Obudziły mnie ciepłe promienie Słońca. Przeciągnąwszy się, ziewnęłam i wyszłam z jaskini.
- Śliczny dzień - rzekłam sama do siebie.
Mimo, że była już jesień, nadal grzało Słońce, choć rzeczywiście już słabiej. Nagle porządnie zaburczało mi w brzuchu. Pora na polowanie. Wybrałam się w tym celu do lasu. Cały dzień próbowałam złapać jakąś łanię. Na marne. Gdy już miałam skoczyć, albo jakiś inny wilk ją zabijał, albo musiałam nadepnąć na jakąś gałąź, albo po prostu uciekała! Jestem jakimś beztalenciem, czy coś?
Zrezygnowana położyłam się na trawie pod wielkim dębem i nakryłam pysk łapami. Leżałam tak aż słońce nie zaczęło chować się za widnokręgiem.
- Pora się zbierać - znów gadam sama do siebie. Jak miło.
Byłam już w połowie drogi do swojej groty, gdy nieznany mi zając przeciął moją drogę.
- Śliczny dzień - rzekłam sama do siebie.
Mimo, że była już jesień, nadal grzało Słońce, choć rzeczywiście już słabiej. Nagle porządnie zaburczało mi w brzuchu. Pora na polowanie. Wybrałam się w tym celu do lasu. Cały dzień próbowałam złapać jakąś łanię. Na marne. Gdy już miałam skoczyć, albo jakiś inny wilk ją zabijał, albo musiałam nadepnąć na jakąś gałąź, albo po prostu uciekała! Jestem jakimś beztalenciem, czy coś?
Zrezygnowana położyłam się na trawie pod wielkim dębem i nakryłam pysk łapami. Leżałam tak aż słońce nie zaczęło chować się za widnokręgiem.
- Pora się zbierać - znów gadam sama do siebie. Jak miło.
Byłam już w połowie drogi do swojej groty, gdy nieznany mi zając przeciął moją drogę.
Gdy się mu dokładniej przyjrzeć, miał milutkie, szaro-bure futerko i aż się prosił, by go zjeść. Taki tłuściutki... Chyba zauważył jak na niego patrzę, więc kładąc uszy po sobie i cofając się zaczął błagać:
- Proszę, nie zabijaj mnie! Jeśli nie nie zjesz, pokażę ci magiczne miejsce.
- Dobrze - zgodziłam się. Dla efektu pokazałam swoje śnieżnobiałe kły. - Ale jedna próba ucieczki i po tobie!
Wiem, że nigdy się tak nie zachowywałam, ale nie jadłam nic przez CAŁY DZIEŃ! Mam taki prosty schemacik:
Nic nie jem = jestem zła = bój się
- Daleko jeszcze? - spytałam po chwili.
- Nie, jesteśmy na miejscu - odrzekł zając.
Weszliśmy na zwykłe wrzosowisko.
- Proszę, nie zabijaj mnie! Jeśli nie nie zjesz, pokażę ci magiczne miejsce.
- Dobrze - zgodziłam się. Dla efektu pokazałam swoje śnieżnobiałe kły. - Ale jedna próba ucieczki i po tobie!
Wiem, że nigdy się tak nie zachowywałam, ale nie jadłam nic przez CAŁY DZIEŃ! Mam taki prosty schemacik:
Nic nie jem = jestem zła = bój się
- Daleko jeszcze? - spytałam po chwili.
- Nie, jesteśmy na miejscu - odrzekł zając.
Weszliśmy na zwykłe wrzosowisko.
Nic magicznego. Bez namysłu rzuciłam się na zająca. Nie zdążył nic powiedzieć. Zeżarłam od razu całego. Nagle drzewa zaczęły się przybliżać. Gdy stworzyły już okrąg - ze mną w środku - świat zaczął się mienić najróżniejszymi kolorami, a następnie wszystko zgasło. Po kolei pokazywały się obrazy z moich najgorszych koszarów z dzieciństwa, aż do dzisiejszego dnia. Potem nic nie widziałam.
Otworzyłam oczy. Byłam w jakiejś jaskini. Dźwignęłam się na łapy. Przednia, lewa potwornie mnie bolała. Czułam na niej krew. Nie wiem czy to moja, czy nie. Ciemność odebrałam i jasność myślenia. Próbowałam nawet wezwać trochę światła - na nic. Ta grota odebrała mi moje magiczne zdolności. Zaczęłam iść wzdłuż ściany. Po kilku sekundach potknęłam się i upadłam na coś miękkiego. To wilk z Watahy Wspomnień. Wiem to. Zaczęłam nim trząść z całej siły. W końcu się ocknął.
- Hm? Kim jesteś? Kim JA jestem? Gdzie jesteśmy? Co tu robimy? Dlaczego wszystko mnie boli? - zasypał mnie stertą pytań na które nie potrafiłam odpowiedzieć.
Ma jakiś znajomy głos. Znam go! Tylko jak mu powiedzieć, że ja na większość jego pytań nie znam odpowiedzi.
- No dobrze. Ja jestem Sunshine. Pamiętasz mnie? Oboje jesteśmy z Watahy Wspomnień. I... Nie do końca wiem co TUTAJ robimy. Nie wiem gdzie jesteśmy, ale wiem, że ta jaskinia wysysa z nas moc.. Musimy się stąd wydostać.
- Mamy magiczne moce? Super!
Westchnęłam. To będzie ciężka rozmowa.
Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz