poniedziałek, 18 maja 2015

Od Whisperer C.D. Sheyn'a

Basior się skrzywił. Widząc to wybuchłam śmiechem. Nie lubił warzyw, ija to doskonale wiedziałam.
-Nie smakują ci?-zapytałam z miną niewiniontka.
Basior cos burknął obrażony i poszedł spłukacz z języka smak bulw. Zrobiło mi się troche go żal, więc usmażyłam dla niego sarnine. Taka była dużo lepsza od zwykłej surowej. Basior po powrocie spojrzał zadowolony na sarniną i spałaszował ją. Wiedziedziałam że to zasmakuje mu bardziej niz zielenina. Sama nie wiedziałam jak mogłam utrzymywać się na sa,ych roslinach i miec siłę na to wszystko. 
-Sheyn, mam na dzieję że sarnina bardziej pprzypadła ci do gustu.-powiedziałam już bez cienia zołści.
Basior coś wybełkotał i wytrzeszcył oczy. W tej chwili świat w koło pociemniał. Uderzylam o wystajacy korzeń i miałam mroczki przed oczami. Ktoś przyciskał mnie do ziemi. To byli Obcy z wrogiej watahy. Sheyn niecierpliwe krążył w powietrzu nad nami. Posłałam mu myśl żeby ukrył się w pobliżu na drzewie i nie ruszał. Musiałam to rozegrac sama. Zaczęłam się wykręcac szarpać i rzucać. Oprawca tylko mocniej mnie przyciskał pozbawiając moje płuca tlenu. Wiedziałam o co mu chodzi. Przestałam się poruszać i oddech znowu wrócił. Zachłysnęłam się powietrzem.
-Ktos ty za jeden?-warknęłam obnażając kły.
-Nie interesuj się skarbie. I nie rzucaj się tak.-przystawił mi do pyska brudne pazur-szkoda by było takiej ślicznotki. 
Warknęłam a oni tylko się zaśmiali.
-No no no, dziewczyna ma pazuy. Myśle czy darować ci życie....ale w sumie przyda mi się nowa nałożnica.-powiedział oprychi nachylił się nade mną.
Oczy mu migotały, ja czułam jego gorący, zgniły oddech. Myslałam że zwymiotuję. Walcząc z nudnościami zmieniłam taktyke.
-Oh jakże szkoda, że nie zauważyłam cię wcześniej o panie.-powiedziałam, a on zlazł ze mnie.
W głębokich pokłonach spojrzałam na niego zalotnie. 
-Jaka byłam głupia niedostrzegając twojej urody. Z chęcią dołączę do twojego charemu.-zamachałam rzęsami i uśmiechnęłam się.
-Patrzcie no chłopcy jaka szybka- krzyknął do innych wilków mój oprawca i spojrzał mi w twarz- W mojej jaskini nie będziesz się nudziła cukiereczku. 
Zblizyłam się do niego kusząco. Ślina ciekła mu z pyska. Znowu poczułam nudności. Wystraczylo że jeden raz dotknął mnie łapą. Mój umyśł wypócił niewidzialne macki w kierunku jego zapleśniałego mózgu. Wilk upadł, a jego wzrok się zamglił. 
-Teraz zostawisz nasz klan w spokoju-wycediłam przez zaciśnięte zęby- uwolnisz wilki z charemu i odejdziesz razem ze swoimi koleżkami daleko stąd.
-Uwolnie charem i odejde stąd-powiedział hipnotycznym głosem wilk. 
-I niegy już tu nie wrócisz. NIDY-warknęłam z duzym naciskiem.
-Nigdy- przytaknął wilk i odwrócił się-Za mną przyjaciele.
Odeszli, a ja pochyliłam się z wysiłku. Musiałam mu usunąć wszystkie wspomninia o terenie watahy i o mnie. Po chwili przyleciał do mnie Sheyn.

<Sheyn?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz