Zamyśliłam się chwilkę i odpowiedziałam:
- Nie mam pojęcia, ale coś mi się wydaje, że jeszcze nie wyciągnęła ciotki z paszczy wilkojada...- zaśmiałam się, zaraz dołączył do mnie James. - A tak na poważnie, to może być w wielu miejscach, chociażby u szamanki, która zdiagnozowała moją chorobę, czy u któregoś ze swoich pacjentów, jest naprawdę dużo opcji. Spokojnie, nie martw się. Lily jest już duża i na pewno sobie poradzi, wszystko będzie dobrze. - uśmiechnęłam się, żeby dodać mu trochę otuchy.
- Tak, chyba masz rację...Ale bardzo się o nią martwię, jestem przyzwyczajony do tego, że jest obok, zawsze. - James jakby posmutniał i ucichł.
- Eh, więc...mogę Ci zagwarantować, że niedługo wróci, a teraz wszystko z nią w porządku. Piszesz się na coś takiego? - podniosłam brwi, a na moim pysku pojawił się uśmiech z rodu Sherlocka Holmes'a.
- Skoro Ty to gwarantujesz, to tak. - zaśmiał się cicho. Powoli odciągnęłam od James'a temat Lily, nie chciałam, żeby się martwił. Noc upłynęła nam spokojnie na rozmowach przeplatanych niezapowiedzianymi ''głupawkami''. W końcu na dworze zaczęło jaśnieć, a basior wyglądał na zmęczonego. Stwierdziłam, że nadeszła pora na sen.
- James, połóż się, jesteś już zmęczony. Na dworze już świta, przegadaliśmy całą noc.
- Że niby ja zmęczony? Amber, no co Ty, ja przecież tryskam energią! - po chwili oglądałam nieudolne próby udowodnienia mi, jak to bardzo jest wyspany. Śmiałam się tak bardzo, że aż poczułam silne bóle brzucha.
- No, już, już. Nie ma marudzenia. - wyjąkałam tłumiąc śmiech.
- Dobra, tym razem wygrałaś. - zobaczyłam na jego pysku uśmiech, a on sam zaraz znalazł się w swoim legowisku. - Ale więcej się to nie powtórzy, słowo.
Spokojnie zamknęłam oczy i dopiero wtedy wyczułam zmęczenie. Zdążyłam tylko wyszeptać krótkie ''Dobranoc, James'' i szybko zasnęłam.
<James? Przepraszam, że takie krótkie, ale brak weny ;-; Może nie jest to zbytnio trzymanie w niepewności, ale powiedzmy, że coś w tym stylu xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz