- Tak, jestem Wilkiem Ognia - potwierdziłem na początek - Potrafię pływać, nie najlepiej ponieważ w wodzie szybko się męczę. Niewiele takich wilków jak ja ma tą zdolność. Miałem przyjaciela który omal nie utonął gdyby nie jego siostra - dodałem
- Skąd właściwie pochodzisz? - spytała
- Moja wataha leży tysiące mil stąd - wytłumaczyłem - Nazywała się Wataha Czarnej Furii. Pewnie jeszcze istnieje, przynajmniej było tak trzy lata temu zanim nie uciekłem
Szliśmy jeszcze przez chwilę po czym dotarliśmy na miejscu. Wilczyca położyła się przy wejściu i obserwowała teren. Ja przeszedłem trochę dalej i również padłem na ziemię z wyczerpania.
- Jesteś taka .. miła - powiedziałem zdając sobie sprawę jak to musiało głupio zabrzmieć - Znaczy się chodziło mi o to że nigdy nie spotkałem kogoś kto chciałby mi pomóc, kogoś miłego.. - zacząłem się plątać
- Rozumiem - uśmiechnęła się - I dziękuję
- Wypatrujesz kogoś? - zapytałem
- Mojego przyjaciela Loure
- Pewnie wybrał się na polowanie - zamyśliłem się wpatrując w ziemię pod łapami
- Jesteś głodny? - zapytała po chwili
- Trochę - przyznałem przypominając sobie że od wczorajszego śniadania nic nie jadłem.
Czasami wędrowałem kilka dni bez jedzenia, a czasem bez wody. Ciągle uciekałem lub przed czymś się chowałem. Nie było czasu na jedzenie. A o spaniu to mogłem tylko pomarzyć.
- Zapoluję wieczorem - powiedziałem spoglądając na łapę
Już tak bardzo nie bolała. Widać było zaschnięte stróżki krwi. Teraz ją wylizałem i położyłem na drugiej łapie. Było już lepiej. Oparłem pysk o ziemię i zmrużyłem oczy. Udało mi się zasnąć. Przez całe tygodnie wędrówek w końcu mogłem pozwolić sobie na zatopienie się we śnie. Mogłem odpocząć. Leżałem teraz w bezpiecznym miejscu. I nagle Trzask!. Zerwałem się na równe nogi i obnażyłem kły. Byłem gotowy rzucić się na potencjalnego wroga. Wbiłem pazury w ziemię by jak najlepiej się wybić w powietrze i skoczyć.
- Już jestem - usłyszałem gruby głos
Emriv spojrzała się z przerażeniem na mnie a potem na przybysza
- To Loure - powiedziała - Przyjaciel - dodała wstając z mchu i podchodząc do znajomego wilka
-Przepraszam - dodałem zmieszany - To przez...., nieważne - powiedziałem przyglądając się nowemu towarzyszowi
(Loure?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz