Westchnęłam.
- Nie, nic się nie stało, na prawdę. No więc nie, Wataha Wspomnień nie miała samca Alfa, mam nadzieję, że z Daiki będzie inaczej.
- A to...jak? - Koriakin trochę się jąkał nie mogąc zrozumieć jakim cudem mam córkę.
- To bardzo długa historia - odparłam wiedząc o co mu chodzi - To było w zimie. Śnieg spadł za wcześnie więc w watasze nie było zapasów mięsa. Poszłam na spacer i nagle poczułam zapach jelenia więc oczywiście poszłam w tamtą stronę. Okazało się, że jeleń już nie żyje. I tam też spotkałam Daiki. To ona zabiła jelenia, ale zwierzę przygniotło jej łapę i złamało ją. Daiki nie wiedziała skąd jest ani jak się znalazła w naszej watasze. Zaproponowałam więc, że wyleczę jej łapę, a ona może zostać w watasze do póki nie znajdzie się jej rodzina... No ale rodzina się nie znalazła... Jak się później okazało rodzice Daiki zginęli w pożarze, a ona sama znalazła się w sierocińcu.
- To jak znalazła się w Watsze Wspomnień? - spytał Koriakin.
- To też długa historia. Zła wilczyca imieniem Nefara wykradła ją z sierocińca i zostawiła na śniegu by tam zamarzła.
- Dlaczego? - oburzył się wilk.
- Ponieważ wiedziała o pewnej przepowiedni, która dotyczyła Daiki, mnie, Rei, Aust i jeszcze dwóch innych wilczyc. Chodziło właśnie o zabicie Nefary.
- Co się z nią stało?
- No...zabiłyśmy ją tamtej zimy. Już jej nie ma i nie zagraża naszej watasze. Chyba, że odrodzi się ponownie, ale brońcie od tego wszystkie wlcze bóstwa. Ona była demonem burzy, a narodziła się bardzo dawno temu kiedy jeszcze ta wataha należała do zupełnie innej Alfy. Podczas wojny z Watahą Cienia w pewną burzowa noc. Ale to było dawno. Teraz Nefara nie istnieje...za pewną cenę - westchnęłam - No ale dosyć tych smętów, chodźmy dalej.
Zaprowadziłam Koriakina nad rzekę, a gdzieś w połowie drogi uświadomiłąm sobie jak na mnie zerka. Na miejscu zarządziłam chwilowy postój.
- No! Aż się dziwię, że nie spotkaliśmy tu Rei! - zawołałam widząc, że na brzegu nie ma zywej duszy - Ale pewnie uczy polować Hope i Kirkhe.
- Kto to tak właściwie jest ta Rea? - spytał Koriakin podchodząc do wody i biorąc pierwszy łyk.
- To moja stara przyjaciółka. Jest Wilczycą Wody...no i wiatru też ale myślę, że gdyby mogłą wtedy wybierać nie dodałaby sobie drugiego żywiołu. Ale to też inna historia. Nie ważne, w każdym razie Rea oczywiście uwielbia wodę i mieszka niedaleko. Bardzo często można ją spotkać nad rzeką razem z jej dwoma córkami. Zaschło mi w gardle - napiłam się po czym położyłam się na brzegu i machnęłam od niechcenia łapą. Parę kamyczków podniosło się z ziemi i zawirowało w powietrzu tworząc miniaturowe tornado. Koriakin przyglądał się temu z uśmiechem.
- Niezła sztuczka - pochwalił mnie.
- Przestań - zaśmiałam się - To dziecinna zabawa. Właściwie to pierwsza sztuczka jakiej się nauczyłam. A tak właściwie to jakim jesteś wilkiem? Cienia?
- Tak Emriv.
- A....twój brat?
- Eh...on jest Wilkiem Światła jak większość mojej rodziny - powiedział troszeczkę zawstydzony. Zauważyłam to ale nie miałam zamiaru się z niego śmiać, ani nawet uważac to za dziwne.
- Nie martw się. Hope, córka Rei też tak ma. Rea i Kirkhe są Wilkami Wody, a ona cienia. W dodatku ona boi się ciemności.
- Ja się nie boję - powiedział. Najwyraźniej źle mnie zrozumiał.
- Nie mówię o tobie!
Nastała chwila ciszy. Każde z nas myślało co moglibyśmy zrobić lub o czym porozmawiać.
- Chcesz popływać? - spytał w końcu Koriakin.
- Jakoś za tym nie przepadam, ale... - nie skończyłam. Zamiast tego zanużyłam łapy w rzecze. Odwróciłam się do wilka.
- No chodź.
Koriakin?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz