyknęła:
- Pasmo, ratuj!
Szybko pofrunęłam w to miejsce skąd usłyszałam głos przyjaciółki, ale jej tam nie było. Szukałam jakieś wskazówki. Znalazłam tylko... list.
Nie bój się o swoją koleżankę. Jest cała... na razie. Przygotuj 500000 L. Zostaw okup w zagłębieniu Gondolin. Bez żadnych świadków.
Siwy
Zaskoczyłam się tym zdarzeniem. Moją jedyna przyjaciółkę uprowadzili. Nie wiem skąd mam wziąć taką kwotę. Poszłam do detektywa-szpiega i zapytałam:
- Wie pan, moją przyjaciółkę porwali.
- Kiedy to było?
- Z godzinę temu.
- Jak to się stało?
- Ćwiczyliśmy zaklęcia pod Wodospadem Dimrill. Nagle słyszymy coś za krzakami. Poszliśmy, ale nikogo tam nie było. Rozdzieliłyśmy się. Nagle słychać krzyk mojej przyjaciółki. Jak tam doszłam nie było nikogo. Został tylko ten list - dałam mu tę wiadomość.
- Ciekawe, Siwy to jeden z niebezpiecznych złodziei i osobą, która handluje żywym towarem.
Zdziwiłam się, że moja przyjaciółka jest w takich tarapatach.
- O której ma pani przynieść pieniądze?
- Nie wiem. Może pójdziemy w to miejsce, gdzie znalazłam ten list.
- Dobrze.
Poszliśmy. Jak doszliśmy na miejsce to znaleźliśmy następną wiadomość, a brzmiała tak:
Zostaw pieniądze o 19.00 w umówionym miejscu.
Siwy
- Dobra, zrobimy tak; włożymy do wora fałszywe pieniądze i włożymy pluskwę oraz podsłuch wsadzimy pani do ucha. Pani pójdzie w umówione miejsce z obstawą moich kumpli.
- OK.
Zbliżała się godzina spotkania. Było wszystko gotowe. Usłyszałam w uchu głos:
- Jeśli pani mnie słyszy, proszę pomachać skrzydłem.
Pomachałam.
- Wszyscy gotowi. Zaczynamy.
Zostawiłam okup we właściwym miejscu. Odeszłam w krzaki. Nagle ktoś wyłania się za drzew. Podchodzi do miejsca gdzie był okup. Niespodziewanie usłyszeliśmy:
- Gleba.
Wszyscy wyskoczyli. Złapali rabusia. Detektyw zawołał:
- Gdzie jest przyjaciółka tej pani, Siwy?
- Nigdy jej nie znajdziecie - oparł przestępca.
- Nie mów hop.
Po 4 godzina znaleźliśmy kryjówkę Siwego. Znajdowała się w Górach. Nagle wskoczyliśmy do jaskini i śledczy zawołał:
- Gleba! wszyscy na glebę!
Był tylko jego kumpel zwany w policyjnym świecie "Zimny".
- Pasmo, czy to ty? - zapytała koleżanka.
- Tak. To ja - odparłam.
- Wiesz jak się bałam?
- Czuję to.
Potem powróciłyśmy do domów. Siwy za porwanie i szantaż został skazany na 5 lat pozbawienia wolności. Zimny za współudział w porwaniu i szantażu został skazany na 2 lata pozbawienia wolności.
- Pasmo, co to?
- Nie wiem.
Zza krzaków jakieś ciało przeleciało. Pofrunęliśmy właśnie w to miejsce. Nikogo tam nie było.
Coś było za nami. Jakby ich było więcej. Rozdzieliłyśmy się w dwie strony. Nagle krzyknęła:
- Pasmo, ratuj!
Szybko pofrunęłam w to miejsce skąd usłyszałam głos przyjaciółki, ale jej tam nie było. Szukałam jakieś wskazówki. Znalazłam tylko... list.
Nie bój się o swoją koleżankę. Jest cała... na razie. Przygotuj 500000 L. Zostaw okup w zagłębieniu Gondolin. Bez żadnych świadków.
Siwy
Zaskoczyłam się tym zdarzeniem. Moją jedyna przyjaciółkę uprowadzili. Nie wiem skąd mam wziąć taką kwotę. Poszłam do detektywa-szpiega i zapytałam:
- Wie pan, moją przyjaciółkę porwali.
- Kiedy to było?
- Z godzinę temu.
- Jak to się stało?
- Ćwiczyliśmy zaklęcia pod Wodospadem Dimrill. Nagle słyszymy coś za krzakami. Poszliśmy, ale nikogo tam nie było. Rozdzieliłyśmy się. Nagle słychać krzyk mojej przyjaciółki. Jak tam doszłam nie było nikogo. Został tylko ten list - dałam mu tę wiadomość.
- Ciekawe, Siwy to jeden z niebezpiecznych złodziei i osobą, która handluje żywym towarem.
Zdziwiłam się, że moja przyjaciółka jest w takich tarapatach.
- O której ma pani przynieść pieniądze?
- Nie wiem. Może pójdziemy w to miejsce, gdzie znalazłam ten list.
- Dobrze.
Poszliśmy. Jak doszliśmy na miejsce to znaleźliśmy następną wiadomość, a brzmiała tak:
Zostaw pieniądze o 19.00 w umówionym miejscu.
Siwy
- Dobra, zrobimy tak; włożymy do wora fałszywe pieniądze i włożymy pluskwę oraz podsłuch wsadzimy pani do ucha. Pani pójdzie w umówione miejsce z obstawą moich kumpli.
- OK.
Zbliżała się godzina spotkania. Było wszystko gotowe. Usłyszałam w uchu głos:
- Jeśli pani mnie słyszy, proszę pomachać skrzydłem.
Pomachałam.
- Wszyscy gotowi. Zaczynamy.
Zostawiłam okup we właściwym miejscu. Odeszłam w krzaki. Nagle ktoś wyłania się za drzew. Podchodzi do miejsca gdzie był okup. Niespodziewanie usłyszeliśmy:
- Gleba.
Wszyscy wyskoczyli. Złapali rabusia. Detektyw zawołał:
- Gdzie jest przyjaciółka tej pani, Siwy?
- Nigdy jej nie znajdziecie - oparł przestępca.
- Nie mów hop.
Po 4 godzina znaleźliśmy kryjówkę Siwego. Znajdowała się w Górach. Nagle wskoczyliśmy do jaskini i śledczy zawołał:
- Gleba! wszyscy na glebę!
Był tylko jego kumpel zwany w policyjnym świecie "Zimny".
- Pasmo, czy to ty? - zapytała koleżanka.
- Tak. To ja - odparłam.
- Wiesz jak się bałam?
- Czuję to.
Potem powróciłyśmy do domów. Siwy za porwanie i szantaż został skazany na 5 lat pozbawienia wolności. Zimny za współudział w porwaniu i szantażu został skazany na 2 lata pozbawienia wolności.
piątek, 2 października 2015
Od Maganny
Spacerowałam wolno po terenie wokół jeziora, gdy dostrzegłam pomarańczowe światełko na horyzoncie. Zaciekawiona, przyjrzałam się, czy w pobliżu nie ma gdzieś Lily.
Po chwili dostrzegłam jedynie Asfara. Szybko ruszyłam w stronę światła.
Po kilku minutach byłam już pewna, że to ogień. Zawsze mnie ciekawił.
-"Przecież Ci nie wolno..." -powiedział głos w mojej głowie, ale go zignorowałam.
Stanęłam naprzeciwko ognistych płomieni, gdy ktoś krzyknął:
-Co Ty robisz?! Jesteś wilkiem wody!
Ktoś?
Po chwili dostrzegłam jedynie Asfara. Szybko ruszyłam w stronę światła.
Po kilku minutach byłam już pewna, że to ogień. Zawsze mnie ciekawił.
-"Przecież Ci nie wolno..." -powiedział głos w mojej głowie, ale go zignorowałam.
Stanęłam naprzeciwko ognistych płomieni, gdy ktoś krzyknął:
-Co Ty robisz?! Jesteś wilkiem wody!
Ktoś?
wtorek, 29 września 2015
Od Pasmo C.D. Lexy
-O cześć Lexy. Mam na imię Pasmo. Też jestem nowa. Będziesz chodzić do szkoły?
-Tak-odpowiedziała Lexy.
-Co boi się? Nie bój się. Strach wyczuwają wszystkie wilki ciemności.
-Naprawdę?
-Nie chcesz poznać jakiegoś nauczyciela?
-Tak.
-Stoi przed tobą.
-A pani czego będzie nas uczyć?
-Zaklęć ciemności
-Tak dokładnie czego?
-Chodźmy pod wodospad. To ci wszystko opowiem.
-Tak-odpowiedziała Lexy.
-Co boi się? Nie bój się. Strach wyczuwają wszystkie wilki ciemności.
-Naprawdę?
-Nie chcesz poznać jakiegoś nauczyciela?
-Tak.
-Stoi przed tobą.
-A pani czego będzie nas uczyć?
-Zaklęć ciemności
-Tak dokładnie czego?
-Chodźmy pod wodospad. To ci wszystko opowiem.
niedziela, 27 września 2015
Wyścig opowiadań!
Wyścig opowiadań!
*Konkurs wymyślony przez: Michelle 111
Przez trzynaście dni (zaczynając 28.09, a kończąc na 10.10) wilki mają za zadanie napisać jak najwięcej opowiadań. Następnie ja - Alfa - podliczę je, a ten kto napisze i ch naj więcej otrzyma nagrodę w postaci 500 ks. lub jednego wybranego przedmiotu. Powodzenia :)
*Konkurs wymyślony przez: Michelle 111
Przez trzynaście dni (zaczynając 28.09, a kończąc na 10.10) wilki mają za zadanie napisać jak najwięcej opowiadań. Następnie ja - Alfa - podliczę je, a ten kto napisze i ch naj więcej otrzyma nagrodę w postaci 500 ks. lub jednego wybranego przedmiotu. Powodzenia :)
Od Lexy
Bylam nowa w watasze i przechodziłam po okolicach watachy.
Nagle jakiś wilk do mnie powiedział:
-Cześć.Jesteś tu nowa?
-Tak.
-Jak się nazywasz?-zapytał.
-Lexy-powiedziałam nie śmiało.
<Dokończ ktoś>
Nagle jakiś wilk do mnie powiedział:
-Cześć.Jesteś tu nowa?
-Tak.
-Jak się nazywasz?-zapytał.
-Lexy-powiedziałam nie śmiało.
<Dokończ ktoś>
Uwaga!
Wilki:
True
Kąsek
Hervi
Sesania
Mallwyd
Vanilla
Asfar
Maganna
Lisolette
Prisoner
Tadashi
Levi
Amatis
Tranquillo
Echo
Yorianne
Są proszone o napisanie opowiadania!
Natomiast wilki:
Nico
Maganna
Proszone są o uzupełnienie formularza!
True
Kąsek
Hervi
Sesania
Mallwyd
Vanilla
Asfar
Maganna
Lisolette
Prisoner
Tadashi
Levi
Amatis
Tranquillo
Echo
Yorianne
Są proszone o napisanie opowiadania!
Natomiast wilki:
Nico
Maganna
Proszone są o uzupełnienie formularza!
Dołączyła Lexy!
Imię: Lexy.
Przydomek: "Ognik"
Wiek: 2 lata
Płeć: Samica
Żywioł: Ogień
Stopień umiejętności magicznych: 1
Stanowisko: Uczennica
Charakter: Miła ale umie pokazać charakterek, spokojna,wrażliwa,nie obecna w rozmowach.
Zalety: Szybko biega i ciągle ma przy sobie ogień.
Wady: Nie ma rodziców,nie umie opanować nad nie którymi czarami.
Rodzina: Nie ma.
Zauroczenie: Na razie nikt.
Partner: Nikt.
Szczeniaki: Nie chcę.
Upomnienia: 0
Nick: Michelle 111/Emyly.
Przydomek: "Ognik"
Wiek: 2 lata
Płeć: Samica
Żywioł: Ogień
Stopień umiejętności magicznych: 1
Stanowisko: Uczennica
Charakter: Miła ale umie pokazać charakterek, spokojna,wrażliwa,nie obecna w rozmowach.
Zalety: Szybko biega i ciągle ma przy sobie ogień.
Wady: Nie ma rodziców,nie umie opanować nad nie którymi czarami.
Rodzina: Nie ma.
Zauroczenie: Na razie nikt.
Partner: Nikt.
Szczeniaki: Nie chcę.
Upomnienia: 0
Nick: Michelle 111/Emyly.
Nowe wilczyce - Tasha i Sasha!
Imię: Tasha
Drugie imię: Sasha
Przydomek: "Pożar"
Wiek: 11 lat
Płeć: wilczyca
Żywioł: ogień
Stopień umiejętności magicznych: 10
Stanowisko: wojownik, szpieg,
Charakter: potrafi być miła, dobra, romantyczna, opiekuńcza, kochająca, a potrafi być wredna, ostra i zabijać z zimną krwią, sprytna i chytra
Zalety: szybko biega, zwinna, żwawa, giętka, szybka, lubi wilki wody
Wady: niecierpliwa
Rodzina: siostra Sasha
Zauroczenie: w Levi i Prisoner
Partner: chciałaby mieć
Szczeniaki: chciałaby mieć
Upomnienia: 0
Nick: klaczka1
----------------------------
Imię: Sasha
Drugie imię: TashaPrzydomek: "Tsunami"
Wiek: 10 lat
Płeć: wilczyca
Żywioł: woda
Stopień umiejętności magicznych: 10
Stanowisko: zwiadowca, łowca
Charakter: nie odstępuje swojej siostry na krok, wrażliwa, uczuciowa, kochająca, małomówna, spokojna, cierpliwa, odważna, sprytna, chytra
Zalety: lubi wilki ognia, nie boi się ognia, szybka, zwinna, giętka, potrafi się skradać niezauważona
Wady: ogień pozbawia ją siły, niezbyt dużo mówi
Rodzina: siostra Tasha
Zauroczenie: w nikim
Partner: szuka
Szczeniaki: chciałaby mieć
Upomnienia: 0
Nick: klaczka1
sobota, 26 września 2015
Od Pasmo
Była ciemna, deszczowa noc. Szłam właśnie do wodospadu, żeby trochę poćwiczyć magię. Akurat była pełnia księżyca. Nagle mój medalion zaczął świecić. Nie wiedziałam o co chodzi. Niespodziewanie amulet zaczął mnie ciągnąć w kierunku krzaków. Dlaczego on mnie tam ciągnie? Za krzakami wyłoniło się liczne duchy zmarłych. Może są tu gdzieś moi rodzice? Nagle ich znajduję. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Ja podszedłam do nich i zapytałam:
-Mamo, tato, siostro, czy to wy?
-Jak bym cię chciała mocno uściskać.
-JAK to się stało, że tu jesteście?
-Dzisiaj jest pełnia i mój amulet doprowadził do nas.
Porozmawialiśmy z rodziną, aż do świtu. Ze wschodem
księżyca zniknęli. Poszłam się położyć się do jaskini i spałam do południa.
-Mamo, tato, siostro, czy to wy?
-Jak bym cię chciała mocno uściskać.
-JAK to się stało, że tu jesteście?
-Dzisiaj jest pełnia i mój amulet doprowadził do nas.
Porozmawialiśmy z rodziną, aż do świtu. Ze wschodem
księżyca zniknęli. Poszłam się położyć się do jaskini i spałam do południa.
Dołączyła Pasmo!
Imię: Pasmo
Drugie imię: Domino
Przydomek: "Czarna"
Wiek: 9 lat
Płeć: wadera
Żywioł: wilk ciemności
Stopień umiejętności magicznych: 7
Stanowisko: nauczyciele cienia, szpieg
Charakter: Pasmo jest lojalna i czasem uparta. To uśmiechnięta wadera, ale do innych jest nie ufna. Pasmo jest wytrwała. Pasmo jest szczera, aż do bólu. Potrafi się z każdym zaprzyjaźnić. Bardzo lubi szczeniaki. Ma dobry wpływ na nie.
Zalety: daleko skacze, szybko biega, parkour, skradanie
Wady: nie umie się wspinać, nie może powstrzymać języka za zębami
Rodzina: Straciła ją w walce.
Zauroczenie: nikt
Partner: szuka i szuka i nikt jej nie chce
Szczeniaki: chciała
Upomnienia: 0
Nick: asia678 howrse
Drugie imię: Domino
Przydomek: "Czarna"
Wiek: 9 lat
Płeć: wadera
Żywioł: wilk ciemności
Stopień umiejętności magicznych: 7
Stanowisko: nauczyciele cienia, szpieg
Charakter: Pasmo jest lojalna i czasem uparta. To uśmiechnięta wadera, ale do innych jest nie ufna. Pasmo jest wytrwała. Pasmo jest szczera, aż do bólu. Potrafi się z każdym zaprzyjaźnić. Bardzo lubi szczeniaki. Ma dobry wpływ na nie.
Zalety: daleko skacze, szybko biega, parkour, skradanie
Wady: nie umie się wspinać, nie może powstrzymać języka za zębami
Rodzina: Straciła ją w walce.
Zauroczenie: nikt
Partner: szuka i szuka i nikt jej nie chce
Szczeniaki: chciała
Upomnienia: 0
Nick: asia678 howrse
wtorek, 22 września 2015
Witamy Trice!
Imię: Trice
Drugie imię: Eleonora
Przydomek: Cień
Wiek: 7 lata
Płeć: wadera
Żywioł: Cień
Stopień umiejętności magicznych: 7
Stanowisko: Morderca
Charakter: Trice to wilk o skomplikowanym charakterze. Trzeba uważać co przy niej mówisz bo gdy jest smutna lub wściekła to nie panuje nad swoim żywiołem. Potrafi być bardzo smutna i zarażać smutkiem innych, ale może też zarażać szcześciem.
Zalety: Jest szybka i zwinna, umie wysoko skacze, ma dobry słuch i węch, potrafi jednym ruchem pazura kogoś zabić.
Wady: Nie należy do najsilniejszych.
Rodzina: Zapytaj się to może ci powie
Zauroczenie: Może..
Partner: Szuka tego jedynego
Szczeniaki: Nie ma
Upomnienia: 0
Nick: Na Howrse i Doggi Muncia1
sobota, 19 września 2015
Od Hope C.D. Nica
- No...dobrze ale ty to ty, a ja to ja... - powiedziałam ocierając łzy - Ty przeżełś super przygody i w ogóle, a ja jestem tylko marną wilczycą, która chce poznać świat ale boi się wystawić nos poza granice watahy.
- A wiesz dlaczego dałem radę?
- Dlaczego?
- Bo przstałem się bać.
- Ja też chcę... - westchnęłam.
- To chodź ze mną - powiedział wstając.
- Co proponujesz?
- Żebyśmy tam wrócili i jak gdyby nigdy nic dalej się bawili. Obiecaj mi, że nie będziesz zwracać uwagi na Kirkhe.
- No dobra...
Ruszyliśmy powoli w drogę powrotną.
- Obiecuję ci, że ty też kiedyś przeżyjesz swoją przygodę - powiedział jeszcze Nico, a potem szliśmy w ciszy przedzierając się przez las aż dotarliśmy do Doliny. Na miejscu przywitały nas spojrzenia wilków. Jedne zdziwione, drógie współczujące, trzecie pogardliwe, a czwarte złośliwe, ale wszystkie skierowane były na mnie i Nica.
Nico? ~Brak veny :(
- A wiesz dlaczego dałem radę?
- Dlaczego?
- Bo przstałem się bać.
- Ja też chcę... - westchnęłam.
- To chodź ze mną - powiedział wstając.
- Co proponujesz?
- Żebyśmy tam wrócili i jak gdyby nigdy nic dalej się bawili. Obiecaj mi, że nie będziesz zwracać uwagi na Kirkhe.
- No dobra...
Ruszyliśmy powoli w drogę powrotną.
- Obiecuję ci, że ty też kiedyś przeżyjesz swoją przygodę - powiedział jeszcze Nico, a potem szliśmy w ciszy przedzierając się przez las aż dotarliśmy do Doliny. Na miejscu przywitały nas spojrzenia wilków. Jedne zdziwione, drógie współczujące, trzecie pogardliwe, a czwarte złośliwe, ale wszystkie skierowane były na mnie i Nica.
Nico? ~Brak veny :(
wtorek, 15 września 2015
Od Whisperer
Kolejny raz otworzyłam oczy bez celu. Nie wiedziałam co z sobą zrobić. Żaden wilk w watasze nie był mi znajomy. Wyglądało na to że straciłam pamięć.
***
Z każdym dniem łapa bolała mnie coraz bardziej. Nie wiedziałam czemu. Nie puchła bynajmniej i nie robiła nic podejrzanego. Samotność coraz bardziej mi doskwiera.
***
Postanowiłam. Wyjdę na zewnątrz. Nie jestem myszą żeby chować się po kątach. Warknęłam z bólu i wyszłam z zarośniętej jaskini. Dookoła było mnóstwo spalonej roślinności. Nic tu nie żyło. Nie wiem jak udało mi się przeżyć tak długo bez jedzenia, ale nie byłam ani trochę głodna. Huczało mi w głowie. Przez długi czas szłam przez pustkowie aż szara gleba zmieniła się w trawę. Uparcie patrząc na ziemię parłam dalej przed siebie. Nie wiedziałam kiedy a już zsuwałam się ze zbocza. Bez rozpaczy z ponurymi myślami po prostu spadłam w dół. Skrzydła nabrały powietrza i lekko opuściły mnie na coś miękkiego. Zachybotałam się i spadłam na litą skałę. To miękkie coś okazało się wilkiem, który fukał teraz gniewnie na mnie. Wyglądał jak szczenię. Z trudem przypomniałam sobie mowę.
-Kim ty jesteś mały?-zapytałam.
<Nicko dokończysz?>
***
Z każdym dniem łapa bolała mnie coraz bardziej. Nie wiedziałam czemu. Nie puchła bynajmniej i nie robiła nic podejrzanego. Samotność coraz bardziej mi doskwiera.
***
Postanowiłam. Wyjdę na zewnątrz. Nie jestem myszą żeby chować się po kątach. Warknęłam z bólu i wyszłam z zarośniętej jaskini. Dookoła było mnóstwo spalonej roślinności. Nic tu nie żyło. Nie wiem jak udało mi się przeżyć tak długo bez jedzenia, ale nie byłam ani trochę głodna. Huczało mi w głowie. Przez długi czas szłam przez pustkowie aż szara gleba zmieniła się w trawę. Uparcie patrząc na ziemię parłam dalej przed siebie. Nie wiedziałam kiedy a już zsuwałam się ze zbocza. Bez rozpaczy z ponurymi myślami po prostu spadłam w dół. Skrzydła nabrały powietrza i lekko opuściły mnie na coś miękkiego. Zachybotałam się i spadłam na litą skałę. To miękkie coś okazało się wilkiem, który fukał teraz gniewnie na mnie. Wyglądał jak szczenię. Z trudem przypomniałam sobie mowę.
-Kim ty jesteś mały?-zapytałam.
<Nicko dokończysz?>
sobota, 12 września 2015
Od Nico C.D. Hope
-Och, tu jesteś -powiedziałem z ulgą, widząc moją ukochaną. -Martwiłem się.
Nie odpowiedziała. Zobaczyłem świeże łzy na jej pyszczku.
-Nie przejmuj się tym, co mówi Twoja siostra -spróbowałem znowu.
Cisza.
-Przecież dobrze wiesz, jaka ona jest...
-Chyba ma rację -odezwała się w końcu Hope lekko drżącym głosem.
-Nie, nie ma racji -zaprzeczyłem z naciskiem.
Wadera odwróciła się wolno do mnie. Najwyraźniej nie uważała tego, co powiedziałem, za prawdę.
-Jesteś utalentowana i umiesz używać swojej mocy.
-Ta, jasne! Bo ten numer z cieniem wyszedł mi po prostu świetnie... -zakpiła.
-Brakuje Ci po prostu wiary w siebie. W swoje umiejętności -stwierdziłem, przypominając sobie słowa Missile.
-A Ty skąd to wiesz? -ton mojej ukochanej był trochę napastliwy.
Opowiedziałem jej krótko wydarzenia w Watasze Cienia i to, jak wiara w siebie pomogła mi przejść przez bramę.
(Hope? Jeśli chcesz wiedzieć, o jaką bramę chodzi, przeczytaj najnowsze opowiadanie o misji (: )
Nie odpowiedziała. Zobaczyłem świeże łzy na jej pyszczku.
-Nie przejmuj się tym, co mówi Twoja siostra -spróbowałem znowu.
Cisza.
-Przecież dobrze wiesz, jaka ona jest...
-Chyba ma rację -odezwała się w końcu Hope lekko drżącym głosem.
-Nie, nie ma racji -zaprzeczyłem z naciskiem.
Wadera odwróciła się wolno do mnie. Najwyraźniej nie uważała tego, co powiedziałem, za prawdę.
-Jesteś utalentowana i umiesz używać swojej mocy.
-Ta, jasne! Bo ten numer z cieniem wyszedł mi po prostu świetnie... -zakpiła.
-Brakuje Ci po prostu wiary w siebie. W swoje umiejętności -stwierdziłem, przypominając sobie słowa Missile.
-A Ty skąd to wiesz? -ton mojej ukochanej był trochę napastliwy.
Opowiedziałem jej krótko wydarzenia w Watasze Cienia i to, jak wiara w siebie pomogła mi przejść przez bramę.
(Hope? Jeśli chcesz wiedzieć, o jaką bramę chodzi, przeczytaj najnowsze opowiadanie o misji (: )
Od Resy C.D. Antarina
I znów nastąpiła ta dziwna cisza, w której zdawałam się przetrawiać każde usłyszane słowo. W końcu otarłam ostatnią łzę i powiedziałam:
-Może powinieneś się cieszyć, że nic z tego nie wyszło.
Basior spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Czasem tak jest lepiej. Na przykład ja i Harry... -nie zdążyłam ugryźć się w język. W oczach Antarina dostrzegłam ciekawość, której nie potrafił ukryć. Wyraźnie liczył, że uronię jeszcze kilka słów, ale się nie odezwałam.
-Nie chcę być wścibski, ale... Trzymasz to w tajemnicy, tak? -spytał w końcu. -Ty i Harry?
-Tak jakby -powiedziałam tylko. Wystarczy tej szczerości, pomyślałam.
-Wybacz moją nachalność -odezwał się mój towarzysz, widząc zakłopotanie na moim pysku.
-Doskonale Cię rozumiem. Sama chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej o Mayi... -powiedziałam szybko.
-...ale dzisiaj już nikt z nas nie wyjawi tak łatwo tajemnicy -dokończył basior ze śmiechem.
-Hmm, kto wie, dzień jest długi -zaśmiałam się.
Rozmowę przerwał nam jednak widok mojej jaskini. Przez tę całą rozmowę zapomniałam nawet, dokąd zmierzamy, dlatego zdziwił mnie jej widok. Spojrzałam na Antarina, jakbym się spodziewała ujrzeć na nim odpowiedź na to pytanie, ale, o dziwo, zrobiłam słusznie - rany i siniaki po bójce podpowiedziały mi cel tej wyprawy. Weszliśmy do środka mojej jaskini, obok której znajdowała się niewielka chatka - mój dom. O jej przeznaczenie już po chwili spytał ranny wilk.
-Mieszkam tam. Z kolei ta jaskinia służy mi do przyjmowania pacjentów i przechowywania ziół -odpowiedziałam.
-Pierwszy raz spotkałem waderę, która nie mieszka w jaskini -przyznał.
-Cóż, już wielokrotnie mnie o to pytano, ale sama nie wiem, dlaczego mieszkam w miejscu tak podobnym do mieszkania ludzi.
Antarin? Moja wena chyba postanowiła wybrać się na jakąś daleką przechadzkę...
-Może powinieneś się cieszyć, że nic z tego nie wyszło.
Basior spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Czasem tak jest lepiej. Na przykład ja i Harry... -nie zdążyłam ugryźć się w język. W oczach Antarina dostrzegłam ciekawość, której nie potrafił ukryć. Wyraźnie liczył, że uronię jeszcze kilka słów, ale się nie odezwałam.
-Nie chcę być wścibski, ale... Trzymasz to w tajemnicy, tak? -spytał w końcu. -Ty i Harry?
-Tak jakby -powiedziałam tylko. Wystarczy tej szczerości, pomyślałam.
-Wybacz moją nachalność -odezwał się mój towarzysz, widząc zakłopotanie na moim pysku.
-Doskonale Cię rozumiem. Sama chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej o Mayi... -powiedziałam szybko.
-...ale dzisiaj już nikt z nas nie wyjawi tak łatwo tajemnicy -dokończył basior ze śmiechem.
-Hmm, kto wie, dzień jest długi -zaśmiałam się.
Rozmowę przerwał nam jednak widok mojej jaskini. Przez tę całą rozmowę zapomniałam nawet, dokąd zmierzamy, dlatego zdziwił mnie jej widok. Spojrzałam na Antarina, jakbym się spodziewała ujrzeć na nim odpowiedź na to pytanie, ale, o dziwo, zrobiłam słusznie - rany i siniaki po bójce podpowiedziały mi cel tej wyprawy. Weszliśmy do środka mojej jaskini, obok której znajdowała się niewielka chatka - mój dom. O jej przeznaczenie już po chwili spytał ranny wilk.
-Mieszkam tam. Z kolei ta jaskinia służy mi do przyjmowania pacjentów i przechowywania ziół -odpowiedziałam.
-Pierwszy raz spotkałem waderę, która nie mieszka w jaskini -przyznał.
-Cóż, już wielokrotnie mnie o to pytano, ale sama nie wiem, dlaczego mieszkam w miejscu tak podobnym do mieszkania ludzi.
Antarin? Moja wena chyba postanowiła wybrać się na jakąś daleką przechadzkę...
Od Nico C.D. Missile (Misja)
W biegu zauważyłem coś dziwnego - Missile wydawał się być przygnębiony.
-Co Cię dręczy? -spytałem prosto z mostu.
-Nie Twoja sprawa -warknął.
-A... Już rozumiem. Martwisz się o Liselotte, tak?
Missile obrzucił mnie morderczym spojrzeniem, ale nie zdążył się odezwać, bo Aris krzyknął:
-Jest!
Spojrzałem w jego kierunku. W powietrzu unosiła się wielka neonowa tablica z napisem "TRZECIE ZADANE". Wprawdzie odpadło "I", ale i tak sprawiała niezłe wrażenie. No, może z wyjątkiem obtłuczonego "T", wpół oderwanego "R" i ledwo świecącego "E".
-Ona... Lata? -dopytywała się Emma.
-No. Najwyraźniej -mruknął obojętnie Missile.
-Ale... Jak?
-Mniejsza o to "jak"! Ważne, że wygląda czadowo! -zachwycał się Aris.
-Kochani, czas, czas, czas! -krzyknąłem.
-No tak, racja -odpowiedzieli chórem.
Pod napisem znajdowało się przejście do tunelu. Nagle w tle usłyszeliśmy dźwięk fortepianu, wygrywającego uroczystą muzykę.
-Wkraczamy? -zapytał Missile. -Ja jestem gotowy. Pamiętajcie, że to wielkie wyzwanie i możemy nie przeżyć. Przysięgnijcie sobie w duchu, że pod żadnym pozorem nie opuścicie innych Rycerzy w potrzebie.
Przysięgliśmy, co było łatwe, bo w tle wciąż słyszeliśmy dźwięki fortepianu.
-Wchodzę w to, a ty, Nico? -powiedział w końcu nasz szef.
-Ja też.
-Emma?
Kiwnęła głową.
-Aris? Och, głupku, przestań bawić się tym fortepianem!
Podniosła muzyka natychmiast umilkła, a Aris, którego zniknięcia nie zauważyłem, pobiegł do nas.
-O co chodzi? -zapytał.
Missile pacnął się w czoło, ale powiedział:
-Idziesz czy nie?!
-Nie, nie, już się załatwiłem...
-Nie do WC, idioto! Do trzeciego zadania!
-Tak, czemu niby nie? -spytał ze zdziwieniem.
-To Ty nie słyszałeś mojej przemowy?
Pokręcił głową, a Missile zaczął walić głową w ścianę.
-Po prostu już tam chodźmy -przynagliła Emma.
Missile ruszył pierwszy, ale zamiast przejść przez próg odbił się od niego jak gumowa piłka. Został przy tym porażony prądem. Emma krzyknęła i spytała, czy nic mu nie jest, ale on pokazał tylko gestem, żebyśmy spróbowali przejść. Po chwili Missile, Aris i Emma leżeli obok siebie, a z ich futer trochę się dymiło. Arisowi palił się ogon, ale chyba tego nie widział. Przyszła kolej na mnie, ale wiedziałem już, że nie przejdę -domyśliłem się, że przejść mogą tylko prawdziwe wilki cienia.
Nagle ze wszystkich stron nadciągnęły wilki Cienia. Były ich dziesiątki, nie, setki! Zaczęły się powoli zbliżać. Jeden z nich, chyba ich szef, wycedził:
-No proszę, proszę... Ktoś tu chciał dorwać się do nagrody? Nic z tego.
-Nico! Właź, ale już! -warknął Missile tak cicho, że tylko ja mogłem to usłyszeć.
Zawahałem się. Dotknąłem łapą powierzchni - od razu poraził mnie silny prąd. Popatrzyłem bezradnym wzrokiem na szefa.
-Dasz radę, Nico! -zawołał, przekrzykując monolog wilka Cienia, który nie zauważył tego. -Jesteś naprawdę dzielny, tyle, że w to nie wierzysz. Uwierz w swoje zdolności, w swoje talenty! Nie jesteś tchórzem! Jesteś Podniebnym Rycerzem, a my do tchórzy nie należymy!
Spojrzałem na przejście.
-A wy? -szepnąłem.
-Damy radę, zobaczysz.
Wziąłem głęboki oddech. Podniebni Rycerze zasłonili sobą przejście, aby nikt nie spostrzegł, że wszedłem do środka. O dziwo, tym razem nie poczułem prądu, ale przyjemne ciepło. Pewniejszym krokiem przekroczyłem barierę i błyskawicznie rozejrzałem się po otaczającym mnie terenie. Nie chciałem, aby znienacka kobra odgryzła mi głowę lub hefalump użarł w tyłek. Nic takiego się nie wydarzyło. Jedyny obiekt w zasięgu wzroku to góra złota zajmująca całą podłogę, a w niej powtykane różne przedmioty ze złota lub drogocennych kamieni. Na samym środku zobaczyłem to, czego szukałem - fiolkę z połyskującą w środku srebrzystą mgiełką. Natychmiast zapomniałem o głowożernych żmijach i tyłkoodgryzających hefalumpach. Ruszyłem naprzód, ale już po pierwszym kroku zatrzymał mnie głos:
-Coś tak czułem, że cię tu zobaczę.
Rozejrzałem się. W pobliżu stał wilk cienia. Był ode mnie starszy, ale jeszcze niedorosły. Miał długie, smukłe kończyny i sprawiał dość imponujące wrażenie.
-Skąd wiedziałeś? -warknąłem, mając nadzieję, że mój głos nie drży aż tak bardzo.-Co Cię dręczy? -spytałem prosto z mostu.
-Nie Twoja sprawa -warknął.
-A... Już rozumiem. Martwisz się o Liselotte, tak?
Missile obrzucił mnie morderczym spojrzeniem, ale nie zdążył się odezwać, bo Aris krzyknął:
-Jest!
Spojrzałem w jego kierunku. W powietrzu unosiła się wielka neonowa tablica z napisem "TRZECIE ZADANE". Wprawdzie odpadło "I", ale i tak sprawiała niezłe wrażenie. No, może z wyjątkiem obtłuczonego "T", wpół oderwanego "R" i ledwo świecącego "E".
-Ona... Lata? -dopytywała się Emma.
-No. Najwyraźniej -mruknął obojętnie Missile.
-Ale... Jak?
-Mniejsza o to "jak"! Ważne, że wygląda czadowo! -zachwycał się Aris.
-Kochani, czas, czas, czas! -krzyknąłem.
-No tak, racja -odpowiedzieli chórem.
Pod napisem znajdowało się przejście do tunelu. Nagle w tle usłyszeliśmy dźwięk fortepianu, wygrywającego uroczystą muzykę.
-Wkraczamy? -zapytał Missile. -Ja jestem gotowy. Pamiętajcie, że to wielkie wyzwanie i możemy nie przeżyć. Przysięgnijcie sobie w duchu, że pod żadnym pozorem nie opuścicie innych Rycerzy w potrzebie.
Przysięgliśmy, co było łatwe, bo w tle wciąż słyszeliśmy dźwięki fortepianu.
-Wchodzę w to, a ty, Nico? -powiedział w końcu nasz szef.
-Ja też.
-Emma?
Kiwnęła głową.
-Aris? Och, głupku, przestań bawić się tym fortepianem!
Podniosła muzyka natychmiast umilkła, a Aris, którego zniknięcia nie zauważyłem, pobiegł do nas.
-O co chodzi? -zapytał.
Missile pacnął się w czoło, ale powiedział:
-Idziesz czy nie?!
-Nie, nie, już się załatwiłem...
-Nie do WC, idioto! Do trzeciego zadania!
-Tak, czemu niby nie? -spytał ze zdziwieniem.
-To Ty nie słyszałeś mojej przemowy?
Pokręcił głową, a Missile zaczął walić głową w ścianę.
-Po prostu już tam chodźmy -przynagliła Emma.
Missile ruszył pierwszy, ale zamiast przejść przez próg odbił się od niego jak gumowa piłka. Został przy tym porażony prądem. Emma krzyknęła i spytała, czy nic mu nie jest, ale on pokazał tylko gestem, żebyśmy spróbowali przejść. Po chwili Missile, Aris i Emma leżeli obok siebie, a z ich futer trochę się dymiło. Arisowi palił się ogon, ale chyba tego nie widział. Przyszła kolej na mnie, ale wiedziałem już, że nie przejdę -domyśliłem się, że przejść mogą tylko prawdziwe wilki cienia.
Nagle ze wszystkich stron nadciągnęły wilki Cienia. Były ich dziesiątki, nie, setki! Zaczęły się powoli zbliżać. Jeden z nich, chyba ich szef, wycedził:
-No proszę, proszę... Ktoś tu chciał dorwać się do nagrody? Nic z tego.
-Nico! Właź, ale już! -warknął Missile tak cicho, że tylko ja mogłem to usłyszeć.
Zawahałem się. Dotknąłem łapą powierzchni - od razu poraził mnie silny prąd. Popatrzyłem bezradnym wzrokiem na szefa.
-Dasz radę, Nico! -zawołał, przekrzykując monolog wilka Cienia, który nie zauważył tego. -Jesteś naprawdę dzielny, tyle, że w to nie wierzysz. Uwierz w swoje zdolności, w swoje talenty! Nie jesteś tchórzem! Jesteś Podniebnym Rycerzem, a my do tchórzy nie należymy!
Spojrzałem na przejście.
-A wy? -szepnąłem.
-Damy radę, zobaczysz.
Wziąłem głęboki oddech. Podniebni Rycerze zasłonili sobą przejście, aby nikt nie spostrzegł, że wszedłem do środka. O dziwo, tym razem nie poczułem prądu, ale przyjemne ciepło. Pewniejszym krokiem przekroczyłem barierę i błyskawicznie rozejrzałem się po otaczającym mnie terenie. Nie chciałem, aby znienacka kobra odgryzła mi głowę lub hefalump użarł w tyłek. Nic takiego się nie wydarzyło. Jedyny obiekt w zasięgu wzroku to góra złota zajmująca całą podłogę, a w niej powtykane różne przedmioty ze złota lub drogocennych kamieni. Na samym środku zobaczyłem to, czego szukałem - fiolkę z połyskującą w środku srebrzystą mgiełką. Natychmiast zapomniałem o głowożernych żmijach i tyłkoodgryzających hefalumpach. Ruszyłem naprzód, ale już po pierwszym kroku zatrzymał mnie głos:
-Coś tak czułem, że cię tu zobaczę.
Rozejrzałem się. W pobliżu stał wilk cienia. Był ode mnie starszy, ale jeszcze niedorosły. Miał długie, smukłe kończyny i sprawiał dość imponujące wrażenie.
-Domyśliłem się. Nie dam Ci zabrać serum. No, chyba, że mnie prześcigniesz -dodał, wybuchając złośliwym śmiechem. Wiedziałem, że był świetnym biegaczem - jego nogi mówiły same za siebie. Bez wahania skoczyłem jednak naprzód. Powoli zbliżałem się do serum, ale mój przeciwnik był szybszy - choć niedużo mi brakowało. Nagle znikąd pojawił się obok niego gigantyczny pająk. Nie mogłem go tak zostawić... Nie zauważył go, biegł dalej...
-Uważaj! Patrz w lewo! -wrzasnąłem. Rozpaczliwie przyspieszył, ale pająk już zwalił się na niego. Skupiłem całą swoją uwagę na własnym cieniu i siłą woli zmusiłem go do działania. Udało się. Odwrócił uwagę pająka, który za nim pobiegł. Ale... co to? Cień zawraca do mnie. Nie, o nie, pająk za nim! Wilk spróbował jakoś go powstrzymać, ale było za późno. Pająk chwycił mnie przednimi nogami i uniósł wysoko w powietrze. W ataku paniki zacząłem dziko wierzgać nogami, ale to nic nie dało. Wręcz przeciwnie. Jedną z łap włożyłem przypadkowo w szczypce pająka. Krzyknąłem. Kątem oka dostrzegłem, że wilk usiłuje powtórzyć ten numer z cieniem, ale pająk zajęty był mną- swoją ofiarą. W końcu wycelowałem cieniem w oczy potwora, a on, przerażony, że otoczyła go ciemność, puścił mnie i sam uciekł, waląc się w ścianę i zasypując podłogę plątaniną owłosionych nóg.
-No już. Dalej. Bierz ją -warknąłem do wilka, ale on nie ruszał się z miejsca.
-Nie -powiedział stanowczo, choć z pewnym wahaniem.
-Już nie zgrywaj bohatera -żachnąłem się. Spojrzałem na łapę. Mocno krwawiła. -Z tą nogą i tak bym nie wygrał w żadnym wyścigu.
-Ty go weź. Uratowałeś mnie -powiedział. Wiedziałem, że ta decyzja wiele go kosztowała. Najwyraźniej chciał się wykazać w stadzie. Przez chwilę miałem ochotę po prostu wcisnąć mu fiolkę do łapy, ale zaraz pomyślałem o Resie i o Podniebnych Rycerzach. Poczułem, że łzy spływają mi po policzkach. Odwróciłem głowę.
-Ty... ty ryczysz? -spytał wilk z niedowierzaniem. Opowiedziałem mu o naszych przygodach. Gdy skończyłem, wilk w milczeniu obserwował, jak próbuję się podnieść, trzymając się kurczowo jakiegoś złoconego instrumentu. Stanąłem na nodze, ale aż syknąłem z bólu- musiałem ją sobie zwichnąć w kostce. Na domiar złego okazało się, że to, co trzymam, to nie instrument, tylko złocony kibel.
-Weź ją. Tylko proszę, pozwól mi do was dołączyć -postanowił.
-Zaraz... Ale przecież masz tu rodzinę i w ogóle!
-Tak, ale oni się o mnie nie troszczą. Z tego co mówiłeś, Podniebni Rycerze...- uciął. Wyraźnie się zmieszał. -Jak Ci na imię?
Nagle coś trzasnęło. Odwróciłem się. Jakiś potężny wilk Cienia wyskoczył właśnie z bramy i ruszył w naszym kierunku, krzycząc:
-Wiedziałem, że nas zdradzisz, Harvey!
-Poznaj mojego ojca -powiedział ze smutkiem, cofając się razem ze mną. Wilk był już tuż- tuż, gdy znowu brama się rozwarła i przebiegła przez nią... Liselotte. Ale nie wyglądała jak Lisa- miała ciemne pręgi Wilka Cienia na sobie. Rzuciła się na wilka, który nas atakował. Wiedziałem jednak, że nie ma szans- był od niej trzy razy większy i silniejszy. Po chwili leżała już nie przytomna na ziemi, ale oddychała, więc na szczęście moja wybawicielka przeżyła. Wilk ponownie zwrócił się do nas z nieukrywaną wściekłością - miał taką samą skórę jak przemieniona Resa. Zdawała się być utkana z Cienia, co oznaczało, że był prawie niepokonany. Nagle dołączył do niego drugi wilk. Z przerażeniem zobaczyłem, że to moja opiekunka. A więc już po nas... Nie mam nawet jak uciec, a Harvey z pewnością mnie nie uniesie... Nagle zobaczyłem, że moja bransoletka wibruje. Kliknąłem odpowiedni przycisk i natychmiast zobaczyłem Emmę.
-Zatkaj uszy! -poleciła. Powiedziałem o tym Harvey'owi, po czym sam je zatkałem. Wilki patrzyły się na nas jak na nieświeży obiad. Nagle usłyszałem kojącą melodię. Szybko mocniej zacisnąłem łapy na uszach. Po chwili oba wilki chwiały się lekko, jakby zasnęły na stojąco. Zza stojących w pobliżu wilków wyłonił się Aris, z zatkanymi uszami, krzyczący strategię do Missile. On zamienił się w smoka i zaatakował znienacka oba wilki. Po chwili otrząsnęły się z transu, a Emma przestała grać i pomogła w walce. Po chwili już wszyscy rycerze, z wyjątkiem mnie i Liselotte, okładali wilki pięściami. Trudno było jednak ukryć, że były one zdecydowanie silniejsze i śmiały się pogardliwie z każdego ich ciosu. Nagle jednak stało się coś niespodziewanego - wilki zniknęły za bramą. Taki był właśnie plan Rycerzy. Nagle spostrzegli Harvey'a i chcieli się na niego rzucić, ale zaprotestowałem i powiedziałem, że jest po naszej stronie.
-Czy jest stąd inne wyjście? -spytał go Missile.
-Tak. Jest pod półką z serum.
Rycerze bez wahania zaczęli rozwalać bramę. Wszyscy, z wyjątkiem mnie, Liselotte i... Missile, który pochylał się nad nią z lekkim przerażeniem. Już nie miała tych dziwnych pasów, więc nie mógł być przerażony z tego powodu.
Po chwili brama była już rozwalona. Aris krytycznym okiem medyka spojrzał na Lisę i powiedział:
-Nic jej nie będzie.
-Dzięki za ratunek -powiedziałem. Harvey i Aris pomogli mi wstać i iść dalej, podczas gdy Missile wziął na grzbiet Lisę. Emma zbierała coś do worka, ale nie zwróciłem na to uwagi. Po chwili wszyscy stłoczyliśmy się przy serum.
-Na trzy -polecił nasz szef. On sam oprócz swojej łapy uniósł nad serum łapę nieprzytomnej Lii. Było to trochę dziwne, ale nikt tego nie skomentował. Harvey stał na poboczu, ale przywołał go gestem, mówiąc:
-Gdybyś nie przeszedł na naszą stronę, wszystko ległoby w gruzach. Zawdzięczamy Ci powodzenie tej misji.
Basior wyglądał na uradowanego - najwyraźniej rzadko słyszał komplementy.
-Raz... -Missile zaczął odliczać. -Dwa... I...
-Trzy -usłyszeliśmy głos. Sokół Emmy sfrunął ku nam i chwycił w szpony fiolkę. Następnie przemienił się w imponującego, ale jakby nie do końca przemienionego, wilka.
-Ależ wy jesteście głupi -mruknął. -Cóż, walnąłbym teraz jakiś porządny monolog lub jakąś retrospekcję, ale muszę uciekać. Na razie. I pomyśleć, że ja z Tobą tyle wytrwałem -mruknął, patrząc na Emmę, w której oczach zaszkliły się łzy.
Próbowaliśmy go złapać, ale się teleportował. Smutni, ruszyliśmy do ukrytej klapy.
THE END
piątek, 4 września 2015
Od Red
Przeskoczyłam przez zwalone, zbutwiałe drzewo i płosząc kolorowe motyle siedzące na krzaku uginającym się pod masą dużych, pomarańczowych kwiatów w kształcie zaokrąglonego lejka popędziłam przez poprzecinany pasmami światła słonecznego las. Ruch niewielkich paprotek i innych roślin podszytu wskazywał mi, pędzi tłusty, dojrzały zając, którego śledziłam od ponad 20 minut. Moja potencjalna ofiara ostro skręciła w lewo, kierując się w stronę niewielkiego potoku obijającego się o gładkie kamienie, przed którym znajdował się stromy, lecz krótki, piaszczysty stok. Zwierzak nie zwalniając zeskoczył z niego i popędził w kierunku stumyka. Poszłam w jego ślady i z głuchym odgłosem upadania wznowiłam pogoń. Zając naskoczył na mokry kamień, a jego lewa tylna noga ześlizgnęła się ze skały i gryzoń upadł dając mi kilka dodatkowych sekund na dogonienie go. Skorzystałam z oferty i niewiele myśląc wbiegłam w strumyk. Syknęłam cicho, kiedy moje łapy dosięgły tej obrzydliwej wody, ale nie zważając na nią złapałam zwierzę w pysk i zatopiłam kły w jego miękkim ciele. Po chwili do strumień zabarwił się na czerwono, a ciało mojej ofiary zwiotczało. Nie czekając ani chwili dłużej wylazłam z potoku i co krok otrzepując łapy. Rozłożyłam się na piasku i rozpoczęłam konsumpcję. Nie był to obfity posiłek, ale zawsze coś. Nagle jakiś ruch w krzakach przykuł moją uwagę. Jako, że skończyłam jeść, podniosłam się z jękiem i ruszyłam w kierunku gąszczu. Owe rośliny okazały się kłującymi zaroślami z owalnymi, czerwonymi owockami. Nagle na lewo od siebie dostrzegłam długi, wilczy ogon. Tylko do kogo on należał?
(Ktośku?)
(Ktośku?)
wtorek, 1 września 2015
Witamy Yorianne!
Imię: Yorianne (Yori)
Drugie imię: Ryusaki
Przydomek: "Leśnik"
Wiek: 7 lat
Płeć: Wadera
Żywioł: Ziemia
Stopień umiejętności magicznych: 2
Stanowisko: Łowca
Charakter: Jest szczerą optymistką potrafiącą odnaleźć się w każdej sytuacji.
Jest także naiwna i ufna,ale także zawistna i czasem potrafi urazić. Najpier mówi, potem myśli. W wolnych chwilach uwielbia polować na zwierzynę. Sama w sobie jest strasznie dzika.
Zalety: Dobrze pływa, świetnie się skrada.
Wady: Gdy jest zła zmienia się nie do poznania, każdemu kogo spotka na swojej drodze potrafi zrobić przykrość czego nigdy nie odważyłaby się zrobić w normalnym humorze.
Rodzina: Brat River, Matka Philladelphia
Zauroczenie: -
Partner: -
Szczeniaki: -
Upomnienia: 0
Nick: Yorianne
Drugie imię: Ryusaki
Przydomek: "Leśnik"
Wiek: 7 lat
Płeć: Wadera
Żywioł: Ziemia
Stopień umiejętności magicznych: 2
Stanowisko: Łowca
Charakter: Jest szczerą optymistką potrafiącą odnaleźć się w każdej sytuacji.
Jest także naiwna i ufna,ale także zawistna i czasem potrafi urazić. Najpier mówi, potem myśli. W wolnych chwilach uwielbia polować na zwierzynę. Sama w sobie jest strasznie dzika.
Zalety: Dobrze pływa, świetnie się skrada.
Wady: Gdy jest zła zmienia się nie do poznania, każdemu kogo spotka na swojej drodze potrafi zrobić przykrość czego nigdy nie odważyłaby się zrobić w normalnym humorze.
Rodzina: Brat River, Matka Philladelphia
Zauroczenie: -
Partner: -
Szczeniaki: -
Upomnienia: 0
Nick: Yorianne
Od Amber C.D. James'a
Zamyśliłam się chwilkę i odpowiedziałam:
- Nie mam pojęcia, ale coś mi się wydaje, że jeszcze nie wyciągnęła ciotki z paszczy wilkojada...- zaśmiałam się, zaraz dołączył do mnie James. - A tak na poważnie, to może być w wielu miejscach, chociażby u szamanki, która zdiagnozowała moją chorobę, czy u któregoś ze swoich pacjentów, jest naprawdę dużo opcji. Spokojnie, nie martw się. Lily jest już duża i na pewno sobie poradzi, wszystko będzie dobrze. - uśmiechnęłam się, żeby dodać mu trochę otuchy.
- Tak, chyba masz rację...Ale bardzo się o nią martwię, jestem przyzwyczajony do tego, że jest obok, zawsze. - James jakby posmutniał i ucichł.
- Eh, więc...mogę Ci zagwarantować, że niedługo wróci, a teraz wszystko z nią w porządku. Piszesz się na coś takiego? - podniosłam brwi, a na moim pysku pojawił się uśmiech z rodu Sherlocka Holmes'a.
- Skoro Ty to gwarantujesz, to tak. - zaśmiał się cicho. Powoli odciągnęłam od James'a temat Lily, nie chciałam, żeby się martwił. Noc upłynęła nam spokojnie na rozmowach przeplatanych niezapowiedzianymi ''głupawkami''. W końcu na dworze zaczęło jaśnieć, a basior wyglądał na zmęczonego. Stwierdziłam, że nadeszła pora na sen.
- James, połóż się, jesteś już zmęczony. Na dworze już świta, przegadaliśmy całą noc.
- Że niby ja zmęczony? Amber, no co Ty, ja przecież tryskam energią! - po chwili oglądałam nieudolne próby udowodnienia mi, jak to bardzo jest wyspany. Śmiałam się tak bardzo, że aż poczułam silne bóle brzucha.
- No, już, już. Nie ma marudzenia. - wyjąkałam tłumiąc śmiech.
- Dobra, tym razem wygrałaś. - zobaczyłam na jego pysku uśmiech, a on sam zaraz znalazł się w swoim legowisku. - Ale więcej się to nie powtórzy, słowo.
Spokojnie zamknęłam oczy i dopiero wtedy wyczułam zmęczenie. Zdążyłam tylko wyszeptać krótkie ''Dobranoc, James'' i szybko zasnęłam.
<James? Przepraszam, że takie krótkie, ale brak weny ;-; Może nie jest to zbytnio trzymanie w niepewności, ale powiedzmy, że coś w tym stylu xd>
- Nie mam pojęcia, ale coś mi się wydaje, że jeszcze nie wyciągnęła ciotki z paszczy wilkojada...- zaśmiałam się, zaraz dołączył do mnie James. - A tak na poważnie, to może być w wielu miejscach, chociażby u szamanki, która zdiagnozowała moją chorobę, czy u któregoś ze swoich pacjentów, jest naprawdę dużo opcji. Spokojnie, nie martw się. Lily jest już duża i na pewno sobie poradzi, wszystko będzie dobrze. - uśmiechnęłam się, żeby dodać mu trochę otuchy.
- Tak, chyba masz rację...Ale bardzo się o nią martwię, jestem przyzwyczajony do tego, że jest obok, zawsze. - James jakby posmutniał i ucichł.
- Eh, więc...mogę Ci zagwarantować, że niedługo wróci, a teraz wszystko z nią w porządku. Piszesz się na coś takiego? - podniosłam brwi, a na moim pysku pojawił się uśmiech z rodu Sherlocka Holmes'a.
- Skoro Ty to gwarantujesz, to tak. - zaśmiał się cicho. Powoli odciągnęłam od James'a temat Lily, nie chciałam, żeby się martwił. Noc upłynęła nam spokojnie na rozmowach przeplatanych niezapowiedzianymi ''głupawkami''. W końcu na dworze zaczęło jaśnieć, a basior wyglądał na zmęczonego. Stwierdziłam, że nadeszła pora na sen.
- James, połóż się, jesteś już zmęczony. Na dworze już świta, przegadaliśmy całą noc.
- Że niby ja zmęczony? Amber, no co Ty, ja przecież tryskam energią! - po chwili oglądałam nieudolne próby udowodnienia mi, jak to bardzo jest wyspany. Śmiałam się tak bardzo, że aż poczułam silne bóle brzucha.
- No, już, już. Nie ma marudzenia. - wyjąkałam tłumiąc śmiech.
- Dobra, tym razem wygrałaś. - zobaczyłam na jego pysku uśmiech, a on sam zaraz znalazł się w swoim legowisku. - Ale więcej się to nie powtórzy, słowo.
Spokojnie zamknęłam oczy i dopiero wtedy wyczułam zmęczenie. Zdążyłam tylko wyszeptać krótkie ''Dobranoc, James'' i szybko zasnęłam.
<James? Przepraszam, że takie krótkie, ale brak weny ;-; Może nie jest to zbytnio trzymanie w niepewności, ale powiedzmy, że coś w tym stylu xd>
Od Fineasa C.D. Daiki
Szliśmy przez chwilę w milczeniu. Zastanawiałem się, co powiedzieć żeby podtrzymać rozmowę, ale nic ciekawego nie przychodziło mi do głowy. Szliśmy po kamienistym odcinku zbocza skacząc po ciemnych skałach jak kozice. Nagle usłyszałem trzask i błyskawicznie odwróciłem się chcąc sprawdzić, co się stało. Głaz, na którym właśnie stała Daiki pekł i kawałem odłamał się spadając w przepaść. Wadera krzyknęła i zsunęła się w dół. Szorowała pazurami po gładkim kamieniu, chcąc znowu odzyskać równowagę. Skoczyłem do przydu i chwyciłem zębami jej kark. Na szczęście była lekka i mogłem bez problemu podciągnąć ją do góry i postawić na dużym i stabilnym kamieniu.
- Dzię... kuję - wydyszała
- Nic ci nie jest? - spytałem z lekkim niepokojem.
Skrzywiła się lekko.
- Fizycznie raczej nie, ale dosyć kocno się wystraszyłam. Myślałam, że spadnę... Ale będę żyć, nic się nie stało.
Przez chwię nikt nic nie mówił.
Daiki?
- Dzię... kuję - wydyszała
- Nic ci nie jest? - spytałem z lekkim niepokojem.
Skrzywiła się lekko.
- Fizycznie raczej nie, ale dosyć kocno się wystraszyłam. Myślałam, że spadnę... Ale będę żyć, nic się nie stało.
Przez chwię nikt nic nie mówił.
Daiki?
Od Daiki C.D. Fineasa
- O...no dobra - odparłam - Spoko, to co, idziemy w góry?
Tak tez zrobiliśmy. Nasz spacerek przerodził się w prawdziwą wycieczkę. Przeszliśmy dobry kawał drogi i dotarliśmy do podnóża pierwszych gór.
- Wiesz co jest po drógiej stronie? - spytałam.
- Nie - wilk pokręcił głową.
- Wataha Cienia. To nasz największy wróg. Na szczęście dawno już nie prowadziliśmy żadnej wojny. Po ostatnim napadzie siedzą cicho.
- Jakim napadzie?
- Kiedyś wilki z tej watahy chciały nas zaatakować za pomoca smoków. Jednak żeby te dzikie bestie się ich słuchały wilki musiały mieć Kamień Władzy. To taki bardzo cenny kamień smoków. No i właśnie nasza wataha urządziła misję, żeby odebrać im ten kamień. Udało się, a co więcej smoki obruciły się przeciwko Watasze Cienia i wypędziły wilki z ich własnej watahy. To długa historia...
- Taaa, domyślam się.
Zaczęliśmy się wspinać pod górę. Zapadła krępująca cisza. Przez chwilę, żadne z nas nic nie mówiło, aż nagle...
Fineas? Co nagle? XD
Tak tez zrobiliśmy. Nasz spacerek przerodził się w prawdziwą wycieczkę. Przeszliśmy dobry kawał drogi i dotarliśmy do podnóża pierwszych gór.
- Wiesz co jest po drógiej stronie? - spytałam.
- Nie - wilk pokręcił głową.
- Wataha Cienia. To nasz największy wróg. Na szczęście dawno już nie prowadziliśmy żadnej wojny. Po ostatnim napadzie siedzą cicho.
- Jakim napadzie?
- Kiedyś wilki z tej watahy chciały nas zaatakować za pomoca smoków. Jednak żeby te dzikie bestie się ich słuchały wilki musiały mieć Kamień Władzy. To taki bardzo cenny kamień smoków. No i właśnie nasza wataha urządziła misję, żeby odebrać im ten kamień. Udało się, a co więcej smoki obruciły się przeciwko Watasze Cienia i wypędziły wilki z ich własnej watahy. To długa historia...
- Taaa, domyślam się.
Zaczęliśmy się wspinać pod górę. Zapadła krępująca cisza. Przez chwilę, żadne z nas nic nie mówiło, aż nagle...
Fineas? Co nagle? XD
Od Hope C.D. Nica
Byłam mu wdzięczna za to, że mi pomógł, ukłoniłam się, a kiedy publiczność przestała klaskać zeszłam z podwyższenia i podbiegłam od razu do Nica. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i szepnęłam.
- Dzięki, że mi pomogłeś. Jak mam się odwdzięczyć?
Wilk już otwierał pysk, żeby coś powiedzieć kiedy przerwał mu znajomy mi głos.
- Ooooo...a więc to tak! - odwróciłam się na pięcie i tuż przed nosem ujżałam pysk Kirkhe, na którym malował się chytry uśmiech - Co się gapisz? - warknęła gdy po dłuższej chwili nic nie powiedziałam. Popchnęła mnie, a ja upadłam na ziemię i przetoczyłam się.
- Ty...! - zaczął zaczął Nico, ale Kirkhe po prostu zatkała mu pysk łapą.
- Przestań dobra? - powiedziała znudzonym tonem - Naprawdę nie robisz na mnie najmniejszego wrażenia - Hej! Wilki! - wrzasnęła - Hope oszukuje! - od razu wszyscy spojrzeli w naszą stronę zaciekawieni tym co się dzieje - Ona wcale nie umie czarować, miałam rację! To Nico jej pomógł!
W tłumie rozległy się zdziwione pomruki, a ja nie chcąc już nic mówić po prostu wstałam i uciekłam. Biegłam przed siebie nie wiedząc do kąd byle jak najdalej od Kirkhe.
- Ale tchórz! - słyszałam jeszcze za sobą słowa siostry. Ona wszystko musi zepsuć! Biegłam dalej nie zatrzymując się aż potknęłam się o wystający z ziemi korzeń. Nie zwróciłam jednak na to większej uwagi, tylko podniosłam się i uciekałam dalej. Przebiegłam przez całą dolinę i wbiegłam do lasu. Omijałam drzewa i przeskakiwałam nad kamieniami. Wreszcie gdy poczułam, że opadam z sił stanęłam. Rozejrzałam się. Nie wiedziałam gdzie jestem ale mało mnie to obchodziło. Znajdowałam się gdzieś głboko w lesie. Usiadłam pod dzrewem i ropłakałam się.
- Hope! Hope! - usłyszałam po chwili. Podniosłam pysk i przez łzy dostrzegłam sylwetkę wilka między drzewami. To był Nico.
Nico?
- Dzięki, że mi pomogłeś. Jak mam się odwdzięczyć?
Wilk już otwierał pysk, żeby coś powiedzieć kiedy przerwał mu znajomy mi głos.
- Ooooo...a więc to tak! - odwróciłam się na pięcie i tuż przed nosem ujżałam pysk Kirkhe, na którym malował się chytry uśmiech - Co się gapisz? - warknęła gdy po dłuższej chwili nic nie powiedziałam. Popchnęła mnie, a ja upadłam na ziemię i przetoczyłam się.
- Ty...! - zaczął zaczął Nico, ale Kirkhe po prostu zatkała mu pysk łapą.
- Przestań dobra? - powiedziała znudzonym tonem - Naprawdę nie robisz na mnie najmniejszego wrażenia - Hej! Wilki! - wrzasnęła - Hope oszukuje! - od razu wszyscy spojrzeli w naszą stronę zaciekawieni tym co się dzieje - Ona wcale nie umie czarować, miałam rację! To Nico jej pomógł!
W tłumie rozległy się zdziwione pomruki, a ja nie chcąc już nic mówić po prostu wstałam i uciekłam. Biegłam przed siebie nie wiedząc do kąd byle jak najdalej od Kirkhe.
- Ale tchórz! - słyszałam jeszcze za sobą słowa siostry. Ona wszystko musi zepsuć! Biegłam dalej nie zatrzymując się aż potknęłam się o wystający z ziemi korzeń. Nie zwróciłam jednak na to większej uwagi, tylko podniosłam się i uciekałam dalej. Przebiegłam przez całą dolinę i wbiegłam do lasu. Omijałam drzewa i przeskakiwałam nad kamieniami. Wreszcie gdy poczułam, że opadam z sił stanęłam. Rozejrzałam się. Nie wiedziałam gdzie jestem ale mało mnie to obchodziło. Znajdowałam się gdzieś głboko w lesie. Usiadłam pod dzrewem i ropłakałam się.
- Hope! Hope! - usłyszałam po chwili. Podniosłam pysk i przez łzy dostrzegłam sylwetkę wilka między drzewami. To był Nico.
Nico?
Od Antarina C.D. Resy
Przygryzłem wargę zastanawiając się nad tym, co przed chwilą usłyszałem. Nie patrzyłem na Resę, nie wiedziałem jak się zachować. Czułem, że jeszcze nigdy nikomu nie wyznała tak dużo ze swojego życia. Ale dlaczego powiedziała tak dużo akurat mi? Znaliśmy się krótko, a już doszło do takich wylewności. Powierzając mi te tajemnice podarowała mi również zaufanie, wiedziałem, że nie mogę jej zawieść. Chyba wypadałoby coś powiedzieć. Ale zwykłe "przykro mi" brzmiało strasznie pusto i nieszczero. Powinienem chyba powiedzieć coś od serca, może też powierzyć jakąś tajemnicę. Spojrzałem na Resę kątem oka i ze zdumieniem zobaczyłem, że po jej policzku spływa łza. Czułem się jak intruz, ale co mogłem poradzić. Podszedłem do niej i niezgrabnie poklepałem po plecach.
- Hej, no coś ty - uśmiechnąłem się delikatnie. - Było minęło, teraz może być tylko lepiej.
Pokręciła głową nic nie odpowiadając. Zaczerpnąłem tchu jakbym chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zmieniłem zdanie. Ale przecież ona tyle mi wyznała... chyba też powinienem opowiedzieć coś osobistego.
- Była... taka wadera - zacząłem, a Resa uniosła wzrok. - W mojej watasze. Nazywała się Maya. Była śliczna, złote futro, zielone oczy, zawsze uśmiechnięta. Jeszcze jako szczeniak często za nią chodziłem, w jakiś sposób mnie fascynowała, a potem, gdy podrosłem zamieniło się to w coś głębszego. Chciałem ją mieć dla siebie, ale nie wiedziałem jak zagadać. Dawne pogawędki i spacery z dzieciństwa gdzieś uleciały, teraz wciąż zdarzały się między nawi jakieś nerwowe spięcia. Wiedziała, że się nią interesują, ale śmiała się z tego i odchodziła. Bawiła się moimi uczuciami, bawiło ją to, że jestem zbyt nieśmiały żeby normalnie pogadać i wciąż się rumienię w jej obecności. W końcu zobaczyłem ją razem z moim kuzynem, jak siedzieli razem na polanie i przytulali. To przełamało mi serce na pół i od tej pory wogóle o niej nie myślałem. Wymazałem ją z pamięci, nie ważyłem się nawet na nią spojrzeć. Nie wiem, czy jeszcze żyje, nie mam pojęcia, co się z nią stało odkąd widziałem ją ostatni raz... wtedy z moim kuzynem. Nigdy nikomu o niej nie mówiłem, ukryłam ją gdzieś głeboko w sercu i nie ważyłem się już nigdy po nią sięgnąć. Teraz wiem, że tamten czas uganiania się wciąż za nią był stracony. Powinienem wiedzieć, że nigdy nie będzie moja, że ten związek był od początku skazany na niepowodzenie.
Umilkłem czując się nieswojo. Tak dawno nie myślałem o Mayi... wykreśliłem ją ze swojego życia, starałem się o niej zapomnieć i zdziwiło mnie, jak dobrze ją pamiętam. Ale ona odeszła już na zawsze. Już nigdy jej nie zobaczę.
<Resa? Rozpisałam się c:>
- Hej, no coś ty - uśmiechnąłem się delikatnie. - Było minęło, teraz może być tylko lepiej.
Pokręciła głową nic nie odpowiadając. Zaczerpnąłem tchu jakbym chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zmieniłem zdanie. Ale przecież ona tyle mi wyznała... chyba też powinienem opowiedzieć coś osobistego.
- Była... taka wadera - zacząłem, a Resa uniosła wzrok. - W mojej watasze. Nazywała się Maya. Była śliczna, złote futro, zielone oczy, zawsze uśmiechnięta. Jeszcze jako szczeniak często za nią chodziłem, w jakiś sposób mnie fascynowała, a potem, gdy podrosłem zamieniło się to w coś głębszego. Chciałem ją mieć dla siebie, ale nie wiedziałem jak zagadać. Dawne pogawędki i spacery z dzieciństwa gdzieś uleciały, teraz wciąż zdarzały się między nawi jakieś nerwowe spięcia. Wiedziała, że się nią interesują, ale śmiała się z tego i odchodziła. Bawiła się moimi uczuciami, bawiło ją to, że jestem zbyt nieśmiały żeby normalnie pogadać i wciąż się rumienię w jej obecności. W końcu zobaczyłem ją razem z moim kuzynem, jak siedzieli razem na polanie i przytulali. To przełamało mi serce na pół i od tej pory wogóle o niej nie myślałem. Wymazałem ją z pamięci, nie ważyłem się nawet na nią spojrzeć. Nie wiem, czy jeszcze żyje, nie mam pojęcia, co się z nią stało odkąd widziałem ją ostatni raz... wtedy z moim kuzynem. Nigdy nikomu o niej nie mówiłem, ukryłam ją gdzieś głeboko w sercu i nie ważyłem się już nigdy po nią sięgnąć. Teraz wiem, że tamten czas uganiania się wciąż za nią był stracony. Powinienem wiedzieć, że nigdy nie będzie moja, że ten związek był od początku skazany na niepowodzenie.
Umilkłem czując się nieswojo. Tak dawno nie myślałem o Mayi... wykreśliłem ją ze swojego życia, starałem się o niej zapomnieć i zdziwiło mnie, jak dobrze ją pamiętam. Ale ona odeszła już na zawsze. Już nigdy jej nie zobaczę.
<Resa? Rozpisałam się c:>
poniedziałek, 31 sierpnia 2015
Dołaczyła Red!
Imię: Red
Drugie imię: Esme, znienawidzone imię, którego w jej obecnosci nie radzę używać.
Przydomek: 'Pożar"
Wiek: 12,5 roku
Płeć: Wadera
Stopień umiejętności magicznych: 10
Stanowisko: Obrońca, Morderczyni
Charakter: Red to wadera nader uszczypliwa i pewna siebie. Ceni sobie lojalność i rzeczy kruche, czyli zaufanie i przyjaźń. To ostatnie jest nagrodą niewielu, którzy okazali się tego warci. Od małego wpajano jej, że jest żołnierzem i żyje tylko po to, by walczyć i umrzeć heroicznie w walce, co poskutkowało nietypową dla zwykłego wilka odwagą, heroizmem, który przejawia się w najmniej przewidywalnych momentach oraz honorem, przed którego splamieniem jak dotąd się uchroniła. Wstydzi się swoich wad i stara się je zamaskować, byle by tylko nikt ich nie zobaczył, nikt nie zkrytykował. Krytyki i pochopnego oceniania, a także fochów strzelanych z byle powodów, nienawidzi i nie chowa urazy do tych osób, które regularnie tak wobec niej lub jej bliskich i przyjaciół postępował. Ona sama nie przepada za opieką i pomocą jej oferowanej, uważa, że umie o siebie zadbać, choć nie zawsze jest tak, jak myśli.
Zalety: Red jest silniejsza niż większość jej gatunku, cechuje ją także zwinność. Wadera jest bardzo dobra w walce wręcz, ale włada też różnymi rodzajami broni od miecza, po sztylet.
Wady: Wilczyca zupełnie nie potrafi pływać i brzydzi się wodą, nie umie też zbytnio szybko biegać.
Rodzina : Red pochodzi z ogromnej rodziny, składającej się głównie z brzuchatych, wiecznie rozbawionych wujków i nieznośnych, młodszych kuzynów . Matką naszej wilczycy była nerwowa, ale uprzejma wadera o imieniu Sale, długiej, jasnej sierści i szkarłatnych oczach. Jej małżonkiem był odważny i porywczy basior Vincent z ognistą sierścią imorskimi oczami( Red odziedziczyła po nim wiele cech wyglądu i charakteru). Ta para doczekała się trzech szczeniąt : Cecilii, Red i Nicholasa. Wesołe trio wychowywało się u boku dziadka Kenny'ego i babci Meli, którzy mogli cieszyć się dwójką dzieci i piątką wnucząt. Pierwszą ich córką była matka Red, a drugą Nida, małżonka Huga i matka znienawidzonych kuzynów Esme - Vaara i Wendy. Ze strony ojca wadera miała tylko babcię Emitę, ponieważ dziadek Felix zmarł w niewyjaśnionych okoliczniościach. Babcia Emita miała dwóch synów i jedną córkę - Vincenta, Xandera i Anne. Xander doczekał się córki Eleny wraz z żoną Derą.
Zauroczenie: Jej uwagę przykuł Prisoner, ale nie wie czy coś z tego wyjdzie.
Partner: Nie jest jeszcze pewna, czy jest na to gotowa.
Szczeniaki: Te małe knypki wiecznie uganiające ci się przed nogami i kitłaszące się na piachu podgryzając sobie nawzajem uszka? Nie, jeszcze nie.
Upomnienia: 0
Nick: Vynn
Drugie imię: Esme, znienawidzone imię, którego w jej obecnosci nie radzę używać.
Przydomek: 'Pożar"
Wiek: 12,5 roku
Płeć: Wadera
Stopień umiejętności magicznych: 10
Stanowisko: Obrońca, Morderczyni
Charakter: Red to wadera nader uszczypliwa i pewna siebie. Ceni sobie lojalność i rzeczy kruche, czyli zaufanie i przyjaźń. To ostatnie jest nagrodą niewielu, którzy okazali się tego warci. Od małego wpajano jej, że jest żołnierzem i żyje tylko po to, by walczyć i umrzeć heroicznie w walce, co poskutkowało nietypową dla zwykłego wilka odwagą, heroizmem, który przejawia się w najmniej przewidywalnych momentach oraz honorem, przed którego splamieniem jak dotąd się uchroniła. Wstydzi się swoich wad i stara się je zamaskować, byle by tylko nikt ich nie zobaczył, nikt nie zkrytykował. Krytyki i pochopnego oceniania, a także fochów strzelanych z byle powodów, nienawidzi i nie chowa urazy do tych osób, które regularnie tak wobec niej lub jej bliskich i przyjaciół postępował. Ona sama nie przepada za opieką i pomocą jej oferowanej, uważa, że umie o siebie zadbać, choć nie zawsze jest tak, jak myśli.
Zalety: Red jest silniejsza niż większość jej gatunku, cechuje ją także zwinność. Wadera jest bardzo dobra w walce wręcz, ale włada też różnymi rodzajami broni od miecza, po sztylet.
Wady: Wilczyca zupełnie nie potrafi pływać i brzydzi się wodą, nie umie też zbytnio szybko biegać.
Rodzina : Red pochodzi z ogromnej rodziny, składającej się głównie z brzuchatych, wiecznie rozbawionych wujków i nieznośnych, młodszych kuzynów . Matką naszej wilczycy była nerwowa, ale uprzejma wadera o imieniu Sale, długiej, jasnej sierści i szkarłatnych oczach. Jej małżonkiem był odważny i porywczy basior Vincent z ognistą sierścią imorskimi oczami( Red odziedziczyła po nim wiele cech wyglądu i charakteru). Ta para doczekała się trzech szczeniąt : Cecilii, Red i Nicholasa. Wesołe trio wychowywało się u boku dziadka Kenny'ego i babci Meli, którzy mogli cieszyć się dwójką dzieci i piątką wnucząt. Pierwszą ich córką była matka Red, a drugą Nida, małżonka Huga i matka znienawidzonych kuzynów Esme - Vaara i Wendy. Ze strony ojca wadera miała tylko babcię Emitę, ponieważ dziadek Felix zmarł w niewyjaśnionych okoliczniościach. Babcia Emita miała dwóch synów i jedną córkę - Vincenta, Xandera i Anne. Xander doczekał się córki Eleny wraz z żoną Derą.
Zauroczenie: Jej uwagę przykuł Prisoner, ale nie wie czy coś z tego wyjdzie.
Partner: Nie jest jeszcze pewna, czy jest na to gotowa.
Szczeniaki: Te małe knypki wiecznie uganiające ci się przed nogami i kitłaszące się na piachu podgryzając sobie nawzajem uszka? Nie, jeszcze nie.
Upomnienia: 0
Nick: Vynn
Od Resy C.D. Antarina
Przez chwilę milczeliśmy, ale w końcu, po raz drugi w dzisiejszym dniu, postanowiłam na wyznanie mojej historii:
-Od dziecka byłam sierotą. W moim życiu nigdy nie zaznałam tego tzw. "rodzinnego ciepła". Nikt nigdy nie trzymał mnie na kolanach, nie opowiadał bajek ani się mną nie opiekował. Moich rodziców zamordowali ludzie, na świecie pozostała mi już tylko siostra. Nie chciała mnie jednak. Po co jej w końcu własna siostra? -mruknęłam sarkastycznie. -Wygrawerowała moje imię na mosiężnym sercu, które przewiesiła przez sznurek i zawiesiła na mojej szyi. Podrzuciła mnie pod dom pewnych, dość zbzikowanych, starych wilków. Nie posiadali oni żadnych magicznych zdolności - wręcz przeciwnie, nawet jak na zwykłe wilki byli bardzo "przyziemni". Nienawidzili mnie od pierwszych chwil, odkąd przeczytali z listu zostawionego przez moją siostrę, że jestem wilkiem Ognia. Właściwie nawet nie wiem, dlaczego mnie zatrzymali - na pewno nie z litości, bo chyba nawet nie znali znaczenia tego słowa.
Zaśmiałam się cicho. Wzięłam głęboki oddech, po czym kontynuowałam:
-Chyba moja siostra musiała coś bardzo dziwnego napisać w tym liście. Poznałam tylko część jego treści. Serce, które miałam przewieszone na szyi, trzymam do tej pory -tu wskazałam na mosiężny wisiorek. Antarin w końcu nie wytrzymał i przerwał:
-Dlaczego pierwsze dwie litery są zamazane?
-Och, to moja sprawka -powiedziałam, rumieniąc się lekko. -Gdy byłam mała, zaczęłam nienawidzić swoją siostrę. Trochę trudno mi się dziwić: zostawiła mnie z niczym, nawet nie znam jej imienia. Nazwała mnie "Teresa", a ja nie chciałam nosić imienia wybranego dla mnie przez nią. I tak zostałam "Resą". Właściwie nawet teraz nie wiem, czy chciałabym ją odnaleźć tylko po to, aby ją zwymyślać, czy też jako ostatniego członka mojej rodziny. Nie wiem jednak, czy żyję, więc zostałam właściwie w kropce. Jak mam się dowiedzieć jakiś informacji o kimś, o kim nie mam żadnych informacji? -Głęboko westchnęłam. -Choć się do tego nie przyznaję, czasem brakuje mi rodziny. Chciałabym wiedzieć, jak to jest, gdy ktoś mnie kocha. Jedyną osobą, która darzy mnie większymi uczuciami, jest mój adoptowany syn, Nico.
Zamilkłam. Nie wiedziałam, czy dam radę powiedzieć coś więcej. W końcu zrezygnowałam z dalszej szczerości.
Antarin? Ja również przepraszam, że odpisuję dopiero teraz, ale będąc na obozie we Włoszech trudno jest odpisywać na opowiadania (;
-Od dziecka byłam sierotą. W moim życiu nigdy nie zaznałam tego tzw. "rodzinnego ciepła". Nikt nigdy nie trzymał mnie na kolanach, nie opowiadał bajek ani się mną nie opiekował. Moich rodziców zamordowali ludzie, na świecie pozostała mi już tylko siostra. Nie chciała mnie jednak. Po co jej w końcu własna siostra? -mruknęłam sarkastycznie. -Wygrawerowała moje imię na mosiężnym sercu, które przewiesiła przez sznurek i zawiesiła na mojej szyi. Podrzuciła mnie pod dom pewnych, dość zbzikowanych, starych wilków. Nie posiadali oni żadnych magicznych zdolności - wręcz przeciwnie, nawet jak na zwykłe wilki byli bardzo "przyziemni". Nienawidzili mnie od pierwszych chwil, odkąd przeczytali z listu zostawionego przez moją siostrę, że jestem wilkiem Ognia. Właściwie nawet nie wiem, dlaczego mnie zatrzymali - na pewno nie z litości, bo chyba nawet nie znali znaczenia tego słowa.
Zaśmiałam się cicho. Wzięłam głęboki oddech, po czym kontynuowałam:
-Chyba moja siostra musiała coś bardzo dziwnego napisać w tym liście. Poznałam tylko część jego treści. Serce, które miałam przewieszone na szyi, trzymam do tej pory -tu wskazałam na mosiężny wisiorek. Antarin w końcu nie wytrzymał i przerwał:
-Dlaczego pierwsze dwie litery są zamazane?
-Och, to moja sprawka -powiedziałam, rumieniąc się lekko. -Gdy byłam mała, zaczęłam nienawidzić swoją siostrę. Trochę trudno mi się dziwić: zostawiła mnie z niczym, nawet nie znam jej imienia. Nazwała mnie "Teresa", a ja nie chciałam nosić imienia wybranego dla mnie przez nią. I tak zostałam "Resą". Właściwie nawet teraz nie wiem, czy chciałabym ją odnaleźć tylko po to, aby ją zwymyślać, czy też jako ostatniego członka mojej rodziny. Nie wiem jednak, czy żyję, więc zostałam właściwie w kropce. Jak mam się dowiedzieć jakiś informacji o kimś, o kim nie mam żadnych informacji? -Głęboko westchnęłam. -Choć się do tego nie przyznaję, czasem brakuje mi rodziny. Chciałabym wiedzieć, jak to jest, gdy ktoś mnie kocha. Jedyną osobą, która darzy mnie większymi uczuciami, jest mój adoptowany syn, Nico.
Zamilkłam. Nie wiedziałam, czy dam radę powiedzieć coś więcej. W końcu zrezygnowałam z dalszej szczerości.
Antarin? Ja również przepraszam, że odpisuję dopiero teraz, ale będąc na obozie we Włoszech trudno jest odpisywać na opowiadania (;
Od James'a C.D. Amber
Słuchałem poleceń Amber, ale moje myśli wciąż błądziły gdzie indziej. Byłem przez to bardzo nieuważny, i wielokrotnie popełniałem błędy. Nie mogłem się jednak pozbyć dręczących mnie pytań. Przecież to ja sam wpadłem na pomysł, aby dołączyć do watahy, aby przestać musieć wciąż tylko zajmować się Lily. Aby mieć trochę czasu dla siebie. Dawniej nie mogłem oderwać od niej wzroku - często miewała napady gorączki, podczas których podobno miewała wizje. Nigdy jednak nie wierzyłem, że to prawda. Przez to często nie przesypiałem nocy. Znalazłem więc tą watahę, gdzie inne wilki mogły zajmować się moją siostrą, podczas gdy ja robiłem coś zupełnie innego. Niby wszystko było dobrze, ale zaczynało już mi jej brakować. Poza tym, Ben zdawał się ją troszkę zmienić - przestała być już taka nieporadna jak dawniej. Chociaż to trochę dziwne, lubiłem to w niej. Może ja po prostu nie spodziewałem się, że znajdzie ukochanego szybciej ode mnie? Patrząc jednak na Amber, wahałem się, czy czasem ją nie prześcignąłem. Otrząsnąłem się jednak z tych myśli - nie, nie mogło o to chodzić...
-James, skup się wreszcie! -zdenerwowała się w końcu wadera, gdy podałem jej patyk zamiast łyżeczki stołowej.
-Och, wybacz -powiedziałem szybko. -Myślę o Lily i... -przerwałem. Nie chciałem znów drążyć tematu, więc szybko obrałem inną strategię. -... i myślę, że jesteście teraz w dosyć podobnej sytuacji: obie nie możecie się ruszać, choć Lily mimo zakazów i tak to robi...- uciąłem. Przez następne kilka minut nie odzywaliśmy się.
* * *
Aż do wieczora siedzieliśmy razem, rozmawiając i śmiejąc się. Zapomniałem o utrapieniach- dopiero o ok. dwunastej w nocy zdałem sobie sprawę, że Lily wciąż nie wróciła.
-Gdzie ona jest? -krzyknąłem. -Już dawno powinna tu być.
Nagle przez głowę przebiegła mi szalona myśl.
-A co, jeśli Ben i ona... No wiesz... Razem... -to słowo nie mogło przejść mi przez gardło.
-Och, no już nie przesadzaj! -warknęła Amber. -Nawet nie są parą!
-Tak, ale już dwa razy znalazłem ich samych w miejscach, których byłyby świetne na robienie "tego" -wypaliłem, choć sam dobrze wiedziałem, że tylko chronili się tam przed wilkami z Watahy Cienia.
Amber wciąż w to nie wierzyła, ja w głębi duszy też nie.
-Skoro uważasz, że tego nie robią, to gdzie ona według Ciebie jest? -spytałem w końcu.
Amber? Jeśli chcesz wiedzieć, gdzie jest Lily, przeczytaj sobie te opowiadania:
1. http://watahawspomnien.blogspot.com/2015/07/od-lily-cd-bena_19.html
2. http://watahawspomnien.blogspot.com/2015/07/od-bena-cd-lily_30.html
3. http://watahawspomnien.blogspot.com/2015/07/od-lily-cd-bena_30.html
Ale najlepiej trzymaj ich w ciągłej niepewności XD
-James, skup się wreszcie! -zdenerwowała się w końcu wadera, gdy podałem jej patyk zamiast łyżeczki stołowej.
-Och, wybacz -powiedziałem szybko. -Myślę o Lily i... -przerwałem. Nie chciałem znów drążyć tematu, więc szybko obrałem inną strategię. -... i myślę, że jesteście teraz w dosyć podobnej sytuacji: obie nie możecie się ruszać, choć Lily mimo zakazów i tak to robi...- uciąłem. Przez następne kilka minut nie odzywaliśmy się.
* * *
Aż do wieczora siedzieliśmy razem, rozmawiając i śmiejąc się. Zapomniałem o utrapieniach- dopiero o ok. dwunastej w nocy zdałem sobie sprawę, że Lily wciąż nie wróciła.
-Gdzie ona jest? -krzyknąłem. -Już dawno powinna tu być.
Nagle przez głowę przebiegła mi szalona myśl.
-A co, jeśli Ben i ona... No wiesz... Razem... -to słowo nie mogło przejść mi przez gardło.
-Och, no już nie przesadzaj! -warknęła Amber. -Nawet nie są parą!
-Tak, ale już dwa razy znalazłem ich samych w miejscach, których byłyby świetne na robienie "tego" -wypaliłem, choć sam dobrze wiedziałem, że tylko chronili się tam przed wilkami z Watahy Cienia.
Amber wciąż w to nie wierzyła, ja w głębi duszy też nie.
-Skoro uważasz, że tego nie robią, to gdzie ona według Ciebie jest? -spytałem w końcu.
Amber? Jeśli chcesz wiedzieć, gdzie jest Lily, przeczytaj sobie te opowiadania:
1. http://watahawspomnien.blogspot.com/2015/07/od-lily-cd-bena_19.html
2. http://watahawspomnien.blogspot.com/2015/07/od-bena-cd-lily_30.html
3. http://watahawspomnien.blogspot.com/2015/07/od-lily-cd-bena_30.html
Ale najlepiej trzymaj ich w ciągłej niepewności XD
Od Nica C.D. Hope
Patrzyłem na Hope, mając wrażenie, że sam się zaraz rozpłaczę. Szczeniaki śmiały się bez opamiętania, nawet większość dorosłych im wtórowała. Tylko kilku dorosłych wyglądało na przerażonych zaistniałą sytuacją - to świętu miało być czasem do wspólnej zabawy i radości, a nie czegoś takiego. Daiki stojąca w pobliżu gorączkowo próbowała coś wymyślić, aby naprawić tą sytuację.
Jeszcze dwie godziny temu stałem sam na placu, patrząc na radość innych wilków. Nawet Podniebni Rycerze (moi przyjaciele, z którymi wypełniałem misję) znaleźli sobie inne zajęcia, niż spędzenie czasu ze mną. Stałem tak, przypominając sobie Resę. Daiki podeszła wtedy do mnie i spytała się, jak się bawię i czy mi się podoba. Odwróciłem się, starając ukryć łzy. Brak matki dotarł do mnie ze zdwojoną siłą. Czułem się jak kilka lat temu - gdy rodzice zginęli, a ja zostałem sam na świecie. Daiki przejęła się mną jednak, i, wiedząc, skąd te łzy, zaproponowała, abym to święto spędził z nią. Obiecała zastąpić mi matkę. Przytuliłem się do niej i zaraz zapomniałem o swoim smutku. Przez te dwie godziny bawiliśmy się kapitalnie.
A teraz znów poczułem ten smutek, patrząc na zawstydzoną Hope. Nie, nie mogłem tego tak zostawić. Nagle, nie wiadomo skąd, poczułem w sobie jakąś dziwną energię. Czując jej nagły przypływ, wiedziałem już, jak ją spożytkuję. Wysiliłem się, aby podnieść cień Hope. O dziwo, nie było to wcale takie trudne. Zamiast jednak podnieść się jak kartka papieru, wstał. Dosłownie wstał, jak normalny wilk, i ukłonił się publiczności. Wszyscy wyglądali na zszokowanych. Przestali się natychmiast śmiać, a Hope uniosła swoją piękną twarz, aby zobaczyć, co się stało. Spostrzegła mnie w tłumie, a ja do niej mrugnąłem. Otarła szybko łzy, a tłum zaczął jej głośno klaskać i wiwatować. Kirkhe wyglądała, jakby dostała czymś w twarz, a ja patrzyłem na to z nieukrywaną satysfakcją.
Hope? (: Dawno nie pisaliśmy.
Jeszcze dwie godziny temu stałem sam na placu, patrząc na radość innych wilków. Nawet Podniebni Rycerze (moi przyjaciele, z którymi wypełniałem misję) znaleźli sobie inne zajęcia, niż spędzenie czasu ze mną. Stałem tak, przypominając sobie Resę. Daiki podeszła wtedy do mnie i spytała się, jak się bawię i czy mi się podoba. Odwróciłem się, starając ukryć łzy. Brak matki dotarł do mnie ze zdwojoną siłą. Czułem się jak kilka lat temu - gdy rodzice zginęli, a ja zostałem sam na świecie. Daiki przejęła się mną jednak, i, wiedząc, skąd te łzy, zaproponowała, abym to święto spędził z nią. Obiecała zastąpić mi matkę. Przytuliłem się do niej i zaraz zapomniałem o swoim smutku. Przez te dwie godziny bawiliśmy się kapitalnie.
A teraz znów poczułem ten smutek, patrząc na zawstydzoną Hope. Nie, nie mogłem tego tak zostawić. Nagle, nie wiadomo skąd, poczułem w sobie jakąś dziwną energię. Czując jej nagły przypływ, wiedziałem już, jak ją spożytkuję. Wysiliłem się, aby podnieść cień Hope. O dziwo, nie było to wcale takie trudne. Zamiast jednak podnieść się jak kartka papieru, wstał. Dosłownie wstał, jak normalny wilk, i ukłonił się publiczności. Wszyscy wyglądali na zszokowanych. Przestali się natychmiast śmiać, a Hope uniosła swoją piękną twarz, aby zobaczyć, co się stało. Spostrzegła mnie w tłumie, a ja do niej mrugnąłem. Otarła szybko łzy, a tłum zaczął jej głośno klaskać i wiwatować. Kirkhe wyglądała, jakby dostała czymś w twarz, a ja patrzyłem na to z nieukrywaną satysfakcją.
Hope? (: Dawno nie pisaliśmy.
wtorek, 18 sierpnia 2015
Od Misille C.D. Nico (Misja)
Patrzyłem znudzony na reakcję Aris'a. Przez chwilę oglądał maskotkę i chwilę później powiedział:
-Nie wierzę własnym oczom! To miś polarny z limitowanej edycji! Już go nawet nie sprzedają! Dziękuję Nico! Dziękuję! -musiałem zatkać uszy, bo Aris tak głośno mu dziękował, że wybiłby mi bębenki. Później mówił już spokojniej. -A teraz ja mam coś dla Ciebie -powiedział i wyciągnął dwadzieścia małych, metalowych patyczków. -To samo składający się robot. Steruje się nim mówiąc, albo myśląc
Nico już otwierał pyszczek, żeby podziękować, ale mu przerwałem.
-No dobra, dobra. Fajnie kupiliście sobie pamiątki, rozumiemy, ale możemy iść dalej?
-Tak, jasne tylko jeszcze rozdam wszystkim te przedmioty -znowu powiedział Aris (zauważyliście, że ostatnio dużo mówi? xd), i wyciągnął pięć kolorowych bransoletek. Każda była cała w dość małych kropkach. -To są bransoletki, jak zresztą widać. Te kropki to przyciski. Każdy pokazuje coś innego. Jeden, na przykład pokazuje co teraz robią inni posiadacze tych bransoletek -wytłumaczył z dumą basior. -Emmo, dostaniesz tą, Liso tą, ja sobie wezmę taką, teraz dla Ciebie Missile i ostatnią wręczę Tobie, Nico.
Teraz każdy miał na sobie bransoletkę. Wymienię kolory według kolejności kto dostał jako pierwszy: jasny fiolet, różowy, czerwony, turkusowy i granatowy.
-No super, dostaliśmy kolejne pamiątki. Możemy już iść? W sumie mieliśmy już to zrobić dwie godziny temu -narzekałem.
-No dobra, już się uspokój, idziemy. -powiedziała Lisa.
Szliśmy długim ciemnym korytarzem. Aris podświetlił nam drogę swoim ogniem. Za trzecim zakrętem ujrzeliśmy sześć tuneli. Były również ciemne i puste. Po chwili na każdym pojawiły się napisy: ARIS , NICO , HERMES , EMMALICE , MISSILE , LISELOTTE. Następnie w każdym tunelu pojawiły się jakieś żywioły. Potem przemówił jakiś głos przez megafon. Zgaduję, że to ten sprzedawca biletów, bo robił przerwy jakby czytał z kartki.
-Posłuchaj... cie mnie! To jest... -wykrzyknął po czym zaczął cicho liczyć i znowu krzyczeć. -raz, dwa, trze, cztery, pięć...Pięć tuneli, nie zaraz... Sześć tuneli dla każdego z wilków. Każdy z was bę... dzie musiał stawić czoło przeciw swojej przeciwn... ej mocy. O i nie zapomnijcie, że po pierwsze nie możecie iść do innego tunelu niż swój i musicie wyrobić się z całym przejściem do tajnego skarbu, a uprzedzam was, że jeszcze będzie kilka przeszkód, w dwie godziny! -skończył.
Wszyscy wymieniliśmy przerażone i zdziwione spojrzenia.
-Tych przeszkód będzie jeszcze w pigułę, a my mamy dwie godziny?! -powiedział Aris.
-Więc musimy się z tym pospieszyć -powiedziałem. -Ale najbardziej dziwi mnie to, że sześć wilków, że on policzył także Hermesa.
-Mnie to wcale nie dziwi -powiedziała Lisa. -W końcu ten sprzedawca biletów jest tak tępy, że na pewno się pomylił. Przecież sami słyszeliście, niezbyt potrafi liczyć.
-No dobra. My tu sobie gadamy, a czas mija -pogonił nas Nico.
-Racja -przyznała Emma.
Przez chwile staliśmy w milczeniu patrząc na siebie.
-No to chyba mamy iść? -powiedział Aris.
-Tak, ale musimy wypróbować czy możemy iść do innego tunelu niż swój, bo nie chcę spotkać się z ogniem. -powiedziałem.
Tak więc spróbowaliśmy, ale jakieś dziwne pole odepchnęło nas i poszliśmy do odpowiedniego tunelu.Popatrzałem z lękiem w miejsce, do którego miałem zaraz wejść. przejście było puste, tylko że co chwila buchały na zmianę strumienie ognia. Musiałem się przełamać, musiałem tam wejść. Udało mi się to zrobić. Kiedy wszedłem przywitał mnie pierwszy strumień ognia. Na szczęście ugodził mnie niezbyt mocno, ale mimo to i tak chciałem się wycofać. Odwróciłem się i zobaczyłem, że tunel za mną się zamkną. Teraz pozostawało mi iść przed siebie. Kliknąłem pierwszy guzik, żeby zobaczyć jak idzie innym. Wszyscy stoją w panicznym strachu i też patrzą jak idzie innym. Pomachałem wszystkim, a oni mi odmachali. Zobaczyłem tunele innych. Aris miał zwykłą glebę pod stopami, ale tylko przez kawałek, bo potem ujrzałem, że sufit jego tunelu robił się coraz niższy, a podłoga zostawała na takim samym poziomie jak była wcześniej, tylko że zamiast niej była woda. Emma miała taki sam tunel, bo przeciwieństwem wiatru, który jest wysoko na niebie, może być woda, która jest o wiele niżej. Tunel Lisy to był ciemny mroczny las, przez który co jakiś czas przechodziły mroczne postacie. Zgaduje, że to był żywioł cienia, bo ona przecież jest Wilkiem Światła. Nico, mimo, że jest Wilkiem Ciemności, także miał to co Lisa. Byłem bardzo ciekawy, co ma Hermes, ale tego nie mogłem zobaczyć, bo on nie ma bransoletki. Stwierdziłem, że przebiegnę przez ten ogień i przy okazji ugaszę go. Chciałem wypróbować, czy woda podziała, ale okazało się, że nie można używać żywiołów, bo moja woda w połowie drogi zmieniła się w parę. Zacząłem drogę. Biegłem truchtem omijając płomienie ognia, a nie było to takie trudne, bo można było przewidzieć kiedy i który promień uderzy. Przeszedłem to z szerokim uśmiechem. Już widziałem wyjście. Zostało mi zaledwie 20 metrów. Ale przede mną nie było już promieni, był tam tylko gęsty ogień z kilkoma małymi dziurkami, żeby móc gdzieś na chwile stanąć. Kiedy poczułem ten żar idący z tej strony zrobiło mi się słabo. Ale musiałem przejść, nie mogłem się poddać. Odsunąłem się trochę, wziąłem zamach i wykonałem pierwszy skok w jedną z nielicznych dziur. Mimo, że wycelowałem w sam środek, ogień i tak mnie poparzył. Wykonałem jeszcze trzy takie skoki. Teraz stałem na kolejnym z otworów. Byłem tak zmęczony, że czułem jakbym miał zaraz zemdleć. Ale nie tylko to powodowało takie uczucie. Ogień był taki mocny, a ja nie byłem do niego przyzwyczajony, i po prostu-byłem Wilkiem Wody. Myślałem wciąż, że tego nie wytrzymam, że padnę, ale przecież nie mogę się poddać! Muszę wstać i wykonać jeszcze parę skoków. Zaraz to zrobiłem. Zamknąłem oczy i wykonałem pięć susów i wylądowałem na płaskiej, chłodnej podłodze. Przed sobą ujrzałem mały placyk z ławeczkami i roślinkami. Tutaj pewnie wszystkie osoby, które weszły do tunelów miały się spotkać i odsapnąć. Wyszedłem z tunelu i zobaczyłem jednocześnie wychodzącego Nica. Oprócz tego ujrzałem jakieś dziwne białe światło i obok swojego tunelu ukazał mi się Hermes. Poczułem bratnią duszę, bo ten ptak miał także ogień jako przeciwnika.
-Nie wierzę własnym oczom! To miś polarny z limitowanej edycji! Już go nawet nie sprzedają! Dziękuję Nico! Dziękuję! -musiałem zatkać uszy, bo Aris tak głośno mu dziękował, że wybiłby mi bębenki. Później mówił już spokojniej. -A teraz ja mam coś dla Ciebie -powiedział i wyciągnął dwadzieścia małych, metalowych patyczków. -To samo składający się robot. Steruje się nim mówiąc, albo myśląc
Nico już otwierał pyszczek, żeby podziękować, ale mu przerwałem.
-No dobra, dobra. Fajnie kupiliście sobie pamiątki, rozumiemy, ale możemy iść dalej?
-Tak, jasne tylko jeszcze rozdam wszystkim te przedmioty -znowu powiedział Aris (zauważyliście, że ostatnio dużo mówi? xd), i wyciągnął pięć kolorowych bransoletek. Każda była cała w dość małych kropkach. -To są bransoletki, jak zresztą widać. Te kropki to przyciski. Każdy pokazuje coś innego. Jeden, na przykład pokazuje co teraz robią inni posiadacze tych bransoletek -wytłumaczył z dumą basior. -Emmo, dostaniesz tą, Liso tą, ja sobie wezmę taką, teraz dla Ciebie Missile i ostatnią wręczę Tobie, Nico.
Teraz każdy miał na sobie bransoletkę. Wymienię kolory według kolejności kto dostał jako pierwszy: jasny fiolet, różowy, czerwony, turkusowy i granatowy.
-No super, dostaliśmy kolejne pamiątki. Możemy już iść? W sumie mieliśmy już to zrobić dwie godziny temu -narzekałem.
-No dobra, już się uspokój, idziemy. -powiedziała Lisa.
Szliśmy długim ciemnym korytarzem. Aris podświetlił nam drogę swoim ogniem. Za trzecim zakrętem ujrzeliśmy sześć tuneli. Były również ciemne i puste. Po chwili na każdym pojawiły się napisy: ARIS , NICO , HERMES , EMMALICE , MISSILE , LISELOTTE. Następnie w każdym tunelu pojawiły się jakieś żywioły. Potem przemówił jakiś głos przez megafon. Zgaduję, że to ten sprzedawca biletów, bo robił przerwy jakby czytał z kartki.
-Posłuchaj... cie mnie! To jest... -wykrzyknął po czym zaczął cicho liczyć i znowu krzyczeć. -raz, dwa, trze, cztery, pięć...Pięć tuneli, nie zaraz... Sześć tuneli dla każdego z wilków. Każdy z was bę... dzie musiał stawić czoło przeciw swojej przeciwn... ej mocy. O i nie zapomnijcie, że po pierwsze nie możecie iść do innego tunelu niż swój i musicie wyrobić się z całym przejściem do tajnego skarbu, a uprzedzam was, że jeszcze będzie kilka przeszkód, w dwie godziny! -skończył.
Wszyscy wymieniliśmy przerażone i zdziwione spojrzenia.
-Tych przeszkód będzie jeszcze w pigułę, a my mamy dwie godziny?! -powiedział Aris.
-Więc musimy się z tym pospieszyć -powiedziałem. -Ale najbardziej dziwi mnie to, że sześć wilków, że on policzył także Hermesa.
-Mnie to wcale nie dziwi -powiedziała Lisa. -W końcu ten sprzedawca biletów jest tak tępy, że na pewno się pomylił. Przecież sami słyszeliście, niezbyt potrafi liczyć.
-No dobra. My tu sobie gadamy, a czas mija -pogonił nas Nico.
-Racja -przyznała Emma.
Przez chwile staliśmy w milczeniu patrząc na siebie.
-No to chyba mamy iść? -powiedział Aris.
-Tak, ale musimy wypróbować czy możemy iść do innego tunelu niż swój, bo nie chcę spotkać się z ogniem. -powiedziałem.
Tak więc spróbowaliśmy, ale jakieś dziwne pole odepchnęło nas i poszliśmy do odpowiedniego tunelu.Popatrzałem z lękiem w miejsce, do którego miałem zaraz wejść. przejście było puste, tylko że co chwila buchały na zmianę strumienie ognia. Musiałem się przełamać, musiałem tam wejść. Udało mi się to zrobić. Kiedy wszedłem przywitał mnie pierwszy strumień ognia. Na szczęście ugodził mnie niezbyt mocno, ale mimo to i tak chciałem się wycofać. Odwróciłem się i zobaczyłem, że tunel za mną się zamkną. Teraz pozostawało mi iść przed siebie. Kliknąłem pierwszy guzik, żeby zobaczyć jak idzie innym. Wszyscy stoją w panicznym strachu i też patrzą jak idzie innym. Pomachałem wszystkim, a oni mi odmachali. Zobaczyłem tunele innych. Aris miał zwykłą glebę pod stopami, ale tylko przez kawałek, bo potem ujrzałem, że sufit jego tunelu robił się coraz niższy, a podłoga zostawała na takim samym poziomie jak była wcześniej, tylko że zamiast niej była woda. Emma miała taki sam tunel, bo przeciwieństwem wiatru, który jest wysoko na niebie, może być woda, która jest o wiele niżej. Tunel Lisy to był ciemny mroczny las, przez który co jakiś czas przechodziły mroczne postacie. Zgaduje, że to był żywioł cienia, bo ona przecież jest Wilkiem Światła. Nico, mimo, że jest Wilkiem Ciemności, także miał to co Lisa. Byłem bardzo ciekawy, co ma Hermes, ale tego nie mogłem zobaczyć, bo on nie ma bransoletki. Stwierdziłem, że przebiegnę przez ten ogień i przy okazji ugaszę go. Chciałem wypróbować, czy woda podziała, ale okazało się, że nie można używać żywiołów, bo moja woda w połowie drogi zmieniła się w parę. Zacząłem drogę. Biegłem truchtem omijając płomienie ognia, a nie było to takie trudne, bo można było przewidzieć kiedy i który promień uderzy. Przeszedłem to z szerokim uśmiechem. Już widziałem wyjście. Zostało mi zaledwie 20 metrów. Ale przede mną nie było już promieni, był tam tylko gęsty ogień z kilkoma małymi dziurkami, żeby móc gdzieś na chwile stanąć. Kiedy poczułem ten żar idący z tej strony zrobiło mi się słabo. Ale musiałem przejść, nie mogłem się poddać. Odsunąłem się trochę, wziąłem zamach i wykonałem pierwszy skok w jedną z nielicznych dziur. Mimo, że wycelowałem w sam środek, ogień i tak mnie poparzył. Wykonałem jeszcze trzy takie skoki. Teraz stałem na kolejnym z otworów. Byłem tak zmęczony, że czułem jakbym miał zaraz zemdleć. Ale nie tylko to powodowało takie uczucie. Ogień był taki mocny, a ja nie byłem do niego przyzwyczajony, i po prostu-byłem Wilkiem Wody. Myślałem wciąż, że tego nie wytrzymam, że padnę, ale przecież nie mogę się poddać! Muszę wstać i wykonać jeszcze parę skoków. Zaraz to zrobiłem. Zamknąłem oczy i wykonałem pięć susów i wylądowałem na płaskiej, chłodnej podłodze. Przed sobą ujrzałem mały placyk z ławeczkami i roślinkami. Tutaj pewnie wszystkie osoby, które weszły do tunelów miały się spotkać i odsapnąć. Wyszedłem z tunelu i zobaczyłem jednocześnie wychodzącego Nica. Oprócz tego ujrzałem jakieś dziwne białe światło i obok swojego tunelu ukazał mi się Hermes. Poczułem bratnią duszę, bo ten ptak miał także ogień jako przeciwnika.
-Nico! -zawołałem. -Żyjesz? Wszystko dobrze?
Nico był cały obtarty i miał pełno drobnych ranek.
-Tak, tak. Tylko mam kilka dość bolesnych zadrapań -odpowiedział. -A ty? Jesteś cały oparzony.
-To nic -odparłem.
Po chwili przyłączył się do nas Hermes. Z głośnym świergotaniem dziobał nas pieszczotliwie w łapy. On wyglądał, jakby nic go nawet nie dotknęło. Zaraz potem z tunelu wyszedł Aris. Wyglądał jak zmokły kundel. Był cały w wodzie i także miał pełno ranek.
-Wszystko dobrze Aris? -zapytaliśmy jednocześnie z Nico.
-Tak. A jakbyście pytali -dodał, bo już otwieraliśmy usta. -te ranki to sprawa jeżowców i krabów.
Teraz wyszła Emma. Jej stan był identyczny jak Aris'a, ale zgaduję, że jej zetknięcie się z wodą nie było, aż tak bolesne. Ja i Nico chcieliśmy coś do niej powiedzieć, ale najmłodszy Rycerz nam przeszkodził.
-Emmo, czy wszystko ci dobrze? Nic Cie się nie stało? Żyjesz? -pytał z przejęciem.
-Oczywiście, tylko trochę mi zimno... -odpowiedziała. -A ty? Dobrze się czujesz?
-Ach, o mnie się nie martw. Zaraz coś zrobię. -powiedział z uśmiechem.
Wiedział, że się ucieszę, więc nachlapał na mnie, a następnie ogrzał Emmalice swoim ogniem. To samo zrobił z sobą.
-Gdzie jest Lisa? -zapytał
-Nie mamy bladego pojęcia. Jeszcze musi tkwić w tunelu -odpowiedziałem
-Ale przecież czas nam ciągle upływa. Nie możemy na nią tak długo czekać -włączył się Nico.
-Tak, wiem. Poczekajmy jeszcze chwilę. -powiedziałem z wahaniem.
Po dziesięciu minutach nie mogliśmy dłużej czekać. Kiedy Aris sprawdził ją na naszych bransoletkach, były dziwne zakłócenia, więc zostawiliśmy jej kartkę. Napisaliśmy na niej, że idziemy dalej i żeby nas szybko dogoniła. Ciemnym korytarzem doszliśmy do drugiego zadania. Było tu sześć ogromnych bąbli. Następnie znów przemówił głos:
-Widzę, że doszliście do drugiego zadania, nie martwcie się, oprócz niego zostało jeszcze jedno. Wytłumaczę wam na czym ono polega. W tym zadaniu można używać mocy. Musisz przejść do siódmego bąbla, tam połączysz moce z wszystkimi osobami, które z tobą są i musicie przebić bąbla, żeby z niego móc wyjść. Wszystkie bąble stopniowo się kurczą, a w każdym jest bardzo silny wiatr. I jest jeszcze kilka przeszkód. Życzę powodzenia.
Wtedy bąble otworzyły się. Wszyscy do nich wskoczyliśmy i zaczęła się zabawa. Wiatr był na prawdę strasznie silny, a bąbel się kurczył. Zrobiłem z trudem kilka kroków. Wiatr, jednak mnie zepchnął z powrotem. Używałem mocy i broni. Dzięki temu mogłem powoli się przesuwać, ale jednak tą szybkością, będę na miejscu dużo wolniej niż bąbel się skurczy. Starałem jakoś to przyspieszyć, ale nie udawało mi się. Byłem już bardzo blisko. Ale bąbel już osiągał najmniejsze rozmiary. Ale to mi pomogło. Mogłem trzymać się bąble i odpychać się od niego. Dzięki temu w ostatniej chwili wszedłem do spokojnego tunelu, którym przechodziłem do następnego bąbla. Ten "milusi" tunel jednak okazał się być gorszą przeszkodą niż pierwszy bąbelek. Raz było w nim zimno, że wszystko dookoła zamarzało, raz był tam upał, że rzeczy dookoła się spalały, raz była tu dzika dżungla z różnymi roślinami wilkojadami, a raz były tam wsysające bagna. Sam nie wiem jak, ale przeszedłem to w zadziwiająco krótkim czasie. Wszyscy, oprócz Emmy, która przyszła najwcześniej i już próbowała przebić bąbel, weszli równocześnie. Wymieniliśmy witające się spojrzenia i doszliśmy szybko do wadery. Wykonywała bardzo dobrą technikę-po prostu na oślep miotała strasznie silnymi strumieniami wiatru. Zbliżając się do niej, trzeba było uważać, żeby nie walnęła w ciebie. Po chwili wszyscy oprócz Aris'a, który przyglądał się bąblowi i Hermesa, wykonywali to samo co ona. Ptak Emmy dziobał i szarpał szponami bąbel jak szalony, ale i to nic nie dawało. Próbowałem także technik bronią, ale nawet nie zrobiłem jednej małej rysy. Po kilku minutach bąbel był tak mały, że prawie nie mógł nas wszystkich pomieścić. Wtedy zapytałem:
-Aris, może nam wreszcie pomożesz?
-Czekaj -powiedział. -dotknął łapą bąbla, a następnie ją poślinił. -Ten bąbel jest słodki, nawet jadalny. Przestańcie się miotać, tylko wygryźcie dziurę.
Przez chwilę myślałem, że zwariował, ale kiedy Nico spróbował to zrobić, udało się i gruba warstwa bąbla zrobiła się cieńsza. Tak wiem, to była bardzo dziwna teoria, ale skuteczna. Po krótkiej chwili wyszliśmy przez wygryzioną dziurę. Popatrzeliśmy na zegar wiszący z zewnętrznej strony bąbla. Zostało nam bardzo mało czasu, a czeka nas jeszcze jedno zadanie. Wszyscy zgodnie ruszyliśmy ku trzeciemu zadaniu.
Nico? Bąbel był pyszny, nie uważasz?
Nico był cały obtarty i miał pełno drobnych ranek.
-Tak, tak. Tylko mam kilka dość bolesnych zadrapań -odpowiedział. -A ty? Jesteś cały oparzony.
-To nic -odparłem.
Po chwili przyłączył się do nas Hermes. Z głośnym świergotaniem dziobał nas pieszczotliwie w łapy. On wyglądał, jakby nic go nawet nie dotknęło. Zaraz potem z tunelu wyszedł Aris. Wyglądał jak zmokły kundel. Był cały w wodzie i także miał pełno ranek.
-Wszystko dobrze Aris? -zapytaliśmy jednocześnie z Nico.
-Tak. A jakbyście pytali -dodał, bo już otwieraliśmy usta. -te ranki to sprawa jeżowców i krabów.
Teraz wyszła Emma. Jej stan był identyczny jak Aris'a, ale zgaduję, że jej zetknięcie się z wodą nie było, aż tak bolesne. Ja i Nico chcieliśmy coś do niej powiedzieć, ale najmłodszy Rycerz nam przeszkodził.
-Emmo, czy wszystko ci dobrze? Nic Cie się nie stało? Żyjesz? -pytał z przejęciem.
-Oczywiście, tylko trochę mi zimno... -odpowiedziała. -A ty? Dobrze się czujesz?
-Ach, o mnie się nie martw. Zaraz coś zrobię. -powiedział z uśmiechem.
Wiedział, że się ucieszę, więc nachlapał na mnie, a następnie ogrzał Emmalice swoim ogniem. To samo zrobił z sobą.
-Gdzie jest Lisa? -zapytał
-Nie mamy bladego pojęcia. Jeszcze musi tkwić w tunelu -odpowiedziałem
-Ale przecież czas nam ciągle upływa. Nie możemy na nią tak długo czekać -włączył się Nico.
-Tak, wiem. Poczekajmy jeszcze chwilę. -powiedziałem z wahaniem.
Po dziesięciu minutach nie mogliśmy dłużej czekać. Kiedy Aris sprawdził ją na naszych bransoletkach, były dziwne zakłócenia, więc zostawiliśmy jej kartkę. Napisaliśmy na niej, że idziemy dalej i żeby nas szybko dogoniła. Ciemnym korytarzem doszliśmy do drugiego zadania. Było tu sześć ogromnych bąbli. Następnie znów przemówił głos:
-Widzę, że doszliście do drugiego zadania, nie martwcie się, oprócz niego zostało jeszcze jedno. Wytłumaczę wam na czym ono polega. W tym zadaniu można używać mocy. Musisz przejść do siódmego bąbla, tam połączysz moce z wszystkimi osobami, które z tobą są i musicie przebić bąbla, żeby z niego móc wyjść. Wszystkie bąble stopniowo się kurczą, a w każdym jest bardzo silny wiatr. I jest jeszcze kilka przeszkód. Życzę powodzenia.
Wtedy bąble otworzyły się. Wszyscy do nich wskoczyliśmy i zaczęła się zabawa. Wiatr był na prawdę strasznie silny, a bąbel się kurczył. Zrobiłem z trudem kilka kroków. Wiatr, jednak mnie zepchnął z powrotem. Używałem mocy i broni. Dzięki temu mogłem powoli się przesuwać, ale jednak tą szybkością, będę na miejscu dużo wolniej niż bąbel się skurczy. Starałem jakoś to przyspieszyć, ale nie udawało mi się. Byłem już bardzo blisko. Ale bąbel już osiągał najmniejsze rozmiary. Ale to mi pomogło. Mogłem trzymać się bąble i odpychać się od niego. Dzięki temu w ostatniej chwili wszedłem do spokojnego tunelu, którym przechodziłem do następnego bąbla. Ten "milusi" tunel jednak okazał się być gorszą przeszkodą niż pierwszy bąbelek. Raz było w nim zimno, że wszystko dookoła zamarzało, raz był tam upał, że rzeczy dookoła się spalały, raz była tu dzika dżungla z różnymi roślinami wilkojadami, a raz były tam wsysające bagna. Sam nie wiem jak, ale przeszedłem to w zadziwiająco krótkim czasie. Wszyscy, oprócz Emmy, która przyszła najwcześniej i już próbowała przebić bąbel, weszli równocześnie. Wymieniliśmy witające się spojrzenia i doszliśmy szybko do wadery. Wykonywała bardzo dobrą technikę-po prostu na oślep miotała strasznie silnymi strumieniami wiatru. Zbliżając się do niej, trzeba było uważać, żeby nie walnęła w ciebie. Po chwili wszyscy oprócz Aris'a, który przyglądał się bąblowi i Hermesa, wykonywali to samo co ona. Ptak Emmy dziobał i szarpał szponami bąbel jak szalony, ale i to nic nie dawało. Próbowałem także technik bronią, ale nawet nie zrobiłem jednej małej rysy. Po kilku minutach bąbel był tak mały, że prawie nie mógł nas wszystkich pomieścić. Wtedy zapytałem:
-Aris, może nam wreszcie pomożesz?
-Czekaj -powiedział. -dotknął łapą bąbla, a następnie ją poślinił. -Ten bąbel jest słodki, nawet jadalny. Przestańcie się miotać, tylko wygryźcie dziurę.
Przez chwilę myślałem, że zwariował, ale kiedy Nico spróbował to zrobić, udało się i gruba warstwa bąbla zrobiła się cieńsza. Tak wiem, to była bardzo dziwna teoria, ale skuteczna. Po krótkiej chwili wyszliśmy przez wygryzioną dziurę. Popatrzeliśmy na zegar wiszący z zewnętrznej strony bąbla. Zostało nam bardzo mało czasu, a czeka nas jeszcze jedno zadanie. Wszyscy zgodnie ruszyliśmy ku trzeciemu zadaniu.
Nico? Bąbel był pyszny, nie uważasz?
Subskrybuj:
Posty (Atom)