- Kim jesteś? - usłyszałam męski głos pochodzący z ciemności.
- Ee...Nikim ważnym... - odpowiedziałam pojmując, że nie była to zbyt inteligentna odpowiedź - Amber, należę do Watahy Wspomnień. Szukam mojej przyjaciółki, wiem, że została porwana i zaprowadzona tutaj. Wiesz gdzie ona jest? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Chodzi Ci o niejaką Gone? - odpowiedział z iskierką tajemnicy w oczach.
- Czyli wiesz, kogo szukam. Gdzie ją wyprowadzili? - wiedziałam, że on jeden może mi pomóc.
- Wyprowadzili ją na plac bitwy. - odpowiedział
- Dziękuję! - zawołałam i pędem pobiegłam we wskazane miejsce. Przyczaiłam, się przy ścianie obserwując cały plac. Ze ścian otaczających go wystawały zapalone pochodnie. Teren był trawiasty i ziemisty, więc mogłam użyć na nim moich mocy, co było akurat dużym plusem w zaistniałej sytuacji. Na środku placu do wbitego w ziemię metalowego kołka przywiązana sznurem była leżąca Gone. Jedno spojrzenie wystarczyło, aby ocenić, że była wyczerpana, zmęczona, głodna, spragniona i pokaleczona. Pod jedną ścianą spał kruczy wilk, który najpewniej jej ''pilnował''. Skupiłam całe swe siły i ziemia wybiła kołek. Wadera zdziwiła się i rozejrzała, jednak mnie nie zobaczyła. Po tym trawa uniosła się wraz z Gone na sobie i poprowadziła ją aż pod moje łapy. Samica spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła, po czym wyszeptała ''Wiedziałam, że mi pomożesz''. Pomogłam jej wstać i przełożyłam ją przez mój grzbiet, po czym wróciłam z nią do watahy, położyłam w mojej grocie i opatrzyłam. To była długa noc.
{Przepraszam, że się tak rozpisałam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz