Był zwykły szary zimowy poranek. Powietrze było ostre, a wokół rozciągała się mgła zasłaniając piękny krajobraz Watahy Wspomnień. Biegłam przed siebie czując w powietrzu zapach jeleni. Mój żołądek wręcz krzyczał domagając się świeżego mięsa. Dlaczego? A no dla tego, że zima nadeszła stanowczo za wcześnie; śnieg spadł bez zapowiedzi przykrywając cały świat i sprawiając, że zwierzęta uciekły i pochowały się do swoich nor. Nasza wataha była równie zaskoczona jak one. Nie zdążyliśmy zebrać zimowych zapasów i teraz w naszych jaskiniach było pusto. Ostatnio świeże mięso jadłam pięć dni temu. Przez cały ten czas musiałam zadowalać się moimi suszonymi ziołami, których jako zielarka miałam w nadmiarze oraz starymi kawałkami mięsa wygrzebanymi gdzieś z głębi mojej groty. Inni nie mieli lepiej. A teraz nareszcie poczułam zapach ofiary! Może jakieś jelenie nie zdążyły uciec przed mrozem, nie ważne, liczy się to, że będzie co jeść.
Nagle przystanęłam. Przed sobą widziałam martwego jelenia. Leżał na śniegu i wyglądał na nadgryzionego. Powęszyłam chwilę i stwierdziłam, że został upolowany dosyć niedawno. Wtedy usłyszałam płacz. Ktoś cichutko chlipał. Rozejrzałam się i dostrzegłam małego wilczka leżącego pod pobliskim drzewem.
- Hej - widocznie mnie nie zauważył bo gdy się odezwałam drgnął przestraszony. - Nie bój się.
- Kim jesteś? - zapytała przez łzy, a ja dopiero teraz spostrzegłam, że to wadera.
- Jestem Emriv, Alfa Watahy Wspomnień, a ty? - podeszłam do niej.
- Ja...Daiki - powiedziała niepewnie.
- To ty upolowałaś tego jelenia? - spytałam.
- No... Tylko... - wyciągnęła przednią łapkę, która dziwnie się wygięła, a Daiki zaskomlała z bólu.
- Uuu... Może jakoś ci pomogę - usiadłam obok niej i wyczarowałam na śniegu krzak. Urwałam z niego listek, owinęłam nim łapkę szczeniaka, a całość oplotłam również wyczarowanym przeze mnie korzeniem. - No dobra, to ci powinno pomóc. To zioło goi rany, ale przez jakiś tydzień będziesz musiała uważać na swoją łapę. A tak właściwie to skąd jesteś?
- Eee.... - po dłuższej chwili Daiki powiedziała niepewnie usiłując sobie przypomnieć szczegóły - nie pamiętam, po prostu obudziłam się w tym lesie - tu wskazała zdrową łapą las rozciągający się po naszej prawej. - Byłam głodna więc zapolowałam na jelenia, ale kiedy go zabiłam on się na mnie przewrócił. Przygniótł mnie i złamał mi łapę. Zjadłam trochę, ale po chwili już nie wytrzymałam bólu więc usidłam pod drzewem. Próbowałam sobie przypomnieć jak się tu znalazłam i skąd jestem ale nie mogłam.
- Hm... to może być jakieś zaklęcie ale nie jestem pewna - chwilę pomyślałam po czym znów się odezwałam - Czyli, że nie pamiętasz z jakiej jesteś watahy? - Daiki pokręciła głową - I nie pamiętasz swojej rodziny? - wilczyca znowu pokręciła głową ale później się zawahała.
- To znaczy...oni chyba nie żyją. Chyba...nie jestem pewna ale chyba mnie oddali do sierocińca...a może nie...
- Wiesz co, mam pomysł. Dołączysz do Watahy Wspomnień, a do póki ja nie dowiem się co ci się stało i cię nie wyleczę możesz mieszkać ze mną w grocie.
- Ok - odparła ochoczo - czyli zostaniesz moją mamą?!
- Yy...no...tak - nie do końca o to mi chodziło, ale Daiki była taka słodka, że nie sposób było jej nie przygarnąć.
- Fjanie! - wykrzyknęła i ruszyła przed siebie uważając na opatrzoną łapę. - To gdzie ta wataha?
- Po pierwsze już w niej jesteśmy, po drugie groty są w drugą stronę, po trzecie najpierw weźmiemy tego jelenia bo inne wilki też są głodne.
- Co?
- No...zima przyszła za szybko i nie mamy zapasów mięsa. Jeszcze pięć dni temu była jesień. Na miejscu poczęstujemy każdego i ja sama też coś w końcu muszę zjeść.
- Pięć dni temu? A to zima nie trwa już od miesiąca?
- Ee...nie.
-No cóż - widocznie ją to nie przejęło, ale mnie coraz bardziej dziwił ten czar, który ktoś na nią najprawdopodobniej rzucił. A może to nie był żaden czar? Może po prostu uderzyła głową w drzewo i nic nie pamięta.
Po krótkim czasie zaprowadziłam Daiki do serca watahy gdzie też znajdowały się nasze wilcze groty.
Ktoś dokończy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz