Po dość krótkim polowaniu, poszłam w stronę mrocznego lasu, do którego już wcześniej chciałam się udać.
-Ciemno tu trochę, ciemniej niż od zewnątrz ... -rzuciłam cicho sama do siebie, obracając się przy tym.W sumie nie przeszkadzało mi to, bo ciemność to mój żywioł. Po chwili szłam dalej, bez konkretnego sensu. Nagle rozległ się przerażający krzyk, taki jak z horrorów, jakby jakiejś przestraszonej wadery. Zakryłam wtedy uszy łapami, ale głos dalej był strasznie głośny. Po momencie znowu wszystko ucichło...
-Dziwne- powiedziałam sama do siebie. - Ten głos jest taki znajomy... - dodałam po chwili. Gdy gadałam coś do siebie podczas tej bezlitosnej dla mnie ciszy, wszystko zaczęło robić się podejrzane. Wtem usłyszałam zbliżające się od tyłu w moją stronę kroki . Były to najprawdopodobniej kroki jakichś kilku wilków. Wydaje mi się, że były na kogoś nieźle wkurzone, bo mocno stąpali po ziemi. Zaczęłam biec przed siebie, byle mnie nie złapali. Niespodziewanie ujrzałam kilka metrów przed sobą wielkie ślepia (ale nie były one zwykłe, tylko takie jakieś - inne ...) odwróciłam się i zaczęłam biec w stronę, od której przedtem słyszałam specyficzne kroki. Zamknęłam oczy, więc nie widziałam na co mogłabym wpaść. Podczas tej ucieczki zaczęłam krzyczeć. Wydawałam z siebie identyczny głos, co słyszałam wcześniej. Z tego powodu zamurowało mnie przez chwilę ( ale dalej biegłam,tylko że w zamyśleniu). Nagle ni z gruszki ni z pietruszki wpadłam na jakieś drzewo. Zemdlałam . Po chwili ( chyba po chwili, bo byłam nieprzytomna) obudziłam się w tym samym miejscu.
-Nie podoba mi się tu ... - znowu zaczęłam gadać do siebie. Zaczynałam mieć łzy w oczach,ale teraz już na serio. Postanowiłam iść, a nie biec (żeby na nic nie wpaść) i zamknąć znów oczy (żeby już niczego się nie bać).
-TAK !! - krzyknęłam nagle-Przypomniało mi się!- Sunshine mówiła, że to wszystko, to tylko złudzenia. A więc nie ma się czego bać- dalej mówiłam do siebie- ale niebezpieczeństwo jest nadal ...- już trochę mniej się cieszyłam. Coraz bardziej czułam się zmęczona. Położyłam się na trawie i zasnęłam. Po godzinie, może dwóch obudziłam się. Przed sobą ujrzałam światło.
-Wyjście!-krzyknęłam. Nagle ujrzałam przed sobą Sunshine siedzącą smutną nad wodospadem, nad którym się poznałyśmy.
-Co to ? Jakiś przekaz, czy kolejna iluzja- powiedziałam do siebie.Po chwili wszystko wokół mnie opętała mgła - No cóż, to jednak nie wyjście.- dodałam. Usiadłam na trawę i powoli zaczynałam mieć tego dość, nie wytrzymywałam tego. Niespodzianie przykuły moją uwagę dziwne krzyki. Pomyślałam sobie, że to kolejne głosy, nic nie znaczące, ale mimo to poszłam w ich stronę. Po paru minutach wędrówki, zdołałam rozróżnić głosy. Słyszałam jak Sunshine mnie woła . Ktoś z nią był . Jakaś wilczyca o donośnym głosie. Pomyślałam, że to może alfa.
-No to pięknie ..... - zamyśliłam się, ale mimo to pobiegłam w tamtą stronę.-Sunshine? Gdzie jesteście ?!-krzyczałam.
-Tutaj, biegnij przed siebie!-odpowiedziały. Jak chciały, tak zrobiłam. Nagle znalazłam się na początku lasu.
-Wyjście!-krzyknęłam znowu.-A tak w ogóle, to co wy tu wszyscy robicie ? - spytałam.
-Jestem alfą w tej watasze, mam na imię Emriv. Sun powiedziała mi o twoim pomyśle, więc poszłyśmy cię szukać.
-Hej, jestem Valixy. Dzięki, że mnie uratowałyście, tam było okropnie !- powiedziałam szczerze z całego serca.
-Wiedziałyśmy, że tak powiesz. Mówiłam, żebyś tam nie szła - rzekła Sunshine.
-Noo, przepraszam was wszystkie- odpowiedziałam wilczycom.
<Która dokończy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz