Zakradliśmy się cicho nie zwracając uwagi zwierząt. Gdy byliśmy dostatecznie blisko wybrałam odpowiedni moment po czym kiwnęłam Jacob'owi głową. Zrobił to samo i równocześnie skoczyliśmy. Wybiłam się z całej siły i wydawało mi się, że lecę. Czas jakby zwolnił, a ja uśmiechnęłam się sama do siebie. W następnej sekundzie wylądowałam na jednym z jeleni i wyszczerzyłam kły. Wbiłam pazury w jego grzbiet. Jacob zrobił to samo, a ja popełniłam ten błąd, że popatrzyłam w jego kierunku. Wtedy mój obiad mi się wyrwał. Wszystkie zwierzęta spanikowały i zaczęły uciekać. Zawarczałam i rzuciłam się za nimi. Dogonienie ich nie było trudne, ale kiedy już zmieszałam się ze stadem nie wiedziałam jak zaatakować i nie dostać kopytem w pysk. Przez chwilę biegłam w chmurze jeleni, saren i kurzu niewiele widząc aż wreszcie zobaczyłam przed sobą Jacoba. Przyspieszyłam i zrównałam się z nim.
- I co teraz?! - krzyknęłam ale on albo mnie nie usłyszał albo nie chciał odpowiadać, w każdym razie wybił się wysoko w górę i wskoczył na grzbiet jelenia. Zobaczyłam obok siebie sarnę i też na nią wskoczyłam. Z trudem utrzymywałam równowagę ale wreszcie cokolwiek mogłam zobaczyć. Tyle, że tym czymś były granice watahy zbliżające się z zawrotną prędkością.
- Zaraz będziemy poza Watahą Wspomnień! - krzyknęłam do Jacoba.
- Trudno! - odkrzyknął. - I tak się tam wybieramy prawda? - wyszczerzył kły w szczerym uśmiechu, a ja wpadłam na pewien pomysł. Kazałam mu zeskoczyć i sama zrobiłam to samo o dziwo nic sobie nie łamiąc. Wyczarowałam chmurę ciemności tak wielką, że zakryła całe stado. Zwierzęta zaczęły zwalniać, aż w końcu stanęły w miejscu kotłując się w ciasnej grupce nie wiedząc gdzie dalej iść. Dobra, nie jest źle, zaklęcie podziałało. Teraz trzeba było tylko podejść bliżej i pozabijać każdego po kolei. Tak jak pomyślałam tak zrobiłam. weszłam w chmurę ciemności (to znaczy jak dla kogo bo ja w ciemności wszystko widzę) i wypatrzyłam tego jelenia, który był już ranny od moich pazurów. On mnie nie widział - ja go tak. Więc po prostu skoczyłam na niego i już po chwili wyciągnęłam z chmury ciemności gotowy obiad. Przede mną stał niepocieszony Jacob.
- Co? - spytałam go.
- Ja tam nic nie widzę - zapomniałam o tym, ups.
- To może zróbmy coś innego. Na przykład otoczmy je ogniem...albo nie bo wtedy ja nie wejdę... - i tu pojawił się problem - jak użyć mocy tak żeby każde z nas coś upolowało? A może zapolujemy normalnie? Nie to będzie trudne; zwierzęta są już na tyle wystraszone, że kiedy je wypuszczę od razu uciekną, a ja już nie chciałam ich dłużej gonić. I gdy tak rozmyślałam moją uwagę przyciągnął jakiś kształt za plecami Jacoba. Przyjrzałam mu się uważniej i zauważyłam, że jest to wilk powoli zbliżający się w naszą stronę.
- Co jest? - spytał Jacob widząc, że w coś się wpatruję i odwrócił się. - Kto to jest?
- Nie mam pojęcia - w tym momencie nie czułam już głodu. Zżerała mnie ciekawość, musiałam się dowiedzieć kto to jest.
Jacob?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz