Nowa okolica była przyjazna, ale nie na tyle by być spokojnym. Rozglądałam się na wszystkie strony, rejestrując każdy dźwięk, zapach. Wszystko było nowe, tak jakby nagle cały mój świat znikł i zmienił się całkowicie. Czasami lubię coś zmienić, ale nie na taką skalę. Chodziłam niepewnie po terenach watahy w poszukiwaniu czegoś znajomego. Obserwowałam drzewa, ptaki. Lekko zmęczona ciągłym chodzeniem postanowiłam się napić. Szłam za zapachem wody, aż zobaczyłam małe jeziorko. Podeszłam kiedy nagle usłyszałam w tyle jakiś odgłos. Poślizgnęłam się na mokrym brzegu i wpadłam do wody. Wstałam otrzepując się. Zza krzaków wyszła młoda wadera, która przyglądała mi się z zaciekawieniem. Nieśmiało podeszłam do niej, a ona tak samo niepewnie cofnęła się lekko.
-Jestem Evening. Możesz mówić mi Eveni. – powiedziałam chcąc przełamać się tym razem.
-Inkara, lub Inka. – mruknęła.
Widząc jej nieśmiałość, poczułam się pewniej i uśmiechnęłam się.
-Inka - ładne imię – powiedziałam już bardziej swobodnie.
<Inka?>
wtorek, 19 maja 2015
Od Evening - Jak dotarłam?
Od kilku dni, szukałam czegoś do jedzenia. Na terenach gdzie obecnie się znajdowałam nie było dużo zwierzyny, więc musiałam się zadowolić jagodami. Jednak mój żołądek jest dość wymagający – niezbyt mu to pasowało. Resztkami sił upolowałam zająca, a po posileniu się jego mięsem położyłam się przy starym dębie, mając na celu zasnąć. W nocy obudził mnie szelest. Dzięki temu, że byłam przestraszona rozglądałam się. Dojrzałam innego wilka, który podszedł do mnie złowrogo i warknął na mnie jakbym miała stać się jego ofiarą. Tym razem moja odwaga wzięła górę – skoczyłam na niego, aż zorientowałam się, że to wadera.
-Ale niespodzianka – pomyślałam.
Walka nie trwała długo, bo rozcięłam przednią łapę. Upadłam na ziemię, a przeciwnik znikną w otchłani lasu. Leżąc bezradnie wylizywałam ranę, która za nic nie chciała przestać krwawić. Może jestem nieśmiała i skryta w sobie, ale nie ból mną kieruje. Wstałam, lekko utykając na prawą, przednią łapę. Weszłam na wyższą skałę i zawyłam głośno, mając w nadziei nadejście jakiejś pomocy. Chwilę później zdałam sobie sprawę z tego, że to nie był dobry pomysł. Inne wilki widząc, że jestem ranna z pewnością by mnie rozszarpały i zjadły, gdyż byłam łatwą zdobyczą. Zza skał wyszedł wilk, wyglądający nawet przyjaźnie. Podszedł do mnie mierząc mnie wzrokiem.
-Czego tak leżysz? – warknął.
-Łapa mi krwawi. – odparłam cofając się lekko.
-Nie musisz się bać. Jesteś na terenie Watahy Wspomnień więc nic ci nie grozi. – powiedział.
Wstałam posłusznie spuszczając głowę i wzrokiem śledząc swoje łapy podążające na wprost. Wilk pomógł mi iść. Przedstawił mnie alfie, która przyjęła mnie do watahy. Uważnie obserwowałam innych członków nowej rodziny. Podszedł do mnie inny wilk, a ja nieśmiało zerknęłam na niego.
<Ktoś?>
-Ale niespodzianka – pomyślałam.
Walka nie trwała długo, bo rozcięłam przednią łapę. Upadłam na ziemię, a przeciwnik znikną w otchłani lasu. Leżąc bezradnie wylizywałam ranę, która za nic nie chciała przestać krwawić. Może jestem nieśmiała i skryta w sobie, ale nie ból mną kieruje. Wstałam, lekko utykając na prawą, przednią łapę. Weszłam na wyższą skałę i zawyłam głośno, mając w nadziei nadejście jakiejś pomocy. Chwilę później zdałam sobie sprawę z tego, że to nie był dobry pomysł. Inne wilki widząc, że jestem ranna z pewnością by mnie rozszarpały i zjadły, gdyż byłam łatwą zdobyczą. Zza skał wyszedł wilk, wyglądający nawet przyjaźnie. Podszedł do mnie mierząc mnie wzrokiem.
-Czego tak leżysz? – warknął.
-Łapa mi krwawi. – odparłam cofając się lekko.
-Nie musisz się bać. Jesteś na terenie Watahy Wspomnień więc nic ci nie grozi. – powiedział.
Wstałam posłusznie spuszczając głowę i wzrokiem śledząc swoje łapy podążające na wprost. Wilk pomógł mi iść. Przedstawił mnie alfie, która przyjęła mnie do watahy. Uważnie obserwowałam innych członków nowej rodziny. Podszedł do mnie inny wilk, a ja nieśmiało zerknęłam na niego.
<Ktoś?>
Od Sheyn'a C.D. Whisperer
Pierwszy zauważyłem napastnika, który zbliżał się w naszą stronę. Była to grupka obcych mi wilków, więc od razu wystrzeliłem w powietrze, chcąc zostać niewykrytym. Niestety nie poszczęściło się Whisperer, która została zaatakowana od tyłu. Widziałem jak obcy ją przyciskają pozbawiając tlenu. Już miałem zlecieć na dół i obronić waderę, kiedy usłyszałem w myślach jej głos. Na początku lekko się zaniepokoiłem i zerkałem na Whisperer zdziwiony, ale szybko dostosowałem się do jej poleceń. Wylądowałem na pobliskim drzewie i obserwowałem wszystko z góry. Do moich uszu dochodziły strzępki rozmów, ale od razu zrozumiałem o co im chodziło. Coś się we mnie zagotowało. Jak te psy mogą tak traktować kobiety! To po prostu... szkoda słów. Psy bez honoru. Jak tylko czegoś spróbują to powyrywam im flaki.
Zamarłem, gdy Whisperer zaczęła im się kłaniać, ale uspokoiłem się widząc, że było to przesycone ironią. Przecież taka głupia nie była żeby z nimi iść.
Następnie stało się coś dziwnego mianowicie Whsiperer zaczęła narzucać im swoją wolę. Zaciekawiony tym wszystkim obserwowałem ciąg zdarzeń. Nigdy nie widziałem kogoś tak potężnego. Widać było, że wadera miała doświadczenie i wiedziała co należy zrobić.
Kiedy napastnicy odeszli Whisperer ledwo co stała na nogach. Pewnie to co zrobiła musiało ją kosztować dużo energii. Zleciałem na dół i stanąłem obok niej.
- Pomóc ci? - zapytałem, gdy widziałem, że zaraz upadnie.
Whisperer pokręciła głową i w tej chwili łapy się pod nią ugięły. Szybko stanąłem obok wspierając ją o swój bok.
- Nie musisz... - powiedziała łapiąc oddech.
- Owszem muszę - powiedziałem i zaprowadziłem ją pod drzewo.
Kiedy się położyła, a jej oddech zaczął być miarowy zapytałem:
- Trochę się zdziwiłem, że ich nie zaatakowałaś. Byli na naszym terenie, na dodatek w piątkę, grożąc ci czymś okropnym - Wadera spojrzała na mnie pytająco. - Czemu kazałaś mi się ukryć? Umiem o siebie zadbać - dodałem z wyrzutem.
- Ja także - odparła.
Cóż trochę racji w tym było.
- Czy w takich sytuacjach się kogoś powiadamia? Alfa chyba będzie zaciekawiona tym, że obca wataha chodzi sobie bezkarnie po jej terytorium?
<Whisperer?>
Zamarłem, gdy Whisperer zaczęła im się kłaniać, ale uspokoiłem się widząc, że było to przesycone ironią. Przecież taka głupia nie była żeby z nimi iść.
Następnie stało się coś dziwnego mianowicie Whsiperer zaczęła narzucać im swoją wolę. Zaciekawiony tym wszystkim obserwowałem ciąg zdarzeń. Nigdy nie widziałem kogoś tak potężnego. Widać było, że wadera miała doświadczenie i wiedziała co należy zrobić.
Kiedy napastnicy odeszli Whisperer ledwo co stała na nogach. Pewnie to co zrobiła musiało ją kosztować dużo energii. Zleciałem na dół i stanąłem obok niej.
- Pomóc ci? - zapytałem, gdy widziałem, że zaraz upadnie.
Whisperer pokręciła głową i w tej chwili łapy się pod nią ugięły. Szybko stanąłem obok wspierając ją o swój bok.
- Nie musisz... - powiedziała łapiąc oddech.
- Owszem muszę - powiedziałem i zaprowadziłem ją pod drzewo.
Kiedy się położyła, a jej oddech zaczął być miarowy zapytałem:
- Trochę się zdziwiłem, że ich nie zaatakowałaś. Byli na naszym terenie, na dodatek w piątkę, grożąc ci czymś okropnym - Wadera spojrzała na mnie pytająco. - Czemu kazałaś mi się ukryć? Umiem o siebie zadbać - dodałem z wyrzutem.
- Ja także - odparła.
Cóż trochę racji w tym było.
- Czy w takich sytuacjach się kogoś powiadamia? Alfa chyba będzie zaciekawiona tym, że obca wataha chodzi sobie bezkarnie po jej terytorium?
<Whisperer?>
poniedziałek, 18 maja 2015
Nowa - Evening!
Imię: Evening, w skrócie Eveni.
Drugie imię: Taravia
Przydomek: "Błyskawica"
Wiek: 13 lat
Płeć: Wadera
Żywioł: Światło.
Stopień umiejętności magicznych: 7
Stanowisko: Szpieg
Charakter: Wydaje się skryta i wredna, ale kiedy ją poznasz, okazuje się, że to sympatyczna i zabawna wadera. Lubi towarzystwo innych wilków, ale jest wobec nich trochę nieśmiała. Zawsze walczy o swoje, bez względu na to co uważają inni. Lubi być niezależna, a czasami nawet samotna. Potrzebuje od czasu do czasu porozmawiać z kimś o swoich kłopotach. Problem w tym, że nikogo takiego nie ma. Nie zważa na przeszkody, tylko ciągle idzie do przodu, potykając się, ale wstając za każdym razem.
Zalety: Jest szybka i bezszelestna, często zabawna. W głębi duszy jest małym, szalonym szczeniakiem.
Wady: Czasami skryta w sobie, potrzebuje chwili samotności, co rzadko rozumieją inne wilki.
Rodzina: Nie ma nikogo.
Zauroczenie: Jest ktoś
Partner: Szuka takiego, co by ją zrozumiał i pokochał taką jaka jest, ale czeka, aż miłość sama do niej przyjdzie.
Szczeniaki: brak
Upomnienia: 0
Nick: apples
Drugie imię: Taravia
Przydomek: "Błyskawica"
Wiek: 13 lat
Płeć: Wadera
Żywioł: Światło.
Stopień umiejętności magicznych: 7
Stanowisko: Szpieg
Charakter: Wydaje się skryta i wredna, ale kiedy ją poznasz, okazuje się, że to sympatyczna i zabawna wadera. Lubi towarzystwo innych wilków, ale jest wobec nich trochę nieśmiała. Zawsze walczy o swoje, bez względu na to co uważają inni. Lubi być niezależna, a czasami nawet samotna. Potrzebuje od czasu do czasu porozmawiać z kimś o swoich kłopotach. Problem w tym, że nikogo takiego nie ma. Nie zważa na przeszkody, tylko ciągle idzie do przodu, potykając się, ale wstając za każdym razem.
Zalety: Jest szybka i bezszelestna, często zabawna. W głębi duszy jest małym, szalonym szczeniakiem.
Wady: Czasami skryta w sobie, potrzebuje chwili samotności, co rzadko rozumieją inne wilki.
Rodzina: Nie ma nikogo.
Zauroczenie: Jest ktoś
Partner: Szuka takiego, co by ją zrozumiał i pokochał taką jaka jest, ale czeka, aż miłość sama do niej przyjdzie.
Szczeniaki: brak
Upomnienia: 0
Nick: apples
Od Whisperer C.D. Sheyn'a
Basior się skrzywił. Widząc to wybuchłam śmiechem. Nie lubił warzyw, ija to doskonale wiedziałam.
-Nie smakują ci?-zapytałam z miną niewiniontka.
Basior cos burknął obrażony i poszedł spłukacz z języka smak bulw. Zrobiło mi się troche go żal, więc usmażyłam dla niego sarnine. Taka była dużo lepsza od zwykłej surowej. Basior po powrocie spojrzał zadowolony na sarniną i spałaszował ją. Wiedziedziałam że to zasmakuje mu bardziej niz zielenina. Sama nie wiedziałam jak mogłam utrzymywać się na sa,ych roslinach i miec siłę na to wszystko.
-Sheyn, mam na dzieję że sarnina bardziej pprzypadła ci do gustu.-powiedziałam już bez cienia zołści.
Basior coś wybełkotał i wytrzeszcył oczy. W tej chwili świat w koło pociemniał. Uderzylam o wystajacy korzeń i miałam mroczki przed oczami. Ktoś przyciskał mnie do ziemi. To byli Obcy z wrogiej watahy. Sheyn niecierpliwe krążył w powietrzu nad nami. Posłałam mu myśl żeby ukrył się w pobliżu na drzewie i nie ruszał. Musiałam to rozegrac sama. Zaczęłam się wykręcac szarpać i rzucać. Oprawca tylko mocniej mnie przyciskał pozbawiając moje płuca tlenu. Wiedziałam o co mu chodzi. Przestałam się poruszać i oddech znowu wrócił. Zachłysnęłam się powietrzem.
-Ktos ty za jeden?-warknęłam obnażając kły.
-Nie interesuj się skarbie. I nie rzucaj się tak.-przystawił mi do pyska brudne pazur-szkoda by było takiej ślicznotki.
Warknęłam a oni tylko się zaśmiali.
-No no no, dziewczyna ma pazuy. Myśle czy darować ci życie....ale w sumie przyda mi się nowa nałożnica.-powiedział oprychi nachylił się nade mną.
Oczy mu migotały, ja czułam jego gorący, zgniły oddech. Myslałam że zwymiotuję. Walcząc z nudnościami zmieniłam taktyke.
-Oh jakże szkoda, że nie zauważyłam cię wcześniej o panie.-powiedziałam, a on zlazł ze mnie.
W głębokich pokłonach spojrzałam na niego zalotnie.
-Jaka byłam głupia niedostrzegając twojej urody. Z chęcią dołączę do twojego charemu.-zamachałam rzęsami i uśmiechnęłam się.
-Patrzcie no chłopcy jaka szybka- krzyknął do innych wilków mój oprawca i spojrzał mi w twarz- W mojej jaskini nie będziesz się nudziła cukiereczku.
Zblizyłam się do niego kusząco. Ślina ciekła mu z pyska. Znowu poczułam nudności. Wystraczylo że jeden raz dotknął mnie łapą. Mój umyśł wypócił niewidzialne macki w kierunku jego zapleśniałego mózgu. Wilk upadł, a jego wzrok się zamglił.
-Teraz zostawisz nasz klan w spokoju-wycediłam przez zaciśnięte zęby- uwolnisz wilki z charemu i odejdziesz razem ze swoimi koleżkami daleko stąd.
-Uwolnie charem i odejde stąd-powiedział hipnotycznym głosem wilk.
-I niegy już tu nie wrócisz. NIDY-warknęłam z duzym naciskiem.
-Nigdy- przytaknął wilk i odwrócił się-Za mną przyjaciele.
Odeszli, a ja pochyliłam się z wysiłku. Musiałam mu usunąć wszystkie wspomninia o terenie watahy i o mnie. Po chwili przyleciał do mnie Sheyn.
<Sheyn?>
-Nie smakują ci?-zapytałam z miną niewiniontka.
Basior cos burknął obrażony i poszedł spłukacz z języka smak bulw. Zrobiło mi się troche go żal, więc usmażyłam dla niego sarnine. Taka była dużo lepsza od zwykłej surowej. Basior po powrocie spojrzał zadowolony na sarniną i spałaszował ją. Wiedziedziałam że to zasmakuje mu bardziej niz zielenina. Sama nie wiedziałam jak mogłam utrzymywać się na sa,ych roslinach i miec siłę na to wszystko.
-Sheyn, mam na dzieję że sarnina bardziej pprzypadła ci do gustu.-powiedziałam już bez cienia zołści.
Basior coś wybełkotał i wytrzeszcył oczy. W tej chwili świat w koło pociemniał. Uderzylam o wystajacy korzeń i miałam mroczki przed oczami. Ktoś przyciskał mnie do ziemi. To byli Obcy z wrogiej watahy. Sheyn niecierpliwe krążył w powietrzu nad nami. Posłałam mu myśl żeby ukrył się w pobliżu na drzewie i nie ruszał. Musiałam to rozegrac sama. Zaczęłam się wykręcac szarpać i rzucać. Oprawca tylko mocniej mnie przyciskał pozbawiając moje płuca tlenu. Wiedziałam o co mu chodzi. Przestałam się poruszać i oddech znowu wrócił. Zachłysnęłam się powietrzem.
-Ktos ty za jeden?-warknęłam obnażając kły.
-Nie interesuj się skarbie. I nie rzucaj się tak.-przystawił mi do pyska brudne pazur-szkoda by było takiej ślicznotki.
Warknęłam a oni tylko się zaśmiali.
-No no no, dziewczyna ma pazuy. Myśle czy darować ci życie....ale w sumie przyda mi się nowa nałożnica.-powiedział oprychi nachylił się nade mną.
Oczy mu migotały, ja czułam jego gorący, zgniły oddech. Myslałam że zwymiotuję. Walcząc z nudnościami zmieniłam taktyke.
-Oh jakże szkoda, że nie zauważyłam cię wcześniej o panie.-powiedziałam, a on zlazł ze mnie.
W głębokich pokłonach spojrzałam na niego zalotnie.
-Jaka byłam głupia niedostrzegając twojej urody. Z chęcią dołączę do twojego charemu.-zamachałam rzęsami i uśmiechnęłam się.
-Patrzcie no chłopcy jaka szybka- krzyknął do innych wilków mój oprawca i spojrzał mi w twarz- W mojej jaskini nie będziesz się nudziła cukiereczku.
Zblizyłam się do niego kusząco. Ślina ciekła mu z pyska. Znowu poczułam nudności. Wystraczylo że jeden raz dotknął mnie łapą. Mój umyśł wypócił niewidzialne macki w kierunku jego zapleśniałego mózgu. Wilk upadł, a jego wzrok się zamglił.
-Teraz zostawisz nasz klan w spokoju-wycediłam przez zaciśnięte zęby- uwolnisz wilki z charemu i odejdziesz razem ze swoimi koleżkami daleko stąd.
-Uwolnie charem i odejde stąd-powiedział hipnotycznym głosem wilk.
-I niegy już tu nie wrócisz. NIDY-warknęłam z duzym naciskiem.
-Nigdy- przytaknął wilk i odwrócił się-Za mną przyjaciele.
Odeszli, a ja pochyliłam się z wysiłku. Musiałam mu usunąć wszystkie wspomninia o terenie watahy i o mnie. Po chwili przyleciał do mnie Sheyn.
<Sheyn?>
czwartek, 7 maja 2015
Witamy z powrotem Loe!
Imię: Loe
Drugie imię: -
Przydomek: "Obudzona pod wodą"
Wiek: 8 lat
Płeć: Wadera
Żywioł: Woda
Stopień umiejętności magicznych: 5
Stanowisko: Zwiadowca
Charakter: Loe jest miłą, jednak dość nieśmiałą wilczycą. Nie odezwie się pierwsza. Większość czasu spędza samotnie. Nie rozmawia, woli słuchać. Słucha więc bardzo uważnie i nierzadko można zdziwić się, skąd posiada niektóre informacje. Nie lubi krzywdzić innych, nie walczy. Gdy jednak jest konieczność stoczenia boju, musi mieć powód, dla którego się bije, a i tak raczej nie zadaje ciosów, a unika. Jej dużą wadą jest to, że zwykle nikomu się nie stawia. Nie jest tchórzliwa, po prostu nie przepada za towarzystwem innych, co nie oznacza, że jest negatywnie nastawiona do innych wilków. Nie lubi stereotypów. Nie widzi w nich prawdy. Śpiewanie sprawia jej wielką przyjemność, ale raczej o tym nie mówi.
Zalety: Potrafi poruszać się bezszelestnie, dobrze znosi niższe temperatury, jest bardzo zwinna, posiada piękny głos.
Wady: Podczas biegania szybko się męczy, słabo znosi upały (zwykle mdleje), gdy się denerwuje robi się niezdarna, jest jej wtedy niedobrze, czasem w takich sytuacjach wymiotuje (oraz przy bardzo poważnym stresie także mdleje).
Rodzina: Rodzinę zostawiła daleko za sobą i nie gości ona często w jej wspomnieniach. Przecież nie bez powodu zmieniła watahę, tak?
Zauroczenie: -
Partner: -Szczeniaki: -
Upomnienia: 0
Nick: howrse- Tenebris , gmail- zofia.rozbiecka@gmail.com
Drugie imię: -
Przydomek: "Obudzona pod wodą"
Wiek: 8 lat
Płeć: Wadera
Żywioł: Woda
Stopień umiejętności magicznych: 5
Stanowisko: Zwiadowca
Charakter: Loe jest miłą, jednak dość nieśmiałą wilczycą. Nie odezwie się pierwsza. Większość czasu spędza samotnie. Nie rozmawia, woli słuchać. Słucha więc bardzo uważnie i nierzadko można zdziwić się, skąd posiada niektóre informacje. Nie lubi krzywdzić innych, nie walczy. Gdy jednak jest konieczność stoczenia boju, musi mieć powód, dla którego się bije, a i tak raczej nie zadaje ciosów, a unika. Jej dużą wadą jest to, że zwykle nikomu się nie stawia. Nie jest tchórzliwa, po prostu nie przepada za towarzystwem innych, co nie oznacza, że jest negatywnie nastawiona do innych wilków. Nie lubi stereotypów. Nie widzi w nich prawdy. Śpiewanie sprawia jej wielką przyjemność, ale raczej o tym nie mówi.
Zalety: Potrafi poruszać się bezszelestnie, dobrze znosi niższe temperatury, jest bardzo zwinna, posiada piękny głos.
Wady: Podczas biegania szybko się męczy, słabo znosi upały (zwykle mdleje), gdy się denerwuje robi się niezdarna, jest jej wtedy niedobrze, czasem w takich sytuacjach wymiotuje (oraz przy bardzo poważnym stresie także mdleje).
Rodzina: Rodzinę zostawiła daleko za sobą i nie gości ona często w jej wspomnieniach. Przecież nie bez powodu zmieniła watahę, tak?
Zauroczenie: -
Partner: -Szczeniaki: -
Upomnienia: 0
Nick: howrse- Tenebris , gmail- zofia.rozbiecka@gmail.com
Subskrybuj:
Posty (Atom)