Jak wiecie jutro Halloween XD. Dla tego postanowiłam wam zorganizować z tej okazji mały event. Trwa do 08.11, a więcej szczegółów znajdziecie w zakładce "Konkursy". ZAPRASZAM DO BRANIA UDZIAŁU!
👻
czwartek, 30 października 2014
środa, 29 października 2014
Nowe wilki!
Imię: Bubonic (czy. Bibonik)
Drugie imię: Lightning (po ang. Błyskawica)
Przydomek: Świetlik
Wiek: 10 lat
Płeć: Samica ♀
Żywioł: Światło
Stopień umiejętności magicznych: 4
Charakter: miła, szalona, uczciwa, zabawna, kocha naturę, potrafi być stanowcza i opanowana
Zalety: bezszelestna, sprytna, dobrze pływa i nurkuje, szybka, daleko skacze
Wady: nie umie usiedzieć dłużej w miejscu niż 5-10 min., denerwuje się przy "nieśmiałych" pytaniach
Rodzina: nic o niej nie wie
Zauroczenie: Na razie Brak
Partner: Szuka
Szczeniaki: Kiedyś na pewno
Upomnienia: 0
Nick na howrse: nikolajejkonisie
Imię: Blue
Drugie imię: Ignis (łac. Ogień)Przydomek: Ognik
Wiek: 10 lat ♂
Płeć: Basior
Żywioł: Ogień
Stopień umiejętności magicznych: 4
Stanowisko: Szpieg
Charakter: odważny, czasem jest agresywny, miły, lubi zabawę, potrafi być romantyczny, spokojny, lubi poznawać nowe wilki, kocha przygody i ryzyko, potrafi być stanowczy, toleruje wszelkiego rodzaju stworzenia
Zalety: szybko biega, silny, nie hałasuje podczas skradania, zwinny, sprytny
Wady: nie umie nurkować na głębokich wodach, nie potrafi dobrze skakać w dal
Rodzina: nie żyje
Zauroczenie: Na razie brak
Partnerka: Szuka
Szczeniaki: Może kiedyś
Upomnienia: 0
Nick na howrse: nikolajejkonisie
Wyrzuceni!
Wilki Damon, Dokatte, Bella, Snow, Flake, Sabrina, Doremi, Loe i AMera zostają wyrzucone z watahy za brak aktywności!
wtorek, 28 października 2014
Od Jacoba cd Aust
Odwróciłem się gwałtownie i prawie wpadłem na obcą waderę. Muszę przyznać, że była piękna... Jej kremowa sierść lśniła w słońcu, tak jak kolczyki w prawym uchu, a jaskrawe piórka wplecione w sierść na karku rzucały się w oczy i dodawały jej egzotyczności.
- Cześć - uśmiechnąłem się - Co tu robisz?
- Wędruję - odpowiedziała pięknym, dźwięcznym głosem - Nie mam watahy, ale nie szukam. Lubię wpadać gdzieś na parę dni, a potem iść dalej. Mam na imię Shyrein, ale mówicie mi Shyn, a wy to kto?
- To jest Aust - wskazałem na stojącą za mną wilczycę - A ja nazywam się Jacob. Oboje jesteśmy w Watasze Wspomnień na której terenach teraz się znajdujemy. Może chciałabyś zostać tu trochę?
- Eee... Jacob? - spytała niepewnie.
- Co? - zdziwiłem się patrząc w jej stronę.
- Powinniśmy się raczej śpieszyć - przypomniała mi - Emriv może nie być w tej sprawie zbyt cierpliwa.
- O co chodzi? - zainteresowała się Shyn - Jeśli mogę jakoś pomóc chętnie to zrobię.
- Raczej wątpię - mruknęła Aust, a ja zacząłem się zastanawiać czemu jest tak negatywnie nastawiona do obcej - Ktoś podpalił nasz las i teraz chcemy się dowiedzieć kto to był.
- Aust! - warknąłem - Oczywiście, że Shyrein może nam pomóc! To będzie bardzo miłe.
Aust? XD
niedziela, 26 października 2014
Od Jacoba cd Sunshine
Popatrzyłem na wilczycę z zainteresowaniem. Mój wzrok przyzwyczaił się już do ciemności więc teraz dokładnie widziałem jak wygląda. Czułem coś dziwnego rozmawiając z nią. Tak jakbym kiedyś ją spotkał, ale dobrze wiedziałem, że to absolutnie nie możliwe.
- Czekaj, czekaj... - mruknąłem dokładniej analizując wypowiedziane przez waderę słowa - Mówiłaś coś o jakiej wataczy... Co to takiego jest?
- Watasze - poprawiła mnie - I ty i ja należymy do Watahy Wspomnień czyli takiego stada wilków.
- Ciekawe - te wszystkie informacje coraz bardziej mnie bawiły - I ty myślisz, że mnie znasz?! Biedactwo, chyba pomieszało ci się w głowie.
- Raczej na odwrót! - warknęła - Posłuchaj. Masz na imię Jacob i należysz do watahy, której alfą jest Emriv. Ja jestem Sunshine.
Uniosłem brwi w geście totalnego zdziwienia.
- Okay, jesteś wariatką - stwierdziłem - Ale mówiłaś, że musimy się wydostać z tego czegoś bo to hamuje nasze moce. A jaką ja mam?
- Władasz ogniem - wyjaśniła cierpliwie.
- Ale czad! - zawołałem zadowolony - Lubię ogień! Ale jak masz zamiar stąd wyjść?
- Nie wiem jeszcze... Musimy poszukać wyjścia - odparła i zaczęła powoli posuwać się przy ścianie powoli i ostrożnie stawiając kroki.
- Boisz się ciemności? - spytałem z rozbawieniem idąc spokojnie środkiem korytarza w jaskini.
Sun? XD
Od Swiftkill
Wieczór. Mimo, że jestem wilkiem ognia, to moja ulubiona pora dnia. Zresztą, ma to jakiś związek?
Siedziałam tak rozmyślając na jakiejś półce skalnej niedawno znalezionej przeze mnie podczas samotnego polowania. Jest dość wysoko i widać z niej cały las, dzięki czemu mogę wszystko widzieć. Z nudów nuciłam sobie poznaną w dzieciństwie melodię.
Podpaliłam ułożoną wcześniej stertę liści i gałęzi tworząc ognisko i dzięki czemu się ogrzewając. Jest jesień więc to chyba oczywiste, że wieczorem robi się już zimno. Jeśli mam być szczera, to nie przepadam za tą porą roku. Szczególnie, gdy już prawi zima, świat jest pozbawiony kolorów, jest zimno i mokro. Okropieństwo. Założę się, że nie tylko ja mam takie odczucia.
Z zamyślenia wyrwał mnie czyjś śmiech. Zauważyłam jakieś waderę i basiora spacerujących i rozmawiających. Zgasiłam szybko ognisko. Może mnie nie zauważą. Niestety, minimalnie się spóźniłam. Widzą mnie. Basior wskazał na mnie łapą i coś powiedział - może zapytał - ale nie wiem co. Szlag! Zapowiadał się tak miły i spokojny wieczór.
Szybko zeskoczyłam z półki i pognałam gdzie pieprz rośnie. W sumie mogli mnie wziąć za intruza. Trudno. Nie obchodzi mnie to. Może zdążę się ukryć zanim mnie złapią. Coś się będzie działo. Bo jak na razie na swoich dwóch stanowiskach nie robię nic.
Moje nadzieje ucieczki szybko zgasły, gdy zobaczyłam jak wadera szybko biegnie. Basior został w tyle. Mam szansę wygrać z nią w walce. Poza tym - od czego mam mózg i zdolność panowania nad ogniem? Jakby tego było mało, szkoliłam się na zabójcę, wojownika.
Wadera szybko mnie dogoniła, a ja skakałam przez rzeki, chowałam się w krzaki. Biegałyśmy po całym lesie. Przyznaję moja kondycja się wyczerpała. Mój oddech był nierówny, serce biło jak młotem. Ale albo ją zgubię, albo znajdę inny sposób by się jej pozbyć. Kiedy miałam wystarczającą przewagę, nagle zawróciłam i zrobiłam okrąg z ognia wokół siebie. Wadera ledwie zahamowała nie wpadając w ogień.
- Czego chcecie?! - wrzasnęłam piorunując ją wzrokiem i cofnęłam się jak najdalej od niej.
Spojrzałam na nią. Nie wyglądała na wilka ognia. Z tego co wcześniej zauważyłam, basior tak. Jej nie potrafię określić. Jest cała czarna z zielonymi oczami i pasemkami grzywki. Z moich obserwacji wynika, że jej żywioł to cień albo ziemia. Może oba? Nie jestem pewna. Po chwili przybiegł basior. Kiedyś go już poznałam... Jacob, czy jakoś tak.
- Czy to ty roznieciłaś pożar? - odezwała się w końcu.
- Tym razem nie wiem o czym mówisz. Coś jeszcze, czym dacie mi święty spokój?
Aust/Jacob?
Siedziałam tak rozmyślając na jakiejś półce skalnej niedawno znalezionej przeze mnie podczas samotnego polowania. Jest dość wysoko i widać z niej cały las, dzięki czemu mogę wszystko widzieć. Z nudów nuciłam sobie poznaną w dzieciństwie melodię.
Podpaliłam ułożoną wcześniej stertę liści i gałęzi tworząc ognisko i dzięki czemu się ogrzewając. Jest jesień więc to chyba oczywiste, że wieczorem robi się już zimno. Jeśli mam być szczera, to nie przepadam za tą porą roku. Szczególnie, gdy już prawi zima, świat jest pozbawiony kolorów, jest zimno i mokro. Okropieństwo. Założę się, że nie tylko ja mam takie odczucia.
Z zamyślenia wyrwał mnie czyjś śmiech. Zauważyłam jakieś waderę i basiora spacerujących i rozmawiających. Zgasiłam szybko ognisko. Może mnie nie zauważą. Niestety, minimalnie się spóźniłam. Widzą mnie. Basior wskazał na mnie łapą i coś powiedział - może zapytał - ale nie wiem co. Szlag! Zapowiadał się tak miły i spokojny wieczór.
Szybko zeskoczyłam z półki i pognałam gdzie pieprz rośnie. W sumie mogli mnie wziąć za intruza. Trudno. Nie obchodzi mnie to. Może zdążę się ukryć zanim mnie złapią. Coś się będzie działo. Bo jak na razie na swoich dwóch stanowiskach nie robię nic.
Moje nadzieje ucieczki szybko zgasły, gdy zobaczyłam jak wadera szybko biegnie. Basior został w tyle. Mam szansę wygrać z nią w walce. Poza tym - od czego mam mózg i zdolność panowania nad ogniem? Jakby tego było mało, szkoliłam się na zabójcę, wojownika.
Wadera szybko mnie dogoniła, a ja skakałam przez rzeki, chowałam się w krzaki. Biegałyśmy po całym lesie. Przyznaję moja kondycja się wyczerpała. Mój oddech był nierówny, serce biło jak młotem. Ale albo ją zgubię, albo znajdę inny sposób by się jej pozbyć. Kiedy miałam wystarczającą przewagę, nagle zawróciłam i zrobiłam okrąg z ognia wokół siebie. Wadera ledwie zahamowała nie wpadając w ogień.
- Czego chcecie?! - wrzasnęłam piorunując ją wzrokiem i cofnęłam się jak najdalej od niej.
Spojrzałam na nią. Nie wyglądała na wilka ognia. Z tego co wcześniej zauważyłam, basior tak. Jej nie potrafię określić. Jest cała czarna z zielonymi oczami i pasemkami grzywki. Z moich obserwacji wynika, że jej żywioł to cień albo ziemia. Może oba? Nie jestem pewna. Po chwili przybiegł basior. Kiedyś go już poznałam... Jacob, czy jakoś tak.
- Czy to ty roznieciłaś pożar? - odezwała się w końcu.
- Tym razem nie wiem o czym mówisz. Coś jeszcze, czym dacie mi święty spokój?
Aust/Jacob?
sobota, 25 października 2014
Od Aust cd Jacoba
Zakradliśmy się cicho nie zwracając uwagi zwierząt. Gdy byliśmy dostatecznie blisko wybrałam odpowiedni moment po czym kiwnęłam Jacob'owi głową. Zrobił to samo i równocześnie skoczyliśmy. Wybiłam się z całej siły i wydawało mi się, że lecę. Czas jakby zwolnił, a ja uśmiechnęłam się sama do siebie. W następnej sekundzie wylądowałam na jednym z jeleni i wyszczerzyłam kły. Wbiłam pazury w jego grzbiet. Jacob zrobił to samo, a ja popełniłam ten błąd, że popatrzyłam w jego kierunku. Wtedy mój obiad mi się wyrwał. Wszystkie zwierzęta spanikowały i zaczęły uciekać. Zawarczałam i rzuciłam się za nimi. Dogonienie ich nie było trudne, ale kiedy już zmieszałam się ze stadem nie wiedziałam jak zaatakować i nie dostać kopytem w pysk. Przez chwilę biegłam w chmurze jeleni, saren i kurzu niewiele widząc aż wreszcie zobaczyłam przed sobą Jacoba. Przyspieszyłam i zrównałam się z nim.
- I co teraz?! - krzyknęłam ale on albo mnie nie usłyszał albo nie chciał odpowiadać, w każdym razie wybił się wysoko w górę i wskoczył na grzbiet jelenia. Zobaczyłam obok siebie sarnę i też na nią wskoczyłam. Z trudem utrzymywałam równowagę ale wreszcie cokolwiek mogłam zobaczyć. Tyle, że tym czymś były granice watahy zbliżające się z zawrotną prędkością.
- Zaraz będziemy poza Watahą Wspomnień! - krzyknęłam do Jacoba.
- Trudno! - odkrzyknął. - I tak się tam wybieramy prawda? - wyszczerzył kły w szczerym uśmiechu, a ja wpadłam na pewien pomysł. Kazałam mu zeskoczyć i sama zrobiłam to samo o dziwo nic sobie nie łamiąc. Wyczarowałam chmurę ciemności tak wielką, że zakryła całe stado. Zwierzęta zaczęły zwalniać, aż w końcu stanęły w miejscu kotłując się w ciasnej grupce nie wiedząc gdzie dalej iść. Dobra, nie jest źle, zaklęcie podziałało. Teraz trzeba było tylko podejść bliżej i pozabijać każdego po kolei. Tak jak pomyślałam tak zrobiłam. weszłam w chmurę ciemności (to znaczy jak dla kogo bo ja w ciemności wszystko widzę) i wypatrzyłam tego jelenia, który był już ranny od moich pazurów. On mnie nie widział - ja go tak. Więc po prostu skoczyłam na niego i już po chwili wyciągnęłam z chmury ciemności gotowy obiad. Przede mną stał niepocieszony Jacob.
- Co? - spytałam go.
- Ja tam nic nie widzę - zapomniałam o tym, ups.
- To może zróbmy coś innego. Na przykład otoczmy je ogniem...albo nie bo wtedy ja nie wejdę... - i tu pojawił się problem - jak użyć mocy tak żeby każde z nas coś upolowało? A może zapolujemy normalnie? Nie to będzie trudne; zwierzęta są już na tyle wystraszone, że kiedy je wypuszczę od razu uciekną, a ja już nie chciałam ich dłużej gonić. I gdy tak rozmyślałam moją uwagę przyciągnął jakiś kształt za plecami Jacoba. Przyjrzałam mu się uważniej i zauważyłam, że jest to wilk powoli zbliżający się w naszą stronę.
- Co jest? - spytał Jacob widząc, że w coś się wpatruję i odwrócił się. - Kto to jest?
- Nie mam pojęcia - w tym momencie nie czułam już głodu. Zżerała mnie ciekawość, musiałam się dowiedzieć kto to jest.
Jacob?
- I co teraz?! - krzyknęłam ale on albo mnie nie usłyszał albo nie chciał odpowiadać, w każdym razie wybił się wysoko w górę i wskoczył na grzbiet jelenia. Zobaczyłam obok siebie sarnę i też na nią wskoczyłam. Z trudem utrzymywałam równowagę ale wreszcie cokolwiek mogłam zobaczyć. Tyle, że tym czymś były granice watahy zbliżające się z zawrotną prędkością.
- Zaraz będziemy poza Watahą Wspomnień! - krzyknęłam do Jacoba.
- Trudno! - odkrzyknął. - I tak się tam wybieramy prawda? - wyszczerzył kły w szczerym uśmiechu, a ja wpadłam na pewien pomysł. Kazałam mu zeskoczyć i sama zrobiłam to samo o dziwo nic sobie nie łamiąc. Wyczarowałam chmurę ciemności tak wielką, że zakryła całe stado. Zwierzęta zaczęły zwalniać, aż w końcu stanęły w miejscu kotłując się w ciasnej grupce nie wiedząc gdzie dalej iść. Dobra, nie jest źle, zaklęcie podziałało. Teraz trzeba było tylko podejść bliżej i pozabijać każdego po kolei. Tak jak pomyślałam tak zrobiłam. weszłam w chmurę ciemności (to znaczy jak dla kogo bo ja w ciemności wszystko widzę) i wypatrzyłam tego jelenia, który był już ranny od moich pazurów. On mnie nie widział - ja go tak. Więc po prostu skoczyłam na niego i już po chwili wyciągnęłam z chmury ciemności gotowy obiad. Przede mną stał niepocieszony Jacob.
- Co? - spytałam go.
- Ja tam nic nie widzę - zapomniałam o tym, ups.
- To może zróbmy coś innego. Na przykład otoczmy je ogniem...albo nie bo wtedy ja nie wejdę... - i tu pojawił się problem - jak użyć mocy tak żeby każde z nas coś upolowało? A może zapolujemy normalnie? Nie to będzie trudne; zwierzęta są już na tyle wystraszone, że kiedy je wypuszczę od razu uciekną, a ja już nie chciałam ich dłużej gonić. I gdy tak rozmyślałam moją uwagę przyciągnął jakiś kształt za plecami Jacoba. Przyjrzałam mu się uważniej i zauważyłam, że jest to wilk powoli zbliżający się w naszą stronę.
- Co jest? - spytał Jacob widząc, że w coś się wpatruję i odwrócił się. - Kto to jest?
- Nie mam pojęcia - w tym momencie nie czułam już głodu. Zżerała mnie ciekawość, musiałam się dowiedzieć kto to jest.
Jacob?
Od Sunshine
Obudziły mnie ciepłe promienie Słońca. Przeciągnąwszy się, ziewnęłam i wyszłam z jaskini.
- Śliczny dzień - rzekłam sama do siebie.
Mimo, że była już jesień, nadal grzało Słońce, choć rzeczywiście już słabiej. Nagle porządnie zaburczało mi w brzuchu. Pora na polowanie. Wybrałam się w tym celu do lasu. Cały dzień próbowałam złapać jakąś łanię. Na marne. Gdy już miałam skoczyć, albo jakiś inny wilk ją zabijał, albo musiałam nadepnąć na jakąś gałąź, albo po prostu uciekała! Jestem jakimś beztalenciem, czy coś?
Zrezygnowana położyłam się na trawie pod wielkim dębem i nakryłam pysk łapami. Leżałam tak aż słońce nie zaczęło chować się za widnokręgiem.
- Pora się zbierać - znów gadam sama do siebie. Jak miło.
Byłam już w połowie drogi do swojej groty, gdy nieznany mi zając przeciął moją drogę.
- Śliczny dzień - rzekłam sama do siebie.
Mimo, że była już jesień, nadal grzało Słońce, choć rzeczywiście już słabiej. Nagle porządnie zaburczało mi w brzuchu. Pora na polowanie. Wybrałam się w tym celu do lasu. Cały dzień próbowałam złapać jakąś łanię. Na marne. Gdy już miałam skoczyć, albo jakiś inny wilk ją zabijał, albo musiałam nadepnąć na jakąś gałąź, albo po prostu uciekała! Jestem jakimś beztalenciem, czy coś?
Zrezygnowana położyłam się na trawie pod wielkim dębem i nakryłam pysk łapami. Leżałam tak aż słońce nie zaczęło chować się za widnokręgiem.
- Pora się zbierać - znów gadam sama do siebie. Jak miło.
Byłam już w połowie drogi do swojej groty, gdy nieznany mi zając przeciął moją drogę.
Gdy się mu dokładniej przyjrzeć, miał milutkie, szaro-bure futerko i aż się prosił, by go zjeść. Taki tłuściutki... Chyba zauważył jak na niego patrzę, więc kładąc uszy po sobie i cofając się zaczął błagać:
- Proszę, nie zabijaj mnie! Jeśli nie nie zjesz, pokażę ci magiczne miejsce.
- Dobrze - zgodziłam się. Dla efektu pokazałam swoje śnieżnobiałe kły. - Ale jedna próba ucieczki i po tobie!
Wiem, że nigdy się tak nie zachowywałam, ale nie jadłam nic przez CAŁY DZIEŃ! Mam taki prosty schemacik:
Nic nie jem = jestem zła = bój się
- Daleko jeszcze? - spytałam po chwili.
- Nie, jesteśmy na miejscu - odrzekł zając.
Weszliśmy na zwykłe wrzosowisko.
- Proszę, nie zabijaj mnie! Jeśli nie nie zjesz, pokażę ci magiczne miejsce.
- Dobrze - zgodziłam się. Dla efektu pokazałam swoje śnieżnobiałe kły. - Ale jedna próba ucieczki i po tobie!
Wiem, że nigdy się tak nie zachowywałam, ale nie jadłam nic przez CAŁY DZIEŃ! Mam taki prosty schemacik:
Nic nie jem = jestem zła = bój się
- Daleko jeszcze? - spytałam po chwili.
- Nie, jesteśmy na miejscu - odrzekł zając.
Weszliśmy na zwykłe wrzosowisko.
Nic magicznego. Bez namysłu rzuciłam się na zająca. Nie zdążył nic powiedzieć. Zeżarłam od razu całego. Nagle drzewa zaczęły się przybliżać. Gdy stworzyły już okrąg - ze mną w środku - świat zaczął się mienić najróżniejszymi kolorami, a następnie wszystko zgasło. Po kolei pokazywały się obrazy z moich najgorszych koszarów z dzieciństwa, aż do dzisiejszego dnia. Potem nic nie widziałam.
Otworzyłam oczy. Byłam w jakiejś jaskini. Dźwignęłam się na łapy. Przednia, lewa potwornie mnie bolała. Czułam na niej krew. Nie wiem czy to moja, czy nie. Ciemność odebrałam i jasność myślenia. Próbowałam nawet wezwać trochę światła - na nic. Ta grota odebrała mi moje magiczne zdolności. Zaczęłam iść wzdłuż ściany. Po kilku sekundach potknęłam się i upadłam na coś miękkiego. To wilk z Watahy Wspomnień. Wiem to. Zaczęłam nim trząść z całej siły. W końcu się ocknął.
- Hm? Kim jesteś? Kim JA jestem? Gdzie jesteśmy? Co tu robimy? Dlaczego wszystko mnie boli? - zasypał mnie stertą pytań na które nie potrafiłam odpowiedzieć.
Ma jakiś znajomy głos. Znam go! Tylko jak mu powiedzieć, że ja na większość jego pytań nie znam odpowiedzi.
- No dobrze. Ja jestem Sunshine. Pamiętasz mnie? Oboje jesteśmy z Watahy Wspomnień. I... Nie do końca wiem co TUTAJ robimy. Nie wiem gdzie jesteśmy, ale wiem, że ta jaskinia wysysa z nas moc.. Musimy się stąd wydostać.
- Mamy magiczne moce? Super!
Westchnęłam. To będzie ciężka rozmowa.
Ktoś?
Od Jacoba cd Emriv
Uśmiechnąłem się do Aust. Mimo, że tak słabo się znaliśmy lubiłem ją i cieszyło mnie, że teraz spędzimy razem trochę czasu.
- Radzę wam się jednak pośpieszyć - mruknęła Emriv i odbiegła zostawiając nas samych.
- To zaczynamy od razu? - spytała podekscytowana wadera.
- Ok, tylko najpierw muszę coś zjeść bo jak tego nie zrobię to trudno mi się myśli - odpowiedziałem.
- Ja też jeszcze nie miałam śniadania. Możemy zapolować razem - Aust zaśmiała się - Będziemy musieli pójść trochę dalej bo z tej okolicy zwiała cała zwierzyna...
- Więc kto pierwszy przy wodospadzie ten... A nie ważne! - zawołałem nie pozwalając Aust dokończyć i puściłem się biegiem. Wilczyca pobiegła za mną lecz szybko mnie wyprzedziła. Zrezygnowałem z grzecznego basiora, który pozwoli waderze przegrać bo właśnie obudził się we mnie ogień do walki i rywalizacji. Przyśpieszyłem, a po chwili Art miałem już za sobą. Zaśmiałem się i dla zabawy zacząłem jeszcze szybciej przebierać łapami. A może chciałem się przed nią popisać?... Maybe, ale to przecież nic specjalnego! Dotarłem do wodospadu i gwałtownie zatrzymałem się, żeby nie wpaść do wody. Aust przybiegła parę chwil po mnie, ale ona w przeciwieństwie do mnie nie była zdyszana.
- Cieszysz się jak szczeniak - popatrzyła na moją wyszczerzoną mordę lekko krytycznym spojrzeniem.
- Jasne - postarałem się przybrać poważną minę lecz nie mogłem wytrzymać i wybuchnąłem śmiechem. Ona też się zaśmiała.
- To co polujemy wreszcie? - spytałem dalej się śmiejąc.
Wadera pokiwała głową i ruszyliśmy przez łąkę rozciągającą się przy rzece.
- Wiesz co? - zagadnąłem - Myślę, że to raczej nie prawdopodobne żeby nasz las podpalił ktoś z Watahy Wspomnień, a ty?
- Też tak sądzę - stwierdziła z zamyśloną miną - To musiał być jakiś obcy wilk.
- To będziemy chodzić od watahy do watahy i będziemy pytać kto zapalił nasz las?!
- Nie - Aust pokręciła głową - Ty czasami naprawdę jesteś głupi... To oczywiste, że przychodząc do obcej watahy nie powiemy kim naprawdę jesteśmy! Możemy podawać się za jakichś wędrowców, czy coś.
- Radzę wam się jednak pośpieszyć - mruknęła Emriv i odbiegła zostawiając nas samych.
- To zaczynamy od razu? - spytała podekscytowana wadera.
- Ok, tylko najpierw muszę coś zjeść bo jak tego nie zrobię to trudno mi się myśli - odpowiedziałem.
- Ja też jeszcze nie miałam śniadania. Możemy zapolować razem - Aust zaśmiała się - Będziemy musieli pójść trochę dalej bo z tej okolicy zwiała cała zwierzyna...
- Więc kto pierwszy przy wodospadzie ten... A nie ważne! - zawołałem nie pozwalając Aust dokończyć i puściłem się biegiem. Wilczyca pobiegła za mną lecz szybko mnie wyprzedziła. Zrezygnowałem z grzecznego basiora, który pozwoli waderze przegrać bo właśnie obudził się we mnie ogień do walki i rywalizacji. Przyśpieszyłem, a po chwili Art miałem już za sobą. Zaśmiałem się i dla zabawy zacząłem jeszcze szybciej przebierać łapami. A może chciałem się przed nią popisać?... Maybe, ale to przecież nic specjalnego! Dotarłem do wodospadu i gwałtownie zatrzymałem się, żeby nie wpaść do wody. Aust przybiegła parę chwil po mnie, ale ona w przeciwieństwie do mnie nie była zdyszana.
- Cieszysz się jak szczeniak - popatrzyła na moją wyszczerzoną mordę lekko krytycznym spojrzeniem.
- Jasne - postarałem się przybrać poważną minę lecz nie mogłem wytrzymać i wybuchnąłem śmiechem. Ona też się zaśmiała.
- To co polujemy wreszcie? - spytałem dalej się śmiejąc.
Wadera pokiwała głową i ruszyliśmy przez łąkę rozciągającą się przy rzece.
- Wiesz co? - zagadnąłem - Myślę, że to raczej nie prawdopodobne żeby nasz las podpalił ktoś z Watahy Wspomnień, a ty?
- Też tak sądzę - stwierdziła z zamyśloną miną - To musiał być jakiś obcy wilk.
- To będziemy chodzić od watahy do watahy i będziemy pytać kto zapalił nasz las?!
- Nie - Aust pokręciła głową - Ty czasami naprawdę jesteś głupi... To oczywiste, że przychodząc do obcej watahy nie powiemy kim naprawdę jesteśmy! Możemy podawać się za jakichś wędrowców, czy coś.
- Okay - zgodziłem się i chciałem dodać coś jeszcze, ale zobaczyliśmy pare metrów od nas pasące się jelenie i sarny.
Aust???
czwartek, 23 października 2014
Od Emriv cd Jacoba
Podeszłam do wilka rozgniewana, a z każdym moim krokiem trawa pode mną rosła na nowo. Owszem Jacob był czasem wkurzający ale nie podejrzewałam go o takie zniszczenia! Jak mógł spalić kawał lasu dla zabawy?!
- Ale ja... - zaczął kładąc po sobie uszy.
- Nie! - przerwałam mu - To co zrobiłeś było karygodne! - rozejrzałam się jeszcze raz i potrząsnęłam głową. - Jacob, po co spaliłeś las?!
- Ale ja...
- Nie, dobra nie tłumacz mi się! - normalnie wysłuchałabym go i chętnie dowiedziałabym się jaka jest przyczyna jego postępowania ale byłam zbyt rozdrażniona żeby spokojnie porozmawiać. - Idziesz ze mną!
Ruszyłam szybkim krokiem w stronę mojej groty, po drodze uzdrawiając kilka roślin. Jacob poszedł posłusznie za mną. Nic do siebie nie mówiliśmy, a ja non stop rozmyślałam nad tym co mam zrobić Jacobem. Moje myśli nie nadążały za mną, lub to ja nie nadążałam za nimi; sama nie wiem, w każdym razie mój mózg działał na najszybszych obrotach. Rozpatrywałam każde rozwiązanie po kolei aż nagle z zamyślenia wyrwał mnie czyiś głos. Ale to nie był głos Jacoba.
- Emriv, on nie jest winny - odwróciłam się i ze zdumieniem spostrzegłam, że za nami biegnie Aust.
- Co? - spytałam odruchowo nie mogąc wymyślić żadnej mądrzejszej wypowiedzi.
- On ugasił ten pożar, pomógł. Ja to widziałam, nie rozumiesz? Nie możesz go z góry oskarżać nie znając jego wersji - Jacob nic nie powiedział ale energicznie pokiwał głową i spróbował się uśmiechnąć jakby na potwierdzenie jej słów. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Faktycznie nie wysłuchałam jego wersji ale jak mogłam jej wierzyć na słowo? Lubiłam Aust ale nie znałam jej jeszcze na tyle by móc jej zaufać co do takiej poważnej sprawy.
Westchnęłam.
- No dobra... Wygraliście - Jacob i Aust odetchnęli z ulgą. - Ale jeżeli nie dowiem się kto w takim razie wywołał pożar będę musiała cię oskarżyć!
- Dowiem się - obiecał Jacob najwyraźniej szczęśliwy, że nie wykopałam go z watahy na zbity pysk.
- Tak - przyłączyła się Aust - dowiemy się.
Jacob? (czy wolisz żeby Aust dokończyła?)
- Ale ja... - zaczął kładąc po sobie uszy.
- Nie! - przerwałam mu - To co zrobiłeś było karygodne! - rozejrzałam się jeszcze raz i potrząsnęłam głową. - Jacob, po co spaliłeś las?!
- Ale ja...
- Nie, dobra nie tłumacz mi się! - normalnie wysłuchałabym go i chętnie dowiedziałabym się jaka jest przyczyna jego postępowania ale byłam zbyt rozdrażniona żeby spokojnie porozmawiać. - Idziesz ze mną!
Ruszyłam szybkim krokiem w stronę mojej groty, po drodze uzdrawiając kilka roślin. Jacob poszedł posłusznie za mną. Nic do siebie nie mówiliśmy, a ja non stop rozmyślałam nad tym co mam zrobić Jacobem. Moje myśli nie nadążały za mną, lub to ja nie nadążałam za nimi; sama nie wiem, w każdym razie mój mózg działał na najszybszych obrotach. Rozpatrywałam każde rozwiązanie po kolei aż nagle z zamyślenia wyrwał mnie czyiś głos. Ale to nie był głos Jacoba.
- Emriv, on nie jest winny - odwróciłam się i ze zdumieniem spostrzegłam, że za nami biegnie Aust.
- Co? - spytałam odruchowo nie mogąc wymyślić żadnej mądrzejszej wypowiedzi.
- On ugasił ten pożar, pomógł. Ja to widziałam, nie rozumiesz? Nie możesz go z góry oskarżać nie znając jego wersji - Jacob nic nie powiedział ale energicznie pokiwał głową i spróbował się uśmiechnąć jakby na potwierdzenie jej słów. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Faktycznie nie wysłuchałam jego wersji ale jak mogłam jej wierzyć na słowo? Lubiłam Aust ale nie znałam jej jeszcze na tyle by móc jej zaufać co do takiej poważnej sprawy.
Westchnęłam.
- No dobra... Wygraliście - Jacob i Aust odetchnęli z ulgą. - Ale jeżeli nie dowiem się kto w takim razie wywołał pożar będę musiała cię oskarżyć!
- Dowiem się - obiecał Jacob najwyraźniej szczęśliwy, że nie wykopałam go z watahy na zbity pysk.
- Tak - przyłączyła się Aust - dowiemy się.
Jacob? (czy wolisz żeby Aust dokończyła?)
Od Jacoba
... Wielkie drzewo zachwiało się, a ja pogodziłem się ze śmiercią. Ostatni korzeń trzymający baobab w pionie pękł, a monstrum z głuchym trzaskiem opadło prosto na mnie. Nie poczułem jednak bólu...
- Nigdy nie stawaj pod baobabami! - zawołała do mnie Emriv niosąc w pysku ogromną biedronkę. Już miałem odpowiedzieć, ale...
Gwałtownie podniosłem się z mojego legowiska. Rozejrzałem się dookoła z satysfakcją stwierdzając, że to co przed chwilą przeżywałem było tylko snem. Wstałem i wyszedłem z groty na zalaną porannym słońcem polanę. Wywnioskowałem, że musi być już dość późno gdyż powoli zbliżała się zima i słońce wstawało coraz później. Teraz jednak pogoda była piękna. Ruszyłem truchtem w stronę lasu z zamiarem upolowania czegoś na śniadanie. Gdy tak przemierzałem las nucąc pod nosem nagle poczułem tętent tysiąca kopyt. Uznałem, że zbliżających się zwierząt jest za wiele aby udało mi się upolować cokolwiek więc tylko stałem i czekałem. Chwilę później dostrzegłem już, że tym co pędzi prosto na mnie są konie wyraźnie czymś spłoszone. Szybko uskoczyłem na bok unikając rozdeptania, a gdy w końcu przebiegły wróciłem na wąską ścieżkę. Przez parę sekund zastanawiałem się co mogło je tak przestraszyć, ale uznałem, że konie są na tyle głupie, że mogło je przestraszyć właściwie wszystko. Na dobre zaniepokoiłem się kiedy zobaczyłem uciekającego łosia w towarzystwie paru jeleni. Pobiegłem w kierunku z którego nadbiegały zwierzęta. Nie wiedziałem co je przestraszyło, ale podejrzewałem, że ogień gdyż poczułem dym. Zastanawiałem się kto wywołał ogień. Raczej nie zrobiła tego Bella gdyż była w miarę pokojowo nastawiona do przyrody i raczej nie chciałaby zapalić całego lasu. Może Sfift albo Damon?... A może żadne z nich? Z pewnością ten kto to zrobił nie myślał. Wbiegłem na mały pagórek i wreszcie zobaczyłem jak wyglądają zniszczenia. Osmolone drzewa i spalona trawa były nieustannie lizane przez zachłanne płomienie pochłaniające coraz większą część lasu. Wielkim susem wskoczyłem w płomienie i zacząłem gorączkowo rozmyślać co mogę zrobić aby powstrzymać pożar. Spróbowałem przemówić do ognia, ale on był zbyt zajęty "pożeraniem" lasu i nie chciał mnie słuchać. Na pewno wymyśliłby coś wilk wody, ale było za późno, żeby biec po któregoś z wilków z tym żywiołem. Ja sam nie miałem szans ugasić ognia wodą... Jedyne co umiałem to powstrzymywać rozniecony przeze mnie pożar. W tej chwili do głowy przeszedł mi pomysł i już wiedziałem co mam robić. Wykonałem parę dziwnych ruchów łapą, a płomienie wzrosły i zaiskrzyły jaśniejszym światłem. Przez parę następnych chwil rozpętałem w okuł mnie prawdziwe piekło, a potem po prostu uderzyłem łapą w rozpaloną ziemię i wszystko zgasło. Kiedy dym opadł zobaczyłem przed sobą doszczętnie wypalony kawał lasu.
- Jacob!!! - wrzasnął ktoś, a w następnej sekundzie pojawiła się koło mnie Alfa - Co ty zrobiłeś?!
No tak... Nie wziąłem pod uwagę, że będą mnie teraz podejrzewać.
Emriv???
środa, 22 października 2014
Konkurs!
Uwaga mam dla was konkurs, który (właściwie już dawno temu) wymyśliła graczka Cernunnos. Przydałoby się żeby wszyscy wzięli w nim udział. Trwa przez dwa tygodnie: od 23.10 do 06.11. Więcej informacji w zakładce "Konkursy".
Emriv :)
Od Rei
Pewnego pięknego popołudnia siedziałam sobie nad rzeką i rozmyślałam. Myślałam o tym jaka to nudna ostatnio stała się Wataha Wspomnień. Nic się nie dzieje: żadnych niebezpiecznych wypraw zwiadowczych, żadnych bitew, żadnych nowych szczeniaków ani wilków. Westchnęłam wpatrzona w błyszczącą wodę rzeki, z której wyłoniła się mała bańka. Kula wody uniosła się w górę zgodnie z moim rozkazem, a następnie poszybowała daleko w niebo.
- Rea! - czyiś głos wyrwał mnie zamyślenia. Odwróciłam się tak szybko, że prawie wpadłam do rzeki. Tuz przede mną stała podekscytowana Aust. - Nie chciałam cię przestraszyć.
- Nie no spoko. Coś się stało? - spytałam widząc jej pełną zniecierpliwienia minę.
- Czy coś się stało?! Czy COŚ się stało?! Rea musisz to zobaczyć! - wykrzyknęła, odwróciła się i pobiegła przed siebie, a ja za nią.
Już niedługo stałyśmy przed lasem Dark Fear. Aust z uśmiechem na pysku, ja z przerażeniem.
- Aust chyba tam nie...
- Nie, nie weszłam tam! Tu jest coś lepszego - wskazała łapą to co miałyśmy przed sobą, a była to brama utworzona z dwóch potężnych czarnych drzew przechylonych ku sobie.
- Tak zauważyłam ta bramę, ale wcale mnie ona nie dziwi jeśli tego oczekujesz. To Dark Fear, przecież tutaj może się zdarzyć wszystko! Nie wejdę tam nawet prze z jakąś specjalną bramę!
- Gdzie się podziała twoja odwaga? - spytała Aust ze zdziwioną miną. Faktycznie nie umiałam sobie na to pytanie odpowiedzieć, ale jakoś nigdy nie myślałam o tym żeby wchodzić do Drak Fera.
- No dobra, przejdźmy do rzeczy - powiedziałam po chwili - Ok, przyprowadziłaś mnie tu przed tą bramę... Po co?
- No bo przechodziłam tędy wracając z polowania...
- ...patrolu - poprawiłam ją pedantycznie wiedząc, że ona nigdy nie chodzi na polowania gdy nie jest głodna, ale spędza wolny czas na sprawdzaniu terenu (jako, ze jest również zwiadowcą) w poszukiwaniu różnych ciekawych - według niej - pozostałości po przechodzących kiedyś tędy ludziach lub innych watahach. A "polowanie z nudów" jest tylko jedną z jej wymówek.
Aust przewróciła oczami i kontynuowała - No więc przechodząc tędy zobaczyłam to ciekawe wejście i postanowiłam do niego zajrzeć - "Jak zawsze" pomyślałam ale powstrzymałam się od komentarza na głos. - Tylko zajrzeć, nie weszłam tam ale za to usłyszałam jakieś stłumione głosy jakby były tam inne wilki - i właśnie w tym momencie jej historia zaczęła mnie ciekawić.
- Al eto nie możliwe, żeby w tym lesie żyły jakiekolwiek wilki. Trzeba o tym powiedzieć Emriv - odparłam i nie czekając na jej wypowiedź pognałam w stronę groty Alfy.
Na miejscu wyjaśniłyśmy szybko Emriv o co chodzi.
- Co?! - krzyknęła Alfa chodź nie takiej reakcji się po niej spodziewałam. - To znaczy, to bardzo dziwne. Musze to zobaczyć. Ale przecież nigdy w życiu nie słyszałam anie nie czytałam o żadnych wilkach zamieszkujących Dar Fear.
- Może się niedawno wprowadzili. W sumie przyjazny klimacik, nie? - podpowiedziałam ironicznie.
- To co zamierzasz z tym zrobić? - spytała Aust Alfę.
- Hm...No nic trzeba po prostu tam jeszcze raz pójść i ja muszę to zobaczyć.
Kiedy Emriv już napchała swój "wilczy tobołek" (tj. taki, który mogą nosić wilki) przeróżnymi książkami dotyczącymi Dark Fear, wyruszyłyśmy.
Zaprowadziłyśmy Emriv przed tajemnicza bramę. Alfa powoli podeszła do jednego z czarnych drzew i dotknęła go łapą. Zaraz jednak odskoczyła od niego jak oparzona. Ja i Aust spojrzałyśmy na nią szeroko otwartymi oczami.
- To drzewo jest jakieś...nienaturalne - podeszła powoli do drugiego i znowu odskoczyła jakby coś ją zabolało. - One nie są prawdziwe. To nie są drzewa, to jakaś iluzja. Coś się za nimi kryje...coś czego tu wcześniej nie było.
Aust podeszłą trochę bliżej bramy.
- Tak, też coś wyczuwam - powiedziała tak poważnie jakby to nie ona mówiła. - Ta ciemność przesiąknięta jest zdradą. To nie jest naturalna ciemność, ona coś ukrywa.
- Ja tam czuję tylko smród - powiedziałam psując całą tajemniczą atmosferę, a Art i Emriv spojżały na mnie z dziwnymi minami. - No tak, ale trzeba to sprawdzić bo to baaaardzo tajemnicze - dodałam szybko.
C.D.N.
- Rea! - czyiś głos wyrwał mnie zamyślenia. Odwróciłam się tak szybko, że prawie wpadłam do rzeki. Tuz przede mną stała podekscytowana Aust. - Nie chciałam cię przestraszyć.
- Nie no spoko. Coś się stało? - spytałam widząc jej pełną zniecierpliwienia minę.
- Czy coś się stało?! Czy COŚ się stało?! Rea musisz to zobaczyć! - wykrzyknęła, odwróciła się i pobiegła przed siebie, a ja za nią.
Już niedługo stałyśmy przed lasem Dark Fear. Aust z uśmiechem na pysku, ja z przerażeniem.
- Aust chyba tam nie...
- Nie, nie weszłam tam! Tu jest coś lepszego - wskazała łapą to co miałyśmy przed sobą, a była to brama utworzona z dwóch potężnych czarnych drzew przechylonych ku sobie.
- Tak zauważyłam ta bramę, ale wcale mnie ona nie dziwi jeśli tego oczekujesz. To Dark Fear, przecież tutaj może się zdarzyć wszystko! Nie wejdę tam nawet prze z jakąś specjalną bramę!
- Gdzie się podziała twoja odwaga? - spytała Aust ze zdziwioną miną. Faktycznie nie umiałam sobie na to pytanie odpowiedzieć, ale jakoś nigdy nie myślałam o tym żeby wchodzić do Drak Fera.
- No dobra, przejdźmy do rzeczy - powiedziałam po chwili - Ok, przyprowadziłaś mnie tu przed tą bramę... Po co?
- No bo przechodziłam tędy wracając z polowania...
- ...patrolu - poprawiłam ją pedantycznie wiedząc, że ona nigdy nie chodzi na polowania gdy nie jest głodna, ale spędza wolny czas na sprawdzaniu terenu (jako, ze jest również zwiadowcą) w poszukiwaniu różnych ciekawych - według niej - pozostałości po przechodzących kiedyś tędy ludziach lub innych watahach. A "polowanie z nudów" jest tylko jedną z jej wymówek.
Aust przewróciła oczami i kontynuowała - No więc przechodząc tędy zobaczyłam to ciekawe wejście i postanowiłam do niego zajrzeć - "Jak zawsze" pomyślałam ale powstrzymałam się od komentarza na głos. - Tylko zajrzeć, nie weszłam tam ale za to usłyszałam jakieś stłumione głosy jakby były tam inne wilki - i właśnie w tym momencie jej historia zaczęła mnie ciekawić.
- Al eto nie możliwe, żeby w tym lesie żyły jakiekolwiek wilki. Trzeba o tym powiedzieć Emriv - odparłam i nie czekając na jej wypowiedź pognałam w stronę groty Alfy.
Na miejscu wyjaśniłyśmy szybko Emriv o co chodzi.
- Co?! - krzyknęła Alfa chodź nie takiej reakcji się po niej spodziewałam. - To znaczy, to bardzo dziwne. Musze to zobaczyć. Ale przecież nigdy w życiu nie słyszałam anie nie czytałam o żadnych wilkach zamieszkujących Dar Fear.
- Może się niedawno wprowadzili. W sumie przyjazny klimacik, nie? - podpowiedziałam ironicznie.
- To co zamierzasz z tym zrobić? - spytała Aust Alfę.
- Hm...No nic trzeba po prostu tam jeszcze raz pójść i ja muszę to zobaczyć.
Kiedy Emriv już napchała swój "wilczy tobołek" (tj. taki, który mogą nosić wilki) przeróżnymi książkami dotyczącymi Dark Fear, wyruszyłyśmy.
Zaprowadziłyśmy Emriv przed tajemnicza bramę. Alfa powoli podeszła do jednego z czarnych drzew i dotknęła go łapą. Zaraz jednak odskoczyła od niego jak oparzona. Ja i Aust spojrzałyśmy na nią szeroko otwartymi oczami.
- To drzewo jest jakieś...nienaturalne - podeszła powoli do drugiego i znowu odskoczyła jakby coś ją zabolało. - One nie są prawdziwe. To nie są drzewa, to jakaś iluzja. Coś się za nimi kryje...coś czego tu wcześniej nie było.
Aust podeszłą trochę bliżej bramy.
- Tak, też coś wyczuwam - powiedziała tak poważnie jakby to nie ona mówiła. - Ta ciemność przesiąknięta jest zdradą. To nie jest naturalna ciemność, ona coś ukrywa.
- Ja tam czuję tylko smród - powiedziałam psując całą tajemniczą atmosferę, a Art i Emriv spojżały na mnie z dziwnymi minami. - No tak, ale trzeba to sprawdzić bo to baaaardzo tajemnicze - dodałam szybko.
C.D.N.
Subskrybuj:
Posty (Atom)