środa, 23 października 2013

Od Wild Life

    Chodziłam po lesie szukając wilków do mojej nowej watahy. Może znajdzie się jakiś bezdomny, to będzie chociaż jeden członek. Nie mogłam przecież przez całe życie wałęsać się po świecie sama. A do innej watahy nie ośmieliłabym się dołączyć! Jeszcze bym została jakąś omegą, a przecież wszystkie pokolenia przedemną były Alfami. To byłaby hańba! Nagle usłyszałam jakiś szelest. Ucho mi drgnęło; zatrzymałam się w kompletnym bezruchu. Podeszłam bliżej zarośli rosnących przy brzegu spokojnej jak zwykle rzeki. Wyszczerzyłam kły wydając z siebie ciche warknięcie."Kto śmie wkraczać na mój teren bez pytania?"  Nagle jednak przypomniałam sobie, że przecież szukam nowych wilków do watahy. "Ale jeśli to szpieg? Z jakiejś wrogiem watahy? Chce mnie pojmać? O nie!" Wyskoczyłam nagle z krzaków, obnażyłam białe kły i skoczyłam na wilka pijącego wodę. Przewróciłam go na plecy i przykułam do podłoża.
- Kim jesteś i czego tu chcesz?! - wrzasnęłam szczerząc dalej kły tak, że nos pokrył mi się zmarszczakamk. Zawsze wolałam być ostrożna w stosunku do obcych. Teraz zobaczyłam, że podemną leży czarno biała wilczyca. Uszy miała położone, a na jej pysku malowało się zaskoczenie pomieszane ze strachem.
- T...t...t - nie mogła z siebie wydusić.
- Tropiciel? Posłali cię na wytropienie innych wilków w okolicy? O nie! Nie ujdzie ci to na sucho!
- Trixy...
- Co?
- Nazywam się Trixy i wcale nie jestem tropicielem. Nie mam watahy - odpowiedziała stanowczo wilczyca, której zaskoczenie już minęło.
- Na pewno?
- Tak, coś ty taka niespokojna? Wyluzuj...
- Tak, łatwo ci mówić... - powiedziałam cicho i puściłam Trixy. Ona wstała i uśmiechnęła się zupełnie jakby wcześniejsza sytuacja zupełnie nie miała miejsca. Ja przekrzywiłam lekko głowę i zrobiłam zdziwioną minę. 
- A ty jak się nazywasz? Też szukasz watahy? - zadała pytania.
- Wild Life; nie szukam watahy - powiedziałam stanowczo. - Mam watahę. 
- Aaaaaaa, czyli jesteś Alfą? Super, też chcę być w Twojej watasze. Mogę? Mogę? Mogę?
- Taaaaak! Możesz! Niech będzie...
Ruszyłyśmy przez las. Słońce zaczynało się już chylić ku zachodowi i jego czerwieniejące promienie prześwitywały przez rzadkie złote liście, a były to już ostatnie liście tego roku. Lecz niedługo i ich nie będzie. Dni robiły się już coraz chłodniejsze i trzeba było zebrać zapasy na zimę. Zbliżał się więc czas wielkiego polowania. "Ciekawe tylko jak ja sama i ta zwariowana wilczyca damy sobie radę." - Pomyślałam spoglądając ukradkiem na moją towarzyszkę, która właśnie zatrzymała się i strzepywała beztrosko liście z małego drzewa.


Trixie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz