Smugi deszczu przecinały powietrze z szybkością strzał wypuszczanych przez okrutnych łuczników, którzy polowali na nas - wilki.
Wiatr wiał z całej siły zginając drzewa i rzucając wilkimi kroplami deszczu na wszystkie strony. Cieszyłam się, że nie jestem Wilkiem Ognia, bo zapewne jeśli nie umarłabym ze strachu to utraciłabym wszystkie siły. Wszędzie w okół mnie widać było tylko szary zamazany świat i ciemniejsze cienie drzew. Żadnej żywej duszy, żadnego zwierzęcia, oprócz sarny upolowanej przeze mnie, którą teraz ciągnęłam. Byłam przemoczona, a całą resztę moich łupów zgubiłam gdzieś po drodze. Nagle usłyszałam długi pomruk dochodzący gdzieś z nieba, a chwilę potem błyskawica rozszarpująca niebo niczym jakaś chciwa, koścista łapa. Kiedy byłam mała bałam się burzy, ale teraz nie robiła ona na mnie takiego wrażenia. Ruszyłam dalej brnąc na oślep w deszczu i wietrze.
Nagle grzmot, błysk i piorun trafił drzewo znajdujące się jakieś piętnaście, może więcej, metrów ode mnie. Drzewo złamało się niczym zapałka i runęło na ziemię jednocześnie zapalając się. Mimo iż padał deszcze, ogień był na tyle duży, że nie przestawał się palić. Najdziwniejsze było jednak to, że w tej jednej krótkiej chwili gdy błyskawica rozświetliła cały świat, dostrzegłam w deszczu, niedaleko palącego się już drzewa jakiś cień, cień...wilka...
Wróciłam do groty. Wróciłam, po długich i mozolnych poszukiwaniach drogi w burzy. Nie miałam pojęcia jak długo wędrowałam ale w tej chwili było cicho. Nawet wiatr przestał wiać i ani jedna kropelka deszczu nie spadła w tej chwili z nieba. Dopiero teraz mogłam zobaczyć straty jakie burza po sobie pozostawiła. Drzewa połamane i osmalone, najróżniejsze rzeczy porozrzucane po ziemi, woda wezbrana w rzece i jeziorze.
Pomyślałam o mojej wizji i wtedy dobiegł mnie czyiś głos.
- Emriv! Emriv! - to Sunshine biegła w kierunku mojej groty.
- Co? - spytałam zaciekawiona wychodząc na zewnątrz.
- Jakiś wilk jest tam, nowy i chce nas zaatakować - mówiła nie mogąc dobrać odpowiednich słów.
- Co?! Kogo was? O co chodzi? - zdziwiłam się, ale to brzmiało poważnie. To mógł być wilk z wrogiej watahy. Musiałam zobaczyć o co chodzi.
Pobiegłam za wilczycą, która zaprowadziła mnie na polanę w lesie znajdującą się dość blisko granicy watahy. Stał tam Bumblebee, Damon i jakaś błękitna wilczyca. Ewidentnie była przestraszona i ewidentnie była Wilczycą Wody. Wodny strumień wił się wokół niej napierając na strumień ognia wystrzeliwany przez Damona. Bumblebee nic akurat nie robił, tylko stał z boku, ale tuż przy nim wirowało małe tornado, które wyczarował i trzymał w pogotowiu by w razie potrzeby pomóc Damonowi.
- Stójcie! Co tu się dzieje!? - wykrzyknęłam, a wtedy Damon przestał atakować. Wodna Wilczyca tylko na to czekała. Wypuściła ostatnią, ale celną kulę wody, która już miała trafić w Damona, kiedy z pod ziemi wystrzelił wielki korzeń, któregoś z drzew i odbił ją. Wszyscy automatycznie spojrzeli na mnie. Dopiero teraz zorientowałam się, że to ja posłałam ten korzeń. Zrobiłam to podświadomie. Ale nie chciałam się teraz nad tym zastanawiać.
- Co tu się dzieje?! - powtórzyłam.
- Ona nas zaatakowała... - zaczął Damon.
- Twój wilk mnie zaatakował... - zaczęła równo z nim obca wilczyca. Nastała krótka chwila ciszy, którą znowu przerwała wodna wilczyca. - Przyszłam tu w nadziei, że znajdę tu jakąś watahę, i że odnajdę moją przyjaciółkę. Wtedy ten wilk wystrzelił na mnie ogień i zaatakował mnie, a ja się broniłam.
- Nie to nie prawda! - przerwał jej Damon. - Przyszła tu i wyczarowała wodę. Zaczęła we mnie rzucać wodnymi kulami. Do Bumblebee tak się nie przyczepiła, ale ja stawałem się słabszy więc odpierałem atak.
- Nie wiem komu mam wierzyć, ale twoja wersja Damon, jest bardziej prawdopodobna - powiedziałam. Nienawidziłam rozstrzygać kłótni, ale to należało do obowiązków Alfy. Wodny strumień, który wił się wokół wilczycy oplótł się wokół jej szyi i ogon i zmienił się w niebieski szalik.
- Też mi cię miło poznać - podeszła do mnie jakby w ogóle mnie nie słyszała. - Rea.
- Taaa - zatkało mnie. - Emriv - Alfa.
- A, to ty. Fajnie, czyli, że mogę dołączyć do tej watahy? Jestem głodna i zmęczona, a w taka burzę trudne się podróżuje. Do tego jeszcze to drzewo... Prawie mnie przygniotło - mówiła jakbyśmy się znały i wtedy coś mi się przypomniało. Ta postać w deszczu... To musiała być ona!
- Zaraz. Rozpoznałaś mnie? - spytałam, a reszta patrzyła ze zdziwieniem na naszą rozmowę.
- Pewnie! Deszcz to woda co nie? Główka pracuje! Wy, Wilki Ziemi macie słabszy wzrok - z początku nie wiedziałam o czym ona mówi, ale zaraz uświadomiłam sobie jaką przydatną moc posiada Rea! To jasne: potrafiła widzieć wyraźnie nawet przez najgęstszy deszcz! A to z palącym się drzewem...i Damonem. Ona była po prostu przerażona ogniem!
- Witaj w watasze! - powiedziałam, a Damonowi dosłownie szczęka opadła. Z resztą nie dziwię mu się. - Później ci wytłumaczę - odezwałam się do niego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz