Znowu wyjeżdżam. Tym razem na 2 tygodnie. Wcześniej pisałam że nie będzie mnie przez 3 tygodnie ale się pomyliłam. Byłam obecna teraz przez te 3 dni ale od dzisiaj aż do 10.8 nie będzie mnie. W związku z tym wasze opowiadania wstawię jak wrócę.
Również od 10.8 zacznie się kolejny konkurs! To będzie pierwszy w watasze duży konkurs, w którym mam nadzieję, że będziecie chcieli startować bo nagrody będą ciekawe! :)
Emriv
niedziela, 27 lipca 2014
sobota, 26 lipca 2014
Od Dokatte
Wiatr delikatnie dmuchał w gałęziach młodych brzóz. Westchnęłam rozkosznie, gdy nagle poczułam ujmujący głód. Szczęściem byłam na polanie, więc i do jakiegoś stada nie będzie daleko. Szybko dostrzegłam samotną łanię. Skoczyłam na nią, wbijając pazury w jej wątły brzuch. Ofiara wydała z siebie ostatnie tchnienie...
Posilona ruszyłam w stronę bagien i rozlewisk. Przypadkowo wpadłam na jakiegoś wilka.
- Wybacz, nic ci nie jest? - spytał z zakłopotaniem i pomógł mi wstać.
- Nie... chyba - odpowiedziałam cicho. Basior uśmiechnął się pogodnie, podając mi łapę.
- Jak się nazywasz? Ja Jacob - oznajmił z ciepłym wyrazem pyska. Może to skłoniło mnie by mu zaufać?
- Dokatte - spuściłam głowę.
<Jacob?>
Posilona ruszyłam w stronę bagien i rozlewisk. Przypadkowo wpadłam na jakiegoś wilka.
- Wybacz, nic ci nie jest? - spytał z zakłopotaniem i pomógł mi wstać.
- Nie... chyba - odpowiedziałam cicho. Basior uśmiechnął się pogodnie, podając mi łapę.
- Jak się nazywasz? Ja Jacob - oznajmił z ciepłym wyrazem pyska. Może to skłoniło mnie by mu zaufać?
- Dokatte - spuściłam głowę.
<Jacob?>
Witamy Water!
Imię: Water
Drugie imię: brak
Przydomek: "Sztorm"
Wiek: 7 lat
Płeć: wadera
Żywioł: woda
Stopień umiejętności magicznych: 7
Stanowisko: Nauczyciel magii wody, Łowca
Charakter: Jest Spokojna choć czasami jak ktoś ją wyprowadzi z równowagi lepiej zejść jej z drogi. Jest tajemnicza nie opowiada o sobie twierdzi że nikomu nie jest to potrzebne , czasami potrafi być miła, Uwielbia podróże i przygody.
Zalety: Umie oddychać pod wodą, świetnie pływa, szybko biega,leczy się poprzez dotknięcie wody( na przykład kiedy dotknie ognia) Dobrze widzi w ciemnościach
Wady: Po dotknięciu ognia traci siły
Rodzina: Próbowałam namówić ich żeby uciekli ze mną z watahy ale oni nie dali się przekonać uciekłam z moją siostrą bliźniaczką lecz ona wstąpiła do watahy dla wilków ze skrzydłami.
Zauroczenie: Brak
Partner: Może gdy pojawi się ten jedyny
Szczeniaki: Brak
Upomnienia: 0
Nick: Polka199
Drugie imię: brak
Przydomek: "Sztorm"
Wiek: 7 lat
Płeć: wadera
Żywioł: woda
Stopień umiejętności magicznych: 7
Stanowisko: Nauczyciel magii wody, Łowca
Charakter: Jest Spokojna choć czasami jak ktoś ją wyprowadzi z równowagi lepiej zejść jej z drogi. Jest tajemnicza nie opowiada o sobie twierdzi że nikomu nie jest to potrzebne , czasami potrafi być miła, Uwielbia podróże i przygody.
Zalety: Umie oddychać pod wodą, świetnie pływa, szybko biega,leczy się poprzez dotknięcie wody( na przykład kiedy dotknie ognia) Dobrze widzi w ciemnościach
Wady: Po dotknięciu ognia traci siły
Rodzina: Próbowałam namówić ich żeby uciekli ze mną z watahy ale oni nie dali się przekonać uciekłam z moją siostrą bliźniaczką lecz ona wstąpiła do watahy dla wilków ze skrzydłami.
Zauroczenie: Brak
Partner: Może gdy pojawi się ten jedyny
Szczeniaki: Brak
Upomnienia: 0
Nick: Polka199
Od Jacoba
Kiedy zostałem już członkiem watahy postanowiłem się trochę rozejrzeć i poznać wilki, które tu mieszkają. Wyszedłem z lasu na rozległą łąkę na której stały dwie wilczyce rozmawiając wesoło. Chyba były bardzo zajęte rozmową bo nie zauważyły mnie mimo, że stałem trzy metry od nich. Rozmawiały o żywiołach, ale nic mi nie dało podsłuchiwanie gdyż nic, a nic nie rozumiałem jaki sens ma rozmowa. Pewnie musiałbym słuchać od początku albo być bardziej wyedukowany...
- Cześć - przywitałem się szczerząc zęby w uśmiechu - Jestem nowy i mam na imię Jacob ale możecie mi mówić Leo, a wy to...?
- Ja jestem Sunshine, a to moja przyjaciółka Rea - przedstawiła siebie i tą drugą brązowa wilczyca. O jej oczach można by powiedzieć, że świecą bo igrały w nich malutkie ogniki, nie ogniki to nie jest właściwe słowo... raczej świetliki. Zastanawiałem się więc czy nie jest przypadkiem wilczycą światła czy może też ognia jak ja? A ta druga, Rea? Biało-niebieska sierść i niebieski szal przywodziły na myśl wodę ale równie dobrze mogła być wilczycą wiatru, która lubi niebieski, albo dla zmyłki chodzi w niebieskim szaliku żeby wszyscy na pierwszy rzut oka myśleli, że jest wilczycą wody. Ponieważ moje rozumowanie było trochę zawiłe i "nawet" ja nie potrafiłem się w nim do końca połapać postanowiłem zapytać.
- Strzelam, że ty jesteś wilczycą światła - zwróciłem się do Sunshine po czym patrząc uważnie na Reę spytałem - A ty jesteś wilczycą wody czy powietrza?
Wadera popatrzyła na mnie tak jakbym nagle zrobił bardzo dziwną minę albo zmienił kolor ubarwienia na ostry róż.
- Nie widać od razu? - spytała - Myślałam, że każdy patrząc na mnie wie kim jestem.
- No niby tak... - westchnąłem - Ale nie do końca. Bo możesz na przykład po prostu lubić niebieski albo nie posiadać szala w innym kolorze czy też nosić niebieską chustkę dla tego, że chcesz, żeby inni błędnie myśleli z początku, że jesteś wilczycą wody.
- Aha - mruknęła nieco rozbawiona - Czy powinnam chodzić z czymś takim nad głową?
Z rzeki płynącej nieopodal uniosła się kula z wody i po zawiśnięciu nad głową Rei zrobiła się płaska, a na tafli wyglądającej jak szyba pojawiły się litery: JESTEM WILCZYCĄ WODY!
- Tak ci pasuje? - zaśmiała się kierując jednocześnie wodę z powrotem do rzeki.
- Hmm... - udawałem, że nie jestem zachwycony - Nie wiem czy to wystarczy... Co jeśli nie umiał bym czytać?
- Oooooo - jęknęła poirytowana - To miałbyś problem!
- Ale tak na serio to to z wodą było super! - zawołałem zmieniając machinalnie temat na ten bardziej mi odpowiadający.
- Przed chwilą pokazała mi inne sztuczki leprze nawet od tego - zachwyciła się Sun.
- Super - stwierdziłem z zachwytem - A ty, Sun, pokażesz mi coś fajnego? Jeszcze nigdy nie poznałem wilka światła i nie wiem co taki potrafi.
- Wież mi wiele - zaśmiała się Rea mrugając do przyjaciółki.
Rea? Sunshine?
Od Jacoba
Kiedy tylko obudziły mnie promienie słoneczne zacząłem się zastanawiać gdzie jestem. Leżałem na polanie gdzieś w górach, a niedaleko mnie o jakieś sto metrów niżej rozciągał się piękny widok na niższe pasma górskie oraz doliny i lasy. Zastanawiałem się jak tutaj dotarłem i w końcu doszedłem do wniosku, że uciekając z rodzinnej watahy zatrzymałem się tutaj na noc. Kiedy się podniosłem i podszedłem bliżej krawędzi urwiska odkryłem, że tam gdzieś musi być wataha bo zauważyłem kilka jaskiń i parę wilków.
- Nareszcie - zaśmiałem się i zwinnie zacząłem zbiegać w dół po stromym zboczu po lewej stronie od urwiska. Nie minęło dużo czasu kiedy znalazłem się w lesie bez wątpienia należącym do terenów watahy. Ruszyłem truchtem rozglądając się dookoła. Po chwili dostrzegłem między drzewami wilczycę która niewątpliwie spożywała posiłek. Przyglądałem się przez chwilę temu nadprzyrodzonemu zjawisku po czym podbiegłem do niej.
- Należysz do watahy? - strzeliłem nie zastanawiając się nawet czy moje słowa mają jakiś sens. Chyba jednak miały bo wilczyca zrozumiała i odparła: - Tak jestem Alfą i mam na imię Emriv. Chciałbyś dołączyć?
Musiała być już przyzwyczajona do spotykania obcych wilków i zapraszania do dołączenia. Ciekawe czy chciałaby żebym dołączył gdybym nie miał jednej łapy, albo bardzo długą srebrną brodę, albo chodził ze szczurem na głowie, albo... Nagle zdałem sobie sprawę, że jeszcze nie odpowiedziałem Emriv.
- Pewnie! - zawołałem ale była to stanowczo opóźniona reakcja. Zacząłem się zastanawiać jaką miałem minę kiedy zastanawiałem się czy by mnie przyjęła gdybym był inny - Mam na imię Jacob ale jak wolisz imię Leo to możesz się tak do mnie zwracać.
Emriv?
Witamy Jacoba!
Imię: Jacob
Drugie imię: Leo
Przydomek: "Pożar"
Wiek: 8 lat
Płeć: samiec
Żywioł: Ogień
Stopień umiejętności magicznych: 7
Stanowisko: Morderca, Nauczyciel Ognia
Charakter: Pierwsze słowo jakie przychodzi na myśl komuś kto patrzy na Jacoba to: ADHD. Jest to absolutnie trafne słowo określające cały charakter wilka. Basior jest wiecznie żywy i kipiący energią. Nigdy nie potrafi usiedzieć w miejscu przez dłużej niż 3 minuty. Rzadko zdarza mu się słuchać kogoś uważnie lub samemu opowiadać jakąś długą historię, szczególnie jeśli jest smutna. Nigdy nie bywa uległy i zawsze ma własne zdanie. Jak osioł uparcie brnie do celu nawet jeśli nie jest to takie proste. Porywczy i pochopny pakuje się często w tarapaty z których czasami trudno mu jest samemu wyjść. Ma krytyczne podejście do otoczenia ale jest też miły i przyjacielski. Z każdym chętnie pogada albo spędzi miło czas. Ma też bardzo bujną wyobraźnię oraz jest niezmiernie ciekawski.
Zalety: Jacob potrafi bardzo szybko biegać co też bardzo lubi. Często ma o sobie mniemanie najszybszego ale pogodzi się z przegraną w wyścigu z wilkiem szybszym niż on.
Wady: Jest bardzo zapominalski oraz niepunktualny. Jego wad jest jeszcze sporo ale ponieważ wszystkich nie pamięta muszą wam wystarczyć te dwie :)
Rodzina: Zostawił ją bo nie miał ochoty podlegać władzy rodziców.
Zauroczenie: hmm...
Partner: brak
Szczeniaki: brak, nie jest dobrym opiekunem dla maluchów...
Upomnienia: 0
Nick: Howrse: Ryśa
Od Evanlyn cd Bumblebee
- Nic się nie stało - zaśmiałam się wstając i patrząc uważnie na wilka - Mam na imię Evanlyn ale mów mi Ev. A ty jak masz na imię?
- Bumblebee - odparł po czym dodał niepewnie - Jesteś Wilczycą Cienia?
- T-tak - zająknęłam się. Czy basior nie będzie przez to chciał ze mną rozmawiać - przebiegło mi przez myśl - Wiele wilków unika takich jak ja...
Bumblebee musiał zauważyć moją zmieszaną minę bo uśmiechnął się i spytał: - Nie lubisz swojego żywiołu?
- Nie! No coś ty! - żachnęłam się - Nie wiem w ogóle dla czego mam właśnie tą moc... W końcu żywioł powinien współgrać z wilkiem, a ja boję się ciemności i ogólnie jestem bardzo strachliwa i nie lubię nikomu dokuczać.
Zdziwiła mnie moja otwartość wobec niego, a przecież znaliśmy się dopiero przez parę chwil. Zwykle przecież zachowywałam dla siebie to, że jestem strachliwa i mam przyjacielskie stosunki do otoczenia chociaż to drugie każdy sam dostrzegał.
- Na serio? - zdziwił się - Jeszcze nigdy nie poznałem Wilczycy Mroku która była by strachliwa. To trochę...
- Dziwne, wiem - weszłam basiorowi w słowo - Ale taka już jestem i niestety nic na to nie poradzę.
Wilk przyglądnął mi się badawczo po czym stwierdził: - Nawet nie wyglądasz na Wilka Cienia.
- Nie? - zaśmiałam się - A teraz?
Zawarczałam rozstawiając szeroko łapy, a w moich oczach musiały się pojawić złowrogie ogniki które towarzyszyły mi za każdym razem kiedy czułam co tak na prawdę jest moim żywiołem bo basior cofnął się o krok z wyrazem zdumienia na pysku. Szybko opamiętałam się i powróciłam do normalnej "mnie".
- No tak - mruknął - Teraz nawet nie pytając wiedziałbym kim jesteś.
Uśmiechnęłam się chociaż cała w środku drżałam. Już dawno nie robiłam czegoś takiego i zapomniałam, że kiedy tylko chcę potrafię taka być.
- Upolujemy coś razem? - zaproponował Bumblebee.
- Eeeee... - zaczęłam niepewnie - Ja... J-ja nie umiem dobrze polować...
To wyznanie kosztowało mnie wiele wysiłku lecz była to prawda. Moją największą zdobyczą była otyła kuropatwa... Zwykle łapałam stare myszy polne albo króliki lub żywiłam się padliną.
Bumblebee?
piątek, 25 lipca 2014
Od Sunshine
Obudziłam się z krzykiem - znów koszmary. Wyszłam za próg swojej jaskini i usiadłam. Jeszcze ciężko dyszałam. Do końca nie pamiętam co mi się śniło. Było coś z wojną z zaprzyjażnioną watahą. Nie wiem o co chodzi. Było dużo krwi. Zbyt dużo.
Poszłam nad wodopój i napiłam się cieczy. Była lodowata. Poczułam jak spływa mi do gardła. Nagle usłyszałam za sobą trzask gałęzi. Gwałtownie się obróciłam. Nie było za mną nikogo. Dziwne... Zwykle zmysły mnie nie mylą. Rozejrzałam się dookoła. A jednak! Po drugiej stronie jeziora biegł jakiś wilk. Nie wyglądał zbyt przyjaźnie. Ciekawe, czy to jakiś szpieg? Może to coś związanego z moim snem? Kto wie? Będę musiała porozmawiać z Emriv. O tym, co się tu dzieje. Niezbyt mi się to podoba. Może inni coś wiedzą? Na tyle pytań jeszcze nie dostałam odpowiedzi. Czas pobawić się w detektywa... I lepiej innych nie niepokoić. Gdyby to był fałszywy alarm, mogłabym wyjść na wariatkę. A tak było nie raz i nie dwa. Wróciłam do jaskini i do rana wpatrywałam się w sufit...
C.D.N
Poszłam nad wodopój i napiłam się cieczy. Była lodowata. Poczułam jak spływa mi do gardła. Nagle usłyszałam za sobą trzask gałęzi. Gwałtownie się obróciłam. Nie było za mną nikogo. Dziwne... Zwykle zmysły mnie nie mylą. Rozejrzałam się dookoła. A jednak! Po drugiej stronie jeziora biegł jakiś wilk. Nie wyglądał zbyt przyjaźnie. Ciekawe, czy to jakiś szpieg? Może to coś związanego z moim snem? Kto wie? Będę musiała porozmawiać z Emriv. O tym, co się tu dzieje. Niezbyt mi się to podoba. Może inni coś wiedzą? Na tyle pytań jeszcze nie dostałam odpowiedzi. Czas pobawić się w detektywa... I lepiej innych nie niepokoić. Gdyby to był fałszywy alarm, mogłabym wyjść na wariatkę. A tak było nie raz i nie dwa. Wróciłam do jaskini i do rana wpatrywałam się w sufit...
C.D.N
Od Loure cd Emriv
- Mhm – kiwnąłem głową, uśmiechając się z przekąsem. Uderzyła we mnie fala nadmorskiego wiatru. Podmuch niespokojnie smagał moją sierść. Zdążyłem zauważyć brak jakiegokolwiek ruchu futra Emriv, co mogło świadczyć o jednym fakcie – powietrze w lesie stało, panował wszechobecny zaduch. Natomiast ja w nozdrzach czułem słoną, otrzeźwiającą bryzę. Jeszcze jedna rzecz nie dawała mi spokoju… W leśne odgłosy; świergot ptaków, szum liści i trzask suchych gałązek, wkradało się jakieś dziwne przeświadczenie, że słychać fale rozbijające się o piaszczyste wybrzeże.
- Emriv, słyszysz fale? – uniosłem brwi, ostrożnie przyglądając się wyrazowi jej pyska. Wadera zatrzymała się, jakby usilnie starając się coś usłyszeć. Po chwili zrównała ze mną kroku, uniosła wyżej głowę, kątem oka spoglądając na mnie uważnie.
- Nie, nic nie słyszę… Plaża oddalona jest stąd o jakieś dobre dwa kilometry – oznajmiła z delikatnym zakłopotaniem, kładąc uszy. – A co? – spytała z uderzającym zaciekawieniem. Nagle uderzył we mnie łechtający nozdrza zapach żywicy. Morskie fale ustąpiły miejsca leśnym zawodzeniom drzew. Szliśmy w przeciwnym kierunku od wybrzeża…
- Nic – syknąłem z lekko spłoszoną miną. – Masz może książkę o żywiole wody? – rzekłem, siląc się na uprzejmy ton głosu. Nie czekając na jej odpowiedź zadałem pytanie: - Będę mógł pożyczyć?
- J… jasne – odpowiedziała wahając się. Czuć od niej było emanującym zdziwieniem, a sprawcą tego był niewiadomy błysk w moim oku.
Powoli ruszyliśmy ku stronniczym jaskiniom władców. Cóż, moc nie dała już o sobie znać. Gdy wyszliśmy z lasu omiótł nas północny, zimny wiatr, bezlitośnie biegnący u zwieńczenia łap. Przyroda jest czasem zadziwiająca… Z góry oświetlało nas promienne słońce, a od dołu smagał górski wiatr. Wreszcie Emriv stanęła przed obszerną, skalistą kolumną, przez którą wchodziło się do głębokiej groty, przed wiekiem wyżłobionej w marmurze. Wadera z uśmiechem włożyła w moje łapy gruby tom o wilkach wody. O dziwo, nie zapomniałem o podziękowaniu. Z książką na grzbiecie szedłem ku ścianie płowego lasu. Położyłem się na miękkim mchu w zaciszu stuletniego dębu, swobodnie wyprostowałem odrętwiałe od ciągłego spaceru kończyny. Z westchnieniem, którego nie powstydziłby się żaden niewolnik, położyłem przed sobą księgę.
Pierwszy rozdział. Podstawy.
Drugi rozdział. Amatorszczyzna.
Trzeci rozdział. Oni to nazywają nauką?
Czwarty rozdział. Przeciętności.
Piąty rozdział. Hm, coś, coś.
Szósty rozdział. O to mi chodziło.
Przeleciałem wzrokiem po kilku kartkach w poszukiwaniu pożądanej strony. W oczy rzucił mi się pisany ozdobną kaligrafią nagłówek.
---
Zbudził mnie serdeczny śmiech, choć znajomy, najpierw wydawał się bardzo odległy. Wystawiłem nos znad książki, szukając właściciela głosu. Stała przede mną biało brązowa wilczyca, z wymalowanym na twarzy szerokim uśmiechem. Nie podzielałem jej dobrego humoru, na co odpowiedziałem miną, od której skwaśniałoby każde mleko. Byłem zmęczony, zapewne nie zauważyłem kiedy zmorzył mnie sen, musiało to być gdzieś nad ranem. Z dwojga złego, przynajmniej dowiedziałem się czegoś o tych falach. Towarzystwo obcej wadery było ostatnim na co miałem w tym momencie ochotę. Tymczasem ona stała i ciekawie plądrowała mnie spojrzeniem. Drgnąłem niespokojnie.
- Coś konkretnego? Bo jeżeli nie, to nie rozumiem powodów dla których tu jeszcze stoisz – z trudem powstrzymałem się od wybuchu mieszaniną sarkazmu i niechęci. Samica wskazała na książkę, na której aktualnie trzymałem łapy.
- Emriv prosiła o książkę. Ma problem… z innym wilkiem wody – wyjaśniła spokojnie. – Jestem Sunshine – wyciągnęła do mnie łapę z pogodnym błyskiem w oku. Wziąłem głęboki oddech, cofając się o krok.
- Loure – westchnąłem.
{Sunshine?}
- Emriv, słyszysz fale? – uniosłem brwi, ostrożnie przyglądając się wyrazowi jej pyska. Wadera zatrzymała się, jakby usilnie starając się coś usłyszeć. Po chwili zrównała ze mną kroku, uniosła wyżej głowę, kątem oka spoglądając na mnie uważnie.
- Nie, nic nie słyszę… Plaża oddalona jest stąd o jakieś dobre dwa kilometry – oznajmiła z delikatnym zakłopotaniem, kładąc uszy. – A co? – spytała z uderzającym zaciekawieniem. Nagle uderzył we mnie łechtający nozdrza zapach żywicy. Morskie fale ustąpiły miejsca leśnym zawodzeniom drzew. Szliśmy w przeciwnym kierunku od wybrzeża…
- Nic – syknąłem z lekko spłoszoną miną. – Masz może książkę o żywiole wody? – rzekłem, siląc się na uprzejmy ton głosu. Nie czekając na jej odpowiedź zadałem pytanie: - Będę mógł pożyczyć?
- J… jasne – odpowiedziała wahając się. Czuć od niej było emanującym zdziwieniem, a sprawcą tego był niewiadomy błysk w moim oku.
Powoli ruszyliśmy ku stronniczym jaskiniom władców. Cóż, moc nie dała już o sobie znać. Gdy wyszliśmy z lasu omiótł nas północny, zimny wiatr, bezlitośnie biegnący u zwieńczenia łap. Przyroda jest czasem zadziwiająca… Z góry oświetlało nas promienne słońce, a od dołu smagał górski wiatr. Wreszcie Emriv stanęła przed obszerną, skalistą kolumną, przez którą wchodziło się do głębokiej groty, przed wiekiem wyżłobionej w marmurze. Wadera z uśmiechem włożyła w moje łapy gruby tom o wilkach wody. O dziwo, nie zapomniałem o podziękowaniu. Z książką na grzbiecie szedłem ku ścianie płowego lasu. Położyłem się na miękkim mchu w zaciszu stuletniego dębu, swobodnie wyprostowałem odrętwiałe od ciągłego spaceru kończyny. Z westchnieniem, którego nie powstydziłby się żaden niewolnik, położyłem przed sobą księgę.
Pierwszy rozdział. Podstawy.
Drugi rozdział. Amatorszczyzna.
Trzeci rozdział. Oni to nazywają nauką?
Czwarty rozdział. Przeciętności.
Piąty rozdział. Hm, coś, coś.
Szósty rozdział. O to mi chodziło.
Przeleciałem wzrokiem po kilku kartkach w poszukiwaniu pożądanej strony. W oczy rzucił mi się pisany ozdobną kaligrafią nagłówek.
---
Zbudził mnie serdeczny śmiech, choć znajomy, najpierw wydawał się bardzo odległy. Wystawiłem nos znad książki, szukając właściciela głosu. Stała przede mną biało brązowa wilczyca, z wymalowanym na twarzy szerokim uśmiechem. Nie podzielałem jej dobrego humoru, na co odpowiedziałem miną, od której skwaśniałoby każde mleko. Byłem zmęczony, zapewne nie zauważyłem kiedy zmorzył mnie sen, musiało to być gdzieś nad ranem. Z dwojga złego, przynajmniej dowiedziałem się czegoś o tych falach. Towarzystwo obcej wadery było ostatnim na co miałem w tym momencie ochotę. Tymczasem ona stała i ciekawie plądrowała mnie spojrzeniem. Drgnąłem niespokojnie.
- Coś konkretnego? Bo jeżeli nie, to nie rozumiem powodów dla których tu jeszcze stoisz – z trudem powstrzymałem się od wybuchu mieszaniną sarkazmu i niechęci. Samica wskazała na książkę, na której aktualnie trzymałem łapy.
- Emriv prosiła o książkę. Ma problem… z innym wilkiem wody – wyjaśniła spokojnie. – Jestem Sunshine – wyciągnęła do mnie łapę z pogodnym błyskiem w oku. Wziąłem głęboki oddech, cofając się o krok.
- Loure – westchnąłem.
{Sunshine?}
Od Bumblebee cd Sunshine
Wilczyca zerwała się z miejsca zanim zdążyłem zareagować. Pobiegłem za nią. Nagle wadera posłała na mnie małego świetlika. Zmrużyłem oczy, by uniknąć oślepienia, ale dystans pomiędzy mną a Sun ciągle rósł.
"Skoro ona oszukuje to ja też mogę" pomyślałem z uśmiechem i dopomogłem sobie podmuchem wiatru.
W ten sposób trafiliśmy przed jaskinię alfy równocześnie.
- Pierwsza! - zawołała Sunshine.
- To nie fair! Oślepiłaś mnie! - powiedziałem z wyrzutem (oczywiście udawanym).
- A ty co? Niby sam tak szybko się ze mną zrównałeś?
Uśmiechnąłem się rezygnując z dodatkowego komentarza.
Emriv przyjęła mnie do watahy z chęcią. Od razu ją polubiłem. Niestety następnego dnia obudziła mnie straszliwa burza. A potem jeszcze ten incydent z Reą, dziwną, wodną waderą. No nic, nie ja tu rządzę. Udało mi się jeszcze załapać na lekcję szpiegostwa u Damona (od razu też oberwałem w ucho za pyskowanie). Przez resztę popołudnia snułem się leniwie po terenach watahy z nadzieją na jakieś ciekawe zajęcie. Nagle zauważyłem trzmiela. Nie wiem czemu, ale zawsze mnie te owady fascynowały. Może dlatego, że mam po nich imię.
"Ciekawe czemu rodzice nazwali mnie akurat tak?" zastanawiałem się nie zwalniając kroku. Nagle wpadłem na jakiegoś wilka. Oboje upadliśmy na ziemię.
- Oj, wybacz. - przeprosiłem. - Zagapiłem się...
<Ktoś dokończy?>
"Skoro ona oszukuje to ja też mogę" pomyślałem z uśmiechem i dopomogłem sobie podmuchem wiatru.
W ten sposób trafiliśmy przed jaskinię alfy równocześnie.
- Pierwsza! - zawołała Sunshine.
- To nie fair! Oślepiłaś mnie! - powiedziałem z wyrzutem (oczywiście udawanym).
- A ty co? Niby sam tak szybko się ze mną zrównałeś?
Uśmiechnąłem się rezygnując z dodatkowego komentarza.
Emriv przyjęła mnie do watahy z chęcią. Od razu ją polubiłem. Niestety następnego dnia obudziła mnie straszliwa burza. A potem jeszcze ten incydent z Reą, dziwną, wodną waderą. No nic, nie ja tu rządzę. Udało mi się jeszcze załapać na lekcję szpiegostwa u Damona (od razu też oberwałem w ucho za pyskowanie). Przez resztę popołudnia snułem się leniwie po terenach watahy z nadzieją na jakieś ciekawe zajęcie. Nagle zauważyłem trzmiela. Nie wiem czemu, ale zawsze mnie te owady fascynowały. Może dlatego, że mam po nich imię.
"Ciekawe czemu rodzice nazwali mnie akurat tak?" zastanawiałem się nie zwalniając kroku. Nagle wpadłem na jakiegoś wilka. Oboje upadliśmy na ziemię.
- Oj, wybacz. - przeprosiłem. - Zagapiłem się...
<Ktoś dokończy?>
Od Rei
Był letni wczesny poranek. Mgła unosiła się jeszcze nad zroszoną trawą. Wstałam bardzo wcześnie i zjadłam jedynie zająca, a potem od razu przyszłam tu - na rzekę. Szłam teraz przez trawę wzdłuż rzeki nucąc coś pod nosem. Rosa połyskiwała wszystkimi możliwymi kolorami w świetle wschodzącego słońca. Rozkazałam im w myślach by podniosły się na wysokość mojej szyi i zaczęły krążyć niczym planety w okół słońca, a one posłuchały. Potem zbiły się w kulę stworzoną z malutkich kropelek i niczym ławica ryb wskoczyły do rzeki. W tym samym momencie zdałam sobie sprawę, że ktoś mnie szpieguje. Odwróciłam się i zobaczyłam biało brązowa wilczycę stojącą na skraju lasu. To była ta sama wilczyca, którą spotkałam wczoraj razem z tymi dwoma wilkami i Alfą watahy.
Wilczyca podeszła do mnie.
- Ty jesteś ta nowa...Rea? - spytała.
- No, a ty jak masz na imię?
- Sunshine.
- Wilczyca Światła?
- Yhy. Ładne to wyglądało jak wrzuciłaś do wody te kropelki.
- Taaa... Woda jest super. Potrafi przybrać każdy kształt - kiedy to powiedziałam woda z rzeki przybrała kształty tornada, kwiatu i ognia, a następnie kształty te zawisły w powietrzu przed nami. To były symbole wiatru, ziemi i ognia. - Ciemności nie da się pokazać - dodałam.
- A światło? - spytała gdy już się napatrzyła. Zastanowiłam się chwilę.
- Może tak... - z rzeki wyłoniła się bańka wody, która w następnej chwili przybrała kształt jakby okrągłego lustra i wzbiła się w powietrze przysłaniając nam widok na wschodzące słońce. Jego promienie rozświetlały od tyłu wodne lustro sprawiając, że mieniło się tysiącem barw.
- Wow - powiedziała Sunshine. Ja też byłam pod wrażeniem mimo, że robiłam to już wiele razy. Po chwili ciszy i wpatrywania się w moje wodne dzieło dodała - Bałaś się Damona, to czemu nie boisz się mnie? - dobrze wiedziałam o czym mówiła. Wilki Światła są spokrewnione z Wilkami Ognia, tylko skąd wiedziała, że się go bałam? Przecież to ona z przerażeniem pobiegła po Emriv.
- A ty co potrafisz robić ze światłem? - spytałam zmieniając temat, a wodne kształty wpadły z powrotem do rzeki.
Sunshine?
Wilczyca podeszła do mnie.
- Ty jesteś ta nowa...Rea? - spytała.
- No, a ty jak masz na imię?
- Sunshine.
- Wilczyca Światła?
- Yhy. Ładne to wyglądało jak wrzuciłaś do wody te kropelki.
- Taaa... Woda jest super. Potrafi przybrać każdy kształt - kiedy to powiedziałam woda z rzeki przybrała kształty tornada, kwiatu i ognia, a następnie kształty te zawisły w powietrzu przed nami. To były symbole wiatru, ziemi i ognia. - Ciemności nie da się pokazać - dodałam.
- A światło? - spytała gdy już się napatrzyła. Zastanowiłam się chwilę.
- Może tak... - z rzeki wyłoniła się bańka wody, która w następnej chwili przybrała kształt jakby okrągłego lustra i wzbiła się w powietrze przysłaniając nam widok na wschodzące słońce. Jego promienie rozświetlały od tyłu wodne lustro sprawiając, że mieniło się tysiącem barw.
- Wow - powiedziała Sunshine. Ja też byłam pod wrażeniem mimo, że robiłam to już wiele razy. Po chwili ciszy i wpatrywania się w moje wodne dzieło dodała - Bałaś się Damona, to czemu nie boisz się mnie? - dobrze wiedziałam o czym mówiła. Wilki Światła są spokrewnione z Wilkami Ognia, tylko skąd wiedziała, że się go bałam? Przecież to ona z przerażeniem pobiegła po Emriv.
- A ty co potrafisz robić ze światłem? - spytałam zmieniając temat, a wodne kształty wpadły z powrotem do rzeki.
Sunshine?
Witamy Ev!
Imię: Evanlyn (Ev czyt. Iv)
Drugie imię: Ghost
Przydomek: "Zmierzch"
Wiek: 7 lat
Płeć: wadera
Żywioł: Ciemność
Stopień umiejętności magicznych: 5
Stanowisko: Zwiadowca
Charakter: Ev jest bardzo strachliwą wilczycą. Kiedy zaczyna się ściemniać woli trzymać się blisko innych, jeśli wszyscy już pójdą spać wadera unikając otwartych przestrzeni i strasznie wyglądających przedmiotów czy roślin pędzi do swojej jaskini i tam siedzi skulona w kącie i stara się zasnąć. Kiedy już zdoła zasnąć krzyczy lub płacze przez sen bo niekończące się koszmary dręczą ją gdy tylko zamknie oczy. W ciągu dnia stara się udawać, że wszystko jest w porządku ale czasami nie udaje jej się zamaskować niewyspania czy też lekkiego otumanienia towarzyszącego wszystkim wilkom z jej żywiołem za dnia. Część wilków uważa ją za głupią z powodu, że w dziennych relacjach z nimi jest rozkojarzona i zdezorientowana. Evalyn jest też zabawna i przyjacielska chodź prawie nikt tego nie zauważa ze względu na to, że odstrasza ich jej żywioł.
Zalety: Evalyn potrafi bardzo cicho chodzić. Porusza się bezszelestnie i zwinnie pokonuje postawione jej na drodze przeszkody. Wilczyca ma też talent malarski i jej jaskinia jest cała w rysunkach których jednak nikomu nie pokazuje. (wiem, że miały być zalety fizyczne ale nie bardzo wiem gdzie indziej mogła bym to wpisać... w końcu rysowanie i malowanie to też zalety, no nie?)
Wady: Wadera ma dość słaby wzrok i ani za dnia ani w nocy nie jest w stanie dostrzec czegoś co znajduje się daleko od niej. Często choruje i ma przelotne bóle głowy spowodowane tym, że nie śpi za dużo i mało je bo nie potrafi dobrze polować.
Rodzina: Jej rodzice prowadzili watahę w której liczyła się siła i odwaga. Wszystkie wilki należące do watahy miały żywioł ciemności. Rodzice Evanlyn bardzo ucieszyli się kiedy ich córka przyszła na świat sądząc, że będzie doskonałą Alfą. Jednak wilczyca wyrosła na strachliwą lecz pełną humoru waderę traktującą swój żywioł raczej jak klątwę niż jak moc z którą żyje w harmonii. Rodzice Ev byli wściekli, że wilczyca jest uległa i boi się swojego cienia oraz ciemności więc wyrzucili ją z watahy.
Zauroczenie: Szuka drugiej połówki wątpi jednak żeby ktoś był zdolny ją pokochać...
Partner: brak
Szczeniaki: Brak, ale bardzo lubi dzieci :)
Upomnienia: 0
Nick: na Howrse: Ryśa
Drugie imię: Ghost
Przydomek: "Zmierzch"
Wiek: 7 lat
Płeć: wadera
Żywioł: Ciemność
Stopień umiejętności magicznych: 5
Stanowisko: Zwiadowca
Charakter: Ev jest bardzo strachliwą wilczycą. Kiedy zaczyna się ściemniać woli trzymać się blisko innych, jeśli wszyscy już pójdą spać wadera unikając otwartych przestrzeni i strasznie wyglądających przedmiotów czy roślin pędzi do swojej jaskini i tam siedzi skulona w kącie i stara się zasnąć. Kiedy już zdoła zasnąć krzyczy lub płacze przez sen bo niekończące się koszmary dręczą ją gdy tylko zamknie oczy. W ciągu dnia stara się udawać, że wszystko jest w porządku ale czasami nie udaje jej się zamaskować niewyspania czy też lekkiego otumanienia towarzyszącego wszystkim wilkom z jej żywiołem za dnia. Część wilków uważa ją za głupią z powodu, że w dziennych relacjach z nimi jest rozkojarzona i zdezorientowana. Evalyn jest też zabawna i przyjacielska chodź prawie nikt tego nie zauważa ze względu na to, że odstrasza ich jej żywioł.
Zalety: Evalyn potrafi bardzo cicho chodzić. Porusza się bezszelestnie i zwinnie pokonuje postawione jej na drodze przeszkody. Wilczyca ma też talent malarski i jej jaskinia jest cała w rysunkach których jednak nikomu nie pokazuje. (wiem, że miały być zalety fizyczne ale nie bardzo wiem gdzie indziej mogła bym to wpisać... w końcu rysowanie i malowanie to też zalety, no nie?)
Wady: Wadera ma dość słaby wzrok i ani za dnia ani w nocy nie jest w stanie dostrzec czegoś co znajduje się daleko od niej. Często choruje i ma przelotne bóle głowy spowodowane tym, że nie śpi za dużo i mało je bo nie potrafi dobrze polować.
Rodzina: Jej rodzice prowadzili watahę w której liczyła się siła i odwaga. Wszystkie wilki należące do watahy miały żywioł ciemności. Rodzice Evanlyn bardzo ucieszyli się kiedy ich córka przyszła na świat sądząc, że będzie doskonałą Alfą. Jednak wilczyca wyrosła na strachliwą lecz pełną humoru waderę traktującą swój żywioł raczej jak klątwę niż jak moc z którą żyje w harmonii. Rodzice Ev byli wściekli, że wilczyca jest uległa i boi się swojego cienia oraz ciemności więc wyrzucili ją z watahy.
Zauroczenie: Szuka drugiej połówki wątpi jednak żeby ktoś był zdolny ją pokochać...
Partner: brak
Szczeniaki: Brak, ale bardzo lubi dzieci :)
Upomnienia: 0
Nick: na Howrse: Ryśa
poniedziałek, 21 lipca 2014
Zawieszenie bloga!
Uwaga wyjeżdżam i nie będzie mnie przez jakieś 3 tygodnie. Dlatego wszystkie opowiadania wstawię dopiero 10 sierpnia!
Witamy Dokatte!
Imię: Dokatte
Drugie imię: Nevia
Przydomek: więcej w zakładce życie
Wiek: 7 lat
Płeć: Wadera
Żywioł: Ziemia
Stopień umiejętności magicznych: 5
Stanowisko: Nauczycielka magii ziemi, Posłaniec
Charakter: Dokatte na ogół jest bardzo sympatyczna. Niestety rzadko wpuszcza innych do grona swoich najlepszych przyjaciół, przez co można powiedzieć, że jest nieufna. Stara się mieć na koncie minimalną ilość wrogów, choć, wiadomo, nie zawsze jest tak jakbyśmy chcieli. Kiedy budzi się w niej szczenięca ciekawość jest nie do powstrzymania. Charakteryzuje się opiekuńczością i lojalnością. Nie potrafi obojętnie przejść obok potrzebującego. Z pewnością można określić ją jako trochę stłamszoną przez życie, jednak dalej starającą się czerpać z niego radość osóbką.
Zalety: Jest bardzo zwinna i szybka.
Wady: Na wysokościach ma zaburzenia równowagi, tzn. lęk wysokości. Śmiertelnie boi się pająków.
Rodzina: Zostały tylko wspomnienia, nic już nie wróci.
Zauroczenie: Nie w głowie jej miłość.
Partner: Brak
Szczeniaki: Brak
Upomnienia: 0
Nick: Waniliowa Dama
Drugie imię: Nevia
Przydomek: więcej w zakładce życie
Wiek: 7 lat
Płeć: Wadera
Żywioł: Ziemia
Stopień umiejętności magicznych: 5
Stanowisko: Nauczycielka magii ziemi, Posłaniec
Charakter: Dokatte na ogół jest bardzo sympatyczna. Niestety rzadko wpuszcza innych do grona swoich najlepszych przyjaciół, przez co można powiedzieć, że jest nieufna. Stara się mieć na koncie minimalną ilość wrogów, choć, wiadomo, nie zawsze jest tak jakbyśmy chcieli. Kiedy budzi się w niej szczenięca ciekawość jest nie do powstrzymania. Charakteryzuje się opiekuńczością i lojalnością. Nie potrafi obojętnie przejść obok potrzebującego. Z pewnością można określić ją jako trochę stłamszoną przez życie, jednak dalej starającą się czerpać z niego radość osóbką.
Zalety: Jest bardzo zwinna i szybka.
Wady: Na wysokościach ma zaburzenia równowagi, tzn. lęk wysokości. Śmiertelnie boi się pająków.
Rodzina: Zostały tylko wspomnienia, nic już nie wróci.
Zauroczenie: Nie w głowie jej miłość.
Partner: Brak
Szczeniaki: Brak
Upomnienia: 0
Nick: Waniliowa Dama
Witamy Ree!
Imię: Rea
Drugie imię: Fiyolu (czyt. Fajol)
Przydomek: "Sztorm"
Wiek: 7,5 lat
Płeć: samica
Żywioł: Woda
Stopień umiejętności magicznych: 7
Stanowisko: Łowczyni
Charakter: Rea jest uparta i ma własne zdanie. Z reguły miła i uczciwa oraz pomocna, ale nie zawsze. Jest śmiała, nie wstydzi się niczego i ma tendencje do wtrącania się w nie swoje sprawy, jest zupełnie wyluzowana, przyjacielska, wesoła, zabawna, ale i sarkastyczna. Jak trzeba, umie kłamać ale nie nadużywa tej cechy. Szczera, bezpośrednia i inteligentna. Szybko się uczy, gdy coś jej nie pasuje będzie negocjować. Twarda, nieugięta, wytrwała, ale towarzyska i czasem gadatliwa. I jak komuś się coś w niej nie podoba to niech spada.
Zalety: Szybka i zwinna, potrafi oddychać pod wodą, dobrze widzi przez gęsty deszcz i ładnie śpiewa chociaż robi to rzadko. Do tego jej szalik jest magiczny...
Wady: Nienawidzi ognia i trochę się go boi, chociaż nie pokazuje tego po sobie. Nie umie się wspinać.
Rodzina: Jej rodzina? Gdzieś jest lecz nie wiadomo gdzie... I dobrze jej z tym.
Zauroczenie: brak
Partner: brak
Szczeniaki: brak
Przyjaciele: Upomnienia: 0
Nick: matisa10
Drugie imię: Fiyolu (czyt. Fajol)
Przydomek: "Sztorm"
Wiek: 7,5 lat
Płeć: samica
Żywioł: Woda
Stopień umiejętności magicznych: 7
Stanowisko: Łowczyni
Charakter: Rea jest uparta i ma własne zdanie. Z reguły miła i uczciwa oraz pomocna, ale nie zawsze. Jest śmiała, nie wstydzi się niczego i ma tendencje do wtrącania się w nie swoje sprawy, jest zupełnie wyluzowana, przyjacielska, wesoła, zabawna, ale i sarkastyczna. Jak trzeba, umie kłamać ale nie nadużywa tej cechy. Szczera, bezpośrednia i inteligentna. Szybko się uczy, gdy coś jej nie pasuje będzie negocjować. Twarda, nieugięta, wytrwała, ale towarzyska i czasem gadatliwa. I jak komuś się coś w niej nie podoba to niech spada.
Zalety: Szybka i zwinna, potrafi oddychać pod wodą, dobrze widzi przez gęsty deszcz i ładnie śpiewa chociaż robi to rzadko. Do tego jej szalik jest magiczny...
Wady: Nienawidzi ognia i trochę się go boi, chociaż nie pokazuje tego po sobie. Nie umie się wspinać.
Rodzina: Jej rodzina? Gdzieś jest lecz nie wiadomo gdzie... I dobrze jej z tym.
Zauroczenie: brak
Partner: brak
Szczeniaki: brak
Przyjaciele: Upomnienia: 0
Nick: matisa10
Od Emriv
Smugi deszczu przecinały powietrze z szybkością strzał wypuszczanych przez okrutnych łuczników, którzy polowali na nas - wilki.
Wiatr wiał z całej siły zginając drzewa i rzucając wilkimi kroplami deszczu na wszystkie strony. Cieszyłam się, że nie jestem Wilkiem Ognia, bo zapewne jeśli nie umarłabym ze strachu to utraciłabym wszystkie siły. Wszędzie w okół mnie widać było tylko szary zamazany świat i ciemniejsze cienie drzew. Żadnej żywej duszy, żadnego zwierzęcia, oprócz sarny upolowanej przeze mnie, którą teraz ciągnęłam. Byłam przemoczona, a całą resztę moich łupów zgubiłam gdzieś po drodze. Nagle usłyszałam długi pomruk dochodzący gdzieś z nieba, a chwilę potem błyskawica rozszarpująca niebo niczym jakaś chciwa, koścista łapa. Kiedy byłam mała bałam się burzy, ale teraz nie robiła ona na mnie takiego wrażenia. Ruszyłam dalej brnąc na oślep w deszczu i wietrze.
Nagle grzmot, błysk i piorun trafił drzewo znajdujące się jakieś piętnaście, może więcej, metrów ode mnie. Drzewo złamało się niczym zapałka i runęło na ziemię jednocześnie zapalając się. Mimo iż padał deszcze, ogień był na tyle duży, że nie przestawał się palić. Najdziwniejsze było jednak to, że w tej jednej krótkiej chwili gdy błyskawica rozświetliła cały świat, dostrzegłam w deszczu, niedaleko palącego się już drzewa jakiś cień, cień...wilka...
Wróciłam do groty. Wróciłam, po długich i mozolnych poszukiwaniach drogi w burzy. Nie miałam pojęcia jak długo wędrowałam ale w tej chwili było cicho. Nawet wiatr przestał wiać i ani jedna kropelka deszczu nie spadła w tej chwili z nieba. Dopiero teraz mogłam zobaczyć straty jakie burza po sobie pozostawiła. Drzewa połamane i osmalone, najróżniejsze rzeczy porozrzucane po ziemi, woda wezbrana w rzece i jeziorze.
Pomyślałam o mojej wizji i wtedy dobiegł mnie czyiś głos.
- Emriv! Emriv! - to Sunshine biegła w kierunku mojej groty.
- Co? - spytałam zaciekawiona wychodząc na zewnątrz.
- Jakiś wilk jest tam, nowy i chce nas zaatakować - mówiła nie mogąc dobrać odpowiednich słów.
- Co?! Kogo was? O co chodzi? - zdziwiłam się, ale to brzmiało poważnie. To mógł być wilk z wrogiej watahy. Musiałam zobaczyć o co chodzi.
Pobiegłam za wilczycą, która zaprowadziła mnie na polanę w lesie znajdującą się dość blisko granicy watahy. Stał tam Bumblebee, Damon i jakaś błękitna wilczyca. Ewidentnie była przestraszona i ewidentnie była Wilczycą Wody. Wodny strumień wił się wokół niej napierając na strumień ognia wystrzeliwany przez Damona. Bumblebee nic akurat nie robił, tylko stał z boku, ale tuż przy nim wirowało małe tornado, które wyczarował i trzymał w pogotowiu by w razie potrzeby pomóc Damonowi.
- Stójcie! Co tu się dzieje!? - wykrzyknęłam, a wtedy Damon przestał atakować. Wodna Wilczyca tylko na to czekała. Wypuściła ostatnią, ale celną kulę wody, która już miała trafić w Damona, kiedy z pod ziemi wystrzelił wielki korzeń, któregoś z drzew i odbił ją. Wszyscy automatycznie spojrzeli na mnie. Dopiero teraz zorientowałam się, że to ja posłałam ten korzeń. Zrobiłam to podświadomie. Ale nie chciałam się teraz nad tym zastanawiać.
- Co tu się dzieje?! - powtórzyłam.
- Ona nas zaatakowała... - zaczął Damon.
- Twój wilk mnie zaatakował... - zaczęła równo z nim obca wilczyca. Nastała krótka chwila ciszy, którą znowu przerwała wodna wilczyca. - Przyszłam tu w nadziei, że znajdę tu jakąś watahę, i że odnajdę moją przyjaciółkę. Wtedy ten wilk wystrzelił na mnie ogień i zaatakował mnie, a ja się broniłam.
- Nie to nie prawda! - przerwał jej Damon. - Przyszła tu i wyczarowała wodę. Zaczęła we mnie rzucać wodnymi kulami. Do Bumblebee tak się nie przyczepiła, ale ja stawałem się słabszy więc odpierałem atak.
- Nie wiem komu mam wierzyć, ale twoja wersja Damon, jest bardziej prawdopodobna - powiedziałam. Nienawidziłam rozstrzygać kłótni, ale to należało do obowiązków Alfy. Wodny strumień, który wił się wokół wilczycy oplótł się wokół jej szyi i ogon i zmienił się w niebieski szalik.
- Też mi cię miło poznać - podeszła do mnie jakby w ogóle mnie nie słyszała. - Rea.
- Taaa - zatkało mnie. - Emriv - Alfa.
- A, to ty. Fajnie, czyli, że mogę dołączyć do tej watahy? Jestem głodna i zmęczona, a w taka burzę trudne się podróżuje. Do tego jeszcze to drzewo... Prawie mnie przygniotło - mówiła jakbyśmy się znały i wtedy coś mi się przypomniało. Ta postać w deszczu... To musiała być ona!
- Zaraz. Rozpoznałaś mnie? - spytałam, a reszta patrzyła ze zdziwieniem na naszą rozmowę.
- Pewnie! Deszcz to woda co nie? Główka pracuje! Wy, Wilki Ziemi macie słabszy wzrok - z początku nie wiedziałam o czym ona mówi, ale zaraz uświadomiłam sobie jaką przydatną moc posiada Rea! To jasne: potrafiła widzieć wyraźnie nawet przez najgęstszy deszcz! A to z palącym się drzewem...i Damonem. Ona była po prostu przerażona ogniem!
- Witaj w watasze! - powiedziałam, a Damonowi dosłownie szczęka opadła. Z resztą nie dziwię mu się. - Później ci wytłumaczę - odezwałam się do niego.
Wiatr wiał z całej siły zginając drzewa i rzucając wilkimi kroplami deszczu na wszystkie strony. Cieszyłam się, że nie jestem Wilkiem Ognia, bo zapewne jeśli nie umarłabym ze strachu to utraciłabym wszystkie siły. Wszędzie w okół mnie widać było tylko szary zamazany świat i ciemniejsze cienie drzew. Żadnej żywej duszy, żadnego zwierzęcia, oprócz sarny upolowanej przeze mnie, którą teraz ciągnęłam. Byłam przemoczona, a całą resztę moich łupów zgubiłam gdzieś po drodze. Nagle usłyszałam długi pomruk dochodzący gdzieś z nieba, a chwilę potem błyskawica rozszarpująca niebo niczym jakaś chciwa, koścista łapa. Kiedy byłam mała bałam się burzy, ale teraz nie robiła ona na mnie takiego wrażenia. Ruszyłam dalej brnąc na oślep w deszczu i wietrze.
Nagle grzmot, błysk i piorun trafił drzewo znajdujące się jakieś piętnaście, może więcej, metrów ode mnie. Drzewo złamało się niczym zapałka i runęło na ziemię jednocześnie zapalając się. Mimo iż padał deszcze, ogień był na tyle duży, że nie przestawał się palić. Najdziwniejsze było jednak to, że w tej jednej krótkiej chwili gdy błyskawica rozświetliła cały świat, dostrzegłam w deszczu, niedaleko palącego się już drzewa jakiś cień, cień...wilka...
Wróciłam do groty. Wróciłam, po długich i mozolnych poszukiwaniach drogi w burzy. Nie miałam pojęcia jak długo wędrowałam ale w tej chwili było cicho. Nawet wiatr przestał wiać i ani jedna kropelka deszczu nie spadła w tej chwili z nieba. Dopiero teraz mogłam zobaczyć straty jakie burza po sobie pozostawiła. Drzewa połamane i osmalone, najróżniejsze rzeczy porozrzucane po ziemi, woda wezbrana w rzece i jeziorze.
Pomyślałam o mojej wizji i wtedy dobiegł mnie czyiś głos.
- Emriv! Emriv! - to Sunshine biegła w kierunku mojej groty.
- Co? - spytałam zaciekawiona wychodząc na zewnątrz.
- Jakiś wilk jest tam, nowy i chce nas zaatakować - mówiła nie mogąc dobrać odpowiednich słów.
- Co?! Kogo was? O co chodzi? - zdziwiłam się, ale to brzmiało poważnie. To mógł być wilk z wrogiej watahy. Musiałam zobaczyć o co chodzi.
Pobiegłam za wilczycą, która zaprowadziła mnie na polanę w lesie znajdującą się dość blisko granicy watahy. Stał tam Bumblebee, Damon i jakaś błękitna wilczyca. Ewidentnie była przestraszona i ewidentnie była Wilczycą Wody. Wodny strumień wił się wokół niej napierając na strumień ognia wystrzeliwany przez Damona. Bumblebee nic akurat nie robił, tylko stał z boku, ale tuż przy nim wirowało małe tornado, które wyczarował i trzymał w pogotowiu by w razie potrzeby pomóc Damonowi.
- Stójcie! Co tu się dzieje!? - wykrzyknęłam, a wtedy Damon przestał atakować. Wodna Wilczyca tylko na to czekała. Wypuściła ostatnią, ale celną kulę wody, która już miała trafić w Damona, kiedy z pod ziemi wystrzelił wielki korzeń, któregoś z drzew i odbił ją. Wszyscy automatycznie spojrzeli na mnie. Dopiero teraz zorientowałam się, że to ja posłałam ten korzeń. Zrobiłam to podświadomie. Ale nie chciałam się teraz nad tym zastanawiać.
- Co tu się dzieje?! - powtórzyłam.
- Ona nas zaatakowała... - zaczął Damon.
- Twój wilk mnie zaatakował... - zaczęła równo z nim obca wilczyca. Nastała krótka chwila ciszy, którą znowu przerwała wodna wilczyca. - Przyszłam tu w nadziei, że znajdę tu jakąś watahę, i że odnajdę moją przyjaciółkę. Wtedy ten wilk wystrzelił na mnie ogień i zaatakował mnie, a ja się broniłam.
- Nie to nie prawda! - przerwał jej Damon. - Przyszła tu i wyczarowała wodę. Zaczęła we mnie rzucać wodnymi kulami. Do Bumblebee tak się nie przyczepiła, ale ja stawałem się słabszy więc odpierałem atak.
- Nie wiem komu mam wierzyć, ale twoja wersja Damon, jest bardziej prawdopodobna - powiedziałam. Nienawidziłam rozstrzygać kłótni, ale to należało do obowiązków Alfy. Wodny strumień, który wił się wokół wilczycy oplótł się wokół jej szyi i ogon i zmienił się w niebieski szalik.
- Też mi cię miło poznać - podeszła do mnie jakby w ogóle mnie nie słyszała. - Rea.
- Taaa - zatkało mnie. - Emriv - Alfa.
- A, to ty. Fajnie, czyli, że mogę dołączyć do tej watahy? Jestem głodna i zmęczona, a w taka burzę trudne się podróżuje. Do tego jeszcze to drzewo... Prawie mnie przygniotło - mówiła jakbyśmy się znały i wtedy coś mi się przypomniało. Ta postać w deszczu... To musiała być ona!
- Zaraz. Rozpoznałaś mnie? - spytałam, a reszta patrzyła ze zdziwieniem na naszą rozmowę.
- Pewnie! Deszcz to woda co nie? Główka pracuje! Wy, Wilki Ziemi macie słabszy wzrok - z początku nie wiedziałam o czym ona mówi, ale zaraz uświadomiłam sobie jaką przydatną moc posiada Rea! To jasne: potrafiła widzieć wyraźnie nawet przez najgęstszy deszcz! A to z palącym się drzewem...i Damonem. Ona była po prostu przerażona ogniem!
- Witaj w watasze! - powiedziałam, a Damonowi dosłownie szczęka opadła. Z resztą nie dziwię mu się. - Później ci wytłumaczę - odezwałam się do niego.
sobota, 19 lipca 2014
Od Damona cd Emriv
- Tak, jestem Wilkiem Ognia - potwierdziłem na początek - Potrafię pływać, nie najlepiej ponieważ w wodzie szybko się męczę. Niewiele takich wilków jak ja ma tą zdolność. Miałem przyjaciela który omal nie utonął gdyby nie jego siostra - dodałem
- Skąd właściwie pochodzisz? - spytała
- Moja wataha leży tysiące mil stąd - wytłumaczyłem - Nazywała się Wataha Czarnej Furii. Pewnie jeszcze istnieje, przynajmniej było tak trzy lata temu zanim nie uciekłem
Szliśmy jeszcze przez chwilę po czym dotarliśmy na miejscu. Wilczyca położyła się przy wejściu i obserwowała teren. Ja przeszedłem trochę dalej i również padłem na ziemię z wyczerpania.
- Jesteś taka .. miła - powiedziałem zdając sobie sprawę jak to musiało głupio zabrzmieć - Znaczy się chodziło mi o to że nigdy nie spotkałem kogoś kto chciałby mi pomóc, kogoś miłego.. - zacząłem się plątać
- Rozumiem - uśmiechnęła się - I dziękuję
- Wypatrujesz kogoś? - zapytałem
- Mojego przyjaciela Loure
- Pewnie wybrał się na polowanie - zamyśliłem się wpatrując w ziemię pod łapami
- Jesteś głodny? - zapytała po chwili
- Trochę - przyznałem przypominając sobie że od wczorajszego śniadania nic nie jadłem.
Czasami wędrowałem kilka dni bez jedzenia, a czasem bez wody. Ciągle uciekałem lub przed czymś się chowałem. Nie było czasu na jedzenie. A o spaniu to mogłem tylko pomarzyć.
- Zapoluję wieczorem - powiedziałem spoglądając na łapę
Już tak bardzo nie bolała. Widać było zaschnięte stróżki krwi. Teraz ją wylizałem i położyłem na drugiej łapie. Było już lepiej. Oparłem pysk o ziemię i zmrużyłem oczy. Udało mi się zasnąć. Przez całe tygodnie wędrówek w końcu mogłem pozwolić sobie na zatopienie się we śnie. Mogłem odpocząć. Leżałem teraz w bezpiecznym miejscu. I nagle Trzask!. Zerwałem się na równe nogi i obnażyłem kły. Byłem gotowy rzucić się na potencjalnego wroga. Wbiłem pazury w ziemię by jak najlepiej się wybić w powietrze i skoczyć.
- Już jestem - usłyszałem gruby głos
Emriv spojrzała się z przerażeniem na mnie a potem na przybysza
- To Loure - powiedziała - Przyjaciel - dodała wstając z mchu i podchodząc do znajomego wilka
-Przepraszam - dodałem zmieszany - To przez...., nieważne - powiedziałem przyglądając się nowemu towarzyszowi
(Loure?)
- Skąd właściwie pochodzisz? - spytała
- Moja wataha leży tysiące mil stąd - wytłumaczyłem - Nazywała się Wataha Czarnej Furii. Pewnie jeszcze istnieje, przynajmniej było tak trzy lata temu zanim nie uciekłem
Szliśmy jeszcze przez chwilę po czym dotarliśmy na miejscu. Wilczyca położyła się przy wejściu i obserwowała teren. Ja przeszedłem trochę dalej i również padłem na ziemię z wyczerpania.
- Jesteś taka .. miła - powiedziałem zdając sobie sprawę jak to musiało głupio zabrzmieć - Znaczy się chodziło mi o to że nigdy nie spotkałem kogoś kto chciałby mi pomóc, kogoś miłego.. - zacząłem się plątać
- Rozumiem - uśmiechnęła się - I dziękuję
- Wypatrujesz kogoś? - zapytałem
- Mojego przyjaciela Loure
- Pewnie wybrał się na polowanie - zamyśliłem się wpatrując w ziemię pod łapami
- Jesteś głodny? - zapytała po chwili
- Trochę - przyznałem przypominając sobie że od wczorajszego śniadania nic nie jadłem.
Czasami wędrowałem kilka dni bez jedzenia, a czasem bez wody. Ciągle uciekałem lub przed czymś się chowałem. Nie było czasu na jedzenie. A o spaniu to mogłem tylko pomarzyć.
- Zapoluję wieczorem - powiedziałem spoglądając na łapę
Już tak bardzo nie bolała. Widać było zaschnięte stróżki krwi. Teraz ją wylizałem i położyłem na drugiej łapie. Było już lepiej. Oparłem pysk o ziemię i zmrużyłem oczy. Udało mi się zasnąć. Przez całe tygodnie wędrówek w końcu mogłem pozwolić sobie na zatopienie się we śnie. Mogłem odpocząć. Leżałem teraz w bezpiecznym miejscu. I nagle Trzask!. Zerwałem się na równe nogi i obnażyłem kły. Byłem gotowy rzucić się na potencjalnego wroga. Wbiłem pazury w ziemię by jak najlepiej się wybić w powietrze i skoczyć.
- Już jestem - usłyszałem gruby głos
Emriv spojrzała się z przerażeniem na mnie a potem na przybysza
- To Loure - powiedziała - Przyjaciel - dodała wstając z mchu i podchodząc do znajomego wilka
-Przepraszam - dodałem zmieszany - To przez...., nieważne - powiedziałem przyglądając się nowemu towarzyszowi
(Loure?)
piątek, 18 lipca 2014
Od Sunshine cd Bumblebee
- Fajne! A tak z ciekawości pytam: należysz do jakiejś watahy? - spytałam. - Wiem, głupie pytanie... Pytałeś o drogę obcą waderę i w ogóle, ale nie takie rzeczy się widziało!
- Nie bardzo...
- Ja całkiem niedawno, właściwie kilka godzin temu dołączyłam do Watahy Wspomnień. Wszystkich jeszcze nie znam. Mogę cię zaprowadzić do Alfy, jeśli chcesz. Lepiej chodźmy robi się już ciemno. Nie przepadam za nocą. To chyba normalne dla wilków Światła? A... - uciszyłam się nagle. - Może już chodźmy. Jakby coś, to mów.
Gdy skończyłam gadać, słońce już zaszło. Stworzyłam kilka świetlików, żeby widzieć, po czym stąpamy. Jak na razie moja magia wygląda dość krucho. Kiedyś się nauczę! Nie ma problemu! Potrząsnęłam głową wyrywając się z zamyślenia.
- Możemy się troszkę przebiec? Obok tamtego dębu jest jaskinia Emriv. Wiesz, Alfy. Kto pierwszy, ten wygrywa zająca. I... START!
Bumblebee? Sorki, brak weny. Tobie pozostawiam rozstrzygnięcie wyścigu xd
- Nie bardzo...
- Ja całkiem niedawno, właściwie kilka godzin temu dołączyłam do Watahy Wspomnień. Wszystkich jeszcze nie znam. Mogę cię zaprowadzić do Alfy, jeśli chcesz. Lepiej chodźmy robi się już ciemno. Nie przepadam za nocą. To chyba normalne dla wilków Światła? A... - uciszyłam się nagle. - Może już chodźmy. Jakby coś, to mów.
Gdy skończyłam gadać, słońce już zaszło. Stworzyłam kilka świetlików, żeby widzieć, po czym stąpamy. Jak na razie moja magia wygląda dość krucho. Kiedyś się nauczę! Nie ma problemu! Potrząsnęłam głową wyrywając się z zamyślenia.
- Możemy się troszkę przebiec? Obok tamtego dębu jest jaskinia Emriv. Wiesz, Alfy. Kto pierwszy, ten wygrywa zająca. I... START!
Bumblebee? Sorki, brak weny. Tobie pozostawiam rozstrzygnięcie wyścigu xd
Od Bumblebee
- Nigdzie się nie schowasz! - usłyszałem z niebezpiecznego bliska.
Byłem przerażony. Ukrywałem się w stogu siana przed szóstką dorosłych basiorów. Gonili mnie z błahego powodu: powiedziałem "Cześć" do ich młodszej siostry. Wzięli mnie chyba za jakiegoś podrywacza, bo gonią mnie od pół godziny. Serce łomotało mi jak oszalałe. Jeszcze chwila i oni chyba również je usłyszą...
- TU JESTEŚ! - warknął jeden z nich i coś wyciągnęło mnie z siana za ogon.
Spanikowałem i ugryzłem basiora w łapę. Puścił mnie z sapnięciem bólu. Popędziłem przed siebie. Dwóch innych wyprzedziło mnie i zablokowało drogę ucieczki. Chwalić mój niski wzrost! Prześlizgnąłem się pod brzuchem jednego z nich nie zwalniając biegu. Dystans między mną a bandą napastników rósł. W końcu zniknęli za leśnym zakrętem. Zacząłem szukać bezpiecznej kryjówki. Nagle zobaczyłem jeziorko. Nad jego brzegiem stała z wyglądu przyjazna wadera. Podbiegłem do niej i na jednym oddechu powiedziałem:
- Musisz mi pomóc! Goni mnie szóstka basiorów z zamiarem przemielenia mnie na paszę dla sępów. Jeśli będą cię pytali czy tu przechodziłem zełgaj, dobrze? Dzięki!
Nie czekając na odpowiedź zdziwionej wilczycy wziąłem oddech i wskoczyłem do wody. Gdy podpłynąłem do tataraków (trzciny) Wysunąłem nad powierzchnię uszy i nos. Usłyszałem jak leśnym traktem przebiega szóstka basiorów. Stanęli przy wilczycy i jeden z nich (o wiele uprzejmiejszym tonem) zapytał:
- Młoda damo, widziałaś tu może żółtego wilka z długim ogonem o czarnej końcówce?
- Owszem... - odpowiedziała wadera. Serce zabiło mi szybciej, ale wtedy ona dokończyła: - Przebiegł tylko obok mnie i tyle go widziałam.
- Dziękuję za pomoc. - odparł basior i razem z braćmi pobiegł dalej.
Wilczyca uśmiechnęła się promiennie. Gdy zniknęli za rogiem powiedziała w moją stronę szeptem:
- Możesz już wyjść.
Wyczołgałem się z wody. Wzdrygnąłem się (nie cierpię pływać) i otrzepałem.
- Dzięki za pomoc. - powiedziałem do wadery.
- Nie ma za co. - odparła. - Czemu cię gonili?
- Chciałem się spytać jakąś młodą wilczycę o drogę. Najpewniej była to ich siostra a oni wzięli mnie za jakiegoś podrywacza. Gdyby nie ty zrobiliby ze mnie dywanik do salonu.
Wilczyca zachichotała.
- Jak masz na imię? - spytałem.
- Sunshine, a ty?
- Bumblebee.
- Jak te pszczoły?* - dodała z uśmiechem.
- Taa...- odparłem odwzajemniając uśmiech.
<Sunshine?>
*"bumblebee" to po angielsku "trzmiel"
Byłem przerażony. Ukrywałem się w stogu siana przed szóstką dorosłych basiorów. Gonili mnie z błahego powodu: powiedziałem "Cześć" do ich młodszej siostry. Wzięli mnie chyba za jakiegoś podrywacza, bo gonią mnie od pół godziny. Serce łomotało mi jak oszalałe. Jeszcze chwila i oni chyba również je usłyszą...
- TU JESTEŚ! - warknął jeden z nich i coś wyciągnęło mnie z siana za ogon.
Spanikowałem i ugryzłem basiora w łapę. Puścił mnie z sapnięciem bólu. Popędziłem przed siebie. Dwóch innych wyprzedziło mnie i zablokowało drogę ucieczki. Chwalić mój niski wzrost! Prześlizgnąłem się pod brzuchem jednego z nich nie zwalniając biegu. Dystans między mną a bandą napastników rósł. W końcu zniknęli za leśnym zakrętem. Zacząłem szukać bezpiecznej kryjówki. Nagle zobaczyłem jeziorko. Nad jego brzegiem stała z wyglądu przyjazna wadera. Podbiegłem do niej i na jednym oddechu powiedziałem:
- Musisz mi pomóc! Goni mnie szóstka basiorów z zamiarem przemielenia mnie na paszę dla sępów. Jeśli będą cię pytali czy tu przechodziłem zełgaj, dobrze? Dzięki!
Nie czekając na odpowiedź zdziwionej wilczycy wziąłem oddech i wskoczyłem do wody. Gdy podpłynąłem do tataraków (trzciny) Wysunąłem nad powierzchnię uszy i nos. Usłyszałem jak leśnym traktem przebiega szóstka basiorów. Stanęli przy wilczycy i jeden z nich (o wiele uprzejmiejszym tonem) zapytał:
- Młoda damo, widziałaś tu może żółtego wilka z długim ogonem o czarnej końcówce?
- Owszem... - odpowiedziała wadera. Serce zabiło mi szybciej, ale wtedy ona dokończyła: - Przebiegł tylko obok mnie i tyle go widziałam.
- Dziękuję za pomoc. - odparł basior i razem z braćmi pobiegł dalej.
Wilczyca uśmiechnęła się promiennie. Gdy zniknęli za rogiem powiedziała w moją stronę szeptem:
- Możesz już wyjść.
Wyczołgałem się z wody. Wzdrygnąłem się (nie cierpię pływać) i otrzepałem.
- Dzięki za pomoc. - powiedziałem do wadery.
- Nie ma za co. - odparła. - Czemu cię gonili?
- Chciałem się spytać jakąś młodą wilczycę o drogę. Najpewniej była to ich siostra a oni wzięli mnie za jakiegoś podrywacza. Gdyby nie ty zrobiliby ze mnie dywanik do salonu.
Wilczyca zachichotała.
- Jak masz na imię? - spytałem.
- Sunshine, a ty?
- Bumblebee.
- Jak te pszczoły?* - dodała z uśmiechem.
- Taa...- odparłem odwzajemniając uśmiech.
<Sunshine?>
*"bumblebee" to po angielsku "trzmiel"
Od Emriv cd Loure
Zatrzymałam się i odwróciłam.
- Dobra - uśmiechnęłam się. Sprytu nigdy za wiele.
Chwilę później szliśmy już w stronę mojej groty. Znajdowała się mniej więcej w centrum terenów Watahy Wspomnień i stanowiła dość charakterystyczne miejsce. Dla tego postanowiłam ją mu pokazać żeby się nie zgubił gdy będzie szukał swojej. Na terenach watahy znajdowało się sporo grot i nawet ja wszystkich nie znałam więc lepiej żeby sam poszukał sobie takiej w jakiej mu będzie wygodnie.
Szliśmy w ciszy - ja wpatrzona w książkę o magii ziemi, a on obok mnie rozglądającej się po lesie. Pytacie jak szlam i jednocześnie czytałam książkę? Oczywiście przedemną leciał niewielki płaski kamień służący za stolik.
- Uważaj - powiedział nagle Loure. Spojżałam pod łapy i zobaczyłam, że jeszcze krok a potknę się o kamień. Dobrze akurat o tym czytałam. Nie musiałam nic robić, a kamień sam sie przesunął robiąc mi przejście.
Po paru krokach Loure spytał z niesmakiem.
- Ty ciągle siedzisz w tych książkach?
- Nie, nie ciągle, ale często. Chcę być leprza niż jestem i wiedzieć jak najwięcej. W poprzedniej watasze zwykłe wilki nie chciały mnie uczyć magii ziemi więc pomyślałam, że sama to zrobię.
Loure?
- Dobra - uśmiechnęłam się. Sprytu nigdy za wiele.
Chwilę później szliśmy już w stronę mojej groty. Znajdowała się mniej więcej w centrum terenów Watahy Wspomnień i stanowiła dość charakterystyczne miejsce. Dla tego postanowiłam ją mu pokazać żeby się nie zgubił gdy będzie szukał swojej. Na terenach watahy znajdowało się sporo grot i nawet ja wszystkich nie znałam więc lepiej żeby sam poszukał sobie takiej w jakiej mu będzie wygodnie.
Szliśmy w ciszy - ja wpatrzona w książkę o magii ziemi, a on obok mnie rozglądającej się po lesie. Pytacie jak szlam i jednocześnie czytałam książkę? Oczywiście przedemną leciał niewielki płaski kamień służący za stolik.
- Uważaj - powiedział nagle Loure. Spojżałam pod łapy i zobaczyłam, że jeszcze krok a potknę się o kamień. Dobrze akurat o tym czytałam. Nie musiałam nic robić, a kamień sam sie przesunął robiąc mi przejście.
Po paru krokach Loure spytał z niesmakiem.
- Ty ciągle siedzisz w tych książkach?
- Nie, nie ciągle, ale często. Chcę być leprza niż jestem i wiedzieć jak najwięcej. W poprzedniej watasze zwykłe wilki nie chciały mnie uczyć magii ziemi więc pomyślałam, że sama to zrobię.
Loure?
Od Loure cd Emriv
Spokój. Nikt nie docenia tak wspaniałego uczucia mimo tego, że zawsze towarzyszy mu wytchnienie, pewnego rodzaju błogostan znacznie polepszający człowiekowi humor.
Właśnie w takim letargu byłem przed spotkaniem z osobliwą, brązową wilczycą. W milczeniu obrzuciłem ją pogardliwym spojrzeniem, zobojętniały na szystko dookoła. Jej pewne siebie słowa rozbrzmiewały w moich uszach.
- Oczywiście, był bym głupcem nie wiedząc o tym - moje słowa podobne były bardziej do syczenia jadowitej żmiji, niż głosu wilka. Niecodziennie miałem sposobność z kimś rozmawiać, więc zadowalałem się głuchym milczeniem. Cud, że jeszcze nie zatrciłem zdolności mówienia.
- A więc bądź przytomny i się opanuj - rzekła, choć jej głos nie zdrdzał wrogości czy poddenerwowania. Pomilczawszy chwilę, popatrzyłem w jej kierunku.
- Nie pouczaj mnie - cisnąłem w nią słowem niby kamieniem. Podświadomość nakazywała wstrzemięźliwość od chłodu płynącego z mojego gardła. Posłuchawszy zatem rozsądku ugiąłem łapy, postawiłem uszy do pionu.
- Ja tylko cię ostrzegałam - wzruszyła ramionami w obojętnym geście. - Żegnam - rzuciła, po czym obruciła się na pięcie i ruszyła w swoją stronę. Poczułem jak uderza we mnie fala bezradności.
- Zaczekaj. Dołączę - westchnąłem z kwaśną miną.
{Emriv?}
Właśnie w takim letargu byłem przed spotkaniem z osobliwą, brązową wilczycą. W milczeniu obrzuciłem ją pogardliwym spojrzeniem, zobojętniały na szystko dookoła. Jej pewne siebie słowa rozbrzmiewały w moich uszach.
- Oczywiście, był bym głupcem nie wiedząc o tym - moje słowa podobne były bardziej do syczenia jadowitej żmiji, niż głosu wilka. Niecodziennie miałem sposobność z kimś rozmawiać, więc zadowalałem się głuchym milczeniem. Cud, że jeszcze nie zatrciłem zdolności mówienia.
- A więc bądź przytomny i się opanuj - rzekła, choć jej głos nie zdrdzał wrogości czy poddenerwowania. Pomilczawszy chwilę, popatrzyłem w jej kierunku.
- Nie pouczaj mnie - cisnąłem w nią słowem niby kamieniem. Podświadomość nakazywała wstrzemięźliwość od chłodu płynącego z mojego gardła. Posłuchawszy zatem rozsądku ugiąłem łapy, postawiłem uszy do pionu.
- Ja tylko cię ostrzegałam - wzruszyła ramionami w obojętnym geście. - Żegnam - rzuciła, po czym obruciła się na pięcie i ruszyła w swoją stronę. Poczułem jak uderza we mnie fala bezradności.
- Zaczekaj. Dołączę - westchnąłem z kwaśną miną.
{Emriv?}
PRZYPOMINAM O NASZYCH KONKURSACH
Konkurs na Betę!
Do końca wakacji wybiorę wilka, który zdobądzie najwięcej punktów za angażowanie się w watahę, bycie aktywnym, pisanie opowiadań. Taki, któremu można zaufać i nie ma żadnych upomnień ani kar na koncie. Ten wilk dostanie tytuł Bety! Więc nieprzegapcie tej okazji bo oprócz ważnego stanowiska, nowa Beta otrzyma także 100 ks., wybrany magiczny przedmiot za darmo lub 4 stopnie umiejętności magicznych!
Tutaj jest lista zasługujących:
Loure- 4 punkty
Damon- 3 punkty
Wakacyjna promocja!
Kup jednedn magiczny przedmiot, a drógi, w tej samej cenie lub tańszy, dostaniesz za darmo! (dotyczy kupna zarówno za ks. jak i przez howrse).
Lub kup trzy przedmioty przez howrse za 900 eq! Promocja trwa do południa 31 sierpnia!
Boskie na Howrse = bonusy w watasze!
Jeśli, któryś z uczestników watachy zdobył boskiego konia może dostać nagrody w watasze. Wystarczy tylko w maksymalnym terminie 5 dni od zdobycia konia powiadomić mnie o tym. Za pierwszego konia zdobyć można: 50 ks., 1 dodatkowy stopień umiejętności magii i darmowy magiczny przedmiot o wartości 70 ks. Za drógiego: 100 ks., 2 dodatkowe punkty umiejętności magii i darmowy magiczny przedmiot o wartości 200 ks.!
Konkurs czynny do końca roku 2014.
Zaproszenia nagradzane!
Nie zapomnijcie, że jeśli polecicie komuś watahę i ta osoba dołączy również dostaniecie skromne nagrody, takiej jak gratulacje na Howrse i 20ks. (zamiast 10) za każde opowiadanie przez tydzień!
Do końca wakacji wybiorę wilka, który zdobądzie najwięcej punktów za angażowanie się w watahę, bycie aktywnym, pisanie opowiadań. Taki, któremu można zaufać i nie ma żadnych upomnień ani kar na koncie. Ten wilk dostanie tytuł Bety! Więc nieprzegapcie tej okazji bo oprócz ważnego stanowiska, nowa Beta otrzyma także 100 ks., wybrany magiczny przedmiot za darmo lub 4 stopnie umiejętności magicznych!
Tutaj jest lista zasługujących:
Loure- 4 punkty
Damon- 3 punkty
Wakacyjna promocja!
Kup jednedn magiczny przedmiot, a drógi, w tej samej cenie lub tańszy, dostaniesz za darmo! (dotyczy kupna zarówno za ks. jak i przez howrse).
Lub kup trzy przedmioty przez howrse za 900 eq! Promocja trwa do południa 31 sierpnia!
Boskie na Howrse = bonusy w watasze!
Jeśli, któryś z uczestników watachy zdobył boskiego konia może dostać nagrody w watasze. Wystarczy tylko w maksymalnym terminie 5 dni od zdobycia konia powiadomić mnie o tym. Za pierwszego konia zdobyć można: 50 ks., 1 dodatkowy stopień umiejętności magii i darmowy magiczny przedmiot o wartości 70 ks. Za drógiego: 100 ks., 2 dodatkowe punkty umiejętności magii i darmowy magiczny przedmiot o wartości 200 ks.!
Konkurs czynny do końca roku 2014.
Zaproszenia nagradzane!
Nie zapomnijcie, że jeśli polecicie komuś watahę i ta osoba dołączy również dostaniecie skromne nagrody, takiej jak gratulacje na Howrse i 20ks. (zamiast 10) za każde opowiadanie przez tydzień!
Od Emriv cd Damona
- Tak! Już ci to proponowałem - przypomniałam mu.
- Na serio? Nie ważne, w każdym razie dzięki, a...
- Dobra, chodź pokażę ci jakie ja na razie znalazłam puste groty do spania - przerwałam mu. Damon podniósł się z lekkim wysiłkiem stając na skaleczenia łapie, ale po swoim wyrazie pyska wogóle nie dawał poznać, że cokolwiek go boli. Ruszyliśmy więc w stronę pierwszej groty jaką znałam. Była obszerna i znajdowała się w skale niedaleko wodospadu, więc mieliśmy blisko. Szliśmy tak po mchu, a ja zauważyłam ze zdziwieniem, że Loure gdzieś sobie poszedł. Był tajemniczy, to prawda, ale znaliśmy się dopiero od paru dni i myślałam, że później stanię się milszy. Znaczy sama czasem byłam irytująca i wredna, ale dopiero jak się wkurzyłam, ale nie lubiłam tajemniczych indywidualistów, którzy tylko włuczyli się po lesie i jedynymi ich zajęciami było wkurzanie innych i łapanie zwierzyny. Nie mówię, że Loure taki był...
- Daleko jeszcze? - Damon przerwał milczenie i moje rozmyślania.
- Nie już prawie jesteśmy. Pytałam się ciebie wcześniej czy jesteś Wilkiem Ognia i czy umiesz pływać, bo niewiele Wilków Ognia umie pływać, a ty mi nie odpowiedziałeś? - spojżałam na niego z chytrym uśmieszkiem.
Damon?
- Na serio? Nie ważne, w każdym razie dzięki, a...
- Dobra, chodź pokażę ci jakie ja na razie znalazłam puste groty do spania - przerwałam mu. Damon podniósł się z lekkim wysiłkiem stając na skaleczenia łapie, ale po swoim wyrazie pyska wogóle nie dawał poznać, że cokolwiek go boli. Ruszyliśmy więc w stronę pierwszej groty jaką znałam. Była obszerna i znajdowała się w skale niedaleko wodospadu, więc mieliśmy blisko. Szliśmy tak po mchu, a ja zauważyłam ze zdziwieniem, że Loure gdzieś sobie poszedł. Był tajemniczy, to prawda, ale znaliśmy się dopiero od paru dni i myślałam, że później stanię się milszy. Znaczy sama czasem byłam irytująca i wredna, ale dopiero jak się wkurzyłam, ale nie lubiłam tajemniczych indywidualistów, którzy tylko włuczyli się po lesie i jedynymi ich zajęciami było wkurzanie innych i łapanie zwierzyny. Nie mówię, że Loure taki był...
- Daleko jeszcze? - Damon przerwał milczenie i moje rozmyślania.
- Nie już prawie jesteśmy. Pytałam się ciebie wcześniej czy jesteś Wilkiem Ognia i czy umiesz pływać, bo niewiele Wilków Ognia umie pływać, a ty mi nie odpowiedziałeś? - spojżałam na niego z chytrym uśmieszkiem.
Damon?
Od Damona cd Emriv
- Nie potrzebuję żadnego lekarza, medyka czy kogoś tam - powiedziałem cały czas patrząc na waderę
- Ale twoja łapa..
- Wyliżę się, od ponad trzech lat dawałem sobie radę, przy czym to zwykłe skaleczenie to błahostka - uśmiechnąłem się
- Jak uważasz ale.. - zaczęła ale urwała zmieniając temat - Miło mi cię gościć na terenie Watahy Wspomnień
- Nawet nie wiesz jak ja się cieszę - odparłem - Jak masz na imię?
- Emriv - odpowiedziała
- Piękne - zamilkłem przez chwilę by zapisać sobie to w pamięci - Jesteś jedyną osobą która nie chce mnie zabić czy zjeść - zaśmiałem się - Mogę dołączyć do tej watahy? - zapytałem w końcu
(Emriv?)
- Ale twoja łapa..
- Wyliżę się, od ponad trzech lat dawałem sobie radę, przy czym to zwykłe skaleczenie to błahostka - uśmiechnąłem się
- Jak uważasz ale.. - zaczęła ale urwała zmieniając temat - Miło mi cię gościć na terenie Watahy Wspomnień
- Nawet nie wiesz jak ja się cieszę - odparłem - Jak masz na imię?
- Emriv - odpowiedziała
- Piękne - zamilkłem przez chwilę by zapisać sobie to w pamięci - Jesteś jedyną osobą która nie chce mnie zabić czy zjeść - zaśmiałem się - Mogę dołączyć do tej watahy? - zapytałem w końcu
(Emriv?)
Powitajmy Sunshine!
Imię: Sunshie
Drugie imię: Niektórzy mówią na nią Sun
Wiek: 7 lat
Płeć: Wadera
Żywioł: Światło
Stopień umiejętności magicznych: 6
Stanowisko: Posłaniec
Charakter: Sun jest bardzo delikatna i przyjacielska. Nie należy do nieśmiałych osób. Ma ogromne poczucie humoru. Żałuje, że woda nie jest jej żywiołem. Najczęściej przesiaduje nad rzeką. Bardzo szybko się uczy.
Zalety: Wyrażenie 'biegać z prędkością światła' bardzo do niej pasuje. Z łatwością omija wszelkie przeszkody.
Wady: Nie jest zbyt silna. Jeśli się gdzieś w lesie zaklinuje, musi czekać, aż ktoś przyjdzie jej z pomocą.
Rodzina: Po długiej wędrówce po świecie i tak nie odnalazła
Zauroczenie: Może i ktoś taki jest...?
Partner: -
Szczeniaki: -
Upomnienia: 0
Nick: Howrse: Koniczek$ Doggi: Runo
Drugie imię: Niektórzy mówią na nią Sun
Wiek: 7 lat
Płeć: Wadera
Żywioł: Światło
Stopień umiejętności magicznych: 6
Stanowisko: Posłaniec
Charakter: Sun jest bardzo delikatna i przyjacielska. Nie należy do nieśmiałych osób. Ma ogromne poczucie humoru. Żałuje, że woda nie jest jej żywiołem. Najczęściej przesiaduje nad rzeką. Bardzo szybko się uczy.
Zalety: Wyrażenie 'biegać z prędkością światła' bardzo do niej pasuje. Z łatwością omija wszelkie przeszkody.
Wady: Nie jest zbyt silna. Jeśli się gdzieś w lesie zaklinuje, musi czekać, aż ktoś przyjdzie jej z pomocą.
Rodzina: Po długiej wędrówce po świecie i tak nie odnalazła
Zauroczenie: Może i ktoś taki jest...?
Partner: -
Szczeniaki: -
Upomnienia: 0
Nick: Howrse: Koniczek$ Doggi: Runo
czwartek, 17 lipca 2014
Dołączył Bumblebee!
Imię: Bumblebee
Drugie imię: -
Wiek: 7 lat
Płeć: Basior
Żywioł: Wiatr
Stopień umiejętności magicznych: 5
Stanowisko: Szpieg/zwiadowca, strażnik
Charakter: Brawurowy i porywczy basior. Trudno stwierdzić co mu może strzelić do głowy. Jest optymistą i gadułą. Nie można powiedzieć, że jest odpowiedzialny, jednak nie można mu też zarzucić ignorowania obowiązków. W razie czego potrafi zachować powagę. Rzadko lekceważy niebezpieczeństwo, ale zawsze wygląda jakby tak właśnie robił - śmiał się wrogowi w twarz. Lubi prowokować innych a to czy za to oberwie mało go obchodzi. Łatwo zdobywa przyjaciół (wrogów zapewne jeszcze łatwiej). Lepiej trzymać go na krótkiej smyczy.
Zalety: Mały wzrost nie zawsze jest wadą (tutaj niestety zaliczę go także do drugiej kategorii). Dzięki niemu w razie wykrycia ma większe szanse ucieczki, bo: 1) prześlizgnie się tam gdzie inni utkną, 2) jest lżejszy i stawia cichsze kroki niż jakiś osiłek, 3) łatwo go zgubić zarówno w lesie jak i na stepach. Jest szybki i zwinny.
Wady: Niski wzrost (czasami to jednak wada). Ma lekki lęk wysokości i nie cierpi pływać (umie i to dobrze, ale to nie znaczy, że to lubi).
Rodzina: Uciekł od niej i zaciągnął się do wojska w innej watasze (nie w tej, tylko w pierwszej, potem drugiej i trzeciej)
Zauroczenie: Nie zwraca uwagi na dziewczyny (te zapewne uważają go za bachora)
Partner: Chyba w marzeniach!
Szczeniaki: Nie nadaje się na rodzica.
Upomnienia: 0
Nick: Hano-werka-123
Drugie imię: -
Wiek: 7 lat
Płeć: Basior
Żywioł: Wiatr
Stopień umiejętności magicznych: 5
Stanowisko: Szpieg/zwiadowca, strażnik
Charakter: Brawurowy i porywczy basior. Trudno stwierdzić co mu może strzelić do głowy. Jest optymistą i gadułą. Nie można powiedzieć, że jest odpowiedzialny, jednak nie można mu też zarzucić ignorowania obowiązków. W razie czego potrafi zachować powagę. Rzadko lekceważy niebezpieczeństwo, ale zawsze wygląda jakby tak właśnie robił - śmiał się wrogowi w twarz. Lubi prowokować innych a to czy za to oberwie mało go obchodzi. Łatwo zdobywa przyjaciół (wrogów zapewne jeszcze łatwiej). Lepiej trzymać go na krótkiej smyczy.
Zalety: Mały wzrost nie zawsze jest wadą (tutaj niestety zaliczę go także do drugiej kategorii). Dzięki niemu w razie wykrycia ma większe szanse ucieczki, bo: 1) prześlizgnie się tam gdzie inni utkną, 2) jest lżejszy i stawia cichsze kroki niż jakiś osiłek, 3) łatwo go zgubić zarówno w lesie jak i na stepach. Jest szybki i zwinny.
Wady: Niski wzrost (czasami to jednak wada). Ma lekki lęk wysokości i nie cierpi pływać (umie i to dobrze, ale to nie znaczy, że to lubi).
Rodzina: Uciekł od niej i zaciągnął się do wojska w innej watasze (nie w tej, tylko w pierwszej, potem drugiej i trzeciej)
Zauroczenie: Nie zwraca uwagi na dziewczyny (te zapewne uważają go za bachora)
Partner: Chyba w marzeniach!
Szczeniaki: Nie nadaje się na rodzica.
Upomnienia: 0
Nick: Hano-werka-123
Od Emriv cd Damona
- Ja - uśmiechnęłam się.
Damon spojrzał na mnie uważnie - Ty?
- No, właśnie to powiedziałam.
- Ale... bez obrazy, ale wyglądasz na młodą...
- Oj przestań, - przerwałam mu - mam 7 lat! To wystarczy, żeby być Alfą - zamyśliłam się i również obejrzałam wilka dokładnie. - A ty niby ile masz lat?
- No też 7 w sumie.
- To się nie wymądrzaj - to mówiąc uśmiechnęłam się, bo wcale nie miało to brzmieć groźnie. - O! Jesteś ranny - spostrzegłam ranę na jednej z jego łap. - Co ci się stało?
- Eeee... Potknąłem się na kamieniu.
- Hmmm... Wilk Ognia? - spytałam oglądając jego jeszcze raz jego rudobrązowe futro i żywe oczy oraz budowę ciała wskazującą na dużą ruchliwość. Oj, czy ja się znowu zachowuję jak chodząca encyklopedia? - Umiesz pływać? Niewiele Wilków Ognia umie pływać. Czy ja zadaję za dużo pytań? - spojrzałam na wilka, który ewidentnie był w opłakanym stanie. Dopiero teraz do mnie dotarło, że najpierw trzeba mu pomóc, a najlepiej poradzi sobie z tym Loure, gdyż jest uzdrowicielem. Owszem jestem zielarką, ale to co innego.
Damon?
Damon spojrzał na mnie uważnie - Ty?
- No, właśnie to powiedziałam.
- Ale... bez obrazy, ale wyglądasz na młodą...
- Oj przestań, - przerwałam mu - mam 7 lat! To wystarczy, żeby być Alfą - zamyśliłam się i również obejrzałam wilka dokładnie. - A ty niby ile masz lat?
- No też 7 w sumie.
- To się nie wymądrzaj - to mówiąc uśmiechnęłam się, bo wcale nie miało to brzmieć groźnie. - O! Jesteś ranny - spostrzegłam ranę na jednej z jego łap. - Co ci się stało?
- Eeee... Potknąłem się na kamieniu.
- Hmmm... Wilk Ognia? - spytałam oglądając jego jeszcze raz jego rudobrązowe futro i żywe oczy oraz budowę ciała wskazującą na dużą ruchliwość. Oj, czy ja się znowu zachowuję jak chodząca encyklopedia? - Umiesz pływać? Niewiele Wilków Ognia umie pływać. Czy ja zadaję za dużo pytań? - spojrzałam na wilka, który ewidentnie był w opłakanym stanie. Dopiero teraz do mnie dotarło, że najpierw trzeba mu pomóc, a najlepiej poradzi sobie z tym Loure, gdyż jest uzdrowicielem. Owszem jestem zielarką, ale to co innego.
Damon?
Od Damona
Od trzech lat się ukrywam, uciekam. Bardzo dawno nie widziałem swojej rodziny. Wiem że ich już nie zobaczę. Nie mogę tam wrócić. Zrobiłem okropną, ale słuszną rzecz. Zabiłem. Zabiłem syna Alfy. Wilk miał na imię Dragon. Był jedynym potomkiem przywódcy watahy. Teraz wiem że po śmierci starego Alfy watahę przejmie ktoś, kto będzie zasługiwał na to miano. Biegnę teraz przez las. Potykam się co chwila o wystające konary drzew. Uwielbiam biegać, choć teraz jestem już zmęczony. Biegnę tak od kwadransa. Chciałbym się zatrzymać ale nie mogę. A dlaczego? Bo za mną biegnie sfora wściekłych basiorów. Nie moja wina że przekroczyłem granice i jestem na ich terenie. Nie wiem nawet co to za wilki. Nie wiem jakie są w tym lesie watahy. Oni nie chcą rozmowy. Dali mi to do zrozumienia zrzucając ze skały. Na szczęście do ziemi było wystarczająco blisko więc podniosłem się i zerwałem do biegu uciekając od kłów. Przez ostatnie lata ucieczki to moja specjalność. Zagapiłem się za siebie i straciłem równowagę potykając się na kamieniu. Poczułem ostry ból w łapie. Podniosłem się i spojrzałem za siebie. Rozpędzony wilk skoczył prosto na mnie. Zachowałem trzeźwość umysłu i przeturlałem się na bok. Poderwałem się znów na równe nogi i ruszyłem biegiem. Łapa bolała niemiłosierne, nie czułem już łap. Po kilku metrach przekroczyłem granice ich watahy. Przestali mnie gonić. Teraz tylko słyszałem obelgi na mój temat. Zwolniłem i zacząłem iść powoli. Zza skał rozpościerających się przede mną słychać było wycie. Z groty wyszedł wolnym krokiem ogromny czarny jak kruk basior. Z pyska ciekła mu ślina. Zaczął się oblizywać swoim długim językiem.
- Ja tu tylko... - zacząłem bardzo ostrożnie
- Intruzi jak zwykle proszą się o jedno - zaśmiał się głośno i ruszył w moją stronę
Znów podniosłem szaloną ucieczkę. Tym razem biegłem przed siebie. Po krótkim czasie znalazłem się nad wodospadem. Wilk nie miał litości. Ja nie miałem wyjścia. Albo bym został i stał się obiadem dla tego basiora albo pozostało skoczyć. Skoczyć do wody. Zimnej, przerażającej wody. Silne zamachnięcie łapą przeciwnika szybko mnie przekonało by skoczyć. Spadałem w dół a po chwili znalazłem się pod wodą. Kilka zamachnięć łapami pozwoliło na wynurzenie łba spod wody. Dotarłem do brzegu. Wytrzepałem się z wody i ruszyłem powolnym krokiem w stronę drzew. Położyłem się w cieniu i czekałem co przyniesie czas. Było mi już wszystko jedno. Teraz gdyby zjawiły się obce wilki nie dałbym rady się bronić. Byłem zmęczony, woda zaczęła na mnie działać. Zamknąłem oczy i próbowałem zasnąć. Usłyszałem obce szepty. To były wilki.. Pewnie po mnie przyszły - pomyślałem i mocno zacisnąłem powieki by ich nie widzieć jak mnie zabijają.
- Kim jesteś? - usłyszałem
Nie odpowiedziałem. Przybysz powtórzył pytanie. Znowu nic.
Poczułem dotyk łapy na moim grzbiecie. Zadrżałem. Przeszły mnie dreszcze. Czemu do mnie mówi skoro chce mnie zabić? - zadałem sobie to pytanie. Chwilę potem otworzyłem oczy, powoli, gotowy na wszystko. Przede mną siedziała wadera. Bardzo ładna wadera. Patrzyła się na mnie mądrymi oczami.
- Czemu cały drżysz? - zapytała cicho
- To przez wodę - powiedziałem siląc się na jak pewniejszy i rzeczowy ton
- Jak się nazywasz?
- Da..Damon - powiedziałem przez chwilę się zastanawiając co ja wyprawiam
- Co tu sam robisz? Zgubiłeś się?
- Od wielu lat się włóczę. Nigdy nie wiem gdzie jestem.
- Leżysz właśnie na terenie Watahy Wspomnień - powiedziała wadera miłym głosem
- Już sobie idę - powiedziałem próbując wstać ale łapy nie chciały mnie utrzymać, tak że z powrotem runąłem na ziemię - Daj mi tylko kilka minut - zastrzegłem - A już więcej mnie nie zobaczysz
- Wcale mi nie przeszkadzasz, możesz zostać
- Zostać? - zdziwiłem się
Od trzech lat przeganiano mnie od granicy, do granicy, a teraz pozwalają mi zostać tutaj? - zdziwiłem się. Spojrzałem się jeszcze raz na piękną waderę.
- Jesteś tu sama? - zapytałem przypominając sobie szepty wilków
- Jest jeszcze ze mną przyjaciel - powiedziała zerkając w krzaki
- Kto tutaj jest alfą? - zapytałem zdając sobie dopiero sprawę z tego że mógłbym zacząć życie na nowo
(Emriv?)
- Ja tu tylko... - zacząłem bardzo ostrożnie
- Intruzi jak zwykle proszą się o jedno - zaśmiał się głośno i ruszył w moją stronę
Znów podniosłem szaloną ucieczkę. Tym razem biegłem przed siebie. Po krótkim czasie znalazłem się nad wodospadem. Wilk nie miał litości. Ja nie miałem wyjścia. Albo bym został i stał się obiadem dla tego basiora albo pozostało skoczyć. Skoczyć do wody. Zimnej, przerażającej wody. Silne zamachnięcie łapą przeciwnika szybko mnie przekonało by skoczyć. Spadałem w dół a po chwili znalazłem się pod wodą. Kilka zamachnięć łapami pozwoliło na wynurzenie łba spod wody. Dotarłem do brzegu. Wytrzepałem się z wody i ruszyłem powolnym krokiem w stronę drzew. Położyłem się w cieniu i czekałem co przyniesie czas. Było mi już wszystko jedno. Teraz gdyby zjawiły się obce wilki nie dałbym rady się bronić. Byłem zmęczony, woda zaczęła na mnie działać. Zamknąłem oczy i próbowałem zasnąć. Usłyszałem obce szepty. To były wilki.. Pewnie po mnie przyszły - pomyślałem i mocno zacisnąłem powieki by ich nie widzieć jak mnie zabijają.
- Kim jesteś? - usłyszałem
Nie odpowiedziałem. Przybysz powtórzył pytanie. Znowu nic.
Poczułem dotyk łapy na moim grzbiecie. Zadrżałem. Przeszły mnie dreszcze. Czemu do mnie mówi skoro chce mnie zabić? - zadałem sobie to pytanie. Chwilę potem otworzyłem oczy, powoli, gotowy na wszystko. Przede mną siedziała wadera. Bardzo ładna wadera. Patrzyła się na mnie mądrymi oczami.
- Czemu cały drżysz? - zapytała cicho
- To przez wodę - powiedziałem siląc się na jak pewniejszy i rzeczowy ton
- Jak się nazywasz?
- Da..Damon - powiedziałem przez chwilę się zastanawiając co ja wyprawiam
- Co tu sam robisz? Zgubiłeś się?
- Od wielu lat się włóczę. Nigdy nie wiem gdzie jestem.
- Leżysz właśnie na terenie Watahy Wspomnień - powiedziała wadera miłym głosem
- Już sobie idę - powiedziałem próbując wstać ale łapy nie chciały mnie utrzymać, tak że z powrotem runąłem na ziemię - Daj mi tylko kilka minut - zastrzegłem - A już więcej mnie nie zobaczysz
- Wcale mi nie przeszkadzasz, możesz zostać
- Zostać? - zdziwiłem się
Od trzech lat przeganiano mnie od granicy, do granicy, a teraz pozwalają mi zostać tutaj? - zdziwiłem się. Spojrzałem się jeszcze raz na piękną waderę.
- Jesteś tu sama? - zapytałem przypominając sobie szepty wilków
- Jest jeszcze ze mną przyjaciel - powiedziała zerkając w krzaki
- Kto tutaj jest alfą? - zapytałem zdając sobie dopiero sprawę z tego że mógłbym zacząć życie na nowo
(Emriv?)
Dołączył kolejny wilk: Damon!
Imię: Damon
Drugie imię: Delgado
Wiek: 7 lat
Płeć: Samiec
Żywioł: Ogień
Stopień umiejętności magicznych: 7
Stanowisko: Wojownik, Nauczyciel szpiegostwa
Charakter: Odważny, inteligentny, sprytny, zamknięty w sobie, indywidualista. Liczy tylko na siebie, nikomu nie ufa. Lubi przebywać w samotności.
Zalety: Damon jest niezwykle szybkim, zwinnym i silnym wilkiem. Potrafi skakać bardzo wysoko. Jest też również bardzo wytrzymały.
Wady: Ma słabość do płci pięknej. Często buja w obłokach, jest rozkojarzony. Jego czułym punktem jest woda, nie przepada za nią. Po kąpieli w jeziorze lub zetknięciu się z wodą jest słaby i bezbronny jak szczeniak.
Rodzina: Uciekł od rodzinnej watahy po zabiciu syna Alfy.
Zauroczenie: Brak
Partner: Brak
Szczeniaki: Brak
Upomnienia: 0
Nick: joker27
Drugie imię: Delgado
Wiek: 7 lat
Płeć: Samiec
Żywioł: Ogień
Stopień umiejętności magicznych: 7
Stanowisko: Wojownik, Nauczyciel szpiegostwa
Charakter: Odważny, inteligentny, sprytny, zamknięty w sobie, indywidualista. Liczy tylko na siebie, nikomu nie ufa. Lubi przebywać w samotności.
Zalety: Damon jest niezwykle szybkim, zwinnym i silnym wilkiem. Potrafi skakać bardzo wysoko. Jest też również bardzo wytrzymały.
Wady: Ma słabość do płci pięknej. Często buja w obłokach, jest rozkojarzony. Jego czułym punktem jest woda, nie przepada za nią. Po kąpieli w jeziorze lub zetknięciu się z wodą jest słaby i bezbronny jak szczeniak.
Rodzina: Uciekł od rodzinnej watahy po zabiciu syna Alfy.
Zauroczenie: Brak
Partner: Brak
Szczeniaki: Brak
Upomnienia: 0
Nick: joker27
Od Emriv cd Loure
- Jestem Emriv, wilczyca Ziemi - odpowiedziałam w ogóle nie ruszona jego nieco negatywną reakcją.
- Rozmawiasz z kwiatkami? - spytał sarkastycznie, chociaż nie rozumiem po co mu to było. Chciał zrobić mi na złość, czy co? Może i byłam młodsza od niego ale to nie znaczy, że słabsza ani, że się bałam.
- Jak masz na imię? - spytałam.
- Loure - woda w jeziorze nieco pojaśniała, chodź ciągle miałam wrażenie, że może z niej wyskoczyć kolejny wąż lub coś jeszcze gorszego...
- Masz watahę?
- Nie mówisz chyba poważnie - przerwał mi. - Jesteś Alfą? I szukasz wilków do przygarnięcia? - powiedział to patrząc na mnie jakbym była najbardziej żałosnym obrazem w jego życiu.
- Rozumiem, że wolisz tu zostać i bawić się wodą przyciągając duchy zwykłych wilków, które nigdy nie miały takich mocy, a chciałyby mieć? Bo wiesz chyba, że im więcej jest Wilków Żywiołów w jednej watasze tym jest im trudniej nas atakować - po tych słowach otrzepałam z kurzu książkę zatytułowaną "Historia Wilków Żywiołów" delikatnie dając mu do zrozumienia, że może z magii nie jestem świetna ale jednak COŚ TAM wiem. Następnie spojrzałam na niego wyczekująco wzrokiem mówiącym: taki potężny wilk na pewno zna podstawy teorii.
Loure?
Od Loure cd Emriv
Obcy wilk? Raptownie zaczęła się we mnie budzić iskierka ciekawości, którą należało zgasić już w zarodku. Instynktownie z mojego pyska wydobył się krótki, gardłowy warkot, który informował bądź miał za zadanie informować przybysza o moich zamiarach. Przymknąłem lekko powieki, w tym samym momencie woda w jeziorze niebezpiecznie poczerniała, jakby jakaś niewidzialna ręka zabarwiła ją atramentem. Moje myśli znów zbiegały na tor, gdzie wcale nie powinno ich być. Wilk wpatrywał się we mnie z wyraźnym zniecierpliwieniem, wydymając nieco dolną wargę. Wyglądało to dość komicznie, choć nie na tyle by mogło mnie w jakimś stopniu rozśmieszyć.
- Kim jesteś? – mówiłem chropowatym głosem, ważąc słowa.
{Emriv, mogę liczyć?}
- Kim jesteś? – mówiłem chropowatym głosem, ważąc słowa.
{Emriv, mogę liczyć?}
środa, 16 lipca 2014
Od Emriv
Leżałam nad strumykiem i z zapałem czytałam książkę o magii ziemi. Uwielbiałem wiedzę, a przede wszystkim chciałam poprawić moje umiejętności magii. Obok mnie na suchej ziemi, która już od dwóch tygodni nie widziała deszczu leżał stos kolejnych książek, ktore już przeczytałam, albo były następne w kolejce. Bo wkońcu co miała innego do roboty samotna wilczyca, której nie nauczono jak się czaruje, jak tylko się uczyć?
Oprócz tego, że czytałam już chyba piątą książkę o moim żywiole to nad moją głową wirowało kilka drobnych kamyczków układając się w różne wzory, które wcześniej układałam sobie w głowie. W ten sposób ćwiczyłem robienie jednocześnie kilku rzeczy.
Właśnie czytałam rozdział o tym, że wilki ziemi potrafią przyspieszać proces kwitnięcia, owocowała i przekwitania roślin. To było poprostu świetne! Wyobrażacie sobie mieć taką moc? Albo wyobrażacie sobie, że rośliny wypuszczają długie gałęzie i na wasz rozkaz oplatają się wokół wroga? Niesamowite! Albo, że rzucacie we wrogów wielkimi głazami nawet nie używając do tego łap? Super! Tylko, że te wszystkie rzeczy nie były na moim poziomie... Musiałam się jeszcze wiele nauczyć żeby móc zebrać w sobie taką siłę woli. Czasem wkurzało mnie to, że moje zdolności magiczne są na poziomie szczeniaka. No ale nic na to nie mogłam poradzić... Mogłam jedynie ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć...
- No nic, spróbujmy tak... - szepnęłam do siebie dodając sobie otuchy i wyrywając sie z zamyślenia. Stanęłam w miejscu gdzie ziemia była najbardziej sucha. Wyczytałam, że narazie jedną z rzeczy na moim poziomie jest użyźnianie ziemi. Może i wilki wody podlałyby tą suchą ziemię i umierające w skwarze rośliny, ale ja nie mogłam być od nich gorsza.
Zamknęłam oczy i skupiłam się. Wyobraziłam sobie jak ziemia pod moimi łapami staje się miękka, a rośliny zaczynają rozkwitać na nowo. To taka moja technika. Zanim coś wyczarowałam, starałam się sobie to wyobrazić. Potem starałam się, żeby moje wyobrażenia stały się jak najbardziej rzeczywiste i... Faktycznie! Ziemia podemną zmiękła. Otworzyłam oczy zobaczyłam jak ziemia staje się żyzna, a rośliny prostują się i nabierają kolorów. Uśmiechnęłam się, cała natura w obrębie metra ode mnie ożyła. Zrobiłam krok i w tej samej chwili moja moc przestała działać. Czemu? Ponieważ coś mnie rozproszyło, i to nie było byle co. Ogromny słup wody wystrzelił z jeziora. Tysiące malutkich kropelek spadło na mnie, ale najlepsze było to, że słup wody zaczął zakręcać i wić się w powietrzu niczym wąż. Zaraz; że ja tego nie zauważyłam od razu! To BYŁ wąż! Woda przybrała kształt węża, który teraz piął się wysoko w górę, a ja wodziłam za nim wzrokiem nawet nie zauważając jak usiadłam na własnej książce. Nagle wodny wąż zbił się w niekształtną wydłużoną bańkę wody i pękł. Ale nie tak zwyczajnie. Rozprysnął się na kawałki wywołując mały deszcz.
Wodne wilki. Pomyślałam. Muszą tu gdzieś być... Zaczęłam się rozglądać dookoła. I miałam rację, były nawet bliżej niż mogłam się spodziewać. Właściwie to był tylko jeden wilk, błękitny i lśniący niczym to jezioro, które nas dzieliło. Przyjrzałam mu się uważnie. Wyglądał na starszego ode mnie. Nie wszystkie dorosłe wilki od tak bawią się magią, mogłyby przyciągnąć złe istoty pragnące wyssać z nas - Wilków Żywiołów - wyssać magię. Czytałam o tym...chyba się tego domyślacie.
W każdym razie użyłam magii by przyciągnąć do siebie gałąź drzewa rosnącego nad jeziorem, mniej więcej po jego środku drogi pomiędzy mną, a tym wilkiem. Wskoczyłam na gałąź bardzo uważając żeby mi nie uciekła, zgarnęłam swoje książki i rozkazałam drzewu postawić mnie na drugim brzegu. Udało się! To było jedno z najtrudniejszych zaklęć na moim etapie. Chociaż w sumie nie wiem czemu to zrobiłam. Może żeby się popisać? W sumie równie dobrze mogłam obiec jezioro. No nic, w każdym razie stałam teraz na przeciwko wilka ze zdumieniem (bo nigdy nie widziałam wilka wody) i nie bardzo wiedziałam co powiedzieć.
Loure? Dokończysz?
Oprócz tego, że czytałam już chyba piątą książkę o moim żywiole to nad moją głową wirowało kilka drobnych kamyczków układając się w różne wzory, które wcześniej układałam sobie w głowie. W ten sposób ćwiczyłem robienie jednocześnie kilku rzeczy.
Właśnie czytałam rozdział o tym, że wilki ziemi potrafią przyspieszać proces kwitnięcia, owocowała i przekwitania roślin. To było poprostu świetne! Wyobrażacie sobie mieć taką moc? Albo wyobrażacie sobie, że rośliny wypuszczają długie gałęzie i na wasz rozkaz oplatają się wokół wroga? Niesamowite! Albo, że rzucacie we wrogów wielkimi głazami nawet nie używając do tego łap? Super! Tylko, że te wszystkie rzeczy nie były na moim poziomie... Musiałam się jeszcze wiele nauczyć żeby móc zebrać w sobie taką siłę woli. Czasem wkurzało mnie to, że moje zdolności magiczne są na poziomie szczeniaka. No ale nic na to nie mogłam poradzić... Mogłam jedynie ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć...
- No nic, spróbujmy tak... - szepnęłam do siebie dodając sobie otuchy i wyrywając sie z zamyślenia. Stanęłam w miejscu gdzie ziemia była najbardziej sucha. Wyczytałam, że narazie jedną z rzeczy na moim poziomie jest użyźnianie ziemi. Może i wilki wody podlałyby tą suchą ziemię i umierające w skwarze rośliny, ale ja nie mogłam być od nich gorsza.
Zamknęłam oczy i skupiłam się. Wyobraziłam sobie jak ziemia pod moimi łapami staje się miękka, a rośliny zaczynają rozkwitać na nowo. To taka moja technika. Zanim coś wyczarowałam, starałam się sobie to wyobrazić. Potem starałam się, żeby moje wyobrażenia stały się jak najbardziej rzeczywiste i... Faktycznie! Ziemia podemną zmiękła. Otworzyłam oczy zobaczyłam jak ziemia staje się żyzna, a rośliny prostują się i nabierają kolorów. Uśmiechnęłam się, cała natura w obrębie metra ode mnie ożyła. Zrobiłam krok i w tej samej chwili moja moc przestała działać. Czemu? Ponieważ coś mnie rozproszyło, i to nie było byle co. Ogromny słup wody wystrzelił z jeziora. Tysiące malutkich kropelek spadło na mnie, ale najlepsze było to, że słup wody zaczął zakręcać i wić się w powietrzu niczym wąż. Zaraz; że ja tego nie zauważyłam od razu! To BYŁ wąż! Woda przybrała kształt węża, który teraz piął się wysoko w górę, a ja wodziłam za nim wzrokiem nawet nie zauważając jak usiadłam na własnej książce. Nagle wodny wąż zbił się w niekształtną wydłużoną bańkę wody i pękł. Ale nie tak zwyczajnie. Rozprysnął się na kawałki wywołując mały deszcz.
Wodne wilki. Pomyślałam. Muszą tu gdzieś być... Zaczęłam się rozglądać dookoła. I miałam rację, były nawet bliżej niż mogłam się spodziewać. Właściwie to był tylko jeden wilk, błękitny i lśniący niczym to jezioro, które nas dzieliło. Przyjrzałam mu się uważnie. Wyglądał na starszego ode mnie. Nie wszystkie dorosłe wilki od tak bawią się magią, mogłyby przyciągnąć złe istoty pragnące wyssać z nas - Wilków Żywiołów - wyssać magię. Czytałam o tym...chyba się tego domyślacie.
W każdym razie użyłam magii by przyciągnąć do siebie gałąź drzewa rosnącego nad jeziorem, mniej więcej po jego środku drogi pomiędzy mną, a tym wilkiem. Wskoczyłam na gałąź bardzo uważając żeby mi nie uciekła, zgarnęłam swoje książki i rozkazałam drzewu postawić mnie na drugim brzegu. Udało się! To było jedno z najtrudniejszych zaklęć na moim etapie. Chociaż w sumie nie wiem czemu to zrobiłam. Może żeby się popisać? W sumie równie dobrze mogłam obiec jezioro. No nic, w każdym razie stałam teraz na przeciwko wilka ze zdumieniem (bo nigdy nie widziałam wilka wody) i nie bardzo wiedziałam co powiedzieć.
Loure? Dokończysz?
Starzenie się wilków
Wprowadzam zmiany w starzeniu się wilków. Będą się starzeć codziennie o miesiąc zamiast co miesiąc o 2,5 roku ponieważ uznałam, że wilki zupełnie nie miałyby czasu. Najpierw szczeniak miałby parę dni, a nagle 2,5 roku! To bez sensu. Dla tego wprowadzam zmiany. Ale! Zmiany te zajdą dopiero 3. sierpnia, a na razie wilki nie będą się w ogóle starzały.
Witamy Loure jako drugiego członka watahy!
Imię: Loure
Drugie imię: -
Wiek: 11 lat
Płeć: samiec
Żywioł: woda
Stopień umiejętności magicznych: 10
Stanowisko: Uzdrowiciel
Charakter: Poważny, odważny, sprytny, rozważny, szlachetny, sprawiedliwy, stanowczy, uparty, odpowiedzialny, obłudny, inteligentny, cierpliwy, cyniczny, sarkastyczny oraz dumny.
Zalety: Doskonale pływa; skrada się bezszelestnie.
Wady: Nie jest nadto szybki ani silny, raczej zwinnością nadrabia te cechy; ma cięty język.
Rodzina: -
Zauroczenie: -
Partner: -
Szczeniaki: -
Upomnienia: 0
Nick: Koń trojański
Nick: Koń trojański
wtorek, 15 lipca 2014
Konkursy
Konkurs na Betę!
Do końca wakacji wybiorę wilka, który najbardziej angażuje się w watahę i jest najbardziej aktywny i zaufany. Który pisze opowiadania i nie ma żadnych upomnień i kar na koncie. Ten wilk dostanie tytuł Bety! Więc nieprzegapcie tej okazji bo oprócz ważnego stanowiska, nowa Beta otrzyma także 100 ks., wybrany magiczny przedmiot, za maksymalną cenę 280 ks., za darmo lub 3 stopnie umiejętności magicznych!
Wakacyjna promocja!
Kup jednedn magiczny przedmiot, a drógi, w tej samej cenie lub tańszy, dostaniesz za darmo! (dotyczy kupna zarówno za ks. jak i przez howrse).
Lub kup trzy przedmioty przez howrse za 900 eq! Promocja trwa do południa 31 sierpnia!
Boskie na Howrse = bonusy w watasze!
Jeśli, któryś z uczestników watachy zdobył boskiego konia może dostać nagrody w watasze. Wystarczy tylko w maksymalnym terminie 5 dni od zdobycia konia powiadomić mnie o tym. Za pierwszego konia zdobyć można: 50 ks., 1 dodatkowy stopień umiejętności magii i darmowy magiczny przedmiot o wartości 70 ks. Za drógiego: 100 ks., 2 dodatkowe punkty umiejętności magii i darmowy magiczny przedmiot o wartości 200 ks.!
Konkurs czynny do końca roku 2014.
Zaproszenia nagradzane!
Nie zapomnijcie, że jeśli polecicie komuś watahę i ta osoba dołączy również dostaniecie skromne nagrody, takiej jak gratulacje na Howrse i 20ks. (zamiast 10) za każde opowiadanie przez tydzień!
Te informacje pozostaną w zakładce "Inne"
Do końca wakacji wybiorę wilka, który najbardziej angażuje się w watahę i jest najbardziej aktywny i zaufany. Który pisze opowiadania i nie ma żadnych upomnień i kar na koncie. Ten wilk dostanie tytuł Bety! Więc nieprzegapcie tej okazji bo oprócz ważnego stanowiska, nowa Beta otrzyma także 100 ks., wybrany magiczny przedmiot, za maksymalną cenę 280 ks., za darmo lub 3 stopnie umiejętności magicznych!
Wakacyjna promocja!
Kup jednedn magiczny przedmiot, a drógi, w tej samej cenie lub tańszy, dostaniesz za darmo! (dotyczy kupna zarówno za ks. jak i przez howrse).
Lub kup trzy przedmioty przez howrse za 900 eq! Promocja trwa do południa 31 sierpnia!
Boskie na Howrse = bonusy w watasze!
Jeśli, któryś z uczestników watachy zdobył boskiego konia może dostać nagrody w watasze. Wystarczy tylko w maksymalnym terminie 5 dni od zdobycia konia powiadomić mnie o tym. Za pierwszego konia zdobyć można: 50 ks., 1 dodatkowy stopień umiejętności magii i darmowy magiczny przedmiot o wartości 70 ks. Za drógiego: 100 ks., 2 dodatkowe punkty umiejętności magii i darmowy magiczny przedmiot o wartości 200 ks.!
Konkurs czynny do końca roku 2014.
Zaproszenia nagradzane!
Nie zapomnijcie, że jeśli polecicie komuś watahę i ta osoba dołączy również dostaniecie skromne nagrody, takiej jak gratulacje na Howrse i 20ks. (zamiast 10) za każde opowiadanie przez tydzień!
Te informacje pozostaną w zakładce "Inne"
Nowy początek!
Witajcie z powrotem w Watasze Wspomnień! Odnawiam ją i mam nadzięję, że wam się to podoba. No więc, co więcej mówić... Zapraszam do dołączenia!
:)
:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)