- A ty? - zagadnęła nagle wadera. - Miałeś w swoim życiu jakieś... ciekawe zdażenia?
- Mmm... - zarumieniłem się lekko. - W sumie to nie. Wiodłem raczej dosyć zwyczajne życie. Urodziłem się w watasze o nazwie Czarna Róża. Gdt przyszedłem na świet mój tata nie żył od dwóch miesięcy, nawet nie zdążył zobaczyć swojego dziecka. Umarł w skutek poturbowania przez jelenia podczas polowania. Wilki osaczały zdobycz, a on jako pierwszy rzucił się na ofiarę. Przestraszony jeleń w próbie obrony skoczył na mojego ojca i nabił go na swoje rogi. Nie miał szans na przeżycie... Ale to nie ważne. Nie jest mi nawet przykro z tego powodu. Wiele osób mi współczuje, ale nie potrzebnie. Ja nawet nie wiem, co to znaczy mieć ojca, więc nie mam za czym tęsknić. Dorastałem w stadzie, matka uczyła mnie wszystkiego, co każdy wilk powinien umieć. Tropienie i polowanie miałem z resztą we krwi, jak każdy porządny wilk. Potem dorosłem, stałem się samodzielny. W stadzie pełniłem rolę zwiadowcy. Tropiłem zwierzynę i przynosiłem wieści z okolicy. I pewnego dnia, gdy wróciłem ze zwiadów zastałem stado w rozsypce... - wziąłem głęboki wdech i kontunuowałem. - Ludzie dopadli moją watahę. Wilki zostały albo zabite, albo schwytane, albo uciekły. Ja należałem do tej trzeciej grupy. Od razu, gdy zobaczyłem, że dzieje się coś złego skoczyłem w zarośla. Nawet nie próbowałem pomóc moim przyjaciołom, bo wiedziałem, że nie dam rady, że z ludzmi nie wygram. Prezklinałem się za swoją bezsilność, ale co mogłem zrobić? Uciekałem jak najdalej, wiodłem życie samotnika. Wiele lat żyłem bez stada, sam polowałem i wciąż zmieniałem miejsce zamieszkania. Byłem wędrowcem, pustelnikiem, ale takie życie mi nie odpowiadało. Tęskniłem za moim stadem, za rodzinnym ciepłem, wspólnym polowaniem i żartami. No i w końcu znalazłem to stado - zakończyłem.
Resa przypatrywała mi się w skupieniu. Była dobrą słuchaczką, nie przerwała mi ani razu. Uśmiechnąłem się do niej nieśmiało.
<Resa? Strasznie przepraszam, że tak długo to trwało
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz