poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Od Nica C.D. Hope

Patrzyłem na Hope, mając wrażenie, że sam się zaraz rozpłaczę. Szczeniaki śmiały się bez opamiętania, nawet większość dorosłych im wtórowała. Tylko kilku dorosłych wyglądało na przerażonych zaistniałą sytuacją - to świętu miało być czasem do wspólnej zabawy i radości, a nie czegoś takiego. Daiki stojąca w pobliżu gorączkowo próbowała coś wymyślić, aby naprawić tą sytuację. 
Jeszcze dwie godziny temu stałem sam na placu, patrząc na radość innych wilków. Nawet Podniebni Rycerze (moi przyjaciele, z którymi wypełniałem misję) znaleźli sobie inne zajęcia, niż spędzenie czasu ze mną. Stałem tak, przypominając sobie Resę. Daiki podeszła wtedy do mnie i spytała się, jak się bawię i czy mi się podoba. Odwróciłem się, starając ukryć łzy. Brak matki dotarł do mnie ze zdwojoną siłą. Czułem się jak kilka lat temu - gdy rodzice zginęli, a ja zostałem sam na świecie. Daiki przejęła się mną jednak, i, wiedząc, skąd te łzy, zaproponowała, abym to święto spędził z nią. Obiecała zastąpić mi matkę. Przytuliłem się do niej i zaraz zapomniałem o swoim smutku. Przez te dwie godziny bawiliśmy się kapitalnie.
A teraz znów poczułem ten smutek, patrząc na zawstydzoną Hope. Nie, nie mogłem tego tak zostawić. Nagle, nie wiadomo skąd, poczułem w sobie jakąś dziwną energię. Czując jej nagły przypływ, wiedziałem już, jak ją spożytkuję. Wysiliłem się, aby podnieść cień Hope. O dziwo, nie było to wcale takie trudne. Zamiast jednak podnieść się jak kartka papieru, wstał. Dosłownie wstał, jak normalny wilk, i ukłonił się publiczności. Wszyscy wyglądali na zszokowanych. Przestali się natychmiast śmiać, a Hope uniosła swoją piękną twarz, aby zobaczyć, co się stało. Spostrzegła mnie w tłumie, a ja do niej mrugnąłem. Otarła szybko łzy, a tłum zaczął jej głośno klaskać i wiwatować. Kirkhe wyglądała, jakby dostała czymś w twarz, a ja patrzyłem na to z nieukrywaną satysfakcją. 

Hope? (: Dawno nie pisaliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz