Wgramoliłam się na kamień starając się nie patrzeć na resztę wyczekujących na pokaz wilków. Czułam, że rumienię się ze wstydu. Wbiłam wzrok w moje łapy i stałam tak przez chwile nie mogąc wymyślić nic sensownego. Nagle mój wzrok przykuł mój własny cień. Pomyślałam, że może zdołam zmusić go do oderwania się od ziemi i stanięcia obok mnie. Kiedyś już mi się to udało. Skupiłam uwagę na cieniu ale stres wcale mi nie pomagał. Nic się nie działo. Po chwili tłum zaczął szeptać znudzony, a ja nie wiedziałam co mam robić. Dla czego cień mi nie odpowiada? Skupiłam się jeszcze mocniej i nagle kawałek cienia odkleił się od kamienia jak kartka papieru. nie dokładnie o to mi chodziło... Jednak postanowiłam wykorzystać sytuację i wyobraziłam sobie, że ciągnę za ten cień żeby wreszcie się oderwał od skały. Kawałek cienia wiszący w powietrzu zaczął się rozciągać jak guma do żucia ale nie puszczał. Nagle zupełnie wyrwał mi się z pod kontroli i jak w kreskówce z plaśnięciem opadł na kamień. Większość wilków wybuchła śmiechem, a najgłośniej rzecz jasna śmiała się Kirkhe. Zwiesiłam głowę by ukryć łzy.
Jakiś szczeniak?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz