niedziela, 26 października 2014

Od Swiftkill

Wieczór. Mimo, że jestem wilkiem ognia, to moja ulubiona pora dnia. Zresztą, ma to jakiś związek? 
Siedziałam tak rozmyślając na jakiejś półce skalnej niedawno znalezionej przeze mnie podczas samotnego polowania. Jest dość wysoko i widać z niej cały las, dzięki czemu mogę wszystko widzieć. Z nudów nuciłam sobie poznaną w dzieciństwie melodię. 
Podpaliłam ułożoną wcześniej stertę liści i gałęzi tworząc ognisko i dzięki czemu się ogrzewając. Jest jesień więc to chyba oczywiste, że wieczorem robi się już zimno. Jeśli mam być szczera, to nie przepadam za tą porą roku. Szczególnie, gdy już prawi zima, świat jest pozbawiony kolorów, jest zimno i mokro. Okropieństwo. Założę się, że nie tylko ja mam takie odczucia. 
Z zamyślenia wyrwał mnie czyjś śmiech. Zauważyłam jakieś waderę i basiora spacerujących i rozmawiających. Zgasiłam szybko ognisko. Może mnie nie zauważą. Niestety, minimalnie się spóźniłam. Widzą mnie. Basior wskazał na mnie łapą i coś powiedział - może zapytał - ale nie wiem co. Szlag! Zapowiadał się tak miły i spokojny wieczór. 
Szybko zeskoczyłam z półki i pognałam gdzie pieprz rośnie. W sumie mogli mnie wziąć za intruza. Trudno. Nie obchodzi mnie to. Może zdążę się ukryć zanim mnie złapią. Coś się będzie działo. Bo jak na razie na swoich dwóch stanowiskach nie robię nic. 
Moje nadzieje ucieczki szybko zgasły, gdy zobaczyłam jak wadera szybko biegnie. Basior został w tyle. Mam szansę wygrać z nią w walce. Poza tym - od czego mam mózg i zdolność panowania nad ogniem? Jakby tego było mało, szkoliłam się na zabójcę, wojownika. 
Wadera szybko mnie dogoniła, a ja skakałam przez rzeki, chowałam się w krzaki. Biegałyśmy po całym lesie. Przyznaję moja kondycja się wyczerpała. Mój oddech był nierówny, serce biło jak młotem. Ale albo ją zgubię, albo znajdę inny sposób by się jej pozbyć. Kiedy miałam wystarczającą przewagę, nagle zawróciłam i zrobiłam okrąg z ognia wokół siebie. Wadera ledwie zahamowała nie wpadając w ogień.
- Czego chcecie?! - wrzasnęłam piorunując ją wzrokiem i cofnęłam się jak najdalej od niej. 
Spojrzałam na nią. Nie wyglądała na wilka ognia. Z tego co wcześniej zauważyłam, basior tak. Jej nie potrafię określić. Jest cała czarna z zielonymi oczami i pasemkami grzywki. Z moich obserwacji wynika, że jej żywioł to cień albo ziemia. Może oba? Nie jestem pewna. Po chwili przybiegł basior. Kiedyś go już poznałam... Jacob, czy jakoś tak.
- Czy to ty roznieciłaś pożar? - odezwała się w końcu.
- Tym razem nie wiem o czym mówisz. Coś jeszcze, czym dacie mi święty spokój?

Aust/Jacob?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz