Włóczyłem się po watasze bez celu. Zdążyłem już nieźle narozrabiać i teraz nudziło mi się bo opuściła mnie wena twórcza. Postanowiłem upolować coś do jedzenia chociaż nie byłem bardzo głodny ale polowanie jest leprze niż łażenie i rozmyślanie o głupich rzeczach. Pobiegłem w stronę lasu wiedząc, że tam znajdę najlepszą zwierzynę. Kiedy tylko zauważyłem samotnie pasącego się jelenia wziąłem rozbieg i skoczyłem na zwierzę. No "skoczyłem" to nie jest właściwe określenie, gdyż zdobycz została mi dosłownie zwinięta z przed pyska przez nieznaną mi waderę. Runąłem na trawę zupełnie zdezorientowany. Obróciłem się i zobaczyłem szarą wilczycę z zielonymi pasemkami w grzywce, która trzymała w pysku moją zdobycz.
- Nic ci nie jest? - spytała wypluwając martwego już zwierzaka.
- Nie - odparłem krótko nadal trochę oszołomiony tym co się stało.
- Jestem Aust - przedstawiła się z uśmiechem - I całkiem niedawno dołączyłam do tej watahy.
- Jacob - mruknąłem - Jesteś wilkiem ziemi?
- Nie. Mój żywioł to mrok - Aust pokręciła głową.
- To wyjaśnia dlaczego tak dobrze skaczesz - zaśmiałem się odzyskując język w gębie - Ja jestem wilkiem ognia.
- W sumie można się tego domyślić - stwierdziła patrząc na mnie uważnie - Przepraszam, że zabrałam ci zwierzynę. Jak chcesz z chęcią ci ją oddam.
- Nie musisz - zaprzeczyłem - Tak właściwie to polowałem tylko z nudów...
Aust???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz