piątek, 4 września 2015

Od Red

Przeskoczyłam przez zwalone, zbutwiałe drzewo i płosząc kolorowe motyle siedzące na krzaku uginającym się pod masą dużych, pomarańczowych kwiatów w kształcie zaokrąglonego lejka popędziłam przez poprzecinany pasmami światła słonecznego las. Ruch niewielkich paprotek i innych roślin podszytu wskazywał mi, pędzi tłusty, dojrzały zając, którego śledziłam od ponad 20 minut. Moja potencjalna ofiara ostro skręciła w lewo, kierując się w stronę niewielkiego potoku obijającego się o gładkie kamienie, przed którym znajdował się stromy, lecz krótki, piaszczysty stok. Zwierzak nie zwalniając zeskoczył z niego i popędził w kierunku stumyka. Poszłam w jego ślady i z głuchym odgłosem upadania wznowiłam pogoń. Zając naskoczył na mokry kamień, a jego lewa tylna noga ześlizgnęła się ze skały i gryzoń upadł dając mi kilka dodatkowych sekund na dogonienie go. Skorzystałam z oferty i niewiele myśląc wbiegłam w strumyk. Syknęłam cicho, kiedy moje łapy dosięgły tej obrzydliwej wody, ale nie zważając na nią złapałam zwierzę w pysk i zatopiłam kły w jego miękkim ciele. Po chwili do strumień zabarwił się na czerwono, a ciało mojej ofiary zwiotczało. Nie czekając ani chwili dłużej wylazłam z potoku i co krok otrzepując łapy. Rozłożyłam się na piasku i rozpoczęłam konsumpcję. Nie był to obfity posiłek, ale zawsze coś. Nagle jakiś ruch w krzakach przykuł moją uwagę. Jako, że skończyłam jeść, podniosłam się z jękiem i ruszyłam w kierunku gąszczu. Owe rośliny okazały się kłującymi zaroślami z owalnymi, czerwonymi owockami. Nagle na lewo od siebie dostrzegłam długi, wilczy ogon. Tylko do kogo on należał?
(Ktośku?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz