- Ja Antarin - uśmiechnąłem się do Snow. - Przepraszam, że wcześniej się nie przedstawiłem.
- Nie ma sprawy, też o tym zapomniałam - odwzajemniła uśmiech.
Podałem jej łapę i wzieliśmy się do dzielenia łupu. Gdy sprawiedliwości stałomsię zadość wzięliśmy się do jedzenia. Mięso smakowało wybornie, ciepła krew sływała mi po pysku barwiąc futro na czerwono. Snow delektowała się razem za mną co jakiś czas chwaląc cudowny smak. Gdy z jelenia zostały już tylko kości i skóra, a brzuchy były pełne spytałem:
- Wiesz może, gdzie jest jakiś strumień? Chętnie bym się umył z krwi.
- Jasne, ja też o niczym innym nie marzę. Niedaleko jest mała rzeczka, zaprowadze cię.
Wstałem i ruszyłem za Snow. Pełny brzuch i ciepłe popołudnie wprawiały mnie w przyjemny nastrój. Po paru minutach usłyszałem szum wody, a zza zarośli wyłonił się strumyk. Na oko woda sięgałaby mi do klarki piersiowej, idealna głębokość. Bez zastanowienia skoczyłem w wartki nurt. Woda była lodowata, czułem jak ciśnienie pcha mnie z biegiem rzeki. Wybiegłem z wody i wskoczyłem jeszcze raz. Snow zaczęa się śmiać.
- No chodż! - zawołałem do niej. - Jest idealnie!
Nie musiałem jej więcej prosić. Wbiegła do strumienia rozbryzgując dookoła wodę i śmiejąc się. Zanurokowałem i wynurzyłem się kawałek dalej. Snow podpłynęła do mnie.
- To co teraz robimy? - spytała?
W odpowiedzi chlapnąłem na nią.
(Snow?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz